RICHARD RORTY
PRZYGODNOŚĆ, IRONIA I SOLIDARNOŚĆ
przełożył Wacław Jan Popowski
Wydawnictwo
SPACJA - Warszawa 1996
4
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
Każdy człowiek nosi w sobie zestaw słów, których używa do uzasadniania swoich działań, swoich przekonań i swojego życia. Są to słowa, za pomocą których wyrażamy pochwałę przyjaciół i pogardę dla wrogów, nasze długofalowe plany, nasze najskrytsze wątpliwości i największe nadzieje. Są to słowa, przy pomocy których opowiadamy, czasem perspektywicznie, czasem retrospektywnie, historię naszego życia. Będę je nazywał "słownikiem finalnym" człowieka. Jest on "finalny" w tym sensie, że jeśli zakwestionuje się wartość słów w nim zawartch, ich użytkownik nie ma żadnej nie popadającej w błędne koło argumentacji, do której mógłby się uciec. Są one dla niego ostatnią instancją językową; poza nimi jest już tylko bezradna bierność bądź odwołanie się do siły. Niewielka część finalnego słownika zbudowana jest z kruchych, giętkich i wszędobylskich słów w rodzaju "prawdziwy", "dobry", "prawy" i "piękny". Część większa zawiera trwalsze, sztywniejsze i bardziej konkretne słowa, takie jak "Chrystus", "Anglia", "wzorce profesjonalne", "przyzwoitość", "życzliwość", "rewolucja", "Kościół", "postępowy", "rygorystyczny", "twórczy". To te bardziej konkretne słowa wykonują większość roboty. Będę określał mianem "ironistki'" kogoś, kto spełnia następujące trzy warunki: (1) Odczuwa silne i nieustanne wątp. Rorty, zgodnie z normami równouprawnienia wywalczonymi przez feministki, posługuje się w przypadku podmiotów bezosobowych zarówno rodzajem męskim, jak i żeńskim. Warto tu może zauważyć, że język polski jest pod tym względem bardziej "sprawiedIiwy" od języka angielskiego: na oznaczenie podmiotu bezosobowego w sposób zupełnie naturalny użyć można i tak też w kilku miejscach, gdzie Rorty stosuje rodzaj żeński, uczynił tłumacz - wyrazu "osoba", do którego w kolejnych zdaniach odwołujemy się za pomocą zaimków "ona", "jej" itd. Jednak decydującym argumentem na rzecz zachowania w przekładzie tego cokolwiek dziwnie wyglądającego w tekście polskim zwyczaju Rorty'ego jest fakt, że dobór postaci, w przypadku których
108
Ironizm i teoria
liwoś~i co d? sł~wnika. finalnego, którym aktualnie się posługuJ~,. pom~waz zrobiły na niej wrażenie inne słowniki, ~ło~mkl przYJmowane. za fi.nalne przez ludzi bądź książki, Jakle ~apotk~ł~; (2) zdaje sobie sprawę z tego, że rozumowanie ~razone w Jej obecnym słowniku nie może ani potwierdzić arn roz'proszy~. ty~h wątl?liwości; (3) o ile filozofuje na terna; wł~s~eJ sy~uacJ1, me uw~z~, by jej słownik był bliższy rzecżywiSt.O~Clod mnyc~ ~łow~lkow, by był w styczności z różną od l:ueJ mocą. Irom~Cl mający s~łonn.oś~ do filozofowania uznają, ze wyboru pomlę~zy ~łowmkaml me dokonuje się ani w ra~ach ne~~ra!nego I u~lw~rsalnego metasłownika, ani też usilując przebić Się p~zez zjawiska ku temu, co rzeczywiste, lecz po rostu wygrywając nowe przeciwko staremu. LU?,zi .tego rodzaju nazywam "ironistami", ponieważ świadom?sc, ze poprzez nowy opis sprawić można, iż każda rzecz będzie wyglą?ać dobr.z,e bądź źle, oraz wyrzeczenie się prób s~orm~łowan.la ~rytenow wyboru pomiędzy finalnymi słowOlkami. St~WI~ Ich .w pozycji" którą Sa~tre nazwał "meta-stabilną : nigdy me są do konca w starue traktować siebie poważnie, bowiem cały czas mają świadomość, że słowa za p~mocą których op~s~ją siebie, podlegają zmianie, stale pa~iętają o przygodności I kruchości swych finalnych słowników a przeto i swoich jaźni. Ludzie tacy w sposób naturalny akceptują, tok rozu~owania, który przedstawiłem w pierws.zych dw~)Ch roz~zl~łach niniejszej książki. Jeżeli są również IIbe~ałaml - ludźmi, dla których (by skorzystać z określenia judith Shklar!, "okruc}eńs~wo jest n~jgorszą rzeczą, jakiej się dopuszczamy - to rowrue naturalnie przystaną na koncepcje zaproponowane w rozdziale trzecim . . Przeciwieństwem ironii jest zdrowy rozsądek. Jest on bowiem hasłem tych, którzy wszystko, co ważne, bez wahania
~u~or, st
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
109~
opisują za pomocą słów zaczerpniętych z finalnego sł~wni~a~ do którego oni sami i otaczający ich ludzie przywykli. t.;tlec zdrowy rozsądek oznacza traktować jako nie pod.legaJący dyskusji fakt, że wypowiedzi sformułowane w tym, fma~ny~ słowniku wystarczają do opisu i oceny przekonań, d~lała~ i życia tych, którzy posługują się ?dmiennyml słownikarni finalnymi. Ludzie, którzy szczycą s~ę zdrowym, r~)Zsądklem uznają tok rozumowania przedstawiony w CZęSCI I za odrażający. . . Kiedy rzuca się wyzwanie zdrowemu rozsądkowi, pler~s~ą reakcją jego zwolenników jest uogólnienie i.ot~arte ~łozen.l~ reguł gry językowej, w którą przyzwyczajem są grac (rol?lh tak niektórzy greccy sofiści, a także Arystoteles w s~01ch pismach etycznych). Lecz. j~ś~i, by sprostać dyskusYjnemu wyzwaniu, nie wystarcza lUZ zaden ba~a~ sformułowany ~~ pomocą starego słownika, potrzeba repliki stwar~a gotowosc do wykroczenia poza banały. W tym m.omenCle r~zmow~ może przybrać formę sokratyczną. Pytame. "Co t? Jest x~ stawia się już teraz w taki sposób, że me d~ Się na ?I~ odpowiedzieć przedstawiając w~~r~~)\ye przypadki x-owatosci. Można zatem domagac Się definicji, Ist?ty.. . ., Wysuwając takie sokratyczne ządama me staJ~my Się .leszcze ironistką w sensie, w jakim używam tego terminu. Sta,e~y się jedynie "metafizykiem" w rozumieniu tego ow~, J~kle przejmuję od Heideggera. W ~ozumlem~ tym !U~taflzykl.em jest ten, kto za dobrą monetę bierze pyt~n~e "Jaka. Jest sW01~ta wewnętrzna natura (np. sprawiedhwosCl, nauki, poznama, bycia, wiary, moralności, filozofii)?" Przyj~uje .on, że obe~ność jakiegoś słowa w jego własnym słowmku finalnym ~aJe gwarancję, iż odnosi się ono do cz~goś, co posiada rzeczywistą istotę. Metafizyk jest wciąż przywiązany do zdrowego rozsądku przez to, że nie kwestionuje banałów, k,tóre, ~akłada)ą użycie danego słownika finalnego, a. w s~czegolnoscl. banału, który powiada, iż istnieje je~na" ~Iezmlen~~ .rzeczy~lst?SC, którą należy odnaleźć poza wielością przemijających ~)awlsk. Nie opisuje on na nowo, lecz raczej analizuje stare opisy przy pomocy innych starych. opisów... .' Ironistka natomiast Jest nominalistką I hisrorycysrką. U.wa~ ża że nic nie ma swoistej wewnętrznej natury, rzeczywistej ist~ty. Sądzi więc, ż~ 0l?ecność w. sło~ni~u finalnym "dnia dzisiejszego słów takich ,ak "sprawle~h~ ,,,naukowy czy "racjonalny" nie u~asa.dm~ przeko?ama~ lZ ~okraty"z~e zg~ębienie istoty sprawledhwosCl, nauki bądz racjonalności zawre-
110
Ironizm i teoria
dzie nas daleko poza gry językowe naszych czasów. Ironisrkę ~a~y czas niel?ok.oi ewentualność, że urodziła się w niewłas~lwym plemlem~, z~ n~uczono ją grać w niewłaściwą gry Ję~~k?wą. Obaw.la SIę, ze proces uspołecznienia, który d~jąc J~J.Języ~ uczynil z niej ludzką istotę, być może dał jej mewłas~lwy Języ~, a tym. s~mym uczynił z niej niewłaściwą lud~k~ IS~O.tę. NIe po~r~fI Jednak podać kryterium tej nie~łasclw?scl. Im ..bardziej zatem odczuwa potrzebę wysłowięn~a .sweJ ~ytuaCJ~ w t~~minologii filozoficznej, tym mocniej uswl~daml.a sobie sWOJ brak zakorzenienia, którego wyrazem Jest C1ągł~ uży.wanie ta~ich słów jak "Weltanschauung", "perspektywa , "dialektyka, "schemat pojęciowy", "epoka hlst?ryczna", "gra językowa", "nowy opis", "słownik" i "ironia", Meta.fizyk reaguje na taką mowę nazywając ją "relatywis~yczną" I podkr~ślając, że ważne jest, nie jakiego używa się Język~, lecz co Jest prawdą. Metafizycy uważają, że istoty ludzkie z natury pragną wiedzy. Sądzą tak, ponieważ odziedziczony przez nic~ sł<;>wniki ich ..zdrowy rozsądek dostarczają im obrazu poznania Jako relacji pomiędzy istotami ludzkimi a "rzeczy~istoś.cią" oraz idei, że potrzebujemy i powinniśmy w ,ty"n~I~~Ję weJść: Ro~są~ek mówi nam także, że "rzeczywistosc , jeśli odpowiednio SIę o to do niej zwrócić, pomoże nam za~ecydow~ć, jak winien wyglądać nasz słownik finalny. Metaflzycy. wierzą zateI?' że na zewnątrz w świecie istnieją r~ecz~wls~e IStoty, ktorych odkrywanie jest naszym obowiązk1~m I. ktore .gotowe są pomóc w odkrywaniu siebie samych. NIe WIerzą, ze poprzez nowy opis sprawić można iż każda rz~cz wyglądać ~ędzie dobrze bądź źle - albo też,' jeśli w to WIerzą, ~bo!:waJą n~d tym faktem i trzymają się poglądu, że rzeczywistosc pomoze nam oprzeć się tego rodzaju pokusom. . Natomiast ironiści nie uważają, by poszukiwanie słownika fI!l.alnego było (choćby. w czę~ci) sposobem uchwycenia czegoś roz~eg? O? tego słow~lka. NIe sądzą, że celem dyskursywnego m~slema .Jest poz~a~'lIe w jakimkolwiek sensie tego słowa, kto,rr"mozna wył<;>zycprzy ~,omoc~ takich pojęć jak "rzeczywi~tosc , ,,~zeczywlsta Istota , "oblektywny punkt widzenia" I "odpo~la.danie rzeczywistości". Nie sądzą, że jego celem jest odnalezienie słownika, który trafnie coś przedstawia, jakiegoś p~zezroczy~tego ;nedium .. Dla ironistów "słownik finalny" to me "słzwlewa wszystkie wątpliwości", ani też "słowmk, ktory spełnia nasze kryteria ostateczności adekwatności czy optymalności". Nie uważają, by refleksją rządziły
p',.ywatna ironia i liberalna nadzieja
111
kryteria. Ich zdaniem kryteria ni~ ~ą.nigdy ~iczym więcej niż banałami, które kontekstowo definiują terminy będącego akurat w użyciu słownika finalnego. Ironiści zgadzają się z Davidsonem, że nie jesteśmy w stanie wykroczyć poza wł~sny język, aby porównać go z czymś innym, a ~akze ~ Heideggerem w kwestii przygodności i historyc~noścl. t.ego .lęz~ka.. . Z tej różnicy stanowisk metafizyka I lro!llstkl wy!"lI~a IC~ odmienne podejście do książek. Dla metafizyków biblioteki dzielą się według dyscyplin odpowiadających różnym prze~miotom wiedzy. Dla ironistów dzielą się one według tradycji, których każdy przedstawiciel po części przejmuje, ~?~zęści z~ś przekształca słownik pisarzy, których czytał. IrO~ISCI trakt~Ją pisma wszystkich ludzi posiadających dar poetyckI,. wszystkich oryginalnych umysłów posiadających talent do opisywarna na nowo - Pitagorasa, Platona, Miltona, Newtona, Goethego, Kanta, Kierkegaarda, Baudelaire'a, Darwina, Fre~da - jak ziarno które należy przepuścić przez ten sam dialektyczny młyn. ' Metafizycy ~atomi~st chcą. zac;ynać. od wy~aźne~o ustalenia, którzy z nich byli poetami, ktorzy .flloz?faml, ~ ~torzy naukowcami. Uważają, że rzeczą zasad~lczą Je~t właściwe rozróżnienie gatunków - uporządkowame tekstow według z góry ustalonego schematu, schematu, który, jeśli nawet na nic więcej się nie zda, to przynajmniej jasno odróżni roszczenia poznawcze od innych, przyciągających naszą uwagę, roszczeń. Ironistka chciałaby natomiast uniknąć preparowania książek, które czyta za pomocą jakiegokolwiek tego rodzaju schematu (chociaż, ; pełną ironii rezygnacją, uświadamia sobie, jak trudno jej się od tego powstrzymać). . . . Dla metafizyka "filozofia", zdefiniowana przez odniesienie do kanonicznej sekwencji Platon-Kant, stanowi próbę zyskania wiedzy o pewnych rzeczach - dość ogólnych i ważnych rzeczach. Dla ironistki tak zdefiniowana "filozofia" jest usiłowaniem stosowania i rozwijania określonego, uprzednio wybranego słownika finalnego - słownika, który obraca się wokół różnicy między zjawiskiem i rzeczywistością, Spór pomiędzy nimi dotyczy znowu przygodności !laszego jęz~k~ - kwestii czy to, co zdrowy rozsądek naszej kultury dzieli z Platonern i Kantem, jest oznaką sposobu istnienia świata, czy też stanowi po prostu znamię dysku~su ludzi. zamieszkujących określony wycinek czasoprzestrzeni. Metafizyk zakłada, ~e nasza tradycja nie może zrodzić problemów, których sama me byłaby w stanie rozwiązać - że słownik, co do którego ironistka obawia się, iż może być jedynie "grecki", "zachodni",
112
Ironizm i teoria
czy "b,urżuazyjn(, ~tanowi narzędzie, które pozwoli nam dotrzec d? czegos umwersalnego. Metafizyk przyjmuje platońską Teorię ~na~nezy w tym .kształcie, w jakim na nowo sformułowal Ją Kierkegaard stwierdzając, że prawda mieści się W n;'l~, ze mam~ w~udowane kryteria pozwalające rozpoznać w!ascI\\)' ~łowm~ ft.I?alny, ,gdy go usłyszymy. Rzeczywisty sens te! t~oru Jest takI, IZ wspołczesne słowniki finalne są na tyle bltsk}e owemu słownikowi właściwemu, byśmy mogli osiągnąć wspolny l?un~t - formułować przesłanki, na podstawie których wyciągrnerny właściwe wnioski. Metafizyk uważa że choć .być może. nie mamy jeszcze odpowiedzi na wszy;tkie pyta~Ia, .to pO~ladamy kryteria wyróżniania właściwych odpow!edzl: SądZI zatem, że "właściwy" nie oznacza tylko "odpowl~d~I dla tych, którzy mówią tak jak my", lecz ma mocmeJ~zy s.ens.- znac~y "c.hwytający rzeczywistą istotę". . Dla I~oms.tkl poszukiwaniom słownika finalnego nie jest pisane ~blec SIę w Jednym punkcie. Zdania w rodzaju "Wszyscy ludzIe. z natury pragną wiedzy" czy "Prawda jest niezależna od ludzkle.go umysł~" ~ą dla niej zwykłymi banałami wykorzystywanyrru do wpajania lokalnego słownika finalnego, zdrow~go rozs~d~u. ~~chodu: O.na sama jest ironistką tylko w tej ml~rze, w jakiej J~Jsłowmk finalny nie zawiera takich pojęć. Jej OpIS tego,. co robi, ~dy l?oszukuje finalnego słownika lepszego ruz obec.me p.rzez mą uzywany, przepełniony jest metaforami tworzenia, miast odkrywania, różniczkowania i nowatorstwa miast przybliżania się do tego, co zawsze obecne. Słowniki finalne uz~ai.e ona bardziej za osiągnięcia poetyckie niż za o~oce wnikliwego badania prowadzonego zgodnie z uprzedmo sformułowanymi kryteriami. Ponie~aż m~t~fizyct przek.ona~i są, że posiadamy już sporą c~ęs~ ?,własclwego sło.wmka fmalnego i musimy jedynie przemysiec Jego konsekwencje, sądzą, że dociekanie filozoficzne ~oleg~ na wskazyw~niu relacji pomiędzy rozmaitymi banalarni, ktore d<;>s~arczaJą kontekstowych definicji słów tego słow~Ik~. U~az~Ją.zatem, ~e oczys~czenie i rozjaśnienie sposo~u użycia s~ow J~st ~w,e~tIą ~t~ama z tych banałów (czy też, Jakb~ w.olelt powiedzieć, intuicji) przejrzystego systemu. Ma to dwoJakI~l?o rodzaju konsek~eI?cje. Po pierwsze, mają oni skłonność do koncentrowania SIę na bardziej kruchych, giętkIC~ I 'Yszędobylskl.ch pozycjach tego slownika - na słowach takl~h Jak "prawdZIwy", "dobry", "osoba" i "przedmiot". Im bO~le~ ~ruchsz.e słowo, w tym większej liczbie banałów znajdzie SIę dla mego miejsce. Po drugie, za wzorzec filozoficz-
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
113
nego badania uznają wywód logiczny - to zn~czy ~skazy~anie związków inferencyjnych pomiędzy sądami, a me porownywanie i przeciwstawianie słowników. ., . Typową strategią metafizykajest ~ska~ame Jawnej sprz<:czności dwu banałów dwu mtuicyjrue wiarygodnych sądow, a następnie zaprop~nowanie rozróżI?ienia, kt?~e. z~iesie .tę sprzeczność. Potem metafizycy osadzają to r~zroz~leme. w Sl~~ ci wzajemnie powiązanych rozróżnień - W.filozoficznej te~r.1I _ która osłabi nieco napięcie wewnątrz pierwornego ~ozroz~ nienia. Budując w ten sposób teorię korzysta SIę. z tej samej metody, jaką stosują sędziowie przy rozstrzygam u trudnych spraw i teologowie przy interpretacji trudnych te~~tów. Czynność ta jest dla metafizyka wzorcem racjonalności. Postrzega on teorie filozoficzne jako zmierzające ku wspóln~mu punktowi - jako serię odkryć dotyczących natury takI~~ przedmiotów jak prawda i ososk<;>ści","Cz~rny~ nie przysługują żadne prawa, kto re biali byliby zobowiązani respektować"), dokonujemy ~mi~ny, .a nie ,od,~rywamy ~akt. Przyglądając się sekwencji "WIelkICh filozofów' ?raz wzajemnemu oddziaływaniu pomiędzy ich myślą a Jej społecznym zapleczem, ironistka dostrzega serię zmian w językow,ych i innych praktykach Europejczyków. Podczas ~dy. metafizyk uważa, że nowożytni Europejczycy są szczególnie spr~wm w odkrywaniu tego, jak się rzeczy naprawdę mają, ironistka sądzi, że są oni szczególnie skorzy do zmian własnego WIZerunku do stwarzania siebie na nowo. , Metafizyk uważa, że ciąży na nas nadrzędny int~lektualny obowiązek przedstawiani~ argumentów ~a po~afCIe naszyc.~ kontrowersyjnych poglądow - argumentow, ktore wychod.zIc będą od stosunkowo niekontrowersyjnych przesłanek. Ir~mstka sądzi, że tego rodzaju argumenty. -. argume~ty 10l?ICzn~ _ są same w sobie bardzo dobre I uzyteczne Jako środki dydaktyczne, ale koniec końców nie są niczym więcej niż
Prywatna ironia i liberalna nadzieja 114
115
Iron izm i teoria
meto~ą skłafo1ia.nialud.zi do :mi.any ich praktyk w taki sposób, by me mU~.le}1 p.rzy~nawac, ze to robią. Ulubiona forma ~rgumentacJI lron~~tkl je~t dialektyczna w tym sensie, że za Jednostk~ perswaz)l uznaje o?a sł?.wfo1ik,a nie twierdzenie. Jej met
Bardziej nowoczesnym określeniem na to, co nazwałem "dialektyką", byłaby "krytyka. ~it~racka" .. W czasach ~egla wciąż jeszcze można było SądZIC, ze sztuki t~a~ral~e, wlers~e i powieści żywiej uzmysławiają .nam ~zeczy JUZ wladom~" ze literatura jest pomocnicą poznama, a piękno - prawdy. Późny Hegel uważał "filozofię" za dyscyplinę, która z raCJI t~go.' ze jest poznawcza w sensie, w jak}m sztuka pozfo1awcza .me Je~t, ma przed tą ostatnią I?ierwsze.n~two: W I~~ocle sądził ?n.' ze dyscyplina ta, skoro osiągnęła JUZdOJ.r,z~łosc po.d postacią Jeg~ absolutnego idealizmu, może uczymc I uczyni sztukę cZYI!ls przestarzałym, tak samo jak czymś przestarzałym uczyniła religię. Lecz, co dość ironiczne i.dialektyc~ne, ,,:.rzeczywlstoscl zapoczątkowując tradycję ironiczną w fIlozo~l1, Hegel p~zyczynił się do od-kogmtywlzowama I od-me.tahzyc~mema filozofii. Pomógł przemienić ją w gatunek literacki I. P~akty~a młodego Hegla zakwestionowała możliwość tego rodzaju z~leżności ku prawdzie, o jakiej teoretyzował PóŹ?y He~el. W~elkimi komentatorami późnego Hegla są tacy pisarze Jak Heine i Kierkegaard, ludzie, którzy podchodzili do Hegla tak, jak my teraz podchodzimy do Blake'a, Freuda, D.H. Lawrence'a czy Orwella. My, ironiści, traktujemy tych ludzi .nie jak anonimowe kanały przekaźnikowe dla prawdy, lecz la~ ~mblem.aty pe,,:nych słowników finalnych oraz przekonan l. pragmen ",:,łasciwych ich użytkownikom. Późny Hegel ~ta.ł Się nazwą. takiego słownika, a Kierkegaard i Nietzsche s~al~ SI! nazwamI mnych słowników. Kiedy ktoś powiada nam, ze zycie tych ludzi miało niewiele wspólnego z ich książkami, .n.ie zwra~amy na to uwagi. Traktujemy nazwiska takich ludzi Jak ~azwls~~ b.oh~terów ich własnych książek. Nie kłopoczemy SIę ?drozmamem Swifta od saeua indignatio, Hegla od Ducha, NIetzscheg? ?d Zaratustry, Marcela Prousta od Marcela-narratora czy.Tnllmga od Liberalnej Wyobraźni. Nie dbamy ? to, czy pls~rz?~ tym udało się sprostać ich własnym wIzerunkom Siebie . I W takim ujęciu zarówno filozofia analityczna, jak i fenomenol.o~ gia stanowiły cofnięcie się, do przedheglo,,:skle&o, bardzleJ.lub mme] kantowskiego sposobu myślenia - były proba~1 zachowania tego, ~o nazywam "metafizyką", poprzez uczymeme z mej badania "warunkow możliwości" medium (świadomości, języka). 2 Zob. Alexander Nehamas, Nietzsche: Life as Literature, s. 234, gdzie Nehamas powiada, że ni.e!n~er~sujego "te~ pozalewania godn~ człowieczek, który napisał [książki Nietzschego] . Interesuje go raczej
116
lronizm i teoria
Chcemy jedynie wiedzieć, czy przyjąć te wizerunki - czy prze-two~zyć siebi~, w całości bądź w części, na ich podobieństwo. Zabieramy SIę do rozstrzygania tej kwestii eksperymentując ze słownikami, które ci ludzie stworzyli. Opisujemy na now,~ .w te! ter~inologii .si~bie, naszą sytuację, naszą przesz!osc I porównujemy wyniki z alternatywnymi nowymi opisarru, które \o\)'~or~ystują słowniki innych postaci. My, ironiści, mamy nadzieję, ze poprzez to nieustanne opisywanie na nowo stworzymy sobie jaźnie najlepsze z możliwych. Terminem "krytyka literacka" określa się obecnie głównie właśnie taką działalność, takie porównywanie i wzajemne wygry;vanie postaci. przeciw sobie. Wpływowi krytycy, krytycy, ktorzy ~~OPO?uJą nowe kanony -ludzie tacy jak Arnold, Pater, Leavis, Elior, Edmund Wilson, Lionel Trilling, Frank Kermo~e, Harold Bloom - nie zajmują się wyjaśnianiem prawdziwego znaczenia książek, nie oceniają też czegoś, co n~zYw.a ~ię ich "wartością literacką". Trawią czas na sytnowamu książek w kontekście innych książek, postaci w kontekście innyc~ postaci. Robią. to. w taki sam sposób, w jaki my sytuujemy nowego przyjaciela bądź wroga w kontekście dawnych przyjaciół i wrogów. Czyniąc to rewidujemy nasze opinie zarówno o jednych, jak i o drugich. Dokonujemy równocześnie rewizji n.asz~j własnej tożsamości moralnej, rewidując własny słownik finalny. Krytyka literacka spełnia dla ironistów tę samą rolę, jaką dla metafizyków ma pełnić poszukiwanie uniwersalnych zasad moralnych. Dla nas, ironistów, nic nie może stanowić krytyki słownika finalnego? pró~z in~ego takiego słownika; odpowiedzią na nowy OpIS moze byc tylko nowy opis nowego opisu. Skoro poza słowni~ami ni.e ~stnieje nic, co służyłoby za kryterium wyboru pomiędzy mrru, krytyka polega na przyglądaniu się to temu, to ~amtem~ wizerun.kowi, a nie na porównywaniu obyd~u "':Ize~unk?w z oryginałem. Krytyką osoby nie może byc me p~ocz innej os~by, kultury nic prócz odmiennej kultury ~ alb?wlem kultury I osoby są dla nas ucieleśnionymi slownikami. Zatem własne wątpliwości dotyczące naszego charak(~' 8) Nietzs~heg.o "wysi!ek,. by stworzyć z siebie dzieło sztuki, postać literacką, ktor~ Jest takze filozofem, stanowiący jednocześnie próbę zaproponowania pozytywnego stanowiska bez popadania na powrót w ?og~aty~zną tradycję". W ujęciu, jakie proponuję, Nietzsche był byc moze pierwszym filozofem, który świadomie robił to co Hegel robił nieświadomie. '
Prywatna ironia! liberalna nadzieja
117
teru czy naszej ~ultury roz~iać ~ą?Ź uc.iszyć. ~oże~y jedynie przez poszerzanie kręgu znajornoser. Najlatwiej rob~c to czy~ając książki, tak więc ironiści więcej ~zasu spędzają sytu~J~~ w kontekście książki, niż realnych lud.zl z krwi I ,koscI ..Ironiści obawiają się, że ugrzęzną w słown~ku, w ktorym .Ich wychowano, jeżeli znać będą tylko ludZI. z wl~s~ego s~s.ledztwa, usiłują zatem zaznajomić się z obcymi ludźmi (Alkibiadesern, Julienem Sorele~), obcymi rodzina1}1~ (K~ramazowy~nI, rod~lną Casaubons) I obcymi społecznosClaml (rycerzami reutonskimi Nuerami, mandarynami Sung). I;oniści czytają krytyków literackich .i uważają i.ch ~a moralnych doradców po prostu dlatego, ze krytycy CI maJ~ wyjątkowo szeroki krąg znajomości. Są doradcami moralnymi nie dlatego, że posiadają szczególny dostęp. do . pra.wd~ ralnej, lecz dlatego, że są obyci. Przeczytali więcej kSI~ze~, są przeto lepiej zabezpieczeni prz~d. ~yzykle.1}1.~padmęcla w pułapkę słownika pojedynczej książki. I~on~sCl liczą zwł~szcza na to, że krytycy pomogą im w uprawiaruu tego rodzaju dialektycznej akrobatyki, w jakiej dobry by! l-I:eg~l. T? znaczy, mają nadzieję, że krytycy przez ~o~o?am.e .la.kleg~s rodzaju syntezy pozwolą im na?al podzIwIac. k~ląz~l, kto,re są n.a pierwszy rzut oka przeciwstawne. Chclel~bysmy mo~ PO?ZIwiać jednocześnie Blake'a i Arnolda, NIetzschego I ~llIa, Marksa i Baudelaire'a, Trockiego i Eliota, Nabokova I Orwella. Mamy zatem nadzieję, że jakiś krytyk wskaze nam, jak można książki tych ludzi zestawić razem tak, b~ utworzyły piękną mozaikę. Liczymy na to, że krytycy potrafią na nowo opisać ich w sposób, który !ozs~erzy .k~no~. I . dostarczy nam możliwie najbogatszego I najbardziej zrozmcowanego zestawu klasycznych tekstów. Dla ironistki, to przedsięwzięcie poszerzenia kanonu zajmuje miejsce podejmowanych przez filozofów moralności prób uzyskania równowagi między powszechnie akceptowanymi intuicjami moral.nymi dotyczącymi poszczególnych przypadków a powszechnie akceptowanymI ogólnymi zasadami moralnymi'.
':10-
J Posługuję się tu zapożyczonym od Rawlsa pojęciem "równowa~i refleksyjnej". Można by powiedz~eć, ż~ k.rytyka. literacka. st~ra SIę wytworzyć taką równowagę P?mlędzy ImlOn~ml własnymi plsar~y, a nie p0n:'ię~zy. t;WlerdzenI~ml. J~dnyn:' z naJI?rostsztch sposobow przedstawienia rozmcy P?ml~dzy filozofią ;,a~ahty~zną I ~,ko?tynentalną" jest stwierdzenIe; ze pler~sza z~JmuJe SIę twierdzeniami, druga zaś imionami własnymI. KIedy filozofia kontynentalna wkroczyła na
119
Iron izm i teoria
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
Ogólnie wiadomo, że z upływem naszego stulecia coraz bardziej rozciągano zakres terminu "krytyka literacka". Pierwotnie znaczył on porównywanie i ocenę dramatów, wierszy i powieści - przy być może okazjonalnym spojrzeniu w stronę sztu.k wizualnych. Następnie rozciągnięto jego zakres tak, by obejmował przeszłą krytykę (na przykład prozę Drydena, Shelley'a, Arnolda i Eliota na równi z ich poezją). Potem dość szybko rozciągnięto go na książki, które przeszłym krytykom dostarczały ich krytycznego słownika i tę samą funkcję spełniały również dla krytyków współczesnych. Oznaczało to objęcie nim teologii, filozofii, teorii społecznej, reformatorskich programów politycznych i rewolucyjnych manifestów. Krótko mówiąc, oznaczało to rozciągnięcie go na każdą książkę, która mogłaby dostarczyć kandydatur do naszego słownika finalnego. Skoro zasięg krytyki literackiej rozszerzono tak bardzo, coraz mniej zasadne jest nazywanie jej krytyką literackq. Jednak z ubocznych przyczyn historycznych, które wiążą się ze sposobem, w jaki intelektualiści zdobywali pracę na uniwersytetach udając, że uprawiają specjalności akademickie, nazwa ta się przyjęła. Zamiast więc termin "krytyka literacka" zastąpić czymś w rodzaju "krytyki kulturowej", rozciągnęliśmy zakres sł
refleksję moralną proponując popraw~i.do kanonu moralnych wzorców i doradców oraz przedsrawiaiąc metody łagodzema -lub, gdy to konieczne, zaostrzania - napięć wewnątrz tego
118
anglo-amerykańskie wydziały literatury w przebraniu "teorii literatury", ni~ było to .odkryciem nowej metody czy podejścia, lecz po prostu dodam~m kolejnych nazwisk (nazwisk filozofów) do zakresu tych, w grome których poszukiwano równowagi.
kanonu. Wznoszeniu się krytyki literackiej do pozycji panującej w O?~ rębie wysokiej kultury społecz~ń~tw demokratycznych - )~) stopniowemu i tylko na P?ły. uS~Iad~nuonemu prze)mOW~nlU w kulturze tej roli, do której megdys prete~d~w~ły (kolejno) religia nauka i filozofia - towarzyszył posrod mtelek~uałtstów r~latywny wzrost liczby ironistów, '!' po~ówna.mu do liczby metafizyków. Poszerzyło to przepa~c pomiędzy. intelektualistami a szerszą publicznością. Metafizyka wple~lOna .Jest bowiem w publiczną retorykę nowożytny C? sl?oł~czenstw liberalnych. Podobnie rz~cz si~ "ma z rozrozmeme~. t~go~ co moralne, i tego, co ,,)edyme estetyczne -:- r~zrozmen,!em, które często wykorzystuje się do spychanIa .Iiteratury na podrzędną pozycję w kul.turze i do ws~azywama,. ze WIersze i powieści nie wnoszą me, gdy chodZI, o refleksję moralną, Mówiąc ogólnie, retoryka rych społeczeństw uznaje za OCZYWIstą większość opozycji, o k~órrch rwierdzilern (n~ początku rozdziału 3.), iż stały Się kam~emem u n?~I kultury hber~lIzmu. Taki stan rzeczy prowadZi do oskarze n ironicznych mtel~k: malistów o "nieodpow}edzialność.". N!ektór~ z rych .osk.ar.zen wychodzą od ignorantow -:- ludzi, którzy m~ c~ytah książek, przed którymi przestr~ega)ą I?nych, ~ )edym~ inscynktownie bronią swych tradycYJnych roI. Do Igno.rant~w zahcza)~. Się fundamentaliści religijni, naukowcy, ktorz~ )~ko obraźliwą traktują sugestię, że bycie. "nauko~m" m~ Jest najwyższą cnotą intelektualną, oraz filozofowie. dla ktorych to, ze racjonalność domaga się tworzenia ogólny~h z.asad moralnych w rodzaju tych sformułowanych prze~ ~llIa I Kanta, s.tan<;>wI artykuł wiary. Lecz takie sa~e ?s~arz~ma wypowiadają pIS~rze, którzy wiedzą, o czym mowią, I których p.o&l~dy zasługują na szacunek. Jak już wskazywałem, na)wazmeJszrm taklI? pisarzem jest Habermas, który podją.ł się upo~c.zyweJ, szczego~ łowej, starannie uargumentowanej polemIki z krytykarni oświecenia (np. Adornem, Foucaultem), których zdaJ~ SIę me interesować nadzieje społeczeństw liberalnych. Zdam~m Habermasa Hegel (i Marks) poszli w niewłaściwym kierunku trzymaj;c się kurczowo filozofii ,,~u?iekt~w~ośCl" ~ autore~ fleksji - miast próbować budowac filozofię mtersublektywneJ komunikacji.
120
Ironizm i teoria
Jak JUZ wspomniałem w rozdziale 3., pragnę bronić ironizmu oraz nawyku traktowania krytyki literackiej jako czołowej dyscypliny intelektualnej przed atakami takimi jak polemika Habermasa. Moja obrona opiera się na stanowczym odróżnieniu tego, co prywatne, od tego, co publiczne. Podczas gdy Habermas postrzega linię rozwoju myśli ironicznej, biegnącą od Hegla poprzez Foucaulta do Derridy, jako niszczycielską dla społecznej nadziei, ja uznaję ją za, w dużej mierze, obojętną względem życia publicznego i kwestii politycznych. Teoretycy ironiczni tacy jak Hegel, Nietzsche, Derrida i Foucault wydają mi się nieocenieni dla naszej próby stworzenia sobie wizerunku własnego, lecz w dużym stopniu bezużyteczni, gdy chodzi o politykę. Habermas przyjmuje, że zadaniem filozofii jest dostarczenie jakiegoś społecznego spoiwa, które zastąpi wiarę religijną, i za najlepszą kandydaturę do bycia takim spoiwem uznaje oświeceniową gadaninę o "uniwersalności" i "racjonalności". Uważa zatem, że tego rodzaju krytyka oświecenia i idei racjonalności niszczy więzi pomiędzy członkami społeczeństwa liberalnego. Kontekstualizm i perspektywizm, za które chwaliłem w poprzednich rozdziałach Nietzschego, uznaje za nieodpowiedzialny subiektywizm. Habermas dzieli z marksistami i wieloma tymi, których krytykuje, pogląd, że rzeczywiste znaczenie koncepcji filozoficznej mieści się w jej politycznych implikacjach i że ostatecznym kontekstem, w którym oceniać należy filozoficznego, w przeciwieństwie do jedynie "literackiego", pisarza jest kontekst polityczny. Dla tradycji, w jakiej porusza się Habermas, to, że filozofia polityki jest ośrodkiem filozofii, jest równie oczywiste, jak dla tradycji analitycznej ośrodkowość filozofii języka. Jak jednak stwierdziłem w rozdziale 3., lepiej byłoby unikać traktowania filozofii jako "dyscypliny" posiadającej "rdzenną problematykę" albo funkcję społeczną. Lepiej byłoby unikać również poglądu" że refleksja filozoficzna ma naturalny punkt wyjścia - że któraś z jej pod dziedzin jest, w jakimś naturalnym porządku uzasadniania, pierwotna wobec innych. Albowiem, z ironistycznego punktu widzenia, jaki przedstawiam, nie istnieje żaden "naturalny" porządek uzasadniania przekonań i pragnień. Nie ma też specjalnie powodu, by korzystać z rozróżnień na logikę i retorykę, filozofię i literaturę albo racjonalne i nieracjonalne metody skłaniania innych ludzi do zmiany zdania. Skoro nie istnieje żaden ośrodek jaźni, to istnieją jedynie rozmaite sposoby wplatania nowych kan-
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
121
dydatur na przekonania i pragnienia w ju.ż istniejące sieci t~kich przekonań i pragnień", Je~ynym P?~lt~cz~lIe Isto~nym rozróżnieniem w tym obszarze Jest rozrozrnerue pomiędzy użyciem siły a użyciem perswazji. .' . Habermas i inni metafizycy, którzy me ufają czysto)lter~ckiej" koncepcji filozofii, uważają, że liberalne ~olno~cl polityczne wymagają jakiegoś uzgodnienia teg, co Jest .umwe~salnie ludzkie. My, ironiści będący zarazem liberałami, SądZ1lT~y~ iż wolności te nie wymagają zgody co do żadnej bardziej podstawowej kwestii n~ż to,. że ~ą.poządane. ~ naszego punk:~ widzenia dla liberalnej polityki Istotna Jest jedynie obecnosc podzielanego przez wielu przekonania, że jak to ująłem w. rozdziale 3., "prawdziwym" bądź "dobrym" nazywać będzle~~ każdy rezultat wolnej dyskusji - ż~ jeśli. za.dbamy o wolnosc polityczną, prawda i dobro same SIę o siebie z~troszczą·. "Wolna dyskusja" nie oznacza tu dys~u~JI "wolneJ od ideologii", lecz zwyczajnie taką, która ma miejsce, gdy pras~~ sądownictwo, wybory i uniwersy~ety są wolne, ~obllnosc społeczna jest duża i szybka, wyzsze wykształceme rozpowszechnione, a pokój i dobrobyt przynoszą ze .sob1~olny ?~ pracy czas niezbędny do tego, by przysłuchiwać SIę duz~J liczbie ludzi i zastanawiać się nad tym, co mówią. Zgadzam SIę z peirce'owskim twierd~;niem tła~er~a~a~ ż~ jedynym og?lnym określeniem kryteno~ pra~dzlwos~l, Jakl;go P?trzebuJ~my, jest koncepcja odwołująca SIę ~o ,,~lIezakło~one) ~omumkacji'", nie sądzę jednak, by dało SIę wiele powiedzieć o tym, 4 Jeżeli te sieci przekonań i pragnień są w dużym stopniu takie ~a~e u licznej grupy ludzi, można z pożytkiem mówić ~ "odwoływamu SIę do rozumu" bądź do "logiki", oznacza to bowiem po prostu odwoływanie się do szeroko podzielanej wspólnej pO,s;awy poprzez przypominanie ludziom twier?zeń, któr~ tworzą ~zęs~ t~J posta~. Ogólniej rzecz biorąc, wszystkim tradycyjnym rozroznlen~om ~etaftzycznym nadać można u~n~ny ~ens lrom~~n~ ~oprzez zsoCJologlzow~nie ich - potraktowanie Ich Jako rozrozruen pomiędzy przygodme istniejącymi zestawami praktyk bą~ź strategii. wykorzystywanych w ramach takich praktyk, a me pomiędzy rodzajami natura~nyml: 5 Nie jest to równoznaczne ze .stwlerd~eme!ll' ze "pr~wdę mo~~; zdefiniować jako "to, w co będziemy wierzyć przy koncu bad~ma . Dla zapoznania się z krytyką tej peirce'owskiej doktryny zob. MIchael Williams Coherence, Justification and Truth, .Review of Metaphysics" 34'(1980): 243-272 oraz część 2. mojej pracy Pragmatism, Davidson, and Truth, w: Ernest Lepore, red., Truth and lnterpretation: Perspectives on the Philosophy ofDonald Dauidson, s. 333-355.
122
[TOnizm i teoria
co ozn~cza .termi~ "niezakłócona", prócz tego, iż jest to "taka komunikacja, .która ma miejsce, gdy istnieją demokratyczne instytucje polityczne oraz warunki niezbędne do tego by mogły one funkcjonować"6. ' S~ołec~ne spoiwo, ut~zymują.ce opisane w poprzednim rozdziale Idealne społeczeństwo liberalne, to niewiele więcej m~ zgoda co do tego, ze ce.lem. or~anizacji społecznej jest danie kaz~~mu, s.zansy .stwarzama siebie na miarę najlepszych jego mozl~w?sc, oraz ze dla realizacji tego celu potrzebne są, prócz pokoju I dobrobytu, typowe "wolności burżuazyjne". Przekona~lIe to me by~oby o~arte na koncepcji powszechnie podZ1,el.anych ludzkich celow, praw człowieka, natury racjonałnOSCI, t~go, co Dobre dla Człowieka, czy czegokolwiek inn~go. NIe był~by ono o~art~ na niczym głębszym niż fakty ~lIstoryc~ne., ktore wskazują, ze bez ochrony czegoś w rodzaju mstyt~~JI liberalnego społeczeństwa burżuazyjnego ludziom tru~meJ będzie wypracowywać swe prywatne zbawienia stwar~a~ swe pryw:a~ne wi~e~unk~ ~łasne, przenicowywać' swoje ~leC1.~rzek(:m~n I pragme!1 ~ świetle wszelakich nowych ludzi I kSlązek; Ja~le zdarzy. SIę Im napotkać. W takim idealnym społ~czenstwl.~ dys~usJa ,o sprawach publicznych dotyczyć badzie .kwestll ,(~) Jak row.nowa,z~c potrzeby pokoju, dobro~yt~ I.~?lnOSC1, ~dy okoliczności wymagają od nas, byśmy POSWlęCI~1Je?n~ z Olch dla innej, oraz (2) jak wyrównać szanse stwarzania s~eble, a następnie pozostawić ludziom swobodę wykorzystam a lub zmarnowania tych szans: Wob~c sugestii, ~ż jest t.o jedyne społeczne spoiwo, jakiego potrzebuja społeczeństwa liberalne, można wysunąć dwa zasadnicze zarzuty. PIerwszy powiada, że w praktyce spoiwo to nie Je~t po prostu. wystarczająco mocne - że (w przeważającej ~merz.e) metafizyczna retoryka publicznego życia demokracji jest niezbędna dla przetrwam.a w?lny.ch instytucji. Drugi mó~I, ~e Jest rze~zą, psychologiczme niemożliwą być liberalną Iromstk~ --:-. kI;'TIs, dla kogo "okrucieństwo jest najgorszą ~zeczą, Jakiej .Slę dopuszczamy", a równocześnie nie mieć zadnyc~ metafizycznych przeświadczeń na temat tego, co łączy wszystkie istoty ludzkie. 6 Natomiast Haberma~. i .ci, którzy się z nim zgadzają, że czymś zasadniczym dla fI!oz.ofu Jest Ideologiekritik, uważają, iż jest tu całkl.em s~oro do P?wledzen1~.. Cała kwestia zasadza się na tym, czy sądzimy, . ~e potrafimy nadac mteresującv sens słowu "ideologia" - sprawie, by znaczyła coś więcej niż "kiepski pomysł".
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
123
Pierwszy zarzut jest przepowiednią dotyczącą tego, co by się zdarzyło, gdyby w naszej publicznej retoryce miejsce metafizyki zajął ironizm. Drugi stanowi wskazówkę, że owo rozszczepienie na część prywatną i część publiczną, za którym się opowiadam, nie sprawdzi się: że nikt nie jest w stanie podzielić się na prywatnego twórcę samego siebie i publicznego liberała i że ta sama osoba nie może być, w różnych momentach, Nietzschem i J .S. Miłłem. Pragnę dość szybko rozprawić się z pierwszym zarzutem, aby skoncentrować się na drugim. Ten pierwszy sprowadza się do prognozy, iż zwycięstwo wśród szerokiej publiczności koncepcji ironicznych, powszechne przyswojenie antyrnetafizycznych, antyesencjalistycznych poglądów na naturę moralności, racjonalności i istot ludzkich, doprowadziłoby do osłabienia i rozpadu społeczeństw liberalnych. Możliwe, że prognoza ta jest trafna, istnieje jednak przynajmniej jeden doskonały powód, by uznać ją za fałszywą. Jest nim analogia z zanikiem wiary religijnej. Zanik ten, a zwłaszcza zanik zdolności do traktowania poważnie idei nagrody pośmiertnej, nie osłabił społeczeństw liberalnych, a w istocie je wzmocnił. Bardzo wielu ludzi w osiemnastym i dziewiętnastym wieku przepowiadało coś wręcz przeciwnego. Sądzili, że obietnica niebios niezbędna jest dla zapewnienia kręgosłupa moralnego i społecznego spoiwa - że, na przykład, nie za bardzo ma sens zaprzysięganie w sądzie ateisty, iż będzie mówił prawdę. Jak się jednak okazało, gotowość znoszenia cierpień dla przyszłej nagrody dała się przenieść z nagród indywidualnych na nagrody społeczne, z naszej nadziei na raj na nadzieje związane z naszymi wnukami" . Liberalizm dlatego został wzmocniony przez tę przemianę, że podczas gdy w wiarę w nieśmiertelną duszę bezustannie uderzały odkrycia naukowe oraz usiłowania filozofów dotrzymania kroku naukom przyrodniczym, to nie jest wcale powiedziane, że jakakolwiek zmiana poglądu naukowego bądź filozoficznego mogłaby dotknąć tego rodzaju społecznej nadziei, jaka właściwa jest nowoczesnym społeczeństwom liberalnym - nadziei, że życie stanie się w końcu bardziej wolne, mniej okrutne, mniej znojne, bogatsze w dobra i doświadczenia nie tylko dla naszych potomków, ale dla potomków każdego. Jeżeli komuś, kogo życiu nadaje sens ta właśnie 7 Hans Blumenberg uznaje to przeniesienie za zasadnicze w rozwoju myśli współczesnej i dobrze tę tezę uzasadnia.
Ironizm i teoria
124
!1ad~ieja~ powie się, że filozofowie stają się coraz bardziej iroruczrn w stosunku do rzeczywistej istoty, obiektywności prawdy oraz istnienia ahistorycznej natury człowieka, nie wzbudzi się przypuszczalnie większego zainteresowania, a tym ~ardziej nie wyrządzi się szkody. Pogląd, że społeczeństwa liberalne utrzymują spoistość dzięki przekonaniom filozoficznym, wydaje mi się śmiechu warty. Tym, co wewnętrznie wiąże społeczeństwa, są wspólne słowniki i wspólne nadzieje. Słowniki żywią się zazwyczaj nadziejami - w tym sensie, że głównym zadaniem słowników jest opowiadanie historii o przy~złych osiągnięciach, które kompensują obecne wyrzecżerna. Nowoczesne, wykształcone, świeckie społeczeństwa uzale*ni~ne są od istnienia w miarę konkretnych, optymistycznych I wlarrg~dnych scenariuszy politycznych, a nie scenariuszy odkupie ma pozagrobowego. Aby zachować społeczną nadzieję, członkowie takiego społeczeństwa muszą być w stanie ~powiadać sami sobie historię o tym, jak rzeczy mogą zmienić Się na lepsze, oraz nie dostrzegać żadnych nieprzezwyciężalnych. przeszkód w urzeczywistnieniu tej opowieści. Jeżeli ':la~zleJa społeczna stała się ostatnio trudniejsza, to nie dlatego, ~e mtelektualiści sprzeniewierzali się głoszonym przez siebie Ideałom, ale dlatego, że rozwój wypadków po drugiej wojnie ś,:"iat~wej sprawił, ~e trudniej jest opowiadać przekonującą hlst<;mę . te g? rodzaju. Cyniczne i niezachwiane imperium sowieckie, ciągła krótkowzroczność i pazerność istniejących demo.kracji oraz eksplodujące demograficznie, głodujące populacje półkuli południowej, wszystko to sprawia, że problemy, przed którymi stali w latach 30-tych nasi rodzice faszyzm i bezrobocie wydają się niemal łatwe do rozwiązania. Ludzie, którzy próbują uwspółcześnić i przeformułować typowy socjaldemokratyczny scenariusz dotyczący równości ludzi, scenariusz, który napisali ich dziadkowie w okolicach przełomu stuleci, nie mogą się pochwalić wielkimi sukcesami. Problemy te, o których metafizycznie nastawieni myśliciele społeczni sądzą, że ich przyczyną jest nasza nieumiejętność znalezienia odpowiedniego spoiwa teoretycznego - filozofii, która mogłaby uzyskać szeroką akceptację w indywidua}istycznr~ i pluralisty.cznym społeczeństwie - są, jak myślę.wynikiem zespołu historycznych przygodności. Przygodności te pozwalają postrzegać ostatnie kilkaset lat europejskiej ~merykańskiej historii - stulecia rosnącej publicznej nadziei i prywatnej ironii - jako wyspę w czasie otoczoną
!
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
125
nędzą, uciskiem i chaosem. Jak to ujął Orwell, "Widoki demokracji zdają się kończyć drutem kolczastym". Do kwestii utraty społecznej nadziei pówrócę w rozdziale 8., w którym omawiać będę Orwella. Na razi~'próbuj~ je~y.nie wywikłać publiczne pytanie "Czy nieobecnosc m~ta6~yki Je~t politycznie. f?roźna?" z py~ania p~y~a,~nego "Czy lro~lzm ~aJe się pogodzić z ludzką solidarnością? . Pomo~ne .moze. by.c tu odróżnienie tego, jak wygląda sytuacja nominalizmu I historycyzmu dzisiaj, w kulturze liberalnej, której p~bli.czna reto~y~ ka - retoryka, w jakiej podlega. uspołeczmemu młodZie: _ jest wciąż metafizyczna, od tego, Jak mogłaby ona wyglądac w przyszłości, której publiczna retoryka zapozyczona by .była od nominalistów i historycystów. Mamy skłonność przyjmować, że nominalizm i historycyzm stanowią wyłączną własność intelektualistów, kultury wysokiej, że masy nie mogą być tak zblazowane w stosunku do swych finalnych słowników. Pamiętajmy jednak, że kiedyś, dawno temu ateizm był również wyłączną własnością intelektualistów. .. . W idealnym społeczeństwie liberalnym intelektualiści byliby nadal ironistami, aczkolwiek nie byliby nimi nieintelektualiści. Ci ostatni byliby jednak zdroworozsądkowymi nominalistami i historycystami. M gliby zatem postrzegać siebie jako na wskroś przygodnych, nie odczuwając przy tym. ża~nych szczególnych wątpliwości w związku z przygodnościami, którymi przytrafiło się im stać. Nie byliby specjalnie oczytam, nie zwracaliby się również do krytyków literackich ja~o moralnych doradców. Ale byliby zdroworozsądko~ml memetafizykami, podobnie jak w bogatych de~o.kra~Jach. cor~z więcej ludzi staje się zdroworozsądkowvmi metelsta~m. Nie bardziej odczuwaliby potrzebę odpowladam~ n.a pytania "Dl~czego jesteś liberałem? Dlaczego obchodzi Clę upoko.rzeme nieznajomych ci ludzi?" aniżeli przeciętny sze~nastowlecz~y chrześcijanin odczuwał potrzebę odpowiadania na pyranie "Dlaczego jesteś chrześcijaninem?" albo większość ludzi o~ecnie odczuwa potrzebę odpowiedzi na pytanie "Czy .bę~zlesz zbawionyi''" Osoba taka nie potrzebowałaby uzasadnienia dla swojego poczucia solidarności ludzkiej, n,ie .byłaby bowiem wychowana do gry w grę językową, w ktorej domagamy Się uzasadnień tego rodzaju przekonań i w której je otrzymujemy.
?O
8 Nietzsche mówił z szyderstwem, "Demokracja to chrześcijaństwo znaturalizowane" (Wola mocy, no. 215). Jeśli pominąć szyderstwo, miał rację.
126
Iron izm i teoria
W jej kulturze na wątpliwości dotyczące publicznej retoryki tej kultury odpowiada się nie przez sokratyczne żądania definicji i zasad, lecz poprzez dewey'owskie żądania konkretnych alternatyw i programów. Kultura taka mogłaby być, na ile potrafię to przewidzieć, pod każdym względem tak samo - jeśli nie bardziej - samokrytyczna i oddana równości ludzi, jak nasza swojska, wciąż metafizyczna kultura liberalna. Lecz nawet jeśli mam rację sądząc, że kultura liberalna, której publiczna retoryka byłaby nominalistyczna i historycystyczna, jest zarówno możliwa, jak i pożądana, nie posunąłbym się do twierdzenia, że mogłaby bądź powinna istnieć kultura, której publiczna retoryka byłaby ironiczna. Nie potrafię wyobrazić sobie kultury, która uspołeczniałaby młodzież w taki sposób, by budzić w niej ciągłe wątpliwości co do samego procesu uspołecznienia. Ironia wydaje się czymś z istoty swej prywatnym. Zgodnie z moją definicją, ironistka nie może sobie poradzić bez przeciwstawienia słownika finalnego, który odziedziczyła, słownikowi, który usiłuje sama dla siebie stworzyć. Ironia jest czymś, jeśli nie z istoty swej wrogim, to przynajmniej reaktywnym. Ironiści nie potrafią obyć się bez czegoś, w co by powątpiewali, 'od czego byliby wyobcowani. Dochodzimy w ten sposób do drugiego z zarzutów, które wyżej wymieniłem, a więc do poglądu, że bycie ironistką przeszkadza w jakiś sposób być liberałem i że zwykłe rozdzielenie kwestii prywatnych i publicznych nie wystarcza, by przezwyciężyć to napięcie. Można by uwiarygodnić to twierdzenie powiadając, że istnieje, przynajmniej na pierwszy rzut oka, napięcie pomiędzy poglądem, iż celem organizacji społecznej jest równość ludzi, a poglądem, iż istoty ludzkie są jedynie ucieleśnionymi słownikami. Idea, że wszyscy mamy nadrzędny obowiązek umniejszania okrucieństwa, zrównywania wszystkich istot ludzkich pod względem ich podatności na cierpienie, wydaje się traktować jako niewątpliwy fakt, że w ludziach tkwi coś, co zasługuje na szacunek i ochronę zupełnie niezależnie od języka, jakim mówią. Wskazuje, że istotna jest pewna zdolność pozajęzykowa, zdolność odczuwania bólu, zaś różnice w słowniku są znacznie mniej ważne. Metafizyka - rozumiana jako poszukiwanie teorii, które uchwycą rzeczywistą istotę - stara sią uczynić sensownym twierdzenie, że istoty ludzkie są czymś więcej niż pozbawionymi ośrodka sieciami przekonań i pragnień. Wielu ludzi dlatego
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
127
uważa to twierdzenie za ~asad.nicz~ dla l.ibe~alizmu, ~e g?y~~ mężczyźni i kobiety "'! Ist~cle me. byl~ I!~czym w~ę~e) m: postawami zdaniowymi ~ niczym ~Ięce). mz. o~ecn
128
Iron izm i teoria
gdy każde Z n~ch przy~łużyło się wolności ludzi. Nie jest oczywls~e, by, kiedykolwiek przysłużył się jej ironizm. Ironisrka Je~t typo~ą n~wocze~ną, intelektualistką, a jedynyrm spoleczeńsrwami, k~ore d~Ją JeJ swobodę artykulacji wy?bcowam~, s~ społeczeństwa liberalne. Kuszące jest zatem wnioskowante, ze IromSCI są z natury antyliberalni. Mnóstwo ludzi, począ~szy O? juliena Bendy po c,r. Snowa, uznawało związek pomiędzy iroruzrnem a antyliberalizmem za niemalże sam pr~ez się, oczywisty. ,Obec~ie wielu ludzi przyjmuje za rzecz m,e~~tplIwą, ze z~mlł,o~ame d,o "dekonstrukcji" - jedno z dZlsleJsz~ch ?aseł }r,omstow ~ Jest dobrym wyróżnikiem braku odpowiedzialności moralnej. Zakładają oni, że znarniemern !ll0ra!n,le ~odne~o ,zaufan~a intelektualisty jest rodzaj bezpośredniej, mes~moswla~0rI?eJ, przezroczystej prozy - do~ład!lle te~ rodzaj prozy, jakiego żadna stwarzająca siebie ironistka me chciałaby pisać. c Choć by,ć m,oże niekt~re, z powyższych wnioskowań są błędne, a "mektore, z ~ało}<;n, bezpodstawne, to jednak jest tro~hę raCJI w podejrzliwości, Jaką wzbudza ironizm. lronizm, ta~ Jak go_zde~mlOw~!em, ~~asta ze świadomości siły nowego OpISU, Le\.:Z~lę~SZOSC l~dzl !lle chce, by Ich na nowo opisywano, C~cą byc ~Jmowam w ICh własnych kategoriach _ trakto~a!11 pow~znle właś~ie ta,kim~, j~kimi są, i dokładnie tak, jak mowl,ą. lroms~k~ powiada Im, ze Język, którym mówią, może zosta~ przez, mą I JeJ podobnych zawłaszczony. W twierdzeniu tym Jest, C?S potencjalnie bardzo okrutnego. Albowiem najskuteczniejszq I?e~odą zadania ludziom długotrwałego bólu Jest upokorzenie I~~ poprzez sprawienie, by rzeczy, które uw;zah z~ ~aJwazmeJsze, zdałr: s,ię b!ahe, ,Przestarzałe i bezsilne. Zwróćmy uwagę, co dzieje SIę, kiedy drogie dziecku przedI?lOty:owe drobne rzeczy, wokół których snuje ono fa~ta~Je, kto re, czynią Je troszeczkę innym od pozostałych dzieci - zo,staJą na n?~o ?pis~ne jako "śmieci" i wyrzucone. ~I~o rozwazmy, <:0dzieje SIę, kiedy przedmioty te wydadzą się smles~n~ ,w po~ownamu z przedmIOtami, które ma inne, zamozn~eJsze dziecko, Coś takiego dzieje się przypuszczalnie z pryrrutywną ,kulturą, gdy zostaje podbita przez kulturę bardziej rozwtruęrą. To samo czasem przydarza się nieintelek9 Z,?b, ro~ważania Judith Shklar ~a teJ?at upokorzenia na s, 37 jej książki Ordtna~ ':'IC~S,Harvard Universiry Press, Cambridge, Mass, 1984, oraz omowierue sposobu, w jaki posługują się upokorzeniem oprawcy, w rozdz. 1. książki Ellen Scarry The Body in Pain,
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
129
tualistom w obecności intelektualistów. Wszystko to są łagodniejsze postaci tego, co stało się z Winstonem Smithem, gdy go aresztowano: Rozbili jego przycisk do papieru i walnęli Julię pięścią w brzuch, zapoczątkowując tym samym proces zmuszania go, by opisał siebie na nowo w kategoriach O'Briena, a nie własnych. Opisująca na' nowo ironistka, będąc zagrożeniem dla naszego słownika finalnego, a przeto dla naszej zdolności zrozumienia siebie we własnych, a nie jej kategoriach, podsuwa myśl, że nasza jaźń i nasz świat są błahe, przestarzałe, bezsilne. Opisanie na nowo często upokarza. Zważmy jednak, że nowy opis i ewentualne upokorzenie nie są ściślej związane z ironizmem niż z metafizyką. Metafizyk również na nowo opisuje, nawet jeśli czyni to w imię rozumu, a nie wyobraźni. Opisywanie na nowo jest cechą gatunkową intelektualisty, a nie szczególnym wyróżnikiem ironistki. Dlaczego więc ironiści wzbudzają szczególną niechęć? Klucz do odpowiedzi na to pytanie odnajdujemy w fakcie, że metafizyk podpiera zwykle swój nowy opis argumentacją - albo, jak ten proces opisuje ironistka, maskuje swój nowy opis argumentacją. Lecz to samo przez się nie rozwiązuje problemu, ponieważ argumentacja, podobnie jak nowy opis, jest obojętna względem liberalizmu i antyliberalizmu. Różnica polega tu przypuszczalnie na tym, że przedstawienie argumentów na poparcie naszego nowego opisu jest równoznaczne z powiedzeniem publiczności, iż ją kształcimy, a nie po prostu przeprogramowujemy - iż Prawda była w nich już wcześniej i należało ją tylko wydobyć na światło dzienne. Nowy opis, który jawi się jako odsłonięcie prawdziwej jaźni interlokutora albo rzeczywistej natury wspólnego mówcy i interlokutorowi publicznego świata, stwarza wrażenie, że osoba, którą się na nowo opisuje, zostaje wzmocniona, a nie że jej siła ulega zmniejszeniu. Wrażenie to potęguje się, jeśli powiązane jest z sugestią, że jej poprzedni, fałszywy opis samej siebie narzucił świat, ciało, diabeł, nauczyciele czy represyjne społeczeństwo. Neofita chrześcijański bądź marksistowski ma poczucie, że poddanie się nowemu opisaniu jest równoznaczne z odsłonięciem jego prawdziwej jaźni bądź jego rzeczywistych interesów. Zaczyna wierzyć, że przyjęcie tego nowego opisu przypieczętowuje przymierze z mocą potężniejszą od tych wszystkich, które dawniej go ciemiężyły. Krótko mówiąc, metafizyk sądzi, że zachodzi związek pomiędzy nowym opisem a mocą i że właściwy nowy opis może uczynić nas wolnymi. Ironistka nie oferuje podobnego zapewnienia. Musi przyznać, że nasze szanse na wolność
130
Ironizm i teoria
zależą od historycznych przygodności, na które nasze opisy samych siebie mają jedynie wpływ okazjonalny. Nie zna żadnej mocy tej rangi, co ta, z którą metafizyk, jak utrzymuje, jest zaznajomiony. Kiedy twierdzi, że jej nowy opis jest lepszy, nie może nadać słowu "lepszy" owej upewniającej siły, którą daje mu metafizyk, kiedy tłumaczy je jako "lepiej odpowiadający rzeczywistości". Wynika z tego zatem, że tym, o co obwinia się ironistkę, jest nie skłonność do upokarzania, lecz niezdolność nadawania mocy. Nie ma żadnego powodu, dla którego ironistka nie mogłaby być liberałem, nie może ona jednak być takim "postępowym" i "dynamicznym" liberałem, jakimi są, jak czasem twierdzą, liberalni metafizycy. Nie potrafi bowiem zaproponować tego typu społecznej nadziei, którą oferują metafizycy. Nie może twierdzić, że przyjęcie jej nowego opisu nas samych i naszej sytuacji lepiej przygotowuje do walki z siłami, które zwracają się przeciw nam. Według niej gotowość do tej walki jest kwestią broni i szczęścia, nie polega zaś na tym, by mieć prawdę po swojej stronie albo wykryć "bieg historii". Pomiędzy liberalną ironistką a liberalnym metafizykiem zachodzą zatem dwie różnice. Pierwsza dotyczy ich rozumienia tego, co dla liberalizmu może uczynić nowy opis; druga ich rozumienia związku pomiędzy publiczną nadzieją a prywatną ironią. Pierwsza polega na tym, że ironistka sądzi, iż jedynymi nowymi opisami służącymi celom liberalnym są te, które odpowiadają na pytanie "Co upokarza?", podczas gdy metafizyk pragnie jeszcze odpowiedzi na pytanie "Dlaczego powinienem unikać upokarzania?" Liberalny metafizyk chce, by nasze pragnienie bycia życzliwym wesprzeć uzasadnieniem, które pociągnie za sobą nowy opis nas samych eksponujący powszechną istotę człowieczeństwa, istotę, która jest czymś więcej niż wspólną nam wszystkim zdolnością cierpienia upokorzeń. Liberalna ironistka pragnie tylko, by nasze szanse bycia życzliwym, unikania upokarzania innych zostały przez nowy opis powiększone. Sądzi, że uznanie powszechnej podatności na upokorzenie jest jedynq więzią społeczną, której trzeba. Podczas gdy metafizyk za istotny moralnie rys pozostałych istot ludzkich uznaje ich odniesienie do potężniejszej, powszechnej mocy - na przykład racjonalności, Boga, prawdy, historii - ironistka uważa, że moralnie istotna definicja osoby, podmiotu moralnego brzmi, "coś, co podlega upokorzeniu". Jej poczucie ludzkiej solidarności opiera się na poczuciu wspólnego zagrożenia, a nie wspólnego posiadania czy podzielanej mocy.
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
131
Cóż zatem z kwestią, którą poruszyłem wyżej: że lud~i~ pragną być opisywani w ich własnych k~tegoriach? Jak Jl:lz wskazywałem, liberalna ironistka odpowiada tu, ze ~alezy odróżnić nowy opis dla celów prywatnych I nowy OpIS .dl~ celów publicznych. Dla moich celów prywatnych mogę ,OpIS~C na nowo ciebie i kogokolwiek innego w kategonach, kto re me mają nic wspólnego z moją postawą wobec twojego.obecne~~ bądź możliwego cierpienia. Moje pr~wat~e. cel~ I ta cz~s~ mojego słownika finalnego, ktora !Ile wiąze SIę z. mou~ll publicznymi działaniami, to nie twoja sprawa. Lec~, Jako, ze jestem liberałem, ta część mojego finalnego słownika, kt~ra wiąże się z takimi działaniami, wymaga ode mnie, ~y~ ~mał świadomość wszystkich różnorodnych s'poso~ów, .na Jakle mn,e istoty ludzkie, których mogłoby mOJ~ d~lałame d?tyczyc, mogą zostać upokorzone. Liberalna ironistka musi zatem najlepiej jak tylko może zaznajomić s~ę w wyobraźni z alternatywnymi słownikami finalnymi me .tylko ku ~łas~e.mu wzbogaceniu, ale także po to, by r.ozu.mleć ~becne I możliwe upokorzenie ludzi, którzy posługują SIę tymi alternatywnymI słownikami. Natomiast liberalny metafizyk pragnie słownika finalnego posiadającego wewnętr~ną i o:~a!lic~ną str'!kturę, takiego, którego nie przepoławia rozrozmeme pubhczn~-pry~atn~; liberalny metafizyk nie chce zwyczajnej składanki, Uwaza, ze przyznanie, iż każdy chce, by go uJmowa~o ~ Jeg? w.ła.snych kategoriach, zobowiązuje nas do odn~l~zlema najmruerszego wspólnego mianownika tych kategorn, Jednego OpISU, ktory wystarczy dla celów zarówno publicznych, j~k i p~ywatn~c~, dla samookreślenia i dla naszych stosunków z mnyrru. Modh SIę wraz z Sokratesem, by człowiek wewnętrzny i czł,?wiek z~wn!t~edn(Jścią-by niepot.rzebn~ luz była. lron~a: Sk onny jest- mniemać za Plato?em? ~e. CZęSC,I.d~sz'y l CZęSCl państwa wzajemnie sobie odpowiadają I ze odróżnienie v-:duszy tego, co zasadnicze od tego, c.o przypad~ow~,. pomoz,e n",:m odróżnić sprawiedliwość od mesprawiedliwości w. panstwie. Tego rodzaju metafory stanowią wyraz przekonama l~beral?ego metafizyka, że publiczna merafizyczna retory~~ hberal.lz~u musi dominować w finalnym słowniku liberalnej jednostki, Jest to bowiem ta jego cząstka, która wyraża to, co dzieli ona z resztą ludzkości - cząstka, która czyni możliwą solidarność 10. \O Habermas na przykład stara się ocalić coś z oświeceniowego racjonalizmu poprzez "dyskursywną teorię prawdy", która wykaże, że
132
Ironizm i teoria
. Lecz właśnie tego rozróżnienia na ośrodkową, wspólną, niezbywalną część naszego słownika finalnego i jego część peryferyjną, idiosynkratyczną, dowolną, ironistka nie chce przeprowadzać. Uważa, że tym, co jednoczy ją z pozostałymi przedstawicielami gatunku jest nie wspólny język, lecz jedynie podatność na ból, a zwłaszcza na ów szczególny rodzaj bólu, którego nie dzielą z ludźmi zwierzęta - na upokorzenie. W jej ujęciu solidarność ludzka nie polega na dzieleniu wspólnej prawdy albo wspólnego celu, lecz na dzieleniu wspólnej samolubnej nadziei, nadziei, że nasz świat, owe drobne rzeczy wokół nas, które wpletliśmy w nasz słownik finalny, nie ulegną zniszczeniu. Dla celów publicznych to, że każdy człowiek ma inny słownik finalny, nie jest istotne dopóty, dopóki w takim stopniu zachodzą one na siebie, by każdy posiadał jakieś słowa na wyrażenie potrzeby wnikania w fantazje innych ludzi na równi ze swoimi własnymi. Lecz te pokrywające się słowa - słowa takie jak "życzliwość", "przyzwoitość" czy "godność" - nie tworzą słownika, do którego dojść mogą wszystkie istoty ludzkie poprzez namysł nad swoją naturą. Rezultatem takiego n~mysł~ będzie j.edyn!e większa świadomość możliwości cierpiema. W Jego wyniku me odkryjemy racji dla tego, by przejmować się cierpieniem. Dla liberalnej ironistki ważne jest nie od nalezie~e takiej racji, lecz upewnienie się, że zauważa cierpienie, kiedy Się o~lO.~ojawia: Ma nadzieję, że jej własny słownik finalny nie będzie Jej ograniczał, gdy stanie wobec moźłiwości upokorzenia kogoś o zupelnie odmiennym słowniku finalnym. Dla liberalnej ironistki umiejętność wyobraźniowego utożsamia~ia się spełnia tę samą rolę, jaką według liberalnego metafizyka winna spełniać swoiście moralna motywacja - racj.onalno~ć, mił?ś.ć do Boga albo umiłowanie prawdy. lronistka m~ uw~za, by Jej zd~lnoś~ uzmysławiania sobie i pragnienie unikania aktualnego I mozliwego upokorzenia innych - bez względu na r~ż~ice płci,. rasy, plemienia i słownika finalnego - były bardziej rzeczywiste, zasadnicze czy "istotnie ludzkie" ~,mo.r~~nypunkt widzenia" jest "uniwersalny" i "nie wyraża jedynie mtUlCJImoralnych przeciętnego, należącego do klasy średniej mężczyzny, członka nowoczesnego społeczeństwa zachodniego". (Perer Dews, red., Autonomy and Solidarity: Interviews with jurgen Habermas, Verso, London 1986). Dla iranistki fakt, że nikt nie miał takich intuicji przed ukształtowaniem się nowoczesnych społeczeństw zachodnich, nie ma żadnego znaczenia dla kwestii tego, czy powinna ona je podzielać.
Prywatna ironia i liberalna nadzieja
133
od którejkolwiek innej jej cząstki. W istocie uznaje je za zdolność i pragnienie, które podobnie jak umiejętność układania równań różniczkowych, pojawiły się raczej późno w historii ludzkości i które nadal stanowią raczej lokal ne zjawisko ..Związane są przede wszystkim z Europą i Ameryką ostatnich trzystu lat. Nie wiążą się z żadną mocą potężniejszą od tej, jaka kryje się w konkretnej sytuacji historycznej, na przykład od siły, z jaką bogate europejskie i amerykańskie demokracje potrafią rozprzestrzeniać swe zwyczaje na inne części świata, siły, którą zwiększyły pewne przeszłe przygodności, a którą umniejszyły pewne przygodności niedawne. Podczas gdy liberalny metafizyk sądzi, że dobry liberał wie, iż niektóre kluczowe twierdzenia są prawdziwe, liberalna ironistka uważa, że dobry liberał posiada pewnego rodzaju wiedzę praktyczną. Podczas gdy on sądzi, że ośrodkiem wysokiej kultury liberalizmu jest teoria, ona uważa, że takim ośrodkiem jest literatura (w dawniejszym i węższym rozumieniu tego terminu - sztuki teatralne, wiersze, a zwłaszcza powieści). On uważa, że zadaniem intelektualisty jest zachowanie i obrona liberalizmu przez wspieranie go pewnymi prawdziwymi twierdzeniami dotyczącymi rozległych zagadnień, ona natomiast sądzi, że zadanie to polega na ozwijaniu naszej umiejętności rozpoznawania i opisywania różnego rodzaju drobnych rzeczy, wokół których jednostki bądź społeczności osnuwają swe fantazje i swoje życie. Ironistka słowa, które są zasadnicze dla metafizyki, a w szczególności dla publicznej retoryki liberalnych demokracji, uważa po prostu za jeszcze jeden tekst, jeszcze jeden zbiór drobnych ludzkich rzeczy. Jej zdolność rozumienia, co to znaczy osnuć swe życie wokół tych słów, nie różni się niczym od zdolności uzmysłowienia sobie, co znaczy osnuć swe życie wokół miłości Chrystusa albo Wielkiego Brata. Jej liberalizm nie polega na poświęceniu się tym konkretnym słowom, lecz na umiejętności rozumienia funkcji wielu różnych zbiorów słów. Odmienności te pomagają wyjaśnić, dlaczego filozofia ironiczna nie zrobiła i nie zrobi wiele dla wolności i równości. Tłumaczą jednak także, dlaczego "literatura" (w dawniejszym i węższym sensie), a także etnografia i dziennikarstwo mają tu duże zasługi. Jak już mówiłem, cierpienie jest zjawiskiem pozajęzykowym: Jest tym, co nas, istoty ludzkie, wiąże z nie używającymi języka zwierzętami. Zatem ofiarom okrucieństwa, ludziom, którzy cierpią, nie na wiele zda się język. To dlatego nie istnieje żaden "głos uciskanych" czy "język ofiar". Język, którym ofiary wcześniej posługiwały się, nie jest już przydatny, a cierpią one zbyt mocno, by układać nowe słowa.
134
Iron izm i teoria
Tak więc zadanie językowego ujęcia ich sytuacji spada na kogo innego. Dobrze je może wypełnić liberalny powieściopisarz, poeta bądź dziennikarz. Lecz zazwyczaj nie liberalny teoretyk. Podejrzenie, że ironizm w filozofii nie pomaga liberalizmowi, jest całkiem zasadne, dzieje się tak jednak nie dlatego, iżby filozofia ironiczna była z istoty swej okrutna. Dzieje się tak dlatego, że liberałowie przyzwyczaili się oczekiwać od filozofii wykonania pewnego zadania - mianowicie udzielenia odpowiedzi na pytania w rodzaju "Dlaczego nie być okrutnym?" i "Dlaczego być życzliwym?" - i mają wrażenie, że każda filozofia, która się od niego uchyla, musi być bezduszna. Lecz oczekiwanie to wynika z metafizycznego wychowania. Jeśli udałoby się nam go pozbyć, liberałowie nie domagaliby się od ironicznej filozofii, by wykonywała zadanie, którego wykonać nie może i które sama określa jako niewykonalne. Właściwe metafizykowi skojarzenie teorii z nadzieją społeczną, a literatury z prywatną doskonałością w ironicznej kulturze liberalnej ulega odwróceniu. W liberalnej kulturze metafizycznej to od dyscyplin, na których spoczywał obowiązek wnikania poza liczne prywatne zjawiska ku jednej ogólnej i powszechnej rzeczywistości - od teologii, nauki, filozofii - oczekiwano, by łączyły ludzi, a tym samym pomagały wyeliminować okrucieństwo. W kulturze ironicznej natomiast zadanie to powierza się dyscyplinom, które specjalizują się w szczegółowym opisie tego, co prywatne iłidiosynkratyczne. Rolę powierzaną demonstracjom powszechnej natury ludzkiej muszą spełniać zwłaszcza powieści i dzieła etnograficzne, które uwrażliwiają nas na cierpienie ludzi nie mówiących naszym językiem. Solidarność trzeba budować z drobnych kawałków, a nie odkrywać w gotowej postaci pra-języka, który każdy z nas rozpozna, gdy tylko go usłyszy. W naszej coraz bardziej ironicznej kulturze filozofia staje się ważniejsza dla poszukiwania prywatnej doskonałości niż dla jakiegokolwiek zadania społecznego. W następnych dwóch rozdziałach utrzymywał będę, że ironiczni filozofowie są filozofami prywatnymi - takimi, których interesuje potęgowanie ironii nominalisty i historycysty. Ich praca nie ma zastosowania dla celów publicznych, jest nieprzydatna dla liberałów jako t~kich. W rozdziałach 7. i 8. przedstawię przykłady tego, jak pisarze mogą dokonać czegoś społecznie użytecznego - pomóc nam mieć się na baczności wobec źródeł okrucieństwa w nas samych, a także wobec faktu pojawiania się go w obszarach, w których go dotąd nie dostrzegaliśmy. .
5
Autokreacja i afiliacja: Proust, Nietzsche i Heidegger
Aby zilustrować moje twierdzenie, że dla rras, ironistów, teoria stała się środkiem służącym bardziej prywatnej doskonałości, aniżeli ludzkiej solidarności, omówię kilka wzorcowych przykładów teorii ironicznej: młodego Hegla, Nietzschego, Heideggera i Derridę. Używać będę raczej słowa "teoretyk" niż "filozof", ponieważ etymologia "teorii" dostarcza mi pożądanych konotacji, a unika pewnych innych, których nie chcę. Osoby, o których będę mówił, nie sądzą, aby istniało coś, co nazywa się "mądrością" w jakimkolwiek sensie tego terminu, na który zgodziłby się Platon. Zatem określenie "miłośnik mądrości" wydaje się nie na miej cu. Natomiast theoria przywodzi na myśl objęcie wzrokiem dużej połaci terenu ze znacznego dystansu, a to właśnie robią ci, o których będę mówił. Wszyscy oni celują w zachowywaniu dystansu wobec - i szerokim oglądzie - tego, co Heidegger nazywał "tradycją zachodniej metafizyki", a co ja nazywam "kanonem platońsko-kantowskim". Poszczególne pozycje tego kanonu, dzieła wielkich metafizyków są klasycznymi próbami ujęcia wszystkiego statycznie i całościowo. Metafizycy usiłują wznieść się ponad wielość zjawisk w nadziei, że gdy spojrzą z wyżyn, objawi im się jakaś nieoczekiwana jedność - jedność, która będzie oznaką, iż dostrzeżono coś rzeczywistego, coś, co kryje się za zjawiskami i je wytwarza. Natomiast kanon ironiczny, o którym chcę mówić, stanowi serię prób spojrzenia wstecz na podejmowane przez metafizyków wysiłki wzniesienia się na owe wyżyny i dostrzeżenia jedności kryjącej się poza wielością tych wysiłków. Ironiczny teoretyk nie ufa stworzonej przez metafizyka metaforze wertykalnego spoglądania z góry na dół. Zastępuje ją metaforą historycysty patrzenia wstecz, na"przeszłość, według osi horyzontalnej. I nie spogląda on wstecz na ogół rzeczy, lecz na bardzo określonego rodzaju ludzi piszących bardzo określonego rodzaju książki. Przedmiotem teorii ironi-