DRUKARNIA Aleksandra Mielewczyk i Jerzy Strzeszyński 83-110 Tczew ul. Wąska 11 Tel.31-04-37 poleca swoje usługi w zakresie wykonywania druków jedno i wielobarwnych druki akcydensowe papiery firmowe etykiety na opakowania druk papieru pakowego A-B-3 ogłoszenia, plakaty, broszury, instrukcje, foldery, karty gwarancyjne, gazety, gazety, czasopisma czasopisma A-B-3 A-B-3 Wykonuje usługi z materiałów powierzonych i własnych oraz świadczy usługi introligatorskie
Zapewniamy Zapewniam y
krótkie
OKAZJA TANIEJ NIŻ NA XERO CENY KONKURENCYJNE
terminy
2 Z redakcyjnego biurka DRODZY CZYTELNICY
4 Rozmowa J.M. Ziółkowskiego z posłem J. Kulasem CZŁOWIEK CZŁOWIEK MUSI BYĆ WIERNY WIER NY PODSTAWOW PODSTAWOWYM YM WARTOŚCIOM 8 Edward Edward Breza JÓZEF WYBICKI I JEGO PIŚMIENNICTWO 13 Aleksandra Elszkowska-Maciejewska
Czasopismo Towarzystwa Miłośników Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim oraz Towarzystwa Miłośników Ziemi Tczewskiej w Tczewie PL ISSN 0860-1917
Wydano przy pomocy finansowej Rad Miejskich Starogardu Gdańskiego i Tczewa KOLEGIUM PROGRAMOWE
Edmund Falkowski (przewodniczący), Józef Golicki; Andrzej Grzyb, ks. dr Henryk Krenczkowski, Tadeusz Kubiszewski, Roman Landowski, dr Józef Milewski, dr Maria Pająkowska, Ryszard Szwoch, Romuald Wentowski ski (z-ca (z-ca przewodniczącego) Józef Ziółkowski Ziółkowski REDAGUJĄ redaktor naczelny Roman Landowski sekretarz redakcji Wanda Kołucka współpr. redakcji technicznej Danuta Stelmach stali współpracownicy Regina Jeszke Golicka i Jan Wałaszewski - graficy Henryk Spychalski i Stanisław Zaczyński - fotoreporterzy przedstawiciele przedstawiciele regionalni Bogusł Bogusław aw Faltynowski Faltynowski (Starogard (Starogard Gd.), Gd.), Jan A. Kamińsk Kamińskii (Świecie) (Świecie),, Andrzej Solecki Solecki (Gniew), Marek Marek Śliwa Śliwa (Nowe) (Nowe) WYDAWCA Kociewski Kantor Edytorski Tczew - Starogard Gdański Sekcja Wydawnicza Tczewskiego Domu Kultury ADRES REDAKCJI I WYDAWCY 83-100 Tczew, ul. Kołłątaja 9, tel. (069) 31 04 64 Redakcja zastrzega Sobie prawo dokonywania skrótów, zmiany tytułów oraz poprawek pop rawek stylistyczno - językowyc językowych; h; w tekstach. pub licowanych. Za treść ogłoszeń i reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialności
WILKIERZ KRÓLEWSKIEGO MIASTA TCZEWA Z 1599 ROKU 15 Przekład Przekład WILKIERZA 31 Kazimierz Ickiewicz KASZTEL JOANNITÓW
38 Ks. Jan Sajewicz OMI OMI GŁOS MAJĄ SIEROTY (1) 46 Jerzy Krzyś
ENKLAWA BORZECHOWSKA 50 Jan A. Kamiński KS. GÓRNOWICZ Z KOCIEWIA
51 Mirosław Lorch SANKTUARIUM W ŚWIECIU 56 Roman Landowski VERBUM ZNACZY SŁOWO 58 Katarzyna Katarzyna Kamińska-Walkiewicz POMORSKIE ATENY
66 Leon Libiszewski Libiszewski DROŻYZNA DROŻYZNA W TCZEW TCZEWIE IE W 1933 ROKU 67 Elwira Kamień POCZĄTEK ISTNIENIA
70 Malrena Klinowska LEKARSTWO NA SAMOTNOŚĆ 72 Kazimierz Ickiewicz WSPÓŁCZESNA SZTUKA LUDOWA KOCIEWIA
74 Nasze promocje promocje ANETA ANETA KOZŁO KOZŁOWSKA WSKA © MONIKA ORZESZEK ORZESZEK 76 Henryk Lemka JUŻ DOROSŁY
Sagi rodzinnej rodzinnej cz. 2
82 O. Mirosław Kropidłowski SVD ŻYCIE RODZINNE
86 Józef Weltrowski Weltrowski „GŁOS SERCA POLSKIEGO" • cz. 3
91 Jan A. Kamiński CUKROWNIA ŚWIECIE 93 Konkurs Konkurs z okładki WIDOKI MIAST KOCIEWIA 95 W kuchni kuchni i przy stole
WIGILJNA WIECZERZA Na okładce: Montaż Widoki miast Kociewia; konkurs patrz str. 93
Nakład 2.500 egz. Objęt. 6,5 a. druk. form. B Drukarnia: Wydawictwo Diecezjalne w Pelplinie Skład komp.: Joanna Jendernalik; Montaż: Mariola Piątek. Oddano do składania 15.XI. i 1991; druk ukończono w lutym l992r.
97 Anna Łajming BAL W „ESPLANADZIE" (Mój dom)
99 KORZEC OSOBLIWOŚCI OSOBLIWOŚCI • Ze szkolnej szkolnej ławki sprzed sprzed lat lat • Ważniejsze Ważniejsze wydarzenia wydarzenia z dziejów Świecia • Humor — anegdoty
DRODZY CZYTELNICY Po sześciu latach nieregularnego ukazywania się naszego pisma, podejmujemy ryzyko przekształcenia przekształcenia go w rzeczywisty rzeczywisty periody periodyk. k. Dotychczas Dotychczas „Koc „Kociewski iewski Magazyn Magazyn Regionalny" korzystał z formuły publikacji nieokreślonej częstotliwości, trafiając do rąk Czytelników w różnym czasie. Osiem wydanych numerów ukazało się w zależności od posiadanych środków finansowych i wydolności redakcyjnej. Od 1992 roku chcemy być regularnym kwartalnikiem. Nowa formuła, oprócz stałej częstotliwości, przyniesie kilka korzystnych zmian, wpływających zarówno na kształt zewnętrzny pisma, jak i jego zawartość. Zmieniamy format i szatę graficzną. Poprawiamy poziom poligraficzny i na miarę naszych możliwości wygląd estetyczny. estetyczny. Chcem Chcemyy być pismem pismem jeszcze jeszcze bardziej lubiany lubianym m i przydatnym. Rozszerzamy także zakres tematyczny. Dominować nadal będzie regionalna problematyka kociewska, wzbogacona jednak o zagadnienia ogólnopomorskie. Ponieważ jesteśmy magazynem, więcej miejsca poświęcimy treściom o popularnym znaczeniu, trochę dla zrelaksowania, trochę celem poszerzenia wiedzy. Ten numer, dziewiąty z kolei, jest jakby numerem przejściowym, ukazującym się na pograniczu dwóch etapów redakcyjnych. Wydany jako ostatni o nieokreślonej częstotliwości, kształtem swym zapowiada przyszły okres regularnych kwartalników. Odtąd wydawany będzie w takiej właśnie postaci, w dalszym ciągu służąc — mamy taką nadzieję — głównie Czytelnikom regionu kociewskiego. Zmiany te nie były możliwe bez życzliwego wsparcia tych, którzy pospieszyli nam z pomocą. Pragniemy serdecznie podziękować kierownictwu Wydawnictwa Diecezjal nego w Pelplinie, za wyrażenie zgody na realizację procesu poligraficznego w swojej drukarni. Liczymy również na dalszą pomoc dotychczasowych sponsorów — Rad Miejskich w Starogardzie Starogardzie Gdańs Gdańskim kim i w Tczewie. Może wysiłki nasze wesprzą wesprzą też inni mecenasi. Wiemy, że jesteśmy potrzeb potrzebni ni mieszkańco ieszkańcom m Kociewia. Kociewia. Pismo Pismo zdobyło zdobyło liczne grono grono wiernych Czytelników, współpracujących autorów, a także niezłe oceny ośrodków opiniodawczych. Ta przychylność mobilizuje do dalszych starań o to, by „Kociewski Magazyn Regionalny" utrwalał swoją pozycję kulturotwórczą w środowisku. Frag menty niektórych wypowiedzi naszych sympatyków drukujemy w tym numerze. Nie narzekamy na brak tematów, w teczkach redakcyjnych czeka na opublikowanie wiele materiałów. Łam Łamyy nasze są dostęp dostępne ne dla wszystkich, wszystkich, którzy pragną pragną opisać sw swoj oją ą ziemię najbliższą. Czytelnikom i sobie życzymy, by pismo nasze żyło nadal. 2
KMR KM R
Kilka powodów skłoniło nas do uzupeł nienia wstępnego tekstu „Z redakcyjnego biurka". Sytuacje zmieniają się dzisiaj szybko, a skoro jest ku temu możliwość, postanowiliśmy podzielić się nimi z Czytel nikami. Pierwsza informacja napawa optymiz mem. W listopadzie 1991 roku odbyło się w Starogardzie Gdańskim spotkanie Pre zydentów obu wspierających nas miast: Starogardu i Tczewa — z udziałem posła Jana Kulasa oraz Przewodniczących Rad Miejskich, członków Zarządów Miast, przedstawicieli obu stowarzyszeń regional nych i redakcji — na którym podjęto ważną decyzję, istotną dla dalszej egzystencji na szego pisma. Partnerzy ze Starogardu zna cznie zwiększyli swój wkład finansowy w utrzymywanie „Kociewskiego Magazynu Regionalnego". Pierwsza otrzymana po moc pozwoliła nam uregulować zadłużenia wypłat honorarium dla autorów tekstów dwóc dwóchh poprzednich numerów. W tym tym miejs cu władzom Starogardu Gdańskiego skła damy serdeczne podziękowania. Jeżeli uzgodnio uzgodnione ne dotacje na bieżący rok ro k staną się faktem, to „Kociewski Magazyn Regional ny" rzeczywiście bez obaw będzie mógł się przekształcić w regularny kwartalnik. Ra dom i Zarządom obu miast pragniemy przekazać wyrazy wdzięczności, także w imieniu wiernych Czytelników. Na tymże spotkaniu obiecaliśmy, że ten numer — za 1991 rok — ukaże się jeszcze przed przed świętami świętami Bożego Narodzenia. Narodze nia. Ale się się nie ukazał. Zmiana drukarni i trybu czyn ności redakcyjnych przewyższyły nasze skromne możliwości w trakcie opracowy wania numeru. Nie chcemy się tłumaczyć, co bezpośrednio było tego powodem, ale wiedząc, że numer nie trafi do rąk Czytel ników do końca grudnia, postanowiliśmy wycofać większość okolicznościowych ma teriałów świątecznych (wykorzystamy je w tym roku!) i znacznie przeredagować ten numer. Dzisiaj wiemy, że na skutek tego niefortunnego opóźnienia, następny numer w konsekwencji będzie łączony: 1—2/92
KMR
(wiosna - lato), a potem — gdy przyswoimy sobie nowe uwarunkowania organizacyj no-techniczne — następne numery powinny się ukazywać już regularnie. Przy tej okazji musimy również podzielić się tym, o czym dotąd nigdy jeszcze nie pisaliśmy. Mamy ogromne kłopoty etato we. Pismo nasze przed laty rozpoczynało swój żywot przy obsadzie dwóch pracow ników redakcyjnych. Potem udało się nam zespół powiększyć do czterech etatów. Przez ostatnie dwa lata naciski oszczędnoś ciowe doprowadziły do tego, że obecnie (od października 1991) pracujemy siłami 1,5 etatu. Zdecydowali o tym ci, którzy praw dopodobnie nie wiedzą ile wysiłku wymaga przygotowanie jednego numeru. A warto pamiętać, że wykonujemy te same czynno ści co i dawniej, tzn. redagujemy również publikacje zwarte, wydawane przez Kocie wski Kantor Edytorski. Nie skarżyliśmy się nigdy, ale naruszenie obecnego, bardzo skromnego stanu organi zacyjnego redakcji lub wstrzymanie dopły wu dotacji spowoduje śmierć „Kociewskie go Magazynu Regionalnego". Reg ionalnego". Walczyć bę dziemy do końca. Skoro zaczęliśmy uczyć miłości do ziemi najbliższej, nie zamierza my łatwo z tej wdzięcznej niwy ustąpić. Nie tracimy nadziei, bo mamy co drukować i jeżeli tylko tylko nie zawiedzie życzliwość życzliwość wspie wspie rających nas finansowo, „KMR" będzie się ukazywał. Nawet na przekór dziwnym dzi siaj czasom czasom i ludziom, ludziom, traktującym z pogar dą wartości kultury regionalnej. Ponawiamy apel do potencjalnych spon sorów. Dotąd nie objawił się jeszcze żaden mecenas. Korzystamy jedynie z pomocy Rad Miejskich Tczewa i Starogardu Gdań skiego. Po raz kolejny dziękujemy. Obec ność naszego pisma w życiu społecznym regionu jest świadectwem troski tych samo rządów o zachowanie podstawowej formy upowszechnienia dorobku duchowego mie szkańców. Wierni tej idei zamierzamy uka zywać się nadal. REDAKCJA 3
4
KMR KM R
— Jak ocenia Pan program gospodarczy po przedniej rady, rady, Miejskiej Rady Rady narodowe narodowej? j? Z tego co można zaobserwować nasuwa się wniosek, że obecna Rada Rada Miejska stara się kontynuować wiele wi ele punktów dawnego programu. programu.
mi, ponoć żyjemy w państwie państwie demokratycznym demokratycznym,, chrześcijań chrześcijańskim. skim. Wprawdzie demokrację demokrację mamy mamy młodą, młodą, ale chrześcijaństw chrześcijaństwo o w Polsce Polsce istnieje dziesięć wieków.
— W naszej konkretnej sytuacji w roku 1989 dokonały się wielkie przemiany, które można bez przesady nazwać pokojową rewolucją. Poprzed nie wybory do Sejm Sejmuu i te ostatnie ostat nie do rad miejskic miejskichh przyniosły przegraną sił komunistycznych. Cena tej walki wyborczej była dość wysoka, ale ma ona wiele cech pozytywnych. W sposób bezkrwawy, pokojowy stworzono warunki do powstania no wego systemu. Uniknęliśmy w Polsce tragedii rumuńskiej, powikłań sytuacji bułgarskiej. Kiedy dzieje się rewolucja, część ludzi czy grup społecz nych ma prawo czuć się pokrzywdzona, nie wyko rzystana dla dobra ogółu. — Wybór na posła Ziemi Kociewskiej to wielka
— Pozostawmy Pozost awmy może na chwilę chwilę tematykę tematyk ę gos podarczą. Myślę, że drugim zarzutem było i to, to , że w tamtych warunkach ówczesna rada nie próbo wała się odwołać do szerszej szerszej społeczności. Zanim się ukonstytuował Komitet Obywatelski, zgłasza liśmy szereg problemów do Miejskiej Rady Naro dowej, część z nas chciała wesprzeć tamten samo rząd. Można było jednak odnieść wrażenie, że tamta rada bazowała na swoich przedstawicie lach. Wracając do pytania o obecnej Radzie Miejskiej przyznać muszę, że jest to trudna tr udna odpowiedź. odpowiedź. Były Były wielkie oczekiwania, dużo obiecywaliśmy w pro gramie wyborczym, może nawet nadmiernie, ale odpowiedzialność, szczególnie szczególnie dzisiaj dzisiaj,, gdy rozcza rozcza takie były czasy i potrzeby. Chcieliśmy szczerze rowani ludzie oczekują konkretów. Jak Pan chce przedstawiony program zrealizować. Realia gos sprostać tym problemom? podarcze podar cze okazały się inne, trudniejsze. trudniej sze. Mam świa świa — Chcę być w zgodzie z tym, o czym mówiłem mówiłem domość, że wyniki są skromne, budzi to dość i pisałem przed wyborami. Dlatego na pracy znaczne niezadowolenie społeczne. Trzeba doko parlamentarnej chcę się skupić w sposób profe nać sporo zasadniczych zmian w przyszłości. sjonalny. Rezygnuję z funkcji przewodniczącego Rady Miejskiej, delegata na wojewódzki Sejmik — Konkretniej, Panie Pośle! W czym osiągnięto Samorządowy Samorządowy;; złożyłe złożyłem m też podanie p odanie do dyrektor dyr ektoraa sukces w ciągu tych dwóch lat? — Między innymi w prywatyzacji handlu. Technikum Kolejowego w Tczewie, gdzie pracuję, W średnim stopniu zaawansowano prace dotyczą o udzielenie mi bezpłatnego urlopu na czas sej ce prywatyzacji przedsiębiorstw. Udało się nawią mowej kadencji. Nie chcę w tej pracy pozostać zać współpracę z miastem Witten w Niemczech. sam, liczę na pomoc tych, którzy razem ze mną Próbujemy rozszerzyć stan bezpieczeństwa bezpieczeństwa w mie chcieliby pracować na rzecz publicznego dobra. ście, powstanie bowiem Straż Miejska. Ważną też Pożytecznym będzie utworzenie w Tczewie i Sta sprawą jest przywrócenie wielu tradycji patrioty rogardzie Gdańskim biur poselskich. Chcę być cznych, chrześcijańskich. Dzisiaj są to sprawy posłem reprezentującym tę organizację, która oczywiste, ale jeszcze trzy lata temu były one mnie wypromowała, czyli NSZZ „Solidarność". W równym też stopniu będę reprezentował r eprezentował Ziemię trudne do zrealizowania. Gdańską. — Czy nie uważa Pan, że zmiany zapocząt kowane przez „Solidarność" u wielu uczciwych — Na Kociewiu uzyskał Pan najwięcej głosów.
ludzi, którzy należeli do innych orientacji polit politycz ycz Mocno postawiono na Pana Pana w Starogardzie, gdzie nych, spowodowały dużo goryczy, żalu? Przecież Przecież nie nie upadło tyle tyle zakładów pracy, jak to to się stało stało zawsze zawsze metody metody walki, stosowane stosowane przez siłę zwycięs zwycięs w Tczewie. W stolicy stolicy naszego regionu utrzymuje się ką, były uczciwe. Pod presją „Solidarn „Solidarności" ości" odeszło dużo lepsza kondycja finansowa. finansowa. Trzeba z żalem wielu wielu dyrektorów dyrektorów tczewskich tczewskich zakładów zakładów pracy. Ci stwierdzić, stwierdzić, że w grodzie Sam Sambora bora żyje się gorzej. Tu nowi dyrektorzy też nie mają większych większych szans. Nie wydłuża się kolejka bezrobotnych, na przetargi sprzyja sprzyja im nowa polityka gospodarcza rządu. Po o działki budowlane, lokale handlowe, rzemieśl wstaje coraz większe bezrobocie, nie rozwija się nicze. Brak niskoprocentowych niskoprocentowych kredytów. W sumie przemysł. Miastu brakuje środków na utrzymanie to wszystko nie zachęca ludzi do brania losu we tego, co powstało w 40 leciu. własne ręce. I co Pan na to?
— Z tą oceną zgodzić się mogę tylko częściowo; — W jakimś sensie ta ocena jest bliska rzeczy jest demokracja, więc możemy się różnić w poglą wistości. Starogard dobrze sobie radzi z tymi dach. Nie jest jes t ścisłym ścisłym stwierdzenie, stwierdzenie, że wymienil wymieniliś iś wszystkimi trudnościami. Dlatego uważam, że my wszystkich dyrektorów. W dobrych przedsię Tczew Tczew winien z tych udanych przykładów pr zykładów skorzys biorstwach, m. in. w „Predom-Metrix", Stoczni tać. tać . W Tczewie Tczewie konieczne konieczne są pewne pewne korekty, mi minn . Rzecznej zostali dyrektorzy z dużym doświadcze jeśli chodzi o Zarząd Miasta, Mi asta, uzupełnienie komis komisjiji niem, konkretnymi sukcesami. Zmiany dotyczyły problemowych Rady Miejskiej... tych dyrektorów, którzy nie wykazywali więk — Proszę pozwolić na małą małą dygresję: dygresję: czy nie szych osiągnięć. Jeśli chodzi o oświatę, to w grę uważa Pan, tak ogólnie, że w Starogardzie żyją wchodziła kwestia wychowania młodego pokole jakby inni ludzie, inaczej reagujący na rozwój nia. Nacisk ideologiczny poprzedniego systemu miasta? miasta? W wyniku wyniku tego miasto miasto ładnieje, powst powstają ają był tak duży, że uznaliśmy, uznaliśmy, iż w niektórych przy przy ładne sklepy, inaczej rozwija rozwija się rzemiosło. W Tcze padkach wymiana dyrektorów była konieczna. wie każda z propozycji propozycji władz, tych t ych poprzednich poprzednich czy — Panie Pośle, nie uzyskałem odpowiedzi na obecnych, budzi nerwową reakcję mieszkańców. drugą część część pytania. Chodzi o sprawy bardziej A może wina tkwi w samej władzy, która nie umie generalne, o pewne wzniesienie się ponad ponad podziała uwiarygodnić swoich poczynań?
KMR
S
—Tru —Tr u d n o mi podjąć podjąć ocen ocenęę tego stanu. Chociaż Chociaż pewne sprawy można uzasadnić. Negatywnym jest łączenie funkcji samorządowych i administ racji państwowej, gospodarczej. Zachodzi pewien przewlekły tryb podejmowania decyzji. Znane są też błędy w zakresie polityki informacyjnej. Przede wszystkim należy społeczeństwo informować o sprawach kontrowersyjnych. — Pragnąc Pragnąc poznać poznać Pańskie Pańskie poglądy, chciałbym
praktyka, gdy milionom ludzi płaci się zasiłki, a państwo nie ma z tego tytułu żadnych korzyści. Na to nie stać nawet państwa bogate. Generalnie odwołuję się do tego, co mówi program wyborczy „Solidarności". Związek będzie współtworzyć prawa minimalizujące bezrobocie i umożliwiające tworzenie nowych miejsc miejsc pracy. pracy . Chodzi tu o wszel wszel kiego rodzaju kursy, przyuczenia do zawodu, przekwalifikowania stanowisk itp. — A problem młodzieży? zapytać o niektóre punkty punkty program programu u wyborczego. Jak należy rozumieć indywidualną odpowiedzial — To najtrudniejsze zagadnienie. Młodzież ność posłów? utraciła perspektywę życia w naszym kraju, wizję —Dll a mnie jest to sprawa zasadnic —D zasadnicza. za. Poseł Poseł jest normalnego i lepszego życia. Państwo w najbliż nie tylko reprezentantem danej społeczności, ale szych latach musi rozwiązać dwie sprawy: prob także przykładem odpowiedzialności, pracy dla lem budownictwa i pracy. publicznego dobra. Jak wiadomo, wyborcy nie — A rolnictwo? Uważa Pan, że bez interwen zgadzają się z pustkami na sali obrad Sejmu. To cjonizmu państwowego nie będzie mogło się roz należy zmienić, a metoda jest tylko jedna, polega winąć? jąca na stosownym zapisie w regulaminie pracy — Tak, nie może być ono pozostawione samo Sejmu. sobie. Rolnictwo zapewnia podstawowe zadanie: Jest Pan za przyspieszeniem terminu wyborów wyżywienie narodu. Będąc na wsiach, w czasie —Jest do samorządu terytorialnego. Czyżby obecni radni rozmów usłyszałem wiele krytycznych uwag na temat kredytów i ich ich oprocentowania, które kt óre unie już się „spalili"? — Mój głos może być kontrowersyjny, ale możliwiają prawidłowy rozwój rolnictwa. jestem do niego przekonany. Nie popierała go — Nie tylko rolnictwa... Następny temat naszej znaczna część radnych, lecz zgadza się z nim rozmowy: rozmowy: jak Pan patrzy na region Kociewia? Kociewia? poważna część część mojego mojego elektoratu. elektor atu. Różne powody — Może zacznę od podziękowania mieszkań sprawiły, że obecne samorządy nie mogą spełnić com tej ziemi. Mam świadomość, że dzięki głosom pokładanych pokładany ch w nich nich nadziei. Wybory, Wybory, które miały z tego regionu będę zasiadał w Sejmie. Jestem też miejsce dwa lata temu, też jakby się odbyły na zwolennikiem pluralizmu w prasie. „Kociewski pewien szyld, pewne hasło. Poprzez wybór nie Magazyn Regionalny" odgrywa pozytywną rolę można było skorzystać ze wszystkich ludzi do od wielu lat. Został utworzony przez poprzednie świadczonych, z konkretnymi umiejętnościami. władze władze i było to posunięcie posunięcie korzystne. kor zystne. Pismo jest Udało by się wówczas uniknąć pewnych nie czytane w szkołach przez młodzież, ma też dobrą prawidłowości, błędów, które nasz samorząd po opinię u starszej części społeczeństwa. Oby tylko pełnił. Te zjawiska występują w skali całego kraju: ukazywał się regularnie. Oprócz takich pism jak głośne konflikty personalne, spięcia na linii za- „Gazeta „Gaze ta Tczewska" może w przyszło przyszłości ści powstaną rząd-rada. Nowe wybory stwarzają nadzieję, że także inne, wspólnie będą sprzyjały prawidłowe sytuacja ulegnie poprawie. mu rozwojowi społeczności kociewskiej. Trzeba — Czy nie uważa Pan, że obecne władze wyko też doprowadzić do bliższych więzi wsi i miast nawcze, mam na myśli prezydenta, zarząd, są kociewskich. Traktuję te związki jako ważny pro gram, realizowany realizowany w zależno zależności ści od w pewnym stopniu ubezwłasnowolnione. To kryty kryty i potrzebny program, kanctwo - a nie rzeczowa krytyka - nie sprzyja możliwości finansowych kraju. podejmowaniu mądrych decyzji. Brak też w naszym — „Głosując na mnie, głosujesz na uczciwość,
mieście jasnej wykładn wykładnii odnośnie sposobu załatwia pracowitość, trzeźwość, odpowiedzia odpowiedzialność" lność" - powie nia spraw mieszkańców, rozwoju miasta, progu dział Pan Pan do swoich potencjalnych wyborców. pewnych dyskusji. Pełno Pełno w Tczewie polemik, plotek, —T o , że zostałem posłem, zawdzię zawdzięcza czam m chyba gadulstwa. gadulstwa. Mówię o tym do Pana Pana,, jako posła, ponie temu, że ludzie - obserwując mnie przez ostatnie waż wiem, że skala problemu sięga poza Tczew. dziesięć lat - zauważyli, że żyłem zawsze z pracy
— Polemiki są pewną normą norm ą demokracji. demokr acji. Zga dzam się z tym, że czasami są one zbyt ostre i dla wielu mieszkańców Tczewa niezrozumiałe. Tego typu spory nie ominęły i tczewskiego samorządu. Wracając do spraw generalnych: uważam, że korekty wymaga ustawa o samorządzie terytorial nym. Należy wzmocnić władzę wykonawczą, za chowując suwerenność rady miejskiej. Trzeba też doprowadzić do stabilizacji wśród pracowników gminy. Dobry fachowiec fachowiec - urzędnik urzęd nik powinien mieć poczucie stabilizacji, tej zawodowej i finansowej. — Jaki jest Pana Pana stosunek stosunek do problemu problemu bez robocia w kraju?
— Największe nadzieje wiążę z robotami pub licznymi. W budżecie państwa muszą się znaleźć środki na te cele. Nie do przyjęcia jest obecna
a
własnych rąk, z posady pos ady nauczyciela. Nie Ni e wiązałem wiązałem się z żadnymi nieformalnymi układami, nie wcho dziłem dziłem w żadne spółki spółki czy rady nadzorcze. nadzor cze. W Ra dzie Miejskiej przestrzegałem pewne zasady, które nie szczędziły sytuacji konfliktowych wobec nie których członków Zarządu czy administracji pań stwowej. Pracowitość jest podstawową wartością każdego człowieka. Trzeźwość wiąże się z działal nością w ruchu trzeźwościowym. Pijaństwo, to największa wada naszego społeczeństwa. Nowy parlament będzie musiał w sposób praktyczny ustosunkować się do ustawy o wychowaniu w trze źwości. źwości. Jest ona w tej chwili chwili nieskuteczna, nieskute czna, mimo mi mo że zapisy teoretycznie wydają się atrakcyjne. A odpo wiedzialność? Ponosi się ją wobec społeczeństwa, najbliższych, rodziny.
KMR
— Jakie wartości są dla Pana najcenniejsze? — Człowiek żyje w jakimś środowisku, zależ nościach. Ale musi być wierny podstawowym wartościom. W moim przypadku są to wartości chrześcijańskie. Wiem, że znajdowałem się czasa mi w trudnych sytuacjach konfliktowych. Pew nych błędów nie udało udał o mi się się ustrzec. ustr zec. Pewne spory były niepotrzebne. Dokonałem pewnej samooce ny. Przypuszczam, że udało mi się wyciągnąć cenne wnioski z własnych potknięć. — Czy nie liczy Pan na miejsce w rządzie? — Nie. Ni e. Nie liczę liczę na żadne stanowisko sta nowisko!! Moja sytuacja posła będzie uwarunkowana w klubie parlamentarnym „Solidarność". Na dzisiaj wy gląda to tak, że nasz klub nie zdobył znaczącej ilości głosów w parlamencie. Uczucie porażki nie jest nam obce. W stosunku do rządu znajdujemy się chyba w konstruktywnej opozycji. Decyzje rządu na rzecz poprawy sytuacji w kraju będą się cieszyły naszym poparciem. — Czyli jest prawdą, że „Solidarność" zamyka
obecne zachowanie nowych partii, tak zwanych posolidarn posolidarnościowych, ościowych, budzi wiele niezadowolenia. niezadowolenia. Może należałoby zaprzestać konfliktów i zabrać się do wspólnego rządzenia tym krajem? Społeczeństwo bacznie przygląda przygląda się tej tej wojnie wojnie na górze i sądzę, że ma jej już serdecznie dosyć. Mówię o tym dlatego, by poznać poznać Pana pogląd pogląd na skład polit polityczny obec nego Sejmu.
słam słamii ubiegłej kadencji, kadencji, wywodzącymi wywodzącymi się z Tczewa i okolic. okolic. O czym będziecie rozmawiać? rozmawiać?
uroczą i sympatyczną pannę pannę Katarzynę, Katarzynę, by tuż po nocy poślubnej dowiedzieć się, że został posłem posłem do Sejmu Rzeczpospolitej Polski.
— Potwierdzam, że z partiami partiam i typowo komuni stycznymi, stycznymi, albo al bo powołującym powołującymii się na etos komuni styczny, współpracy nie widzę. Zgadzam się, że częś częśćć ludzi, która kt óra wyszła wyszła z „Solidarności", „Solidar ności", zbudo wała sobie własne kariery polityczne i kiedy zaistnieje zaistnieje potrzeba, potrz eba, nazwiemy to po imieniu. Nale ży wyraźnie rozróżnić pojęcie socjaldemokracji w wydaniu zachodnim, ale gdyby takie formacje wykrystalizowały się u nas, być może wówczas zaistnieje zaistnieje możliwość możliwość współpracy z nimi. nimi . Uważam, że wybory wygrały partie niekomunistyczne i one winny winny podjąć trud powołania rządu. Jest dla mnie niewiadomą, jak się w tym nowym parlamencie zachowa Sojusz Lewicy Demokratycznej i jakie parasol nad rządem. — Powiedzi Powiedziałb ałbym ym dobitniej: dobitni ej: parasol par asol został już racje zwyciężą w tym licznym klubie. Lewica zamknięty! Krajowa Komisja, która zebrała się zdobyła prawie 13 procent głosów i na fakt tego 6 listopada tego roku, podjęła konkretne stwier społecznego poparcia nie należy zamykać oczu. dzenie, że mówienie o rządach solidarnościowych Zależnie od realiów, zaistniejących w klubie Lewi jest nieprawdą. Powstały bowiem partie politycz cy Demokratycznej, nasz klub „Solidarności" ne i one wygrały wybory. Muszą więc pracować pracow ać na będzie zajmował odpowiednie stanowisko. W za własny rachunek. Trzeba obalić pewne mity. Jak sadzie trzeba dążyć do ograniczenia podziałów, pan wie, partie polityczne grupują się wokół ale nie za wszelką cenę. pewnych programów liderów, w celu sprawo — Najistotniejszym będzie chyba to, na ile Sejm wania władzy. Trzeba też powiedzieć, że obecne i rząd dadzą społeczeństwu społeczeństwu szansę godnego godnego życia. partie nadużywają stwierdzenia, że są postsolidar — Jeżeli ten rząd, który dopiero powstanie nościowe. 1 jak pan p an również wie, wielu wielu z tych ludzi i parlament, który praktycznie już istnieje, nie było nielojalnych wobec „Solidarności". Nie rozwiążą problemów o których mówiliśmy, a tak którzy z nich nawet nie informowali o odejściu że wielu innych, będzie to Sejm ostatniej szansy. z NSZZ NSZ Z „Solidarność". „Soli darność". Należałoby raczej raczej mówić, mówić, — Zwykło się mówić, że nieszczęścia chodzą że są to partie niekomunistyczne. parami. W przypadku Pana jest akurat odwrotnie. poślubił Pan — Wiem, że chce Pan nawiązać kontakt z po W przeddzień wyborów do sejmu poślubił —Nie mogę bazować tylko na swoim wykształ ceniu czy własnym doświadczeniu. Chciałbym się też kierować pewną mądrością zbiorową. W tym celu pragnę zgromadzić wokół siebie wielu do radców, ekspertów, którzy nie byli dotychczas wykorzysta wykorzystani, ni, i to niekoniecznie niekoniecznie z „Solidar „S olidarności" ności".. Z pewnych udanych doświadczeń parlamentarzy stów ubiegłej kadencji należy również skorzystać. Poza tym chodzi o kulturę polityczną. Mówiąc o wartościach chrześcijańskich muszę je realizo wać w praktycznej działalności. pewnej kwestii kwestii poru — Chciałbym powrócić do pewnej
— Świadomie zawarłem związek związek małżeński jeszcze przed wyborami do Sejmu, wskazując że jest to mój wybór życiowy. Wybory parlamentar ne będą się powtarzały, natomiast wartości ro dzinne są wartościami jedynymi i wielkimi. To określa kolejność wartości. — Jakich zapatrywań jest Pana żona? Czy
popiera popiera program wyborczy?
— Żona Żon a żadnej żadnej działalności publicznej nie pro wadziła, cenię to. Zdobyła wykształcenie wykształcenie pedago ga szkolnego i na tym polu ma szereg sukcesów. szanej już przez Pana. Skoro nowo powstałe partie Ma też szczególny talent: umie zjednywać sobie nie są postsolidarnościowe, a raczej niekomunis sympatię środowiska. Myślę, że będę z żoną społecz tyczne, to czy można można zatem Sojusz Lewicy Demo Demo rozmawiał o sprawach publicznych, tych społecz kratycznej nazwać ugrupowaniem komunistycz komunistycz nych, politycznych. Będzie krytykiem i anality nym? Myślę, że to już nie ten czas i chyba nie ci kiem mojej działalności parlamentarnej. ludzie. Lewica uzyskała taką liczbę głosów, która — Dziękuję za rozmowę, życzę w imieniu redak-
świadczy świadczy o jej poparciu. Adwersarze tegoż sojuszu cji spełnienia spełnienia wszystkich wszystkich planów rodzinnych, rodzinnych, a także zachowują się dość nerwowo, zdradzają brak kul zawodowych i społecznych. tury politycznej. politycznej. Także Także wobec PSL, PSL, traktowanego Dnia 6 listopada 1991 roku jako dawne Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. rozmowę przeprowadził Chciałbym Chciałbym być dobrze zrozumiany; nie bronię daw nych komunistów, którzy wyrządzili wiele zła. Ale JÓZEF M. ZIÓŁKOWSKI
KMR KM R
7
EDWARD BREZA
Józef Wybicki i jego piśmiennictwo w oczach językoznawcy Zresztą, gdyby nazwisko Wybicki wywodziło się od wcześniejszej formy Wyben, to brzmiałoby Wybeński czy Wybiński. Byłby to regularny proces słowotwórczy. 1 POCHODZENIE NAZWISKA WYBICKI Przechodząc zatem do naukowych rozważań nad pochodzeniem nazwiska Wybicki, trzeba się Autor hymnu narodowego sam w pamiętni rozejrzeć za miejscowością Wybice czy czy Wybić, kach2 próbował objaśnić synom i rodakom na z której mogłoby powstać nazwisko Wybicki. zwisko rodowe. Wspomniał zatem, że za czasów Niestety, miejscowość taka nie jest znana ani Zygmunta Augusta (1572) przybyły na Pomorze historycznie, historycznie, ani a ni współcześnie. współcześnie. Jest co prawda p rawda na rycerz duński Wyben, odznaczył się walecznością Krajnie przysiółek (wybudowanie) Wybitowo, ale i za swoje wojenne czyny, zbawienne dla Rzeczy notowany noto wany dopiero dop iero w roku 1756. 1756. Od tej miejscowo miejscowo pospolitej, otrzymał od króla szlachectwo, in- ści ści nie może zatem pochodzić nazwisko Wybicki. dygenat i dobra ziemskie. Dołączona do tego Poza tym, gdyby właśnie ta miejscowość dała tekstu notatka łacińska, rzekomo pochodząca początek Wybickim, omawiane nazwisko winno z ksiąg miejskich Starogardu, opiewa, że owych czynów wojennych miał dokonać za czasów woje brzmieć Wybitowski. Słownik staropolskich nazw osobowych pod wody pomorskiego Firleja pod chorągwią rotmis trza Ugowskiego. Dobrami ziemskimi była wieś redakcją W. Taszyckiego (t. VI, s. 222) notuje Koszwały pod Gdańskiem. Sam zaś protoplasta nazwisko Wybić z Krakowskiego i Wybik z Wiel określony określony został jako jak o heros indefessus - niezmor kopolski, z których ewentualnie mogłoby powstać nazwisko Wybicki przez dodanie przyrostka -ski. dowany bohater. Co można powiedzieć o tej notatce? Najpierw Ale skąd te nazwy osobowe i jak wiązać te regiony czy to, że dopisana ona została inną ręką, nie po z Pomorzem? Wspomniane formy Wybik czy chodzi od J. Wybickiego. Poza tym zawiera ona Wybić pochodzą od germańskiego imienia Wybe. wiele informacji pod względem historycznym myl Imię Wybe było używane także na Pomorzu. nych. Historycy bowiem nie znają wojewody Niejaki Izbrant Wibe w roku 16ę4 był przewoź pomorskiego Firleja ani rotmistrza Ugowskiego. nikiem na Wiśle pod Malborkiem, w Gdańsku Wieś Koszwały była własnością miejską Gdańska, notowany jest bastion Wyjbego, w XVII wieku nie była wsią szlachecką. Rzecz wygląda zatem na Adam Wybe, rodem z Fryzji, był inżynierem czy relację zmyśloną, przekazywaną potomnym dla i wynalazcą w Gdańsku. Imię Wiebe, Wybe czy uświetnienia rodziny, wykazania jej zacności. podobnie pisane wywodzi się z języków germańs Przekonanie o cudzoziemskim pochodzeniu towa kich i oparte jest na staro-wysoko-niemieckiej rzyszyło wielu rodzinom pomorskim. Historii tej bazie wigan „walczyć" lub wih wih „święty". Nie prawdopodobnie nie wymyślił sam J. Wybicki, sposób rozstrzygnąć jednoznacznie, jednoznacznie , czy nazwisko przejął ją od przodków i próbował przekazać Wybicki powstało wprost od wcześniejszych form synom. czy Wybić za pomocą przyrostka ski, czy czy Wybik czy Pragnę w niniejszej pracy zająć się objaśnieniem etymologicznym nazwiska Wybicki i nieco schara kteryzować język pism i prac J. Wybickiego.
8
KMR
wprost od imienia Wybe przy użyciu przyrostka -icki, jak Sawicki od Sawa, Skibicki od Skiba, Wierzbicki od Wierzba itp. Dodajmy, że proces tworzenia nazwisk na -ski od podstaw imiennych i przezwiskowych był typo wy już w XVI wieku, a na Pomorzu przybrał na sile w XVII wieku. Wtedy to Żywicowie stają się
wreszcie osiadł w Manieczkach pod ...remem w Wielkopolsce. Na język jego je go miały więc wpływ wpływ środowiska rodaków z różnych regionów Polski. Poważną Poważną trudnością w badaniach bad aniach nad językiem Wybickiego jest dotarcie do rękopisów. Sam Wy bicki nie był zatroskany o autentyczność i popraw ność swego języka, wiele poprawek wprowadzali Żywickimi, Kropidłowie - Kropidłowskimi, Pello- mu kopiści, dalsze były dziełem dziełem drukarzy. drukarz y. Wspo wie wie - Pellowskimi, Pellowskimi, Majkowie - Majkowskimi, Der- mniany już R. Kaleta pisał tak w omawianej dowie - Derdowskimi Derdowskimi itp. W sumie więc twierdzenie kwestii: Autograf Wybickiego wędrował do do kopis o obcym, duńskim pochodzeniu rodziny Wybic- ty, który przepisywał go nie dbając o zachowanie kich należy poważnie osłabić. Analiza językowa właściwości właściwości języka twórcy. Z kolei ingerował ingerował nazwiska przemawia raczej za miejscowym, po w tekst tekst drukarz. drukarz. Niejeden Niejeden drukarz. drukarz. Toteż niemożniemożmorskim pochodzeniem rodziny. Również powa łiwe będzie przekazanie czytelnikowi choćby naj żni historycy, jak ja k A. Skałkowski, W. Zajews Zajewski, ki, A. bardziej zasadniczych znamion języka Wybickiego Kościszewski i inni stwierdzają, że duńskie po na podstawie pierwodruków i kopii...5 . Wiele ręko chodzenie rodziny nie zostało dotąd udowod pisów zaginęło zaginęło bezpowrotnie, bezpowrotni e, pierwodruki mogły nione. już wprowadzić poprawki do tekstu oryginalnego Wybickiego. Dlatego do podanych niżej cech CECHY POMORSKIE I KASZUBSKIE należy podchodzić ostrożnie. Chodzi tu głównie W JĘZYKU J. WYBICKIEGO o cechy fonetyczne i formy odmiany wyrazów, więcej już zaufania można mieć do słownictwa. J. Wybicki doczekał się wielu opracowań jako mążż stanu, mą st anu, polityk, polit yk, działacz o wyzwol wyzwoleni eniee narodo na rodo we i społeczne, mniej zajmował już historyków literatury jako literat, autor sztuk dramatycznych, nikt dotąd w mojej wiedzy nie zajmował się językiem autora aut ora hymnu narodowego narodo wego Polski. Jedy nie R. Kaleta karci Wybickiego za niedbały język. rzemiośle iośle literac literac Oto jego słowa: słowa: Józef Wybicki w rzem kim nie nie należał do pedantów pedantów;; pisał niedbale, niedbale, czasa mi tak, jak mówił. Jego gramatyka gramatyka jest pełna niekonsekwencji niekonsekwencji.. Utwory swoje swoje przerabiał i po prawiał, ale (...) (...) mistrzem korek korekty ty nie był 3 .
W języku Wybickiego uderzają przede wszyst kim pomoranizmy czy wręcz kaszubizmy. Sam zresztą zresztą Wybicki miał ich pełną świadomość, kiedy w „Pamiętnikach" pisał: Już niepojętym wypad kiem Polacy w tym wieku, uważani moralnie, zdziecinnieli byli. byli. Nie mieli swego języka, nie umieli umieli mówić jak ich przodkowie przodkowie Orzechowscy, Kochano Kochano wscy, Skargowie; utworzyli sobie sobie bełkot bełkot jakiś jakiś bar barzyński z łaciny i polszczyzny złożony, do którego my jeszcze jeszcze Pomorzanie przydaliśmy przydaliśmy słowa Kaszu 4 bów i Wandalów . Nie ma w tym nic dziwnego.
Język osobniczy każdego autora kształtuje się w najbliższym otoczeniu: rodzinie, sąsiedztwie, szkole, pracy itp. Wybicki wzrastał na ziemi kaszubskiej (Będomin i szersze okolice Kościerzy ny) i pomorskiej (szkoła jezuitów jezuitó w w Szkotach pod Gdańskiem oraz praktyka sądowa w Skarsze wach), dlatego cechy cechy językowe Kaszub Kaszu b i Pomorza w jego języku winny być czymś naturalnym. Potem stykał się z Polakami różnych regionów,
KMR KM R
Z cech fonetycznych, znanych dobrze na Pomorzu w wieku XVI-XVIII, a i potem występu jących, wymienić można tzw. obniżenie artykulacyjne samogłosek przed spółgłoskami półotwar tymi m, n, r, l, ł, a więc realizacje typu ponosiemy ponosimy' (L VII 156, w. 3), równemi (L IV 42, w. 5), na którem (P 129), lubiem (K IV 11, s. 196); zachowanie grup gru p spółgłoskowych spółgłoskowych -śrz, -źrz-: śrzodków (LII (L II15 15,, w. 20), 20), źrzódło (L IV 42 w. 1,58, 1,58, w. 9); zachowanie spółgłosek podwojonych (tzw. geminat) typu attakowanie (L V 80, w. 24), massa (L V 67, w. 12), 12), passyjom (L VI 100, w. 21)). Są pewne formy, które możemy interpretować jako kaszubizmy, np. na piśmie (L VII 153, w. 21, L VIII 181, w. 4), dospi (L VI 110, w. 10). Z kolei zapisy typu pisma (L VIII 163, w. 14), na ukoś (L XI 244, w. 4), szlachcic (LVI119,w.l3), żałosnym (P 170), chciecie (P 69), pomniąć (P 134) można interpretować jako hiperkorektywność na tle ka szubienia, tzn. autor pragnie uniknąć zastępstwa spółgłosek ś, ź, ć, di przez s, z, c dz, tak typowego dla Kaszub i zmiękcza te spółgłoski, które są wpolszczyźnie ogólnej twarde. tward e. W wyrazie usipiało można widzieć widzieć północnopolską północn opolską realizacj realizacjęę y jako i. We fleksji rzeczownika uderza częstsza niż na innych terenach końcówka -ów -ów w dopełnia czu liczby mnogiej i to także w rzeczownikach rodzaju żeńskiego i nijakiego, np. trosków (SzM II 10, s. 420), do kolonijów (L V 79, w. 6),passyjów (L III 28, w. 14), rewolucyjów (L IV 41, w. 24), zbrodniów (L XIII 283, w. 5), bachantków (P 334), cząstków (P 135), zamczysków (P 32), przymierzów (P 246). Końcówka ta obejmuje też tzw. pluralia tantum, czyli rzeczowniki, które występują tylko w liczbie mnogiej, np. Indjów (P 76), mobiljów (P 43). W „Pamiętnikach" końcówka -ów -ów w dopeł niaczu liczby mnogiej rzeczowników rodzaju żeńs kiego pojawia się w ponad trzydziestu rzeczow nikach. Tru T rudno dno tu t u wykluczyć wykluczyć właś właściw ciwość ość pomors ką, do dziś spotykaną w kaszubszczyźnie, kaszubszczyźnie, w diale kcie kociewskim i w innych dialektach. W p r z y m i o t n i k a c h tzw tzw. formy króts rótsze ze (rzeczownikowe) mają też przymiotniki: krzywy: Kto krzyw temu? (Sz M II 7, s. 416); który, gwarowo którny: na któren (P 129) podobny: jest sobie podobien (P 185). W czasownikach znamienne dla Wybic kiego są: końcówka -m, -m, w pierwszej osobie liczby mnogiej i używanie czasu zaprzeszłego, obie cechy spotykane w tym czasie także u innych pisarzy. Oto przykłady form czasownikowych z końcówką -m: lubiem (K IV 11, s. 196), będziem (K V 2, s. 208), krzykniem(K V 2, s. 212), wycyganim(K V4, s. 218), płaczem (K II 3, s. 117), porównaj też
10
z „Mazurka Dąbrowskiego": przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, będziem Polakami. Przykłady czasu zaprzeszłego: urodziłem się był (P 1), zniosło było (P 28), byli ogłosili (P 29), był się rodził (L III 38, w. 7). Cechami, jak mi się wydaje, wydaje, właściw właściwymi ymi Wybickiemu jest szeroko stosowana ruchomość końcówki, np. żeś żeś tchórz (Sz MI 10, s. 390), jam jam zdrowy (K I 5, s. 89), nie choryś (K I 5, s. 89), za młodym do dzbana (K III 8, s. 170), całam w rozpaczy (K III 7, s. 166), ledwom się przespał (49), com widział (P 26) i wzmacnianie form czasownikowych czasownikowych partykułą partykuł ą -ż, -że, np. Niespokojność moja maż się rodzić z nieufnośc nieufnościi (L1 ( L18, 8, w. 24), nie osądziż ich naród (L I 9, w. 17), Poznaż ich dobroć (L19 ( L19,, w. 19), 19), Bajże sobie wreście wreście (Sz (Sz M16 M1 6 , s. 376), bądźże cicho (K I 6, s. 94), Przestańże do kata (KII 1, s. 112). Z wyrazów właściwych Pomorzu, a zwłaszcza Kaszubom wymienić warto: - f e r t a ć się: Biegam, biegam, fertam się (Sz M III 5, s. 431). Porównaj kaszubskie fertać są ręcić się, być w ciągł ciągłym ym ruchu, ruchu , poruszać porus zać się bez k ręcić wyraźnego celu' (Sych VII 64). - d o m a r o s : Zbyt gor gorliliwe we zapę zapędy dy za za ludz ludzko kośc ścią ią filozofa tyle by złego uczynić mogły w towarzyst wie cywilnym, co i błędnego domarosa uprzedze nia (L VI 91, w. 18). Porównaj Porównaj kaszubskie domarus 'człowiek, który poza domem nigdzie nie przeby wał, odludek' (Sych I 230). Chodzi tu więc o 'do matora'. - o s k o m i n a : Na ten ten wid widok ok słod słodka ka mnie mnie zasz zaszła ła oskomina (Sz M I 6, s. 376), Porównaj kaszubskie oskomina 'apetyt na coś'. - p o d k u r e k : Prz Przyy wie wiecczerz zerzyy trzym trzymał ał się, się, lec lecz jak na podkurek (K III 3, s. 149). Porównaj kaszubskie podkurek 'podwieczorek' (Sych IV 101). - p o u k r y ć : S ą poukryte wszędzie osobliwe owsy (A W II 588). W polszczyźnie ogólnej powiedziałoby się poukrywane, w kaszubszczyźnie tworzy się czasowniki wielokrotne tylko za po mocą przedrostka, porównaj też pozabic poza bijać', powyrwał powyrywał i inne. -umkoszta koszty: Umkoszta prawne (A W II 564). Jest to tzw. pożyczka z niemieckigo Unkosten.
CHARAKTERYSTYKA SŁOWNICTWA UŻYWANEGO PRZEZ WYBICKIEGO Słownictwo, to ten dział języka, który najbar dziej interesuje i przekonuje niejęzykoznawców. Scharakteryzuję zatem słownictwo używane przez Wybickiego, porównując je z ogólnie znanymi
KMR KM R
słownikam słownikamii języka języka polskiego: S. B. Lindego (z lat 1807-1814), Orgelbrandta (tzw. Słownik wileński z roku 1963), J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego (tzw. Słownik warszawski z lat 1900-1927), PAN pod redakcją W. Doroszewskiego (z lat l at 1958-19 1958-1969) 69).. Dodam, Dod am, że SJP z utworów ut worów i prac J. Wybickiego uwzględnia tylko „Pamięt niki". Mamy więc u Wybickiego wyrazy bądź znaczenia w ogóle nie notowane przez wspo mniane wyżej słowniki, wyrazy nie znane SJP (ale znane Słownikowi warszawskiemu), czyli słowa i znaczenia archaiczne, wyrazy kwalifikowane przez SJP jako dawne i przestarzałe, a więc również archaizmy i wreszcie wyrazy zapożyczone nie znane polskim słownikom wyrazów obcych. Osobne miejsce zajmują wtręty obcojęzyczne. Najwięcej przykładów podam z tych wyrazów, których nie notują wyżej wspomniane słowniki: - a n n a ł o p i s a r z 'kro kronik nikarz arz' (A W II 188); - a p o s t u ł k a 'rodzaj puch puchar aru' u':: Kwerenda wtem do niego wypił z apostołki (K III 3, s. 149); - a u k s y l i a r n y 'pomocniczy' (A W I 148) z łacińskiego auxilaris; - b r o d a w k i 'prz 'przyw ywar ary' y':: Miel Mieli, i, pani panie, e, i na nasi si ojcowie brodawki (K I 3, s. 83); - b i e r k i 'ten, 'ten, co co łatw łatwoo bier bierze ze,, ima się' się':: Mam i ja, zobacz waćpan, dość bierkie szablisko (Sz M I 10, s. 390); - b o g o r o d z t w o 'na 'narodz rodzen enie ie Chry Chryst stus usa' a'(A (A W III 116); -indecyzja brak decyzji': indecyzją rządu (A W I 305); -nadzbyteczny 'bardzo zbyteczny': są dla nas nadzbyteczne (A W II 1068); - n a m y s ł o w y 'pochodzący z namysł ysłu': te świetne namysłowe płody (A W II 1010); - n a p a d n i c z y 'skłonny do napadów': Przyszło, iż z owej Europy ucywilizowanej dzikiej i napadniczej hordy dała się widzieć przestrzeń (A W II 509); - o d ś w i ą t 'święto': na odświąt (A W I 50); -papieżyna 'papieżyca': papieżyna papieżynaJoanna (A W III 168); - p i ś m i n y 'twórczość bez więks większej zej wartości': wartości': piśminy nudne (A W I 263); - p r z e w y ż 'przew zewyżs yższen zenie': e': któr któryc ychh cały majątek jest przewyż długu W. K. Mości (A W II 745); - r o g a l 'rodzaj zabawy': Skasowałem bankiety, rogale, kolędy (Sz M III 7, s. 435); - s ą s i a d z i ć 'są 'sąsia siadowa ować' (A W II 10 10); - s k o n c e r t o w a ć 'zwalczyć' z łacińskiego concerto, -are 'walczyć': Nie słów znikomych umbry, lecz skoncertowany afekt (K III 6, s. 163);
KMR
- s k u p k o w a ć 'połączyć w kupk kupki'i':: konie prowadzą chłopi skupkowane (A W II 936); - s p a r a l i t y k o w a ć 'sparaliżować' ( A W I 121); - s p ł a t n y 'kosztowny, wartościowy': wartościowy': spłatniejszego spodziewać się zboża (A W III 1103); - s t r a t a g e m a t 'zabiegi dyplomatyczne' z greckiego strategema, -atos 'manewr wodza', 'wykręt, chytry pomysł': o stratagemacie Austrji (A W I 32); - t y s i ą c o w z o r n y 'tys 'tysiiąc wzorów mając jący': tysiącowzorne wychowanie (A W III 117); 117); - u p o m n i e s z c z a ć 'pomieścić': współtowarzyszów wiernych jego nie upomnieszczali (A W II 559); - w o d o b i e g 'stru strum mień, ień, kanał kanał':': stykały się wodobiegi (A W III 167); - w o l n o ś c i o d a w c a : zrobił ich swymi wolnościodawcami (A W III 149); - w s z e c h n y 'wszystek' (A W II 681); - z n a c j o n o w a ć 'wprowadzić do różnych narodów': ale że że znacjonowali Francuzi wojnę (A W I 228); - z ł a s k a w i ć się się przychylnie odnieść się': losy się nie złaskawią (A W I 416), Dzięki złaskawionym losom (A W III 1148). Z wyrazów nie znanych SJP wymienię tu ty tułem przykładu:
- a f f e k c j a 'pobudzenie, podrażnienie, wrażenie': momentalna affekcja (A W I 121); - a p p r o k s y m a c j a 'przybliżenie się, zbliżenie się np. do prawdy, prawdopodobieńs two' two ' z łacińskie łacińskiego go approximatio: aby przez approk symacja najmniej dowiodła (A W II 607); - b e z l u d z k o ś ć 'nielu ieluddzko zkość': ć': tyle jeszcze mamy ludzi w tej bezludzkości (L VIII, VIII , w. 9, s. 190) - b ł a g a l n i a 'świ 'świąt ątyn ynia ia':':pr praw awdz dziw iwyy Stwó Stwórc rcaa żadnej nie znał błagalni (L II 21, w. 17); - d o p o m a g a c z 'ten 'ten,, co dopo dopoma maga ga,, pomo omoc nik, popieracz, wspieracz, wspólnik, współdziałacz': Przechowywacz i dopomagacz (A W I 44); - g i d a 'człowiek 'człowiek obrzydliwy, obrzydliwy, obmierzły, obmierzły, brzydal, brzydota': brzy dota': Wszak Wszak to tkliwie tkliwiejj tak ta k nad gidy kozackie (A W I 332); - j e d z ą 'jadło, pokarm, strawa': czło człowi wiek ek (... (...)) pragnie najpierw jedzy (A W I 50); - k o r 'grono, kółko, kółko, zast zastęp, ęp, poczet' poczet':: Umi Umieś eś ciłem Cię w korze inżynierów (A W II 740); -1 i w r o w a ć 'dostarczać': liwruje porcyj (A W II 568); - l u d n i e 'czynić ludnym, zaludniać': rozwinięte kraje ludnią (A W II 1068); 11
- m a t e r i a 1 i a 'przedmioty potrzebne - p 1 a n t a 'plan, program': program' : do uskutkowania uskutkowania w kancelariach, jak: papier, pióra, atrament, tj. ułożonej sobie planty (A W I 6); posiedziciel materiały piśmienne, a nawet drzewo i świece': -posiedziciel ' p o s i a d a c z ' : posiedziciel materialia piśmienne (A W II 1059); listów (AWD 1010); świątnica wolności - m o t u z 'roztrzepaniec': Ty szczebiocie, -świątnica 'świątynia': świątnica motuzie, ty, ty bądźże cicho (K II 2, s. 115); (AW III 1112); - r o d a c k i 'współobywatelski': rodackie - w y ż e n ą ć 'wyg 'wygnnać, ać, wypę ypędzić dzić':': wyżenie go wytępili plemię (A W II 1071); do krwawej krwawej roboty robo ty (A W III 105); 105); - r o ś 1 'rośniecie, 'rośniecie, płód, płodność, owoc, owoc, plon': plon ': - z a g r z e ś ć 'zag zagrzeb rzebaać': Rzym w gruzach W swej pierwszej rośli przyciętym został (A W III zagrześć' zagrześć' (A W III 143); -zbrodzień 'zbrodniarz' 112); 'zbrodniarz ' (A W III 1107 1107). ). -upoważanie, upoważenie' powa Trzeba powiedzieć jeszcze, że autor hymnu żanie, cześć, szacunek': Z najwyższym dla niej upoważaniem (A W II 759), z wysokim uposa narodowego Polski z predylekcją przejmował wy żaniem (tamże 676), mego upoważenia (A W II razy z łaciny i z języka francuskiego, mniej już 922); pożyczek i wtrętów (cytatów) mamy z niemiec - w i a d o m c a 'rzeczoznawca': wiadomca kiego i z włoskiego. Przykładem wyrazu zapo życzonego, jako normalnego określenia desygrzeczy (A W III 1103); depot 'areszt': zostać się kazał kazał w depot (A - w y m i e r z w i ć 'wyg 'wygno noić ić mi mier erzw zwą' ą':: Czyli yli ma natu jest depot je czym wymierzwić (A W I 50). W II 973), z francuskiego depot m.in. 'areszt'. Wybicki cytuje też chętnie wyrażenia czy całe Wyrazów, kwalifikowanych w SJP jako dawne zdania myślicieli, pisarzy i poetów starożytnych lub przestarzałe, jest u Wybickiego najwięcej. bądź francuskich oraz obiegowe wyrażenia. W ko n p. naliczyłem naliczyłem dwadzieścia sześć sześć różnych W dobie Wybickiego większość z nich to na pewno mediach np. wyrazy ogólnie używane; te zaś, które Słownik cytatów łacińskich typu casu 'przypadkiem': La warszawski określa jako staropolskie, były praw tawców, nużby casu oś lub koła prysły (K II 12, s. dopodobnie archaizmami dla współczesnych J. 134), de iure 'z prawa' (K V 3, s. 213), invidiafati' Wybickiego. Przykładowo można przytoczyć na nienawiść losu, nienawistny los': Dziewczę jak grosz, cóż kiedy invidia fati (K III 7, s. 166). stępujące wyrazy: - a t t e n c y j a 'natężenie uwagi, uwaga, W „Listach patriotycznych" jest tego typu ponad czterdzieści jednostek łacińskich. Wtręty i cytaty baczenie' (A W I 164, 260); - b u d o w n i k budowniczy': bez pewnej francuskie spotykamy przede wszystkim w kore spondencji (Archiwum Wybickiego) i w „Pa wiadomości budownika (A W III 159); - d e p e n d e n c j a 'z 'zależność, zawiłość, miętnikach". W tej ostatniej pozycji znajdziemy dwudziestu wtrętów francuskich, francuskich, np. n p. Votre podległość': że chce rząd polski mieć bez wszelkiej około dwudziestu jes t podzielony' podzielony ' (P 128), 128), pays est partage 'wasz kraj jest dependencji (A W II 552); - d o p o k ąd 'dopóki': Dopokąd żyję (A W III tiers etat' 'stan trzeci' (P 321). Rzadsze są już cytaty w języku niemieckim, np. w „Pamiętni 1150); -ekscepcja 'wyjątek':zastawujązekscepcją kach" przytacza tylko tytuł pracy: „Beytrag zur Geschichte der polnischen Revolution im Jahre (AW III 1138); - e k s k u z a 'w 'wyjaśnienie albo usprawied 1794" 'Przyczynek do historii polskiej rewolucji liwienie postępowania, tłumaczenie się, przepro w roku 1794' i odpowiedź Niemca: „O, ja" 'o tak' szenie': Żadnej ekskuzy nie przyjmę (A W III (P 213) 1135); Ogólnie o słonnictwie Wybickiego można wy - f a k c j a 'stronnictwo, partia': napłodziwszy powiedzieć jeszcze dwie uwagi: fakcje gwelfów i gibelinów (A W III 130); - k u z y n a 'kuzynka': swoje kuzynę (A 1) Wybicki Wybicki chętnie posługuje się się synonimami, tj. t j. W II443); używa wyrazu obcego i jego swojskiego odpowie - m ł o ć b a 'młocka': 'młoc ka': po skończonej młocbie (A dnika czy wręcz objaśnia obce słowa. Znamienne W I 50); jest to dla „Pamiętników", np.: Watykancji, - n a d d z i a d 'pradziad, przodek': godni tem słowem barbarzyńskiem nazywano sposób pisania, czy zapisywania, wszelkich czynności naddziadów naszych (A W II 1023, 1026); - o b a 1 i n a 'ruiny, 'ruiny , zwaliska': na obalinach prawnych między stronami zaszłych albo z wyro ku sądu (P 15). niegdyś sekretarii senatu (A W III 146);
12
KMR KM R
ALEKSANDRA ELSZKOWSKA-MACIEJEWSKA TADEUSZ MACIEJEWSKI
Dysydenci, Dysydenci, to jest wyznania kalwińskiego i luterańskiego Polacy (P 27); z praw dawnych być indygeną, to jest rodakiem pomorskim (P 18); kończono ją palsadować, albo powiem dobrym płotem odwodzić (P (P 56); 56); naokół naokół wyniesio ne brzegi fosy niby to szańce czy chcesz nazwać mury (P 57). Liczył się wiec Wybicki z młodocia
nym czytelnikiem, dla którego głównie przezna czał „pamiętniki".
2) Znamienne, że stosuje łacińskie nazwy mie sięcy obok określeń rodzimych. Mogą to być niekiedy formy przejęte z języka niemieckiego czy gwar gwar pomorskich. W „Pamiętnika „Pami ętnikach" ch" spotykamy spotykamy m.in.: 8 februor luty lu ty'' (P 285 285), ), 2 aprila 'kwietnia' (P 285), 13 Junii, 14 Junii 'czerwca' (P 286), 15 Julii lipca' (P 75,292), w miesiącu septemberze 'wrześ niu' (P 81), 10 oktobra i wiele innych 'paździer nika' (P 253), przed nowembrem 'listopadem' (P 253) i inne, 2 decembra 'grudnia' (P 249).
Wilkierz królewskiego miasta Tczewa z 1599 roku
Osobnym zagadnieniem byłoby omówienie wy razów zapożyczonych z łaciny, w tym dotyczących głównie prawa i sądownictwa oraz wyrazów prze jętych z francuszczyzny, ale to zostawiam już do periodyku ściśle naukowego. prof. Edward Breza Objaśnienia
zastosowanych
skrótów
A W Archiwum Wybickiego, t. I (1768 - 1801), zebr zebrał ał i wyd wydał ał A. M. M. Sk S k a ł k o w s k i, Gdańsk Gdańsk 194 19488; t. II (8210 -1822), Gdańsk 1950, t. III: Z materiałów
zebranych przez A. M. Skałkowskiego i A . Lewaka przygotował do druku A. Bukowski, Gdańsk 1978. Jedynym jak dotąd badaczem wilkierza tczews K J. Wybicki, Kulig (w) Utwory dramatyczne, kiego był niemiecki uczony O. Gunther 1. Nie oprac. R. K a 1 e t a, Warszawa 1963. L. W y b i c k i, Listy patriotyczne. Opracował K. opracował on go jednak pod względem formal noprawnym, a ograniczył się jedynie do wydruko O p a ł e k , Wrocław 19 1955. P J. Wybicki, Życie moje... Z rękopisów wydał wania odkrytego w archiwum gdańskim rękopisu i objaśnił A. M. Skałkowski, Kraków 1927. zawierającego spisany w języku niemieckim tekst SJP Słownik języka polskiego PAN pod redakcją statutu 2. Doroszewskiego, t.I-XI,Warszawa 1958-1969. Omawiany wilkierz stanowi rezultat faktyczSych B. S y c h t a, Słownik gwar kaszubskich na tle nego wykorzystania przez władze Tczewa autokultury ludowej, t. I - VII, Wrocław 1967 - 1976. nomii w zakresie ustawodawstwa wewnętrznego, Sz M J . W y b i c k i , Szl Szlachcic mi mieszczani anin (w) (w) jakie przyznano miastom pruskim przywilejami Utwory dramatyczne, Oprac. R. K a 1 e t a, Kazimierza Jagiellończyka z 1454 roku 3. Tczew Warszawa 1963. nie był zresztą jedynym miastem pruskim czynią cym użytek z możliwości wydawania własnych Przypisy statutów4. W tym ty m samym samym czasie podobne podob ne wilkierze 1) Szerzej zob. E. B r e z a, Pochodzenie nazwiska Wybicki, uchwalono bowiem w Nowym Stawie (1584 r.), Rocznik Gdański XLIV, 1984, s. 1, s. 189 - 197. 2) Zob. skrót P. Gniewie (1588 r.), Dzierzgoniu (1631 r.), Starogar e) R. K a 1 e t a, J. W y b i c k i, Utwory dramatyczne. dzie (1634 (1634 r.), r. ), Wejherowie (1653 (1653 r.) r. ) 5itd. Stanowiły Wybrał, opracował i wstępem wstępem opatrzył.. opatr zył...,., Warszawa 1963, s. 451. one istotny element rozwijającego się samorządu 4) Życie moje... op. cit. s. 9. miejskiego6. 5) R. K a 1 e t a... op. cit. (w przyp. 3), s. 451 - 452.
I
I
KMR
13
Wilkierz, zgodnie z informacją zawartą w na główku, został uchwalony przez wszystkie władze miejskie, tj. Radę, Ławę i Trzeci Ordynek, w ratu szu tczewskim 16 kwietnia 1582 roku, następnie zrewidowany 24 marca 1599 roku oraz poprawio ny 19 marca 1619 roku (art. 34, 86, 104). W tej formie zachował się w rękopisie pochodzącym z 1691 roku. Wilkierz składa się z trzech zasadniczych części — wstępu, właściwego zbioru przepisów praw nych oraz zakończenia. Część wstępną wilkierza tworzą: nagłówek —„Wilkierz „Wilk ierz królewskie królewskiego go miasta Tczewa", infor infor macja wymieniająca wszystkie ordynki miejskie, jako władze zbiór ten ustanawiające oraz data. uchwalenia zbioru (1582 r.) i jego późniejsze uzupełnienia (1599 r.). Z kolei następuje część właściwa zbioru obejmująca przepisy prawne, a całość tekstu zamyka partia końcowa, specjalnie wyodrębniona, co zresztą wśród wilkierzy miejs kich było wyjątkiem, mianowicie pod nagłówkiem „Beschliesslich" ustanowiły tutaj wszystkie wła dze miejskie wytyczne dla rady w zakresie przy szłej polityki prawodawczej i wykonawczej. W szczególności radę zobowiązano do obrony praw, przywilejów i wilkierzy miejskich i zapew nienia ich stosowania w praktyce, za co społecz ność miejska ze swej strony przyrzekała radzie wierność i posłuszeństwo. Ustalono też, że ze względu na stale zmieniające się warunki życia miejskiego, rada miejska winna była w razie potrzeby naradzać się nad wprowadzeniem nie zbędnych zmian w wilkierzu, odpowiadających postępującym stosunkom społecznym. Realizo wano więc w ten sposób postulat aktualizacji przepisów prawnych. Przechodząc do innych elementów techniki ko dyfikacyjnej, zastosowanych w wilkierzu, stwier dzić należy, iż cały statut podzielony został na rozdziały, a te z kolei na artykuły, przy czym te pierwsze pierwsze zaopatrzone zaopa trzone zostały w nagłówki, zwięźl zwięźle, e, bo jednozdaniowo ujmujące treść przynależnych do nich 149 artykułów. Na przedmiotowy statut składało się 28 roz działów o następujących tytułach: 1. Co każdy obywatel ma obowiązek czynić w związku z posia daniem nieruchomości — 18 artykułów; 2. Co mieszczanie winni ponadto czynić w stosunku do ulic — 6 artykułów; 3. W sprawie zgromadzeń — 5 artykułów; 4. W sprawie darowizny, tes tamentu oraz kurateli — 3 artykuły; 5. W sprawie zmian i podziałów — 3 artykuły; 6. Trzymanie warty — 8 artykułów; 7. O ogniu i pożarze — 10 artykułów; artykułów; 8 . 0 miarach i wagach — 2 artykuły; 9. 14
W sprawie moczarów Leuss — 1 artykuł; 10. W sprawie szarwarku — 3 artykuły; 11. O świę tach — 2 artykuły; 12. O bydle i pastuchach — 5 artykułów; 13. O ogrodach i płotach płot ach —7 —7 ar tykułów; 14. O najemcach i obcych — 8 ar tykułów; 15.0 służbie — 7 artykułów; 16. O wa rzeniu piwa —10 artykułów; 17. O handlu — 15 artykułów; 18. O murarzach i cieślach — 1 ar tykuł; 19. O piwowarach i ich pomocnikach — 5 artykułów; 20. O słodownikach — 1 artykuł ar tykuł;; 21. O funkcjonariuszach miejskich — 2 artykuły, 22. O domokrążcach — 3 artykuły; 23. O ryba kach —4 —4 artykuły; 24. 24 . 0 kramarzach — 1 artykuł; 25. O zbrodniach — 8 artykułów; 26. O koniach miejskich — 1 artykuł; 27. O sprawach prawnych i apelacjach — 5 artykułów; 28. Odczytywanie wilkierza — 1 artykuł. Warto przy tym zaznaczyć, iż poza wspomnia nymi rozdziałami zamieszczono również w wil kierzu zaraz po części wstępnej (lecz bez wy odrębnienia w osobny rozdział) pięć artykułów dotyczących obywatelstwa miejskiego, co wymo wnie zdaje się świadczyć o znaczeniu, jakie po stanowienia te posiadały dla życia miejskiego. Aleksandra Elszkowska-Maciejewska Tadeusz Maciejewski PRZYPISY 1. O. Gunther Die Willkur der Stadt Dirschau vom Jahre 1599. Zatschrift des Westpreussichem Geschichtsvereins, H.48, Danzig 1905, s. 30-53. 2. PAN Ms Nr Nr 59; Guxnther we wstępie do wydania podaje, iż nie znalazł innych odpisów wilkierza ani w Gdańsku i Królewcu, ani też w Tczewie. Tczewie. Zawartość wilkierza wilkierza omówili A. Elszkowska-MackElszkowska-Mack jewaka, T. Maciejewski: Wilkierz miasta Tczewa, ZN UG, Prawo, Nr 12, s. 129-139. 3. Szczegółowe informacje o radzie miejskiej w Tczewie i innych władzach prawodawczych można znaleźć m.in. w pracach: E. Pomorza Gdańskiego do schyłku Rozenkranz: Początki i ustrój miast Pomorza XIV stulecia, Gdańsk 1962; F. Lorentz: Jeszcze raz o nazwie Tczew (Nochmals der Name Tczew — Dirschau), SO. R. 10, 1931, s. 338-347; tegoż: Tczew — Dirschau — Truso, SO. R. 5, 1926, s. 529-531; R. Petonga: Die Grundung und alteste Binricktung der Ms . Ig. 22,1885, s. 1-4 1-44, tegoż: Die Stadtmark Stadt Dirschau, Ap. Ms. Dirschau in rechtgeschichtlicher Hinsicht, Ap. Ms. Jg. 24, 1887, 8. 637-647; Raduński: Zarys dziejów miasta Tczewa, Tczew 1927 1927 itd. itd. Kodyfikacje prawa miejskiego w dawnej Polsce, w: 4. W. Maisel Kodyfikacje Dzieje kodyfikacji kodyfikacji prawa, 1974, 1974, s. 93-126. 93-126.
5. T. Maciejewski: Ustawodawstwo wilkierzowe miast regionu gdańskiego i jego j ego stosunek do prawa chełmińskiego.Studia CulmenCulmensia Historico-Iuridica, t. 2, Toruń 1988, s. 327-363. 6. E. Cieślak: Przywileje wielkich miast pruskich z XV w., jako etap rozwoju samorządu samorządumiejskiego. Rocznik Gdański, Gdańsk i, T. XXV, 1966, 1966, s. 31 i n .
KMR
Wilkierz Królewskiego Miasta Tczewa Początkowo zamknięty i uchwalony przez wszystkie Ordynki w Ratuszu dnia 26 kwietnia Anno 1582. Następnie ulepszony dnia 24 marca Anno 1599 oraz poszerzony o wiele artykułów. My, obywatele obywatele starzy i młodzi tego miasta miasta Tczewa Tczewa stanowimy niniejs niniejszym zym w imię Boże Boże dla dl a siebie i naszych potomnych jednomyślnie co następuje: 1. Żaden z przybyszy nie może u nas nabyć mieszkania i założyć gospodarstwa domowego, jak również handlować, warzyć piwo, wykonywać rzemiosło czy rękodzieło inaczej, niż za przyzw przyzwole olenie niem m i zgodą zgodą Czcigod Czcigodnej nej Rady i po uzyskaniu praw pr aw obywatela obywatela miasta. miasta. W tym celu musi musi on udokumentować swoj swojee pochodzenie z prawowitego, wolnego wolnego małżeństwa, małżeństwa, musi dać zaliczkę 10 groszy, a następnie zapłacić podatek w wysokości 6 groszy od każdej marki wartości wartości posiadanego posiadanego majątku. Następnie Następnie musi on złożyć złożyć męską męską przysięgę przysięgę na wierność wierność naszej naszej zwierzchności. Kto tego nie dopełni, musi płacić karę w wysokości 36 szylingów co 14 dni. 2. Syn obywatelski, jeżeli chce wykonywać zawód mieszczański, musi złożyć za zgodą Czcigodnej Rady przysięgę naszej zwierzchności. Zwolniony jest on jednak od zaliczek i opłat majątkowych. 3. Nie przyjmujemy jednak u siebie żadnego człowieka, którego cześć została naruszona prze przezz wyrok i prawo, prawo, aby w ten sposób nie wpuszczać wpuszczać do miasta nacji nacji wędrują wędrującyc cych, h, Szkotów Szkotów i włóczęgów.
4. Gdy obywatel miejski odejdzie stąd i poszuka sobie w innym miejscu pracy i mieszkania, a wróci wróci po upływi upływiee jednego roku roku i jednego jednego dnia, dnia, wtedy wtedy musi on na nowo starać star ać się o nabycie obywatelstwa, które trwa w takim przypadku tylko jeden rok i jeden dzień. W przypadku natomiast, gdy w ciągu tego roku złożył on przysięgę zwierzchności w nowym miejscu zamieszkania to pomimo, iż powrócił do nas przed upływem jednego roku i jednego dnia, musi starać się na nowo o prawo obywatelskie, stosownie do postanowień artykułu I. 5. Żadnemu obywatelowi miasta nie wolno warzyć piwa, jeżeli nie posiada on własnego domu domu;; poza tym wolno mu zdobywać zdobywać środki utrzymania przy pomocy uprawiania rzemiosła rzemiosła lub handlu w wynajętych domach. Co każdy obywatel ma obowiązek czynić w związku z posiadaniem nieruchomości 6. Stanowimy także, że wszystkie budynki, piwowarnie, słodownie, spichlerze, kramy i stajnie w mieście muszą być pokryte dachówkami pod groźbą kary miejskiej; z tego powodu Czcig Czcigod odna na Rada Rada nie sprzeda sprzeda nikomu nikomu obcemu obcemu cegieł cegieł i dachówek, jeżeli miałoby ich zabraknąć zabraknąć dla obywateli miasta.
KMR
15
7. Nie zezwala się nikomu dokonywać dalszego podziału połowy zagrody, czy też ćwiartki nieruchomości i pomniejszać w ten sposób swoją ziemię. Nie wolno również wnosić dwóch trzecich nieruchomości do połowy zagrody. Ponadto nie wolno z ćwiartki nieruchomości, posiadającej przynależne łąki i pola zrobić stajni, a wszystko, co już takiego uczyniono, jak długo to by już nie trwało, zostaje unieważnione, z chwilą ogłoszenia tego faktu; każdy spadkobierca zachowa wiec swoją powierzchnię nie podzieloną, razem z przynależnym polem i łąkami. 8. Nie wolno wykonywać kominów z gliny; winny one być murowane od fundamentów lub co najmniej najmniej obmurowane obmurowane wokół wokół paleniska pal eniska i przy wyjści wyjściuu z dachu. dach u. Komin musi być wysoko co najmniej na dwa łokcie ponad dach, pod karą miejską. 9. Każdy musi zlecić oczyszczanie swego komina tak często, jak tego zażąda Czcigodna Rada, pod karą 10 szylingów. 10. 10. Nikomu nie wolno stawiać budowli o dwóch kondygnacjach z drewna, stajnie zaś w ogóle bez kondygnacji, pod karą miejską. 11.
Nikomu nie wolno wysuwać się ze swoją nieruchomością dalej w ulicę poza miejsce zajmowane przez poprzedników, pod karą miejską. 12. Gdy ktoś chce wybudować na swojej nieruchomości dom, temu winien pomóc sąsiad, któremu zakomunikowano o tym na rok naprzód. Nikt nie może nikogo zmusić do murowania wyżej, niż do przyciesia. Gdyby zaistniała taka sytuacja, że jeden człowiek nie dałby rady budować, wtedy drugi winien winien położyć położyć fundame fundament nt i murować dla obu, a następnie powinien on ugodzić się z drugim tak, aby ten biedniejszy płacił budującemu rocznie, tyle na ile się ugodzili lub też ustaliła Czcigodna Rada, pod karą miejską. 13.
Jeżeli ktoś, kto nie jest zasiedziałym mieszkańcem nabywa wewnątrz lub na zewnątrz miasta dom czy inną nieruchomość przez kupno, dziedziczenie, zaspokojenie roszczeń prawnych lub w inny sposób, jaki by to nie był, musi wejść w jego posiadanie w ciągu roku i dnia lub sprzedać go i przekazać osobie o pełnej zdolności prawnej. W przeciwnym razie będzie płacił zastaw w wysokości 36 szylingó szylingów w za każde 14 dni. dn i. Przepis ten nie dotyczy panów panów szlachciców oraz mieszczan obcych. 14. 14. Żaden z mieszkańców mieszkańców miasta miasta nie może sprzedać lub frymarcz frymarczyć yć nieruchomością spadkową czy też inną, leżącą w obrębie miasta, obcemu, bez uprzednio wyrażonej zgody Czcigodnej Rady; sprzedawca naruszający ten przepis podlega karze 6 marek. 15. 15.
W domach, stajniach, spichrzach i stodołach każdy powinien mieć swoją własną ściankę działową na żądanie sąsiada, pod groźbą kary miejskiej. 16. 16. W każdym domu, w którym uprawia się działalność zarobkową, winna być 1 dzida oraz 1 długa strzelba, pod każdorazową karą 10 szylingów. 16
KMR
17. 17. Jeżeli Jeżeli jakaś jakaś nieruchomość nieruchomość czy spadek w m mieśc ieście ie lub poza miastem, miastem, która która nie została została jeszcze w pełni spłacona, stanie się wolna przez śmierć posiadacza, to należy ją podzielić na części pomiędzy jego rodziców i dzieci, przy czym nie należy robić różnicy pomiędzy dziećmi pełnego czy połowicznego urodzenia. Oszacowanie tej nieruchomości powinni przepro wadzić zaufani ludzie. Obcym takie niespłacone nieruchomości należy jednak sprzedawać tak drogo, jak np. tylko jest możliwe. 18. 18. Obywatel miejski, który uporczywie odmawia płacenia czynszu ze swej nieruchomości, podlega karze miejskiej. 19. 19. Obywatel miejski, posiadający dwa, trzy lub więcej domów nie ma większych uprawnień do uprawiania działalności zarobkowej od swego sąsiada, posiadającego jeden dom, pod karą miejską. 20. Każdy obywatel miejski powinien posiadać przy domu, w którym mieszka, dwa skórzane wiadra i jedną sikawkę, pod karą miejską. 21.
Nikomu nie zezwala się na inne, niż pierwotne użytkowanie nieruchomości leżącej poza miastem, pod karą miejską; zezwolenia na takie inne użytkowanie może udzielić Czcigodna Rada.
22. Nikomu nie zezwala zezwala się na pożyczenie pożyczenie pieniędzy pod zadłużenie nieruchomości od więcej, więcej, niż jednego pożyczkodawcy. Gdyby ten jednak nie mógł pożyczyć już więcej pieniędzy, nieruchomość nadal przedstawiałaby wystarczające zabezpieczenie, to można pożyczać pieniądze, również od innych pożyczkodawców. Tym ostatnim nie wolno brać większych procentów niż sześć od sto marek, a kto by brał więcej, ten płaci karę 10 marek i nie otrzyma większego procentu, niż sześć.
Co mieszczanie winni ponadto czynić w stosunku do ulic 23. 23 .
Nikomu nie wolno zastawiać zastawiać ulic skrzynkami owoców, owoców, beczkami czy czy też trzema lub więcej więcej wozami. Każdy taki przypadek zostanie ukarany grzywną w wysokości 5 groszy, a ponadto winowajca musi uprzątnąć przeszkodę z ulicy. 24. 24. Każdy obywatel miejski powinien uprzątnąć ulicę przed swym domem aż do kamienia środkowego, a za stajnią — aż do ścieku. Gnój może on piętrzyć pod murem, jednak w taki sposób, aby mógł on spłynąć bez uszkadzania murów, pod karą miejską. 25.
Nie wolno wyrzucać ze stajni gnoju na ulicę, nad którą i obok której mieszkają ludzie oraz pozostawiać pozostawiać go tam przez przez dzień i noc. noc . Kto Kt o nie usunie gnoju, gnoju, zapłaci za każdą każdą noc po 5 groszy kary. Rzeźnicy w żadnym wypadku nie mogą wyrzucać gnoju pochodzącego od zabijanych zwierząt na ulicę, lecz winni go natychmiast usuwać, pod karą 10 groszy.
KMR KM R
17
26. 26. Na każde zarządzenie należy ulice utrzymać w czystości z przodu i z tyłu, jak również usuwać gnój. gnój. Kto Kt o tego nie uczyni uczyni w tym samym tygodniu, ten podlega karze 5 groszy. Sąsiad Sąsiad każdorazowo na wezwanie sąsiada musi wystrzegać się wyrzucania na jego teren gnoju i wylewania wody. 27 .
Kto Kt o wyrzuca wyrzuca gnój, odchody lub popiół na teren sąsiada, jak również również pod bramami czy czy też fosy względnie do rynsztoku, podlega każdorazowo karze 5 groszy. Zapłata kary nie uchyla obowiązku usunięcia nieczystości. 28. 28. Nikomu nie wolno przepędzać przepędzać luźno koni przez przez miasto czy czy rynek, rynek, pod karą 1 grosza od każdego konia. Konie winny być prowadzone za lejce. W sprawie zgromadzeń 29. 29. Nikomu nie nie wolno zwoływać zwoływać zebrań bez zgody zgody Rady, Rady, nikomu również również nie wolno stanowić nowych praw bez wiedzy i zgody Rady; kto czyniłby tak, temu zostanie wymierzona sprawiedliwość. 30 .
Każdy, kogo Rada Ra da wezw wezwie ie na zebranie całej całej gminy gminy do Ratusza Ra tusza winien winien się stawić. Jeżeli Jeżeli nie przyjdzie po pół godzinie, wtedy zapłaci karę 10 szylingów, chyba że udokumentuje powód niestawiennictwa. 31.
Jeżeli ktoś opuści zebranie przed załatwieniem na nim spraw, płaci karę 5 groszy. 32 .
Kto znieważa słownie sąsiada na zebraniu w ratuszu, winien albo zapłacić nawiązkę w wysokości 1 marki, lub też być ukarany dwoma dniami wieży; nawiązka ma być zużyta na cele cele dobroczynne. dobroczynne. 33 .
Jeżeli Jeżeli wezwany wezwany przez Pana Pa na Burmistrza lub do ratusza ratusza za pośrednictwem pośrednictwem sługi, sługi, nie przyjdzi przyjdziee bez ważnych powodów, wtedy ma do wyboru albo zapłatę grzywny w wysokości 10 szylingów, albo też pobyt w wieży przez dzień i noc. W sprawie darowizny testamentu oraz kurateli 3 4.
Gdy małżonkowie zapisują sobie wzajemnie co czwarty grosz, wtedy natychmiast po dokonanym zapisie przypada z całego dobra Czcigodnej Radzie opłata 10 marek według starego zwyczaju zwyczaju.. Z dobra dobr a o wartości poniżej poniżej 100 guldenów guldenów otrzym otrzymuje uje Rada Rada z każdej każdej marki marki po jednym szylingu. 35.
Gdy się okaże, że jeden drugiego obdarował lub l ub też sporządził sporządził na jego ręcz testament, także t akże małżonkowie wzajem wzajemnie, nie, wtedy obdarowany obdar owany powinien powinien przekazać na rzecz Czcigodn Czcigodnej ej Rady Rady po jednym szylingu od każdej marki.
18
KMR KM R
Nikomu nie wolno bez zgody Czcigodnej Rady przyjmować na siebie obowiązku sprawowania kurateli, pod karą 10 marek. Opiekunowie winni składać coroczne rozliczanie wytypowanym przez Czcigodną Radę przedstawicielom ze sprawowanej kurateli, w szczegól ności w odniesieniu do zarządu majątku nieletniego oraz jego wychowania. W sprawie zmian i podziałów 37 .
Nikomu Nikomu nie nie wolno dzielić mienia ani też przyjmować przyjmować podzielonej częśc częścii mierna, chyba że za zgodą i wiedzą Pana Burmistrza, po uwzględnieniu, że dokonane czynności nie będą ze szkodą miasta i potomstwa. W innym przypadku dokonane podziały i związane z nimi korzyści będą nieważne, pod karą 10 marek. 38. 38. Żaden wdowiec ani wdowa nie mogą zawrzeć nowego związku małżeńskiego, jeżeli nie zabezpieczyli dzieciom z poprzedniego małżeństwa odpowiedniego podziału mienia, opar tego o prawidłowo sporządzony spis, pod karą 10 marek. 39. 39. W przypadku, gdy dokonane podziały nie zostaną spisane i zarejestrowane w księgach ławniczych w ciągu 4 tygodni, winny uchybienia podlega karze miejskiej. Trzymanie warty 40.
Panowie radni oraz pisarz miejski są zwolnieni od trzymania warty. Nie trzyma się straży przed słodowniami. 41.
Ławnicy, ze względu na fakt, że muszą być do dyspozycji przez dzień i noc, mają wolny wybór, czy chcą pełnić wartę osobiście, czy też przyślą w zastępstwie innego obywatela miasta. 42.
Obywatel, na którym ciąży obowiązek pełnienia obywatelskiej warty, winien stawić się osobiśc osobiście ie na wartę nocną nocną i nie wolno mu przysłać zastępstwa. Jeżeli Jeżeli nie może może pełnić warty ze względu na wiek, stan zdrowia czy też z innych powodów małżeńskich, wtedy winien on ten fakt zgłosić zgłosić odpowiednio wcześ wcześnie niejj Panu Wart tak, tak , aby ten mógł wyznacz wyznaczyć yć na jego mi miej ejsce sce innego zaprzysiężonego obywatela miasta. Kto tego nie dopełni, zapłaci karę 20 szylingów. 43 .
Inni obywatele, wyznaczeni na współwartowników, mogą trzymać straż osobiście w zastępstwie innego zaprzysiężonego obywatela, pod karą 10 szylingów, lub wieży. Kramarzy i komorników nie dopuszcza się do trzymania samodzielnej warty, pod karą wymienioną wyżej. Mogą oni być jedynie współwartownikami. 44 .
Ktokolwiek ubliży słownie warcie, nawet jeżeli dokona tego funkcjonariusz miejski, ten zostanie ukarany wieżą. Kto naruszy nietykalność warty czynnie, czy przy użyciu morder czych broni, ten odpokutuje za to głową lub ręką, zależnie od wielkości popełnionego przestępstwa. 45.
Kto z luźnych luźnych ludzi zostanie schwytan schwytanyy przed miastem miastem po godzinie godzinie dziesiąte dziesiątej,j, tego należy przetrzymać do chwili ustalenia jego tożsamości i stanu majątkowego.
KMR
19
46. Gdy warta w czasie wieczornego lub nocnego obchodu usłyszy u któregoś mieszczanina czy czy gospodarza gospodarz a krzyki i hałasy hała sy w domu, wtedy wtedy ma prawo zapukać i żądać wpusz wpuszczen czenia, ia, pod karą wieży lub 10 groszy. Jeżeli zapuka i nie zostanie wpuszczona, podlega to karze według uznania Czcigodnej Rady. 47. Jeżeli warta nie wypełnia pilnie rozkazów Pana Wart lub złapie się ją na spaniu czy też nad dzbanami, wtedy każdy z wartowników podlega karze 5 groszy lub wieży przez dzień i noc. O ogniu i pożarze 48. Kto zauważy ogień lub pożar i związane z tym widoczne niebezpieczeństwo, a nie zaalarmuje okrzykiem, podlega karze trzech marek.
49. Gdy dzwoni się do pożaru, wtedy każdy obywatel winien przybiec z siekierą, wiadrem, toporem i innym sprzętem gaśniczym pod karą 10 groszy. 50. 50. Kto zabierze zabierze świadomie świadomie do domu po pożarze wiadra, siekie siekiery ry lub inne przedmioty, przedmioty, które nie stanowią jego własności, zamiast zanieść je burmistrzowi, podlega karze 5 groszy. 51.
Jeżeli spali się jakiś dom, a pożar nie rozprzestrzeni się, wtedy miasto zobowiązane jest odbudować połowę domu; jeżeli ogień rozprzestrzenił się, wtedy obowiązek upada. 52. 52. Żaden szewc czy garbarz, ani też nikt inny nie powinien wnosić pod dach garbniki, len czy konopie, pod karą 3 marek. 53.
Szewcom oraz wszystkim innym zabrania się wypalania w mieście z dziegciu smoły, pod karą 3 marek. 54. 54. Zabrania się oświetlania stajni łuczywami, pod karą 12 groszy. Nikomu też nie wolno wchodzić do stajni i dworów przed miastem z pochodniami, łuczywami i świecami, chyba że wymagać tego będzie wyjątkowa okoliczność, pod karą wymienioną wyżej lub wieżą przez dzień i noc. 55.
Każdy winien trzymać słomę stajenną w takich miejscach, że nie może to wyrządzić nikomu szkody, pod karą 12 groszy. 56. 56. W stajniach winno omiatać się pajęczyny. Również słoma i siano nie powinny zwisać ze ścian, pod karą 5 groszy. 57. 57. Obywatelom, którzy prowadzą gospody, zezwala się na wwiezienie i trzymanie w stajni fury fury siana i słomy. Inni jednak j ednak nie powinni powinni trzymać w stajni stajni siana, siana, pod karą 1 marki. m arki. Słom Słomęę i siano mogą oni trzymać tylko w małych ilościach, jednak dobrze zabezpieczone przed ogniem. 20
KMR
O miarach i wagach 58. 58. Nikomu nie wolno używać korca jako miary, przed ocechowaniem go przez miejską izbę miar, pod karą 3 marek. Co roku przez 14 dni po Świętej Trójcy należy sprawdzać wszystkie korce. Obywatel, który na wezwanie Pana Burmistrza nie przyśle swego korca do sprawdzenia, podlega karze 5 groszy od każdego korca: sprawdzającemu przysługuje opłata 1 grosza od każdego korca i półkorca. półkorca. Do słodowania słodowania wolno wolno używa używaćć jedynie korca Rady, Rad y, a za opłatą w wysokości 1 szylinga od 10 korcy.
59. 59. Inne miary i wagi używane przez obywateli winny być zgodne z chełmińskimi miarami i wagami, pod zarzutem fałszerstwa i kary z tym związanej. W sprawie moczarów Leuss 60. 60. Zabrania się wycinanie bez zezwolenia krzaków i wyrębu drzew z moczarów Leuss i majątku Schliwem, pod karą 3 marek. W sprawie sprawie szarwarku szarwarku 61.
Kramarze, najemcy i komornicy nie będący obywatelami miasta zobowiązani są do szarwarku na każde wezwanie wezwanie Czcigo Czcigodnej dnej Rady. Rady. Mieszkańcy Mieszkańcy przedmieść, przedmieść, ogrodnicy, a także ta kże obywatele posiadający ogrody obciążone szarwarkiem, winni wykonywać obowiązek szarwarku tak, jak dotychczas. 62. 62. Gdy miasto potrzebować jednak będzie ogólnej pomocy, a Czcigodna Rada wraz z przysięgłymi i starszymi taki obowiązek uchwali, wtedy wszyscy razem i każdy z osobna musi musi działać dla wspólnego pożytku czy czy to w formie formie szarwarku, podatk pod atkuu lub w formie formie innych
świadczeńjakby świadczeńjakby ich nie zwać. Gdy taka. sytu sytuac acja ja,, zaistnieje, zaistnieje,wtedy wtedy wszyscy wszyscy muszą muszą ponieśćrówne ciężary, czy to będzie obywatel miejski, kramarz, czy też dzierżawca lub komornik. 63. 63 .
Jeżeli za dopustem łaskawego Boga dojdzie do wojny czy też innych klęsk, wtedy każdy wierny obywatel powinien pomagać w obronie miasta, stosownie do uchwał Czcigodnej Rady oraz przysięgłych i starszych. O świętach 64. 64.
Niedziele i inne wielkie święta należy świętować według przykazań Boskich, wstrzymując się od wszelkiej pracy, pod karą 10 guldenów. 65.
Gdy ktoś w niedziele lub inne święta w czasie, czasie, gdy w kościołach odbywają się nabożeństwa i kazania, handluje, wtedy płaci karę po 1 marce od każdego wozu towaru, który wwiózł do miasta. Żywność nie podlega karze. O bydle bydle i pastuchac pastuchach h
66. Nikomu nie zezwala się na trzymanie własnego pastucha w okresie od świętego Wolperta do świętej Jadwigi. Kto tak uczyni, płaci karę 1 marki.
KMR KM R
21
67. Każdy obywatel winien powierzać swoje bydło lub świnie pastuchowi lub pilnować je sam tak, tak , aby nie wyrządzała wyrządzała szkody. szkody. Gdy to bydło lub świni świniee zostanie zapędzone zapędzone do miasta przez woźnego sądowego, sądowego, wtedy można można będzie wykupić bydło po jednym szylingu szylingu za sztukę. Bydło lub świnie zajęte poza miastem należy wykupić po groszu za sztukę. 68. Kto swoje świnie, spędzone przez woźnego, wabi lub odpędza musi je wykupić w taki sam sposób. 69. Także ten, kto poi swój inwentarz, jaki by on był, z wiadra studziennego, zapłaci karę w wysokości połowy firdinga. 7 0.
Nikomu nie zezwala się na swobodne puszczanie kaczek i gęsi po ulicach, pod groźbą ich utraty. O ogrodach i płotach 71.
Każdy zobowiązany jest do ogrodzenia swego swego ogrodu i zagrody dla zapobieżenia zapobieżenia szkodzie, pod karą 10 groszy. 7 2.
Jeżeli Jeżeli na skutek złego złego stanu s tanu płot p łotuu sąsiad dozna dozna szkody, winien winien mu wynagrodzić właści właścicie ciell
złego płotu.
73. 73 .
Jeżeli ktoś zostanie schwytany na łamaniu płotu, tego należy z mocy prawa i wyroku ukarać pręgierzem. 74. 74. Kto wrzuca do ogrodu słomę czy siano lub wpędza inwentarz, podlega karze 5 groszy. 75.
Każdy powinien trzymać i wywozić swój nawóz poza płotami, wyładowując go wewnątrz zagród lub do zbiornika gnoju, pod karą 20 groszy. Nie wolno zatrudniać na terenie miast nikogo obcego do wywozu gnoju, pod groźbą jego utraty. 76. Na ziemiach ziemiach położonych poza poza miastem, a należącyc należącychh do miasta miasta nie nie zezwala zezwala się nikomu na sprzedaż piwa, ani też na prowadzenie gospody, czy czy oberży, pod groźbą groźbą kary miejskie miejskiej,j, chyba że Czcigodna Rada i wszystkie ordynki wyrażą na to zgodę. 77 .
Nie wolno też nikomu przed miastem przyjmować odpłatnie gości, ani też sprzedawać owsa czy siana bez istotnej potrzeby, pod groźbą kary w wysokości 36 szylingów. O najemcach i obcych 78. 78. Żaden obywatel ani mieszkaniec nie ma prawa bez zgody Czcigodnej Rady przyjmować do swego domu obcego mężczyznę czy kobietę jako najemcę lub komornika, pod karą 20 groszy. 22
KMR
79. 79. Żadnemu kramarzowi, najemcy czy komornikowi lub mieszkańcowi przedmieścia nie zezwala się na stałe zamieszkanie u nas, chyba że za wiedzą Pana Burmistrza, po uprzednim złożeniu przez zainteresowanego zaświadczenia moralności oraz wpłaceniu miastu zaliczki w wysokości 15 guldenów. Pona Po nadt dtoo musi on zobowiązać zobowiązać się do ucz uczci ciwe wejj pracy pracy dla dla miasta miasta i nie szukać bez zgody Pana Burmistrza żadnej pracy poza miastem, pod groźbą utraty mieszkania. 80. 80. Nikt nie będzie bez zgody Czcigodnej Rady przyjmował u siebie i gościł obcego, nieznanego ludu, pod karą 20 groszy. 81.
Jeżeli Jeżeli się zdarzy, że dobr do braa i nieruchomości nieruchomości zostaną odziedziczon odziedziczonee przez obcych ludzi, to nnie ie zezwala się tym ostatnim na zabranie żadnego mienia od nas, chyba że przekażą nieruchomości w wierną rękę. 82. 82. Gdy ktoś przekaże szmat ziemi leżącej poza miastem, podlega zwierzchnictwu obcych panów, krewnemu w linii bocznej z miasta, to miasto otrzyma z tego co czwarty grosz. Gdy jednak jakaś ziemia wewnątrz miasta zostanie przez spadek przekazana na zewnątrz, wtedy Rada otrzyma z każdej marki po 6 groszy. 83.
Gdy Rada zleci zajęcie mierna, a dłużnik nie chce oddać komornikowi zastawu lub też ubliży mu słownie, to podlega on karze wieży lub 5 guldenów, niezależnie od przedmiotu zastawu, który musi oddać. 84. 84. Jeżeli u kogoś przeprowadzi się zajęcie w jakiejkolwiek sprawie, a dłużnik nie może wykupić zastawu w ciągu 6 tygodni to należy rozumieć, że rezygnuje on z wykupienia fantu. 85.
Wszystkie akty kupna czy ugody, zawarte wieczorem przy piwie, lub w stanie nietrzeźwym są nieważne, chyba że strony następnego dnia potwierdzą je w stanie trzeźwym. O służbie 86. 86. Żade Żadenn parobek parobek ani służąca służąca nie może iść do nowej służby służby przed zakończe zakończeniem niem okresu starej służby. Kto takich zatrudnił, płaci karę 2 marek, a parobek czy służąca idą do wieży. Żaden obywatel, obywatelka lub mieszkaniec nie powinni przyjmować do służby parobków czy służące na okres krótszy niż jeden rok, pod karą. Również żaden parobek nie może przed upływem umownego okresu służby przyjmować nową służbę. Po tym okresie może pozostać w dotychczasowej pracy lub szukać sobie nowej. Kto najmuje służbę na okres krótsz krótszyy lub lub też przed upływe upływem m starej służby, służby, płaci karę kar ę 3 marek, a parobek czy czy służąca idą do wieży. 87. 87. Kto porzuca służbę przed czasem, podlega karze więzienia. Obywatel, który świadomie przyjmie takich ludzi do służby, musi ich zwolnić i płaci karę 12 guldenów. Jeżeli czyni to nieświadomie, to nie płaci kary. 88. 88. Kto podkupuje sąsiadowi służbę, płaci 1 markę kary i musi zwolnić podkupionych służących.
KMR
23
89. W przypad przypadku, ku, gdy służący służący przyjął przyjął służbę służbę u kogoś i otrzymał „grosz Boży", Boż y", a potem wyraża chęć powrotu do starego pana bez zgody nowego, taki wiatrem podszyty sługa powinien zostać ukarany wieżą i zostać na służbie u nowego pana. 90. 90. Od tej chwili chwili służbie służbie nie wolno pić piwa cechoweg cechowegoo pod karą wieży. wieży. Kto Kt o służbie służbie takie takie piwo sprzeda, płaci karę 10 guldenów. 91.
Zabrania się również parobkom przesiadywania nad piwem latem po godzinie dziewiątej, a zimą zimą po godzinie ósmej ósmej oraz wznoszenia wznoszenia okrzyków na ulicach, pod karą wieży. wieży. Szynkarka, Szynkarka, która w tym czasie poda piwo parobkom lub innemu luźnemu ludowi, za pierwszym razem płaci karę 1 marki; za następnym razem karę określi Czcigodna Rada. 92. 92. Nie wolno również żadnemu obywatelowi, kramarzowi czy komornikowi, mieszkańcowi przedmieść lub karczmarzowi nocować u siebie, gościć i przetrzymywać obcej służby, pod karą wieży lub 20 guldenów.
O warzenia piwa 93.
Do warzenia piwa ma prawo każdy obywatel miasta, który posiada własny dom, jeżeli w domu tym dotychczas piwo warzono. 94. 94. Wszystkim połówkom czy całym całym zagrodom zezwala zezwala się na warzenie warzenie piwa co trzy tygodnie tygodnie przez cały rok, rok, ćwiartkom nieruchomości czy czy też połówkom ćwiartek nieruchomość jedynie jedy nie co 5 tygodni; każdy kto kt o warzyłby piwo częściej, częściej, niż wynika to z powyżs powyższyc zychh uprawnień, płaci karę 10 marek. 95.
Kto sprzedaje czy podaje swoje piwo drożej lub taniej niż ustalono, ten płaci karę w wysokości 1 marki. Przepis ten nie obejmuje piwa marcowego. 96. 96. Komu piwo nie uda się bez jego winy, ten winien zgłosić to Radzie pod karą 3 marek. 97. Nie wolno żadnemu mężczy mężczyźni źniee ani żadnej żadnej kobiecie kobiecie sprzedawać w mieście mieście piwa, jeżeli nie są oni ludźmi zacnymi i nie posiadają klienteli, pod karą wieży. Każdy musi zapłacić z wyszynku piwa 1 florena rocznie Radzie. Nie wolno też rozpocząć wyszynku piwa przed zgłoszeniem Panu Burmistrzowi tego faktu, pod wymienioną wyżej karą. 98. 98. Każdy obywatel czy gospodarz, warzący i sprzedający w swoim domu piwo, winien je również sprzedawać przy zachowaniu odpowiednich miar na ulicy, pod karą 3 marek.
99. Nie wolno nikomu przynosić do miasta i sprzedawać tu obcych napoi (miodu i piwa), pod każdorazową karą 30 guldenów za każdy taki występek. Wino mogą jednak sprzedawać tylko ci, którym Czcigodna Rada udzieli specjalnego zezwolenia i ustali wysokość opłat na rzecz rzecz miasta. miasta. Miód litewski litewski może sprzedawać sprzedawać każdy bez ograniczeń, ograniczeń, jednak jed nak jego składowanie 24
KMR KM R
w piwnicy wymaga specjalnej zgody Pana Burmistrza oraz wniesienia opłaty 30 guldenów od każdej beczki. 100. Gdy zabraknie w mieście starego piwa marcowego, wtedy Czcigodna Rada wyda zezwolenie na sprzedaż jedynie piwa gdańskiego, jednak nie gdańskiego piwa słodowego. 101.
Nie zezwala się również na przywożenie i sprzedaż obcej wódki, pod groźbą jej konfiskaty. 102. W niedziele w czasie nabożeństw zabrania się, jeżeli nie zaistnieje stan wyższej koniecz ności, sprzedaży wódki i piwa, chyba że podróżnym, pod karą 12 guldenów.
O handlu 103. Gdy kupiec zakupił ziarno i przyjdzie do niego biedny sąsiad czy inny biedny człowiek z prośbą o sprzedanie mu po cenie zakupu jednego korca, dwóch lub trzech, wtedy kupiec winien mu je odstąpić, pod karą 3 marek.
104. Nie zezwala zezwala się żadnemu obywatel obywatelowi owi na zakup fur fur zboża, które jadą do miasta, miast a, przed ich wjazdem za mury. Każdy towar winien być wwieziony do miasta i dopiero tam sprzedawany na targu, za wyjątkiem sprzedaży na wolnym jarmarku, pod karą 1 marki. Ten artykuł został w 1619 roku wyjaśniony w sposób następujący: Żaden obywatel nie będzie zatrzymywał i kupował poza miastem drewna, dyle, węgla i zboża, jak również wszystkich innych towarów. Wszystkie towary winny zostać wwiezione do miasta i tutaj, sprzedawane na wyznaczonym rynku, za wyjątkiem sprzedaży na wolnym jarmarku, pod karą 1 marki. 105. Kto zostaje przy bramie i czatuje na towary, ten płaci 1 markę kary. 106. Kto przywołuje jadących ulicą dwóch, trzech lub więcej chłopów i targuje jednym z nich, płaci karę 1 marki. 107. Zabrania się dwom osobom z jednego domu dokonywania równoczesnych zakupów zboża, pod karą 3 marek. 108. Obywatel może kupować zboże i inne towary za pośrednictwem sługi, nie będącego obywatelem, jednak zyski i straty obciążą pana, a nie sługę. Jeżeli jednak będą tu stosowane jakieś wybiegi, wtedy Czcigodna Rada wymierzy stosowną karę. Jeżeli taki sługa przy handlu przekroczy przepisy wilkierza miejskiego, to karę poniesie jego pan. 109. Gdy obywatel zobaczy stojącego i targującego jakiekolwiek towary sąsiada, wtedy nie wolno wolno mu przeszkadzać i same samemu mu włącza włączaćć się do targu, tar gu, pod karą 1 marki. mar ki. Gdy jednak jedna k sąsiad odejdzie od wozu, to drugi może podejść i zacząć targowanie.
KMR
25
110. Obcej szlachcie, nie zajmującej się handlem, zezwala się na sprzedaż własne zboże naszym obywatelom. Jeżeli taki szlachcic nie chciałby sprzedać zboża naszemu obywatelowi, lecz chciałby je spławić, to może to uczynić. 111.
Nie zezwala się żadnemu obywatelowi na wywożenie czy spławienie z miasta jęczmienia, słodu czy czy owsa, jeżeli jeżeli tych towarów brak br ak w mieści mieście, e, pod groźbą groźbą konfiskaty. Nie zabrania się jednakże sprzedaży tych towarów obcym, jeżeli nasze miasto jest zaopatrzone w sposób wystarczający. Swoje własne płody, jak jęczmień, słód, żyto czy owies może każdy obywatel przewozić lądem i wodą, jednak pod warunkiem, że miasto jest w nie zaopatrzone w sposób wystarczający. 112. Nie wolno nikomu kupować nad wodą łat, dyli, drewna stolarskiego, opałowego lub innego, celem jego spławiania, pod karą 3 marek. 113. Zabrania się sprzedawania własnego różnorodnego drewna, pod karą 1 marki. 114. Każdy obywatel czy mieszkaniec może swobodnie kupować drewno; jeżeli nie potrzebuje go miasto. Miasto ma jednak pierwszeństwo w nabyciu drewna, szczególnie dyli i łat. Jeżeli który z obywateli potrzebowałby pilnie drewna, dyli i łat, to nabywca nad wodą winien mu je odsprzedać bez oporu po cenie zakupu. 115. Pracownicy trący drewno na żądanie Czcigodnej Rady muszą być zaprzysiężeni, że przestrzegać będą właściwych wymiarów tak, aby nikt nie poniósł szkody. 116. Nie zezwala się żadnemu obcemu handlowania i kupczenia na naszym rynku; jeżeli ktoś potrzebuje czegoś, to winien to kupić od naszego obywatela, pod groźbą utraty towaru. 117. Żaden obywatel nie powinien stawiać swych beczek soli przed domem czy przed więcej domami, celem ich sprzedaży. Każdy winien wystawiać swe towary przed własnym domem, jednak je dnak w taki ta ki sposób, aby nie zastawiać zastawiać drogi; drogi ; kto będzie wystawia wystawiałł swe swe beczki beczki pod cudzym cudzymii drzwiami, zapłaci karę w wysokości 3 marek. O murarzach i cieślach 118. Murarze i cieśle cieśle,, którzy rozpoczęli rozpoczęli pracę u jakiegoś obywatela, obywatela, winni winni są zakończyć; zakończyć; można ich jednak oderwać od pracy dla dobra miasta. O piwowarach i ich pomocnikach 1 1 9
-
Piwowarzy i ich pomocnicy winni pracować w ciągu jednego dnia i nocy nie więcej niż w jednej piwowarni. 120. Żadnemu piwowarzowi nie zezwala się na wykonywanie obowiązków mistrza przy kotle, jeżeli przedtem nie złożył przysięgi, pod groźbą kary ciężkiego więzienia. 26
KMR
121.
Mistrz - piwowar, który nie stawi się do pracy, podlega karze 8 dni wieży. 122. Piwowarzy, których znajdzie się śpiących przy kotle warzelnym, podlegają karze wieży. Zniszczone piwo muszą zapłacić; jeżeli nie będą w stanie tego uczynić, to odsiedzą dług w wieży. 123. Tylko wyciągacze wyciągacze wody, a nie ich żony, czy inni, inni , mają mają prawo pra wo do mielenia słodu w młynach, pod karą wieży.
O słodownikach 124. Słodownik winien zaprzysiąc, że będzie uczciwie wykonywał swe obowiązki i nie zniszczy słodu; jeżeli zniszczy słód, wtedy zapłaci jego wartość, a jeżeli nie będzie miał pieniędzy, to odsiedzi dług w wieży. O funkcjonariuszach miejskich 125. Funkcjonariusze miejscy uznają za swą zwierzchność przede wszystkim Pana Burmistrza i Panów Radnych Rad nych;; nikt ni kt nie może wydawać im poleceń bez zezwolen zezwolenia ia Pana Burmist Bu rmistrza, rza, pod po d karą 1 marki.
126. Funkcjonariusze ci winni być również do usług pierwszego obywatela, który się do nich zwróci i zaszpuntować jego piwo, pod karą wieży. O domokrążcach 127. Nie zezwala się żadnemu obywatelowi miasta sprzedawania towarów domokrążców w swoim swoim domu, domu , gdyż towary towa ry te winny być uprzednio upr zednio wystawione w kram kramach ach pod ratusz ratuszem emffi, ffi, pod karą 12 guldenów za każdy taki występek. 128. Zabrania się również domokrążcom sprzedawania wszystkich towarów kramarskich w takim zakresie, w jakim obywatele mają je w swoich kramach. Poza przyprawami, wszystkie inne towary winni sprzedawać na wartość groszową, a nie na funty, pod karą 12 guldenów. 129. Zabrania się domokrążcom i innym w ich imieniu dokonywania zakupów kur, gęsi czy innych towarów celem dalszej odsprzedaży przed godziną dziesiątą, pod karą 10 groszy. O rybakach 130. Kto Kt o przyniesie ryby na targ, ten winien winien je sprzedać nie później później niż do południa następneg nas tępnegoo dnia, pod karą 20 guldenów.
KMR
27
131.
Wszyscy Wszyscy rybacy winni przynosić złapane ryby na nasz nasz targ ta rg i tu tu je sprzedawać; jeżeli zaniosą zaniosą je gdzieś indziej, to stracą swe mieszkanie. 132. Gdy rybak przyniesie ryby na targ, a Burmistrz lub Radni, czy Panowie Targowi stwierdzą że są one nieświeże, wtedy rybak na ich polecenie winien usunąć te ryby z targu. 133. Panowie Targowi winni pilnować na targu rybnym, aby nikt nie mógł dokonywać przedkupu ryb przed godziną dwunastą. Żaden rybak nie powinien również pomagać obcemu handlarzowi ryb, pod karą 12 guldenów.
O kramarzach 134. Wszyscy Wszyscy mieszkaj mieszkający ący w kramach, kramach, również również na przedmieściu, przedmieściu, mają mają prawo do wykonywania wykonywania wyuczonego zawodu, jak również do utrzymywania się z rąk pracy tak, jak to umieją, powstrzymując się jednak od handlu i innych zajęć mieszczańskich, pod karą utraty towarów. O zbrodniarzach 135. Kto w dzień czy w nocy kradnie drugiemu drewno i zostanie na tym złapany, ten w zależności od ciężkości przestępstwa zostanie ukarany szubienicą lub chłostą. 136. Żaden gospodarz nie może świadomie tolerować i ułatwiać w swoim domu zdrady małżeńskiej oraz prostytucji, pod karą 3 marek. Prostytutka, kobieta dopuszczająca się zdrady małżeńskiej czy łajdaczka, jak również filut i hultaj mają być naprawieni przez Czcigodną Radę przy pomocy kar pieniężnych i wieży, lub w inny sposób ukarani. 137. Jeżeli ktoś zostanie okradziony, to winien to najpierw zgłosić sołtysowi, a następnie iść do Burmistrza i poprosić go o pachołków miejskich. Burmistrz winien mu ich przydzielić dla przeprowadzenia przeszukania. Jeżeli jednak trzeba prowadzić pościg za przestępcą poza miastem, a Burmistrz Burmist rz uzna, uzna, że jego jego słudzy nie wystarczą, wystarczą, wtedy wzyw wzywaa do pomocy obywateli; wezwany obywatel musi się stawić do pomocy, pod karą 1 marki. 138. W przypadku, przypadku, gdy gdy obywatel kazałby osądzić w mieście mieście przestępcę, wtedy wszystkie wszystkie koszty związane z procesem zostaną wyegzekwowane i wszystko, co jeszcze pozostanie równo rozdzielone pomiędzy obywateli, winogrodników, kramarzy i mieszkańców przedmieścia. 139. Kto wyjmie nóż, płaci karę 3 marek. Kto skaleczy kogoś nożem, płaci karę 10 marek, niezależnie od kosztów sądowych. 140. Nikomu nie zezwala się wyzywania w naszym mieście do walki na pięści. Jeżeli ktoś to uczyni używając słów ubliżających godności, to podlega karze pieniężnej, więzieniu lub innej karze nawet w przypadku, gdy nie zaistniała żadna szkoda. 28
KMR
141.
Gdy zaistnieje zbiegowisko, to nasi pachołkowie miejscy winni je rozpędzić przy użyciu broni br oni.. Co przy tym zostanie zgubione, to otrzyma otrzymają ją pachołkowie miejsc miejscy, y, winni zbiegowis zbiegowiska ka zaś zostaną ukarani w sposób opisany wyżej. 142. Każdy, kto by to nie był, kto rozmyślnie i świadomie narusza cześć mężczyzny czy kobiety, ubliża im i zniesławia, a zostanie o te czyny pozwany do sądu, ten winien po stwierdzeniu niewinności pomówionych, odwołać publicznie przed sądem poczynione zarzuty oraz zostać ukarany ciężkim więzieniem. Jeżeli sprawa odbywała się przed Radą, to winny powinien dać niewinnemu odpowiednią nawiązkę, zapłacić wysoką karę pieniężną lub zostać ukarany więzieniem. O koniach miejskich 143.
Koni miejskich nie wolno używać nikomu samowolnie. Mogą one być użyte tylko w sprawach miejskich i przy uroczystościach, pod karą 3 marek. O sprawach sprawach prawnych prawnych i apelacjach
144. Obywatel, który jest dłużny miastu, ma obowiązek uregulować te długi przed wszystkimi innymi, de simplici et piano absque strepitu iudicii. 145. Miasto ma zawsz zawszee prawo pr awo zastawu zastawu na obywatelu obywatelu i jego nieruchomości, nieruchomości, gdy zalega zalega z zapłatą czynszu gruntowego, bez wszelkich warunków i wezwań sądowych. 146. Miasto nie będzie dochodziło sprawiedliwości, o co by nie chodziło, przeciwko obywate lom po upływie 31 lat. 147. Nie zezwala się żadnemu mieszkańcowi wnoszenia skargi przeciwko sąsiadowi gdzie indziej, jak przed sędzią jego właściwości rzeczowej, pod karą 3 marek. Nie wolno również powoływać się na niewydany jeszcze wyrok, pod karą 6 marek. Po wydaniu wyroku niezadowoleni mogą do niego apelować.
148. We wszystkich sprawach i od wszystkich wyroków, wydanych w oparciu o nasz wilkierz, nie nie powinien się się odwoływać nasz mieszkaniec, lecz być rozsądnym i nie wykraczać ponownie ponownie przeciw prawu. Jeżeli to uczyni, to zapłaci karę 2 marek i nadal będzie poddany wyrokowi i wilkierzowi. wilkierzowi. Odczytywanie wilkierza 149. Corocznie, po odbytym wyborze Rady, Burmistrz odczyta całej gminie wilkierz.
Na zakończenie Ustanawiamy także, że przedstawicielem naszym i naszego miasta jest Czcigodna Rada, która winna działać dla powszechnego powszechnego pożytku, pożytku, stosownie do złożonej złożonej przysięgi; winna ona
KMR
29
dla nas i dla naszych potomnych zachować nasze prawa, siłę, wolność i przywileje oraz wielkierze, wielkierze, my zaś winniśmy okazywać jej całą całą miłość, posłuszeństwo i wierność. Szczegó Szczególni lniee jednak je dnak ze względ względuu na fakt, że dzień następny jest j est mistrzem mistrzem dnia poprzedniego i że następować mogą mogą zmiany, których któr ych nie przewidziano w tym wilkierzu, wilkierzu, jest więc więc słuszne, słuszne, a nawet wysoce wysoce konieczne, aby te przypadki, które nie mogły być osądzone według prawa ziemskiego czy wilkierza, Czcigodna Rada Rada rozsądziła i wydała orzeczenie, orzeczenie, co nie byłoby byłoby sprzeczne sprzeczne z prawem Boskim, Królewskiego Majestatu oraz ogólnych swobód krajowych, a służyło ogólnemu dobru, któremu przysięgamy służyć posłusznie.
Koniec Wilkierza W rękopisie następuje teraz t eraz formuła odnosząca się do Tczewa: Tczewa: Gmina obywateli w Ratuszu
w ustana ustanawianiu wianiu przedłożonych przedłożonych spraw powinna trzymać trzymać się tych tych ustaleń. ustaleń. Ustanowiono Ustanowiono A. 1591,
oraz kilka postanowień z 19 kwietnia 1591 r. dotyczących szczególnie oczyszczania rowów, następnie rejestr wilkierzy oraz kilka formuł przysięgi, a w końcu bieżący wyrok, używany codziennie codziennie w sądzie Tczewa. • Widać tu wyraźnie luki w tekście.
Od redakcji
zamieszczony wyżej tekst jest pierwszą publikacją wilkierza w języka polskim, udostępnioną naszemu pismu, za co Autorowi składamy serdeczne podziękowanie.
Od niedawna zaczęłam czytać „Magazyn", (...) dla mnie jest w nim dużo artykułów wartych przeczytania. (...) Moja radość jest tym wię ksz a, że czyta jąc inne pisma w i e m , iż jes tem od ich red akcj i bardzo daleko, a redakcja „Magazynu" jest w Tczewie. Pisząc do Was czuję, jakbym pisała do koleżanki. (...). Może mnie teraz wyśmiejecie, ale czternastolatka jest w stanie pokochać region w którym mieszka! (Ala Gołuńska, Starogard Gd.)
Jestem w posiadaniu trzech numerów „Kociewskiego Magazynu Regionalnego" i oczywiście sięgam po nie bardzo często, gdyż czytając wracam myślą do przeżytych najwspanialszych choć i trud nych lat mego dzieciństwa. (...) Los rzucił mnie w roku 1955 na skalne Podhale i choć jestem nim zauroczona, wciąż tęsknię do stron rod zin nyc h. W os ta tn ic h latach często byw ała m na Ko ci ew iu , a ściślej ściślej mówiąc, w moim rodzinnym Świeciu, gdzie za każdym moim tam po byt em koleżanki szkolne, szk olne, kl ub ow e i z zespołu zes połu tea tra lne go , a zwłasz zwł asz cza najwierniejsza Irka, urządzają spotkania. Są to dla mnie naj wspanialsze chwile, w czasie których wracamy do wspomnień bez troskich lat młodości. Ponieważ wracamy w przeszłość, wracamy także do gwary, a ja oczywiście staram się notować niektóre słowa. Listę przesyłam w załączeniu dla ewentualnego wykorzystania. (...) (Marta Fabisiak, Nowy Targ)
30
KMR
Z DZIEJÓW MIASTA Najstarszą wczesnośredniowieczną osadą, ist niejącą na miejscu dzisiejszych Skarszew, była wieś Równino (Roueninow bądź Revenino), wspomniana w dokumencie z 1174 roku, mocą którego książę Grzymisław ze Świecia, darował ją swemu wiernemu rycerzowi. Według niepotwier dzonych źródłowo przypuszczeń, znajdował się tu prawdopodobnie gród obronny, usytuowany na stromym cyplu wzniesienia w zakolu rzeki Wietcisy, stanowiący centrum opola, nie przekształ cony jednak później w kasztelanię. Grodzisko, o kształcie zbliżonym do prostokąta i rozmiarach około 60x130m, od strony wschodniej oddzielone było prawdopodobnie wałem i rowem. W 1198 roku książę Grzymisław przekazał ten teren zakonowi rycerskiemu joannitów, którzy w miejscu pierwotnego grodu wybudowali w I po łowie XIII wieku gotycki zamek, zwany później Zamkiem Wysokim. Gdy w 1305 roku Skarszewy stały się stolicą baliwatu, czyli okręgu administracyjno-wojskowego joannitów, na zamku skar szewskim rezydował komtur tego zakonu. U podnóża zamku, nad Wietcisą rozciągało się podzamcze z zabudowaniami gospodarczymi fol warku joannitów. W ciągu XIII wieku na terenie podzamcza powstał znaczny ośrodek rzemieślniczy, któremu joannici nadali w 1320 roku przywilej miejski. Komtur joannicki, Adolf von Schwallenberg, po twierdził prawa miejskie w dokumencie, wysta wionym 3 lutego 1341 roku dla Skarszew. Skar szewy były w rękach zakonu joannitów do 1370 roku, kiedy to za 10 tysięcy grzywien nabyli je Krzyżacy i podporządkowali je wójtowi krzyżac kiemu w Tczewie. W 1410 roku, już po zwycięstwie Jagiełły pod Grunwaldem, odbył się w Skarszewach zjazd
KMR KM R
poddanych Zakonu, na którym wyrażono chęć złożenia hołdu królowi polskiemu. Zjazdy nie chętnych rządom krzyżackim odbywały się w tej miejscowości do wybuchu wojny trzynastoletniej. W 1433 roku miasto zostało zdobyte, a zamek zniszczony przez wojska husyckie. Zakon jednak szybko go odbudował. Po wybuchu wojny trzynastoletniej Skarszewy zwróciły się do władz Gdańska z prośbą o pomoc i opiekę nad miasteczkiem. miasteczkiem. Została Zost ała ona on a udzielona przez skierowanie zaciężnych wojsk gdańskich. Przez blisko rok miasto wolne było od najazdów krzyżackich, dopiero z początkiem 1455 roku rozpoczęły się one na nowo. Ponownie oddziały krzyżackie zjawiły się w Skarszewach w 1460 roku. W latach 1462-1466 miasto wraz z zamkiem przechodziło z rąk do rąk, będąc przez to po ważnie niszczone. Odbudowane po wojnie, stało się ważnym ośrodkiem polityczno-administracyj nym i gospodarczym na Pomorzu. Od 1613 roku starostami skarszewskimi byli wojewodowie po morscy. Zamek będący ich siedzibą, stał się zara zem miejscem sprawowania sądów, mieścił się tu bowiem Sąd Grodzki, któremu przewodniczył sam wojewoda pomorski. W latach 1613-1772 urzędowało w Skarszewach 17 wojewodów, ostat nim był Ignacy Przebendowski. Odbywające się w Skarszewach zjazdy szlachty i inne zgromadze nia przybywających ze stolicy, ożywiły tutejszy handel i rzemiosło. Nie bardzo dbano jednak o sprawy obronności miasta. Nieszczęścia prześladowały Skarszewy również w okresie wojen szwedzkich. Już w 1629 roku Szwedzi opanowali miasto i zamek, dokonując poważnych zniszczeń. W XVIII wieku trzykrotnie wybuchały pożary, które niszczyły i zamieniały miasto w ruinę. W dniu 14 września 1772 roku przybyli do Skarszew Skarszew komisarze króla pruskiego, którzy prze-
31
jęli miasto i starostwo. Zlikwidowane zostały funkcjonujące urzędy administracyjne. Dzień ten zakończył dziej dziejee miast m iastaa jako ja ko stolicy wojewó województwa dztwa i jednocześnie starostwa, spychając je do pozycji podrzędnego ośrodka najbliższej tylko okolicy. Zniszczony został również zamek i częściowo mur wokół miasta, które nigdy nie odzyskało już dawnej świetności. Upadek miasta pogłębiły woj ny napoleońskie. W dniu 30 stycznia 1920 roku Skarszewy przyłączono do Polski. Dnia 2 wrześ nia zajęli je Niemcy. Zaczęła się okupacja, która trwała do 8 marca 1945 roku, kiedy to Armia Radziecka wyzwoliła miasto. Dni poprzedzające wyzwolenie przyniosły największe zniszczenia. Wysadzono wieżę ciśnień na stacji kolejowej oraz skład amunicji z pociskami artyleryjskimi, któ rych wybuchy poważnie uszkodziły wiele budyn ków mieszkalnych i gospodarczych. Podobnie, jak już nieraz w ciągu swych dziejów, miasto odczuło tragizm także tej wojny. Powojenne lata charak teryzuj teryzująą się troską o rozwój miasteczka. Uprzemy słowione i rozbudowane, osiągnęło około sześciu tysięcy mieszkańców. Relikty dumnej przeszłości historycznej - to gotycki kościół farny pod wezwaniem św. Michała Archanioła, Archani oła, XVIII-wie XVIII-wieczne czne domy w rynku, w tym ratusz, Dom pod Gutenbergiem, Dom Wojewo dów, wreszcie zamek zamek wraz z zachowaną pierwotną dolną kondygnacją i piwnicami oraz resztkami murów obronnych. Natomiast w skarbcu parafia parafia
lnym odkryto gotycki złoty kielich z łacińskim napisem: Módlcie się za duszę Gertrudy. Dookoła miasteczka rozciągają się przepiękne okolice pełne jezior i lasów, będące rajem dla turystów, zbiornicą legend i baśni związanych choćby z zamkiem.
ZAM ZAMEK DAWNIEJ DAWNIEJ I OBECNIE Największym pod względem historycznym za bytkiem Skarszew jest dawny zamek gotycki. Warownia wymieniona po raz pierwszy w doku mencie z 1305 roku, składała się z następujących części: Zamku Wysokiego, Zamku średniego, Przygródka, Podzamcza i Przedzamcza. Miasto otaczały mury obronne. 1. Zamek Wysoki -jak już wspomniano, stano wił siedzibę komturów joannickich (1305-1370). Ze względów obronnych, położony został na cyplu wzniesienia oraz odcięto go od miasta głęboką fosą, nad którą znajdował się zwodzony most. Po pierwszych właścicielach przebywali w zamku Krzyżacy (1370-1466). W czasach pol skich stanowił rezydencję starostów skarszews kich (od 1472 roku) oraz wojewodów pomorskich (1613-1772). Często gościli w jego murach królo wie Rzeczypospolitej. Trudno dziś ustalić, czy Krzyżacy przejmując od joannitów joann itów w 1370 1370 roku zamek, dokonali w nim
Zamek Wysoki po odbudowie
32
KMR
przeróbek. Na pewno jednak na wysokoś wysokości ci trzech dobnie podziemnym przejściem ze skarszewską sklepieniami metrów od strony północnej i południowej - na farą. Pozostałości zamku z gotyckimi sklepieniami zewnętrznej ścianie murów - umieścili dwa duże piwnic i parterową częścią murów w XIX wieku kamienie polne na znak ostatecznego zwycięstwa pokryto dachem i przystosowano pierwotnie na nad wojskami husyckimi, które w 1433 roku magazyn solny, a następnie na młyn - kaszarnię. czasowo opanowały miasto i zajęły zamek. Jak W XX wieku zamek ponownie pełnił funkcję os tatnio nio były tu nawet izby mieszkal mieszkal podaje Inwentarz starostwa skarszewskiego z 1628 magazynu, a ostat roku miasto było murem otoczone z trzech stron, ne. W stanie postępującej dewastacji, zachowały z czwartej strony muru żadnego nie masz, na się jeszcze dawne sale: królewska, rycerska i jadal niektórych miejscach ruina.
na. na .
Z miasta do zamku droga wiodła przez muro waną bramę. Zamek był wówczas dwukondygna cyjny. W jego wnętrzu były liczne pokoje, duża komnata jadalna, dwa alkierze, piekarnia, kuch nia i piwnice. W czasie pierwszej wojny szwedzkiej - jak podaje lustracja z 1664 roku - zamek zrujnowany został zost ał przez Gustawa Karola szwedzkiego. szwedzkiego. Po woj nach ze Szwedami został odbudowany i zapewne przebudowano jego wnętrza zależnie od potrzeb urzędu starościńskiego i sądu. Natomiast, jak wynika z Inwentarza starostwa skarszewskiego z 1737 roku, zamek był wówczas w złym złym stanie, jego je go ściany groziły obaleniem. Nad Na d fosą, oddzielającą teren zamkowy od miasta,znajdował się jeszcze stary drewniany most. Na dziedzińcu zaś stało kilka budynków gos podarczych. Jeszcze w 1772 roku zamek był budowlą piętrową z murowanymi wieżami po bokach. W czasie zaboru pruskiego nastąpiła częściowa rozbiórka zamku. Obniżono go do poziomu jednej kondygnacji i zlikwidowano wieże otaczające zamek. Wysokie mury i baszty uległy zniszczeniu. Zamek Wysoki łączył się prawdopo
Nadmienić też wypada, że w 1965 roku na ścianie wschodniej wmurowano tablicę upamięt niającą działalność Józefa Wybickiego, który w miejscowym Sądzie Grodzkim praktykował w latach 1762-1767 w charakterze jurysty. 2. Zamek Średni - stanowił uzupełnienie Zamku Wysokiego. Urzędował w nim Sąd Grodzki, znaj dowało się w nim także archiwum, administracja starościńska, pomieszczenia gospodarcze, stajnie, wozownie, mieszkania dla straży, służby zamko wej i folwarcznej. Jego teren był otoczony murem obronnym i basztami. Od strony miasta znaj dował się wjazd, wjazd, którego strzegła brama br ama z mostem most em zwodzonym i suchą fosą. Dziś zachował się tylko fragment muru obronnego, a na fundamentach jednej z baszt i budynku sądowego w XIX wieku wzniesiono budynek mieszkalny. Fosę zasypano w XVIII wieku. W 1949 1949 roku dawne budynki b udynki gospodarcze i mie szkalne w północno-wschodniej części zamku zni szczył pożar. Po zniwelowaniu terenu, na uzys kanym placu władze miasta zorganizowały tar gowisko miejskie.
Obiekt byłego Zamku Średniego
KMR
33
3. Podzamcze - stanowiło je w XIII wieku wizyjna. Obiekt wyposażony został w nowoczesny obecne Stare Miasto. Na obszarze tym wybudo sprzęt elektroniczny. Dysponuje komputerami, wano: młyn, tartak, folusz, browar, karczmę, płytoteką kompaktową, odtwarzaczem odtwarzaczem video, ka a także kuźnię i mielcuch. Joannici obszar ten merą video i anteną satelitarną. ufortyfikowali od strony północnej. Całość oto Część pomieszczeń zamkowych przeznaczono czono moczarami Wietcisy, rozlewiskiem stawów na cele wystawowe. Już na otwarcie placówki jej i fosami, które któr e łączył z zamkiem zamkiem most zwodzony, zwodzony, gospodarz zaprezentował ekspozycję ukazującą usytuowany u podnóża Zamkowej Góry. Stromą historię i tradycje kulturowe rejonu Skarszew. skarpą prowadziła droga do Bramy Młyńskiej, Poprzez zbiór starych i najnowszych fotografii zwanej też Bramą Wojewody, znajdującej się obok pokazano etapy odbudowy zamku. Skarszewskie baszty przy kościele farnym. Obecnie na Podzam pejzaże, to plon pleneru artystów plastyków ama czu znajduje się zabytkowy budynek dawnej kar torów z 1988 roku. Jest też stały kącik poświęcony czmy z XIX wieku i budynek mieszkalny z połowy Józefowi Wybickiemu - autorowi Mazurka Dąb XIX stulecia. rowskiego - pieśni, która stała się hymnem hymnem narodo narodo wym. Jak powszechnie wiadomo, w życiorysie 4. Późniejsze Przedzamcze Przedzamcze - zlokalizowane było tego wielkiego Polaka wpisane są lata spędzone na prawym prawy m brzegu Wietcisy na przeciw Przedmieś w Skarszewach. Znalazło się także miejsce dla cia Chojnickiego. Nie posiadało ono jednak cha ekspozycji regionalnej twórczości ludowej. Na rakteru rakte ru gospodarczego, lecz stanowiło część część skła początek zaprezentowano pracę nieżyjącego już Stanisława Rekowskiego Rekowskiego - artysty artys ty ludowego ze wsi dową zamku właściwego.
OŚRODEK KULTURY NA ZAMK ZA MKU U JOANNI JOANNITÓW TÓW
Więckowy. Dawny zamek joannitów doczekał się więc właściwego przeznaczenia, a Skarszewy wzboga ciły się o placówkę kulturalną z prawdziwego zdarzenia.
Zamek w Skarszewach, a właściwie jedynie jego parterowa część pozostała po rozbiórkach prze prowadzonych w okresie zaboru pruskiego, o wy MURY OBRONNE OBRONNE MIA IAS STA miarach 12,80 x 15,50 m, została dokładnie od Według niektórych historyków, mury obronne restaurowana. Po trwającym wiele lat remoncie została w grudniu 1989 roku oddana do użytku o długości około 1100 m zbudowane zostały społeczeństwa Skarszew jako ośrodek kultury. dopiero w końcu XIV wieku, czyli już w czasach Powodzenie tego przedsięwzięcia, to w dużej mie krzyżackich, podczas gdy joannici mieli wznieść rze zasługa Wojewódzkiego Konserwatora Za jedynie niektóre baszty i ustawić między nimi częstokół. Istnieje także pogląd, że niektóre odcin bytków w Gdańsku - inż. Tadeusza Chrzanow częstokół. mogą pochodzić z koń skiego i dyrektora Miejsko-Gminnego Ośrodka ki murów wraz z basztami mogą Kultury, Sportu i Rekreacji w Skarszewach - Je ca XIII wieku, tj. z czasów joannickich. Jest rzego Kolwasa, od początku zaangażowanych prawdopodobne, że już w 1274 roku teren Pod w odbudowę zamku. Złożyła się na nie także zamcza otaczały mury obronne z kamienia pol wysokości. Rozbudowa pomoc finansowa i organizacyjna Wydziału Kul nego, dochodzące do 5 m wysokości. tury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku no je po 1320 roku (Skarszewy uzyskały wówczas pełne prawa miejskie), a w XV wieku nadbudowa i władz lokalnych Skarszew. Dzięki umiejętnościom wykonawczym ekip no je cegłą. Miasto otaczały mury obronne o wysokości do gdańskiej PKZ P KZ (generalny wykonawca), wykonawca), wspoma ganych przez brygady remontowe i specjalistyczne 8 m i grubości do 2 m. Znaczny ciąg murów od z SKR w Skarszewach, RSP „Zgoda" w Bo lesławowie, USP „Gryf z Tczewa oraz firmy rzemieślni rzemieślnicze, cze, zamek zamek joanni joa nnitów tów będący przez dłu dłu gi czas w ruinie, odzyskał swój dawny kształt i wystrój. Gospodarzem obiektu od kilku lat jest Miejs ko-Gminny Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w Skarszewach, który któ ry uzyskał obecnie obecnie wymaganą wymaganą siedzibę. Zabytkowe wnętrza od piwnic po pod dasze są funkcjonalne, przystosowane do prowa dzenia różnorodnej działalności kulturalnej. Oprócz pomieszczeń przeznaczonych do pracy w zespołach i sekcjach zainteresowań, jest salon wystawowy, kawiarnia, sala widowiskowa i tele Tablica upamiętniająca upamiętniająca Józefa Wybick iego
34
KMR
strony wschodniej i południowej zachował się wraz z basztami do czasów obecnych. Dla wzmocnienia obronności w paśmie murów umieszczono 22 baszty. Wjazd do miasta umoż liwiały dwie bramy: Chojnicka - w połud niowo-wschodnim narożniku murów oraz Gdańs ka - we wschodmej części umocnień obronnych. Bramy miejskie miały prawdopodobnie rozbudo wany system przedbramia. W XV wieku wyburzo no dwie baszty, stawiając na ich miejsce basteje, z których jedna zachowała się do czasów obec nych. Od strony północnej broniły miasta mury obronne zamku. W tej części w pobliżu kościoła farnego znajdowała znajdowała się też trzecia brama: bra ma: Młyńska - otwierająca drogę na Podzamcze. W odległości około 50 m znajdował się na Wietcisie most zwodzony. W połowie XIX stulecia Prusacy rozebrali bra my miejsk miejskie ie - Chojnicką Chojnicką i Gdańską Gda ńską - oraz o raz znaczną część murów obronnych i baszt. Ten sam los spotkał także Bramę Młyńską oraz większość murów obronnych zamku. Obronność murów od strony zachodniej zachodniej i pół nocnej nocnej wzmacniały wzmacniały strome skarpy, które k tóre na odcin ku północnym zostały w XVI wieku ufortyfikowa ne. Resztki tych fortyfikacji ziemnych zachowały się do czasów obecnych. Do naturalnych walorów obronnych Skarszew zaliczyć należy rzekę Wietcisę, która opływa mias to i zamek od strony północnej i zachodniej, a w średniowieczu tworzyła rozlewiska i bagna, dodatkowo utrudniające dostęp na Podzamcze
i Zamkową Górę. Także od strony południowej dostępu do miasta broniły poza murami istniejące wówczas bagna i jezioro. Zachowane baszty, bądź ich fragmenty, wskazują na odmienność w kształcie, wielkości i budulcu, z jakiego są zbudowane. W najlepszym stanie zachował się południo wo-wschodni narożnik murów obronnych. Naj bardziej okazałą z zachowanych baszt jest Baszta Skazańców. Jako baszta narożna, na planie koła średnicy 10 m, ma od strony wschodniej wy brzuszenie koliste o średnicy około 3 m. Zbudo wana została z cegły gotyckiej na kamiennym fundamencie. fundamencie. Natomi Nat omiast ast mury sąsiadujące sąsiadujące z Basz tą Skazańców sięgają wysokości około 4 m; po wstały z kamienia polnego, później nadbudowane cegłą cegłą.. Baszta Skazańców, prawdopodobni prawdop odobniee z koń ca XV wieku, ma cechy bastei. Tradycja ludowa wiąże ją z miejskim wymiarem sprawiedliwości, niejednokrotnie bowiem wykonywano tam wyro ki śmierci. Kolejną basztą, pierwszą z linii południowej murów obronnych licząc od narożnej Baszty Ska zańców, jest dobrze zachowana mała baszta ka mienna o wymiarach 3 m długości, 5 m szerokości szerokości i 4 m zachowanej wysokości. Nadbudowana była cegłą, o czym świadczą ślady wzmocnienia murów obronnych, według niektórych źródeł, dokonane po wojnie trzynastoletniej (1454-1466). Dalej usytuowana była Baszta Wysoka, której zachowane fragmenty - o szerokości 3 m, długości 3 m i wysokości 6 m - pozwalają przypuszczać, że
Baszta Skazańców
KMR
35
nazwa tego obiektu była zgodna z dawnymi rozmiarami tej budowli. Baszta Wysoka zacho wała do dziś tylko ścianę boczną i fragment ściany ściany frontowej. Znajdowały się tu strzelnice. W części przyziemnej zachowały się dalsze fragmenty tej baszty. Trudno z nich jednak wnioskować, jaka była pierwotna szerokość tej budowli. Kolejna baszta, na zachód od Baszty Wysokiej, zajduje się obecnie w stanie szczątkowym. Dalej w kierunku zachodnim widnieją pokaźne fragmenty murów obronnych, z których odcinek przy kolejnej kolejnej baszcie o rozmiarach rozmi arach:: 10 m długości długości i około 5 m wysokości, został w latach sześć dziesiątych poddany zabiegom konserwatorskim. Znajdujące się obok fundamenty kolejnej basz ty (5 m szerokości i 4 m długości) są jedynie pozostałością po tym umocnieniu. Do 1955 roku baszta występująca w tym miejscu pełniła rolę domu mieszkalnego, po czym obiekt został roze brany. Baszta Szkolna, usytuowana przy ulicy o tej samej nazwie, stanowi kolejne wzmocnienie w sys temie obronnym Skarszew. Silnie wysunięta, z obroną boczną i czołową, została usytuowana w miejscu, gdzie kończyło się jezioro i tereny bagienne. Obecność baszty i suchy przekop sku tecznie zabezpie zabezpieczały czały miasto z tej strony. st rony. W XVIII wieku w mury baszty (szerokość 11 m, długość 9 m, zachowana wysokość 5-7 m) wbudowano dom mieszkalny. Prawdopodobnie nazwę swą zawdzięcza kolejnej budowli, znajdującej się u wy-
lotu ulicy Kościelnej, która w XVI i XVII stuleciu mieściła szkołę luteranską. Dziś nie pozostało po niej śladu, została bowiem rozebrana wraz z mu rem obronnym pod koniec XVIII wieku, aby nie utrudniać dostępu do znajdującego się tam kośdoła ewangelickiego. Fundamenty i fragmenty ściany zewnętrznej następnej baszty zachowały zachowały się w piwnicznej piwnicznej i par par terowej ścianie budynku przy wspomnianej ulicy szkolnej. Ostatnim wreszcie fragmentem murów obronnych w pasie południowym jest mur bieg nący ku nieistniejącej już Bramie Chojnickiej, długości około 50 m, wysokości 2-4 m i grubości około 1 m.
Za Bramą Chojnicką znajdowała się Brama Narożna — bliźniacza w stosunku do Baszty Skazańców. Na odcinku północnym zachował się tylko fragment fragment ściany ściany bocznej baszty usytuowanej obok Bramy Myńskiej oraz fragment muru obronnego za kościołem farnym. Zachowały Zachowa ły się też fragmenty fundamentów baszty w narożniku północno wschodnim. Wymiary świadczą, że był to obiekt niewielki, a wpływ w tym względzie miała praw dopodobnie stroma i pokaźnych rozmiarów skar pa, pozwalająca budowniczym ograniczyć wiel kość tej baszty bez uszczerbku dla średniowiecz nego systemu obronnego miasta. Baszta, znajdująca się między ulicami Ogro dową a Rzeczną, posiada zaokrąglone naroża. Jej fundamenty są kamienne, co jest charakterystycz-
Baszta Szkol
36
KMR KM R
Fragment murów obronnych od strony południowej
ne także dla wielu innych baszt w systemie obron nym Skarszew. Przy ulicy Ogrodowej, na wprost fary, zacho wały się resztki furty, prawdopodobnie z XVIII wieku, a także boczna ściana kamiennej baszty z obroną boczną, o czym świadczy zachowany fragment strzelnicy bocznej. Kolejnym obiektem w systemie murów obron nych była Brama Gdańska z przedbramiem. Do dziś dziś nie zachował się żaden jej fragment. Za Bramą Gdańską znajdowała się niewielka baszta z kamie nia, którą mieszkańcy okolicznych domostw roze brali na początku lat sześćdziesiątych, gdyż gro ziła zawaleniem. Obecnie zostały tylko nikłe ślady fundamentów.
Prawdopodobnie była jeszcze jedna niewielka baszta, dziś już nie istniejąca, a tuż za nią wspo mniana na początku Baszta Skazańców, jako baszta narożna. Ocalałe fragmenty murów i XIII wiecznych baszt obronnych, zbudowane z polnych kamieni, rozbudowane w pierwszej połowie XIV wieku przez joannitów i po 1370 roku przez Krzyżaków, a nadbudowane w końcu XV wieku przez sta rostów polskich, należą nie tylko do najstarszych, ale również do najciekawszych pod względem historycznym i najlepiej zachowanych na Kocie wiu i Pomorzu Gdańskim. Kazimierz Ickiewicz Fot. Roman Knopp
Niedawno miałem miał em okazję okazję wziąć do rąk po raz raz pierwszy „K oc i ew sk i Magazyn Regionalny" (...) Była to dla mnie duża niespodzianka! Pismo na tle jakże skromnych i często nieciekawych wydawnictw regionalnych — niezwy nie zwykle kle i szczególnie szczególnie interesujące... A wię c słowa słow a najwyższego uznania dla Zespołu Redakcji, (...) za podjęcie trudnego ale ale koniecznego dzieła dzieła przybliżenia nam, Polakom, Polak om, hist hi stor oriiii i piękna Ziemi Ziemi Koci Ko ciews ewski kiej. ej. (...) (Tadeusz Barglik, Zawiercie)
KMR
37
Rozpoczynamy druk trudno dostępnej książki ks. Jana Sajewicza OMI o wielkim społeczniku, ks. Henryku Szumanie, proboszczu starogardzkim lat trzydziestych. trzydziestych. Przez pięć kolejnych numerów publikować będziemy ten wyjątkowo cenny tekst, ukazujący nie tylko portret szlachetnego człowieka, ale również przekazujący wiele informacji z Kociewia. Opracowanie drukujemy niemal w całości - z pominięciem rozdziałów wstępnych - na podstawie wydania Biblioteki Biblioteki Polski Polskiej ej Katolickiego Ośrodka Wydawniczego „Veritas" w Londynie.
KS. JAN SAJEWICZ OMI
Głos mają sieroty Życie i działalność wielkiego opiekuna sierot ks. prałata Henryka Antoniego Szumana proboszcza starogardzkiego zamordowanego w Fordonie w 1939 r. NA PLACU ZWYCIĘSTWA Ford Fo rdon on.. Stary St ary gród nadwiślański, którego które go początki sięg sięgaj ająą XIV wieku. wieku. Niszczony Niszczony przez stulecia przez wojska szwedzkie i przez pożary, aby na nowo odradzać się do życia. Miasto krwawej hekatomby z czasów najazdu hitlerowskiego. Miasto męki i zwycięstwa. Na murze barokowego kościoła oglądam czarną płytkę z napisem: „Tablica pamiątkowa ku czci pomordowanych pomordowan ych w dniu 2.X. 2.X.19 1939 39 r. w Ford Fo rdon onie ie". ". A więc więc to tu ich rozstrzelano. Pod frontowym frontowym murem kościoła parafialnego. Na rynku miasta, nazywanym Placem Zwycięstwa. 38
KMR
Na środku Placu Zwycięstwa czworoboczny pomnik. Na płaszczyźnie frontowej ściany pomnika symboliczna płaskorzeźba martyrologii. Pod nią dedykacja: Ofiarom wojny 1939-1945 poległym i pomordowanym za wolność i niepodległość ojczyzny w dwudziestą rocznicę śmierci mieszkańcy Fordonu.
Pomordowanych było około dwóch tysięcy. Najwięcej w pobliskiej, między wzgórzami rozłożonej kotlinie, nazwanej Doliną Śmierci. Po dokonanej w 1947 roku ekshumacji, przewieziono ich zwłoki z Doliny Śmierci Śmierci na Wzgórze Wolności, i pochowano poch owano je na Cmentarzu Bohaterów w Bydgosz Bydgoszczy, czy, wespół wespół z 36 tysiącami mieszkańców miasta, zamordowanych w czasie okupacji. Napis Napi s na bocznej ścianie pomnika pomnik a na Placu Zwycięs Zwycięstwa twa przypomina, że W dniu dniu 2 października 1939 r., ulegający ulegający przemocy przemocy hitlerowskiego hitlerowskiego żołdaka, na tym placu pod murami murami kościoła śmiercią męczeńską zginęli: Koszewski Benon, Piotrowski Piotrowski Albin, Albin, Podgórski Podgórski Waldemar, Waldemar, ks. Reszkowski Reszkowski Hubert, ks. Szuman Szuman Henryk, Henryk, Wawrzyniak Wacław, Zalesiak Stefan, Ziółkowski Polikarp.
Ks. Ks . prałat pra łat Szuman był w tym czas czasie ie proboszczem proboszczem w Starogardzie Gdańskim. W jaki jak i sposób znalazł się się w ósemce fordońskich męczenników? Trochę szczegółów podaje Kazimiera Bieńkowska, nieodstępna towarzyszka jego siostry Wandy. Dwa dni przed wybuchem wojny - pisze w swych zeznaniach - niespodziewanie niespodziewanie stanął stanął u nas w Poznaniu. Poznaniu. Zapowiada Zapowiadałł straszną straszną wojnę i męczeństwo. Odchodząc dorzucił: Kazia, nie zostawiaj Wandy Wandy samej. samej. Odszedł powoli.. powoli.. W październiku doszła nas nas wieść, że 2.X.1939 2.X.1939 r. zginął z rąk niem niemieckich ieckich oprawców... W 1944 r. krążyły wiadomości, że obraca się w okolicach Warszawy... Po powrocie z wysiedlenia dowiadujemy się jednak, iż prawdą jest, jest, że zginął rozstrzelany rozstrzelany w Fordonie... W r. 1946 pojechałyśmy pojechałyś my do Fordonu, gdzie proboszczem był nasz znajomy, ks. Weltrowski. Tam dowiedziałyśmy się, jak wyglądała tułaczka tułaczka naszego naszego kapłana. Otóż miał on opuścić opuścić Starogard z nakazu niemieckiego starosty, starosty, który miał mu oświadczyć, że nie mogą mogą obaj rządzić w jednym mieście. Nasz kapłan kapłan jak tułacz z walizeczką szedł w nieznane. Jak wyglądała ta wędrówka, wędrówka, tego tego nikt nie podaje. Jedno jest wiadom wiadome, e, że skierował się do
Pomnik martyrologii na Placu Zwycięstwa w Fordonie
KMR
39
Fordonu, gdzie proboszczem był jego dobry przyjaciel ks. infułat Józef Szydzik. Nie zastawszy go tam, pozostał na posterunku w parafii fordońskiej, w której można znaleźć jego podpisy w księgach chrztów i pogrzebów. Z opowiadania miejscowego restauratora, który miał widzieć całą egzekucję, wynika, że według rozkazu wyprowadzono wyprowadzono 8 osób przed przed kościół i że ks. Szuman Szuman szedł szedł wyprostowany, rzucając słowa otuchy do młodego młodego i zalęknionego ks. wikarego: ,Bądźm ,Bą dźmy y dzielni, niedługo niedługo staniemy staniemy u Ojca Ojca Niebieskiego...' Naszemu kapłanowi dano drugi strzał, strzał, po którym którym upadł.
Tak zginęło dwóch kapłanów, kapłanó w, burmistrz burmi strz miasta mia sta i 5 obywateli obywateli Fordonu Ford onu.. Od ich krwi krwi zarumienił się się Plac Zwycięstwa. Zwycięstwa. Mur Mu r kościoła żałośnie ża łośnie zajęczał zajęczał od zbrodniczych wystrzałów. A ponad p onad Wisłą Wisłą słońce zniżało się ku zachodowi - słońce nadziei na nowe jutr ju tro. o. Na nowe życie. życie. Bo moc śmierci wtula zwłoki zwłoki człowieka człowieka jak pszeniczne ziarno w żywot ziemi, aby obumierając, mogło przezwyciężyć umieranie i wydać owoc zmartwychwstania. Zwycięstwo pochłonęło śmierć. śmierć. Gdzież Gdzież jest jest zwycięstwo twe, o śmierci?. śmierci?. Ale wróćmy jeszcze jeszcze do pomnika pomn ika na Placu Zwycięstwa. Zwycięstwa. Została nam do obejrzenia ostatnia ostatn ia płaszczyzna bocznej ściany pomnika. Wyryto na niej taki wiersz: Groby wy nasze, nasze, ojczyste groby. Wy pełne życia mogiły. Wy nie ołtarze próżnej żałoby, żałoby, Lecz twierdze twierdze siły. Nie z szlochem żalu, nie z westchnieniam westchnieniami, i, Nie z pustym szeptem pacierzy, Ale z płonącym sercem przed wami Stać dziś należy.
Tak. To są groby nasze. Ojczyste. Pełne życia. Twierdze siły... Stać przed nimi należy z płonącym sercem... Ale również i z „szeptem pacierzy". I to nie „pustym". Pacierz jest zarzewiem wiary w Bożą sprawiedliwość. Wyrazem niezachwianej nadziei w zwycięstwo prawdy. Płonącego serca zapalną iskrą. Nie „pusty", ale brzemienny w żywą moc. Przypuszczalnie wszyscy pomordowani na Placu Zwycięstwa i w Dolinie Śmierci oddawali życie z wiarą i szeptem szeptem pobożnych pacierzy. pa cierzy. Między nimi byli kapłani kapł ani.. Na 701 kapłanó kap łanów w diecez diecezjiji chełmiński chełmińskiej ej aż 299 księży zostało zamordowanych, a 75 księży i kleryków zabitych wskutek działań wojennych. Szli oni na śmierć z modlitwą w sercu i na ustach. Ks. Szumana brutalnie ściągnięto z klęcznika, na którym klęcząc ostatnie szeptał pacierze i wprost z kościoła poprowadzono do więzienia, a za parę godzin pod mur śmierci. Czy godzi się więc naruszać świętość grobów męczenników pustymi frazesami? Według autentycznych relacji świadków egzekucji na Placu Zwycięstwa ks. Szuman wzniósł w ostatniej chwili okrzyk: „Niech żyje Chrystus Król! Niech żyje Polska!" A po tym okrzyku -jak pisał bydgoski tygodnik „Kujawy" - pocisk żołnierza hitlerowskiego plutonu egzekucyjnego w Fordonie przebił pełne dobra, miłości i nadziei serce księdza Henryka Szumana. Na odjezdnym z Placu Zwycięstwa wstępuję jeszcze do kościoła. W imieniu wszystkich sierot i podopiecznych ks. Szumana, rozproszonych dziś po świecie, składam przed ołtarzem symboliczny wieniec z wyszeptanych pacierzy. W zakończeniu powtarzam - jakoby wespół ze wszystkimi sierotami - jego przedśmiertne słowa: Niech żyje Chrystus Król! Niech żyje Polska! Zwracam ostatnie ostat nie spojrzenie spojrzenie na pokaleczony od kul mur śmierci. Wokół Wokó ł kościoła panuje zadziw zadziwiają iający cy spokój. Nie ma już strzałów. Jest tylko Plac Zwycięstwa. DOM PRZY UL. SZUMANA Kiedyś była to może najmniejsza ulica w Toruniu. Zaułek. W latach powojennych prawie przestała istnieć. Domy wyburzono, a ulica Szumana musiała ustąpić miejsca pokaźniejszym i dogodniejszym arteriom komunikacyjnym. Pozostała jednak nazwa. I przede wszystkim pozostał dom - dom rodziny ks. Henryka Szumana. A nie był to zwykły dom. To była zarazem życiodajna oaza, tryskająca obficie duchem wiary i chrześcijańskiej dobroczynności. Ognisko buchające płomieniami patriotyzmu. Dom szerokiej sławy uczonego lekarza polskiego, dra Leona Szumana. Ojciec Ojciec ks. ks . Henryka, Henryk a, dr Leon Szuman Szuman urodzony uro dzony w r. 1852 1852 we wsi wsi Kujawki, zasłynął zasłynął w Toruniu jako lekarz ze wszech miar nowatorski i postępowy, jako realizator nowych teorii wiedzy medycznej, jako
40
KMR KM R
chirurg o „złotych rękach". Ale po wieniec zwycięstwa musiał sięgać przebojem. Był przecież jednym polskim lekarzem w mieście pod władzą pruską. Gdy w r. 1879 sprowadził się tu z Wrocławia, gdzie przez dwa lata pracował jako asystent kliniki chirurgicznej, władze niemieckie, które w tym czasie zaostrzały kurs walki ż polskością, odmówiły mu stanowiska w Szpitalu Miejskim. Przyjmuje przeto posadę w szpitalu sióstr diakonisek. Tu zdobywa gruntowną praktykę. Dokonuje rewelacyjnych operacji. W krótkim czasie urasta na sławę lekarską. Po 4 latach podejmuje śmiały krok: urządza własną klinikę w wydzierżawionym lokalu. W r. 1893 waży się na jeszcze śmielszy: wznosi własny gmach, w którym pomieszcza fachowo wyposażony szpital i zapewnia sobie swobodę stosowania najnowszych metod lecznictwa. Klinika w domu Szumana przeobraża się wkrótce w przodującą i szeroko znaną placówkę leczniczą. Dr Leon Szuman staje się powagą w ówczesnym świecie lekarskim. Fenomenalne wyniki jego operacji komentowane są w Warszawie, Berlinie i Petersburgu. O jego osobę i współpracę zabiegają Towarzystwa Lekarzy z Warszawy, Warszawy, Łodzi, Petersburga, Lublina i Lwowa. Lwowa. Niemiecka Niemiecka Izba Izba Lekarska w Gdańsku Gdańsku powołuj powołujee jego jedynego spośród lekarzy polskich na swego swego członka. Do kliniki Szumana Szumana w Toruniu Toruniu napływa napływają ją pacjenci pacjenci nie tylko z Pomorza, ale także z Polski centralnej i z Niemiec. W Berlinie lekarze niemieccy zagadywali pacjentów znad Wisły: Wy z Torunia do nas? Przecież macie tam Szumana. Polskiemu lekarzowi z Torunia chodziło jednak o coś więcej niż o blask sławy lekarskiej. Nie po to sprowadził się na Pomorze i usamodzielnił się we własnej klinice, by zamknąć się w kole lekarskim. W krytycznej chwili, kiedy władze zaborcze zaogniały walkę z Kościołem i usiłowały przyspieszyć pro ces germanizacji, dr Szuman nie poniechał żadnej sposobności, by podtrzymywać i umacniać ducha w narodzie. Ręka w rękę działał z duchowieństwem, zdając sobie sprawę, że Kościół jest najmocniejszą ostoją polskości w zalewie niemieckim. W jego mieszkaniu obok kliniki prowadzono tajne komplety nauczania języka polskiego, a rolę nauczycieli spełniały często jego żona i dzieci. Dla swoich pacjentów miał nie tylko niezawodny prawie lancet chirurgiczny, ale przede wszystkim serce dobrego Samarytani na, który obwiązawszy rany tego, co wpadł między zbójców, pielęgnował go w własnej gospodzie. Bo dr Szuman Szuman był lekarzem ubogich. Dwie sale w swoj swojej ej klinice przeznaczył dla najbiednie najbiedniejszych jszych,, którzy którzy nie mieli środków na opłacenie leczenia. Dużo czasu poświęcał na rozmowy z pacjentami, bo zasady wiary nakazywały mu dopatrywać się w każdym z nich świętości obrazu Bożego.
Dom dr Leona Szumana
KMR
41
Krystyn Mazurkiewicz opisuje w magazynie społeczno-kulturalnym „Pomorze" jego poważny i ujmujący wyraz twarzy, zamiłowania i wykształcenie przyrodnika, a równocześnie umysł humanisty. Mieczys Mieczysław ław Mielżyński Mielżyński określa go w referacie dla Towarzystwa Lekarskiego w Toruniu jak j akoo człowieka niezwykle prawego, akuratnego i punktualnego. Nie pozwalającego sobie nigdy na najdrobniejszą nieścisłość nieścisłość czy przesadę, nigdy na kłamstwo — nawet wobec Niemców. A przy tym wszystkim jako ojca i człowieka bardzo dobrego i wyrozumiałego dla swych dzieci, otoczenia i kolegów.
Wśród nawału zajęć lekarskich i naukowych dr Szuman wyżywał się jeszcze w zamiłowaniach humanistycznych i literackich. Czynnie angażował się się w Towarzystwie Towarzystwie Naukowym, w stowarzyszeniach stowarzyszeniach polskich, w związkach śpiewac śpiewaczych zych,, sokolich i teatralnych. tea tralnych. Obok drukowanych dr ukowanych prac pra c naukowych pisywał także poezje, utwory sceniczne, opowiadania i pieśni patriotyczne, wciąż nawołując do pracy dla ojczyzny: W pracy i trzeźwości weźmy się do dzieła, Pokażmy, Pokażmy, że Polska jeszcze nie zginęła. zginęła.
W domu Sz uman um ana—ni a—niby by płomień w kuźni kowalskiej kowalskiej — płonął znicz wiary wiary i działania. On zaś, i jako ja ko lekarz, i jako społecznik — niby kowal z ciężkim młotem w dłoni — wykuwał godne podziwu wzorce chrześcijańskiego miłosierdzia i czynów dla zachowania świadomości narodowej. Płomień domowego znicza podsycała jego żona, Eugenia z Gumpertów, którą poślubił w rok po osiedleniu się w Toruniu i doczekał się z nią dziewięciorga dzieci. Obdarzona niezwykłymi zaletami kobiecego uroku, kultury i dobroci, dobr oci, była jakby jak by aniołem domu i kliniki dra Szumana. Przedwcze Przedwczesny sny jej zgon w 1895 1895 r. w następstwie gruźlicy, był dotkliwym ciosem dla męża i siedmiorga dzieci. Tęsknotę i dojmujący żal po niej wyraził dr Szuman w krótkim wierszu, w którym uwielbia ją jak anioła swego i opiewa jej śliczne modre oczy i niezapom niezapomnianą nianą pieszczoną mowę. mowę.
Henryk miał w tym czasie 12 lat. Wpływ matki i przeżycia jej śmierci utkwiły w jego pamięci na całe życie. Wyżłobiły w jego młodym sercu charakterystyczny rys dobroci i wyczuliły na niedolę dzieci pozbawionych miłości matki. W rok później ożywiło dom Szumanów serce drugiej żony doktora. Na szczęście tak samo oddane i kochające jak serce pierwszej żony i matki. Drugi szczęśliwy związek małżeński zawarł Leon Szuman z Emilią, siostrą Eugenii z Gumpertów. Według notatek w aktach rodzinnych, była to postać poważna, skupiona, cicha, o słodkim uśmiechu i dobroci... Ona i mąż skupiali wokół siebie nie tylko najbliższe grono dzieci i wnuk wnuków, ów, ale i olbrzymi olbrzymi odłam obywatelst obywatelstwa wa miejskiego i wiejskiego... wiejskiego... Zajmo Zajmowała wała pierwsze miejsce w Toruniu dla swych wielki w ielkich ch cnót i zalet, wyznaczone jej przez uznanie uznanie całego całego społeczeństwa... społeczeństwa... Emilia Szumanowa była przepojona miłością Boga, ojczyzny i bliźnich i stąd płynęła jej wielka siła do pełnienia obowiązków, nawet wówczas, wówczas, gdy ciężka choroba choroba nerek nerek niweczyła jej organizm.
Obie żony dra Szumana wywiązały się znakomicie z przypadającego im zadania. Obie kolejno przewodniczyły Towarzystwu Pomocy Naukowej dla dziewcząt, nawiedzały chorych i służyły potrze bującym pomocą i poradą. Dzieci były dla nich skarbem nieocenionym. Eugenia obdarowywała je macierzyńskim sercem. Emilia zaś podsycała ich ambicje do nauki i zaprawiała je do przyszłej służby dla społeczeństwa i ojczyzny. W taki to sposób dom dra Szumana stawał się jakby zaczarowanym bastionem, z którego rzutowała moc wiary i zrywów ku wolnej ojczyźnie. Rodzina Szumanów przetrwała w nim najcięższe lata jarzma pruskiego. Z przyległ przyległej ej do tego domu d omu małej ulicy powitała zorzę wolności. wolności. Władze miasta nadały jej po odzyskaniu niepodległości miano ulicy Leona Szumana. Synowie i córki kroczyli śladami ojca, służąc niepodległe niepodległejj Polskiej Rzeczypospoli Rzeczypospolitej tej na odpowiedzialn odpowiedzialnych ych stanowiskach. Henryk, jako ja ko młody kapłan ka płan,, rzucał się z zapałem w wir pracy, aby społeczeństwo religijnie odnawiać, bezdomnym sierotom wojny zapewnić opiekę i przełamać w narodzie plagę pijaństwa. Dr Leon Szuman na krótko przed śmiercią w 1920 r. wyśpiewał —jak biblijny prorok Symeon, oglądający chwałę swego narodu — hymn pokoju i dziękczynienia, zaczynający się od słów: 0 Ty najwyższy Panie na tej ziemi, Co miałeś litość nad nieszczęśliwymi, Przed Tobą lud lud nasz korzy się w pokorze Za Twą Twą pomocną pomocną dłoń, dłoń, nasz wielki wielki Boże. 1 z głębi serca dzięki czynim, Panie, Panie, Za Twe nad nad Polską wielkie wielkie zmiłowanie.
42
KMR
MIŁOŚĆ JAK SŁOŃCE Nad biurkiem, przy którym ks. Henryk Szuman spędzał długie godziny kapłańskiej, redaktorskiej i opiekuńczej pracy, pracy , wisiała zawsz zawszee duża duż a fotografia jego matki. matk i. Z jej łagodnie zamyślonego oblicza i w dal utkwionego utkwio nego wzroku można moż na było odczytać dużo duż o troskliwego troskliwe go zaangażowania zaangażowa nia i twórczej miłości, co w sercu sercu matki jest jak słońce, które nie zachodzi. Łatwo można było zaobserwować, jak wpatrywał się w nią, zamyślał się i zatapiał we wspomnieniach. Wtedy to zapewne wywoływ wywoływał ał w wyobraźni wyobraźn i jej obecność, o becność, wsłuchiwał się się w bezsłowne szepty jej mądrych mądr ych wskazówek i zasilał nimi ducha. A nade wszystko musiał tak radować się jej żywym wspomnieniem, jak dziecko raduje się światłem promieniującego słońca, wdzierającego się przez otwory okiennic. W rozmowach z sierotami ks. Szuman raczej nie ujawniał osobistych przeżyć rodzinnych. Przypusz czalnie, by nie urażać uraża ć naszych sierocych uczuć, uczuć, które kt óre przecież tej miłości miłości prawie nie znały. A jeśli przyszło mu raz po raz wspominać matkę, czynił to zawsze z uczuciem szczerego wzruszenia i przywiązania, a nawet — jak wspomina dr Kryzan — ze łzami. Szczęśliwym jednak trafem zachowało się kilka autentycznych listów, które ks. Henryk Szuman starannie stara nnie przechowywał od wczesnej wczesnej młodości. Jedne pisane pis ane były przez jego matkę mat kę Eugenię Szumanową, inne przez ciotkę Emilię Szumanow Szumanową, ą, któr kt óraa jako ja ko druga dr uga żona ojca zastąpiła zastąpiła mu zmarłą zmarłą matkę. mat kę. Listy te nie wymagają komentarza. Tak pełne są pedagogicznej mądrości i troskliwej miłości, że mówią same za siebie. Warto je poznać, choćby tylko w skrótach. List matki (bez daty) do Henryka, przebywającego czasowo u stryjostwa: Mój Chłopyszku Kochany! Posyłam Ci dziś Twoje rzeczy... Na spodzie spodzie pudelka znajdziesz trochę czekolady, czekolady, którą poczęstuj wszystkich... Miałam list od Cioci Teci, która Ci przysyła malutki święty obrazek... Mam nadzieję, że tam jesteś jesteś wesoły, mój mój Synku, Synku, i że dużo biegasz po dworze. Kwiatków Kwiatków nie potrącaj i zachowaj zachowaj się grzecznie. grzecznie. Ja dziś może pójdę do Teklanera... i powiem mu, że mój Henryczek dopiero za kilka tygodni do szkoły powróci, ale potem przez podwójną pilność i uw uwagę agę będzie się starał stracony czas dogonić. Niech Cię Bozia błogosławi, mój milutki ilutki Synku. Napisz, Napisz, co tam t am porabiasz. Nad życie Cię kochająca kochająca mam mamusia... usia...
List matki, przebywającej na kuracji w Gorbersdorf, z 11.VI. 1894: Mój Najdroższy Syneczku! Urodzinki Urodzinki bez bez mam mamusi usi to smutne, ale da Bóg doczekać, doczekać, to mamusia amusia niedługo przyjedzie i wtenczas będzie wesoło. Niech Cię Bozia błogosławi dziś, dziś, co kończysz Twój dwunasty dwunasty roczek i rośnij na pociechę Twych rodziców i na chwałę Boską. Wypełniaj Wypełniaj sumiennie sumiennie obowiązki, choć małe małe i drobne, a później trudne i wielkie z łatwością pokonasz. poko nasz. Posyłam Ci dziś kałamarzyk kałamarzyk w formie kuli ziemi. Temu Temu małemu małemu globusowi przyglądaj się czasami, a przybędzie Ci trochę wiadomości geo graficznych... graficznych... Powiedz Tatce, że dzisiej dzisiejszej szej nocy spałam dobrze, bez kaszlu kaszlu i lekarstwa. lekarstwa. Podobno Podobno ładną modlit modlitwę wę ułożyłeś o zdrowie mam mamusi. usi. Poślij mi ją, mój Kochany Chłopyszku, i dziękuję Ci naprzód za ten dowód przywiązania do mnie. Po syłam Ci tysiąc tysiąc buziaczków, rozdziel je pom pomiędzy iędzy siostrzyczki siostrzyczki i braciszków, a najlepsze zatrzymaj zatrzymaj dla siebie. siebie. Twoja Twoja mam mamusia. usia.
W liście, najprawdopodobniej ostatnim przed śmiercią matki, pisanym 26.VI.1894 w Gorbers dorf, czytamy: Mój chłopcze jedyny! Twoje Twoje liściki liściki są są prawdziwą pociechą dla mnie, mnie, bo widzę w nich, że mnie mnie bardzo kochasz i że umiesz to to wyrazić. Jeszcze więcej się cieszę, cieszę, jak ciocia Tecia mi mi pisze: Hen ryczek grzecznie i pilnie się lekcji lekcji przy mnie nauczył. nauczył. Czy też tak zawsze jest?.. jest?.... W każdym każdym razie całuję Cię w myśli, yśli, mój mój chłopyszku, w Twoje poczciwe Miłość jak słońce
KMR KM R
43
oczęta za to, żeś mamusi mamusi słowa dotrzym dotrzymał. ał. Postanów sobie co dzień przy rannej modlitw modlitwie ie zwalczać tego tego dnia jakąś j akąś wadę, np. nie dawać nikomu nikomu opryskliwej odpowiedzi, albo utrzymywać utrzymywać Twój pokoik, Twoje biureczko w wzorowym wzorowym porządku, porządku, a potem powiedz powiedz sobie, że mężczyzna mężczyzna danego słowa nie łamie. W ten sposób najlepiej najl epiej przygotujesz przygotujesz się do godnego przyjęcia tego Boga, do którego Twoje serduszko ciągnie Cię od młodości. młodości. Ten pociąg to też łaska Boska, bo nic nam tyle pociechy nie daje w przykrościach tego życia jak prawdziwa pobożność. Ile razy byłeś na Mszy św. od mego wyjazdu? Czy już zacząłeś chodzić na naukę? Napisz mi o tym wszystkim, mój Miły Synku i niech Bóg czuwa nad Tobą. Kochająca Cię matka.
Słowa matki mat ki padały pad ały —ja —j a k ewangeliczn ewangelicznee ziarno ziarn o — na podatn poda tnyy grunt i owocowały w młodym sercu Henryka coraz to głębszym zaufaniem i religijnym natchnieniem. Świadczą o tym jego wypowiedzi w niżej cytowanym liście, które któ re także ta kże wskazują wskazują na to, t o, że miłość do matki mat ki wzbudziła w nim pierwsze pierwsze zrywy zrywy do układani ukł adaniaa wierszy: wierszy: Droga Mamo! Niech się Kochana Mama Nie tęskni, chociaż sama A jednak Mama nie jest opuszczona, Bo Pan Bóg jest wszędzie Mamy obrona, I Pan Bóg ciągle będzie z Mamą. Niech się Mama nie tęskni, bo nie jest samą. tygodnii nie będziemy mogli mogli Mamusi oglądać. Tyle tygodni, tyle tyle dni, tyle tyle godzin! Aż I dodaje: Dwanaście tygodn
wreszcie wybija wybij a godzina, godzina, w której Mamusia do do naszego kółka powróci.. powróci.... Mamusia jest wprawdzie chora, ale pocieszajmy pocieszajmy się tym słówkiem: Pan Bóg naszą naszą Mamusię Mamusię wyleczy. Całuję Mamusi Mamusi serdecznie serdecznie rączki. Kochający Henryk.
Nie mniejszy wpływ po śmierci matki wywierała na dzieci Emilia Szumanowa. Jej pieczołowitość i troskę tros kę o Henryka He nryka zwłaszcza zwłaszcza w podtrzymywaniu jego pobożności i ideałów kapłańskich, można uważać za kontynuację tej samej miłości, jaką miała dla niego matka. Dostrzega się to w zachowanych listach, które cytujemy w wyjątkach. Henryczku! Nic nie wiedząc, wiedząc, co się się tam z Wami Wami dzieje, piszę Chalons Chal ons (Francja), (Fran cja), 9.7.1895. 9.7.1895. —Drogi mój Henryczku! do Ciebie prosząc, abyś jak najprędzej doniósł, co tam porabiacie, choć wystawiam sobie, że jak najlepiej i najwięcej najwięcej z czasu wakacji wakacji korzystacie. Spodziewam Spodziewam się, że Cioci Walosi zanadto trudu i hałasu nie dajecie i że Waszą grzecznością staracie się Jej wywdzięczyć za Jej tak wielką wielką dobroć dla Was... Od Waszego biednego Ojca Oj ca mam mam częste wiadom wiadomości, ości, ale smutne smutne i bardzo smutne. smutne. Tęskni On bardzo za Wami i za tym białym krzyżem, krzyżem, pod którym leży Wasza najlepsza, najukochańsza najukochańsza Mamusia. Mamusia. Toteż, Toteż, Henryczku Henryczku mój drogi, pisuj często do biednego Twego Ojca, starając się Twą miłością Jego ciężkie życie osłodzić, za co Cię Mamusia będzie błogosławiła, ona, która w wilię śmierci jeszcze Cię nazwała swym kochanym dobrym chłopcem. Nie zapominaj, że w przyszłą niedzielę są jej urodziny, a że w ten dzień nikt nad jej kochanym grobem nie uklęknie, uklęknie, więc więc tym więcej trzeba t rzeba się za jej drogą duszę pomodlić... pomodlić... Tatko mi mi pisał, że że tego roku Ty się wiele lepiej uczyłeś. Dziękuję Ci z całego serca za to, mój Ty drogi Henryczku! Mnie za Wami bardzo tęskno, moje kochane dzieci i strasznie smutno, że nas tak wielka odległość rozłącza. Ściskam i całuję Was tak jak Was kocham, to jest z całego serca i dobroci Boskiej Was polecam. Twoja bardzo przywiązana — ciotka Emilia.
Chalons, Chalons , listopad listopa d 1895. 1895. — Mój kochany Henryczku! Odebrałam Twoje cztery tak serdeczne listy i każdy z nich bardzo mnie ucieszył, bo w każdym z nich wyczytałam, że mnie bardzo kochasz i że to Twoje przywiązanie przywiązanie połączone jest z wielkim wielkim zaufaniem, zaufaniem, na co ja wielką wart wartość ość kładę. Cieszysz się, że te kilka kilka dni, dni, które odmego odmego wyjazdu ubiegły, zbliżają zbliżają nas do mego powrotu. powrotu... .. Przy pracy sumien sumiennej nej i modlit modlitwie wie wzajem wzaj emnej nej i one przejdą, a radość z zobaczenia naszego będzie tym większa, że że mój mój kochany Henryczek będzie się starał st arał wszelkimi silami i bi biedn ednej ej oddalonej oddalonej cioci Emilii tym tym sposobem sposobemdużo szczęścia sprawić. Tatko mi mi pisze, że się chętnie chętnie uczysz; ucieszyłam się tym bardzo. bardzo. Widzisz jak Twój kochany Ojciec Ojciec pracuje pomimo pomimo częstego i wielkiego wielkiego zmęczenia. zmęczenia. Dawajcie Mu wszyscy przynajmniej przynajmniej dużo pociechy, a Mamusia Wasza Droga będzie Was błogosławić błogosławić z nieba... nieba... możesz chodzić na cmentarz cmentarz i uklęknąć uklęknąć przy tym białym ślicznym krzyżyku, pod którym Twoja Mamusia droga spoczywa... Niech C Cię ię Bozia ma w swej opiece. Ściskam ŚciskamCię z całego serca, mój mój Ty dobry, dobry, kochany Henryczku. Henryczku. Twoja Ciotka Ciotka E.
44
KM R
Chalons, Chal ons, 23 grudnia grudni a 1895. 1895. —Moje najdroższe najdroższe dzieci! ]al mi bardzo, bardzo serdecznie, że nie mogę Was Was uściskać osobiście w święt święto o Bożego Narodzenia Narodzenia i powiedzieć powiedzieć Wam jak bardzo z całego serca Was Was kocham; a także i błogosławić w im imieniu Waszej Waszej najdroższej najdroższej Mamusi, Mamusi, która to to czyni w niebie, gdzie się u Boga znajduje, ale której brak brak Wy tak tak bardzo uczujecie, moje kochane kochane dzieci, szczególniej w tych t ych dniach, w których których dotąd dla Was była prawdziwym prawdziwym szczęściem i prawdziwą miłością, a dzisiaj tak tak pusto i smutno bez Waszej Mamusi... Ty Henryczku kochany, życzyłeś sobie fotografię Mamy, ale Tatko mi pisał, że Ci już powiedział, że dostaniesz taką dużą ode mnie, jak ja powrócę do Torunia... Niech Bozia Was błogosławi. Wasza serdecznie Was kochaj kochająca, ąca, Ciotka Ciotka E.
Chalons, Chalo ns, 16 stycznia stycznia 1896: 1896: — Mój najdroższy Henryczku! Co Ci życzyć na dzień Twoich Imienin, jeśli nie błogosławieństwa błogosławieńst wa Boskiego? Bo z po pomo mocą cą Najwyższego i swoją własną dobrą chęcią i woła woła nic na świecie świecie się się niemożliwym niemożliwym wydaje. Toteż i Tobie praca praca wiele lepiej idzie od czasu, czasu, gdy starannie ją wykonujesz wykonujesz i spodziewam się, że teraz zawsze tak będzie, aby uszczęśliwić Twoją Mamusię ukochaną w niebie — ale także i wynagrodzić wynagrodzić Tatce całe jego poświęcenie dla dla Was i dla Ciebie szczególniej... Ściskam Cię także bardzo czule przy tych imieninkach i błogosławię za Mamusię, dużo i gorąco modlę się za Ciebie i za Was wszystkich, moje drogie i kochane dzieci... Dziękuję Ci bardzo czule, mój Henryczku kochany, za wieczny odpoczynek zawsze odmawiany odmawiany w moim imieniu imieniu na grobie Waszej ukochanej Mamusi; ssercem ercem i ja tam często jestem — i czy znowu kiedykolwiek uklękniemy tam tam wszyscy razem?... Ucałuj ode mnie mnie bardzo serdecznie Twoje Rodzeństwo, Rodzeństwo, każde każde z osobna, a Ciebie, mój mój Henryczku, Henryczku, ściskam i całuję bardzo, bardzo czule, Twoja Cię serdecznie kochająca Ciotka Emilia.
Tarasp. 10.7.1901: — Mój Drogi i Kochany Henryczku!... gdyby nie tęsknota za ukochanemi dzieciakami, dzieciakami, dobrze by nam nam tutaj było. Kuracyą biorę bardzo sumiennie sumiennie i ze skutkiem skutkiem,, jak j ak się zdaję, bo czuję się się lepiej, niż w ostatnim ostatnim czasie w Toruniu... W niedzielę pojechaliśmy pojechaliś my do Schuls Schuls do kościoła na nabożeństwo nabożeństwo i tam tam byliśmy na znakomit znakomitem em i ślicznie ślicznie i głęboko, głęboko, a przy tem t em praktycznie praktycznie oddanem kazaniu kazaniu przez Kapucyna, potem na Mszy Św., pięknie śpiewanej, tak jak to t o w Francji Francji zwyczajem zwyczajem jest... jest... Na tem tem tak b. religijnem religijnem nabożeństwie nabożeństwie modlił modliłam am się za Was z całego serca, moje kochane dzieci, dzieci, a bardzo bardzo za Ciebie, Ciebie, mój Stary Ukochany, aby Bóg pozwolił, abyś Ty posiadał tę głęboką wiarę owego zakonnika, którego słowo wielkie wrażenie pozostawia pozostawia i z pewnością niejedną duszę do Boga prowadził... prowadził... Bóg z Wami, Wami, moje drogie dzieci, ukłony dla dla wszystki wszystkich ch tak t ak dobrych dla Was, a buziaki dla Was od — Mamusi.
Szlachetna miłość matki szła krok w krok kr ok za nimi. nim i. Jak słońce rozświetlała jego ścieżki. ścieżki. Wiodła go przez życie. życie. Cieszył Cieszyłaa w smutkach smutka ch i umacniała uma cniała w słabościach. Pobudzała do pobożności i poświęcenia. poświęcenia. Uczulała jego serce na ludzkie cierpienia i niedolę osieroconych dzieci. Jak słońce siłą jasnych promieni przedzierała się poprzez pop rzez ciemne chmury, by mu wciąż na nowo now o ukazywać wzniosły ideał złożonej złożonej ofiary ofiary ku posługiwaniu w kapłaństwie Chrystusa, i tajemniczym szeptem z zaświatów przypominać, że mężczyzna danego słowa nie lamie.
A gdy się już miało mi ało ku wieczorowi wieczorowi i dzień jego życia się nachylał, miłość matki, mat ki, jak j ak zachodzące słońce, słońce, oblała go jasnością jasnoś cią niezachwianej nadziei, że z świtem świtem nowego dnia znowu zajaśnieje zajaśnieje w blaskach rannej jutrzenki. I w okresie najcięższej próby ta miłość przywiodła mu ponownie na pamięć, że nic nam tyle pociechy nie daje w przykrościac przykrościach h tego życia, jak prawdziwa prawdziwa pobożność. pobożność.
Miłość matki natchnęła go wiarą w życie — życie, które przezwycięża śmierć. Modlitwą i błogo sławieńs sławieństwe twem m z nieba ni eba zasilała zas ilała go, by w chwili męczeńs męczeńskiej kiej śmierci śmierci żył w nim i panował pano wał Chrystus Król Kr ól.. By w jego jeg o ofierz ofierzee za sprawą narodu żyła Polska. Bo miłość matki jest jak ja k słońce, słońce, które nie zachodzi. Ciąg dalszy w następnym numerze
Zachęta do lektury Autor znanej nam i cenionej „Sagi „ Sagi kociewskiej", Bolesław Bolesław Ecker Eckertt z Bydgos Bydgoszc zczy, zy, śmiało śmiało może może zachęcić zachęcić Czytelników do kolejnej swojej powieści pt. „Na styku". Ksi Książka ążka ukazała ukazała się się w końcu 1991 19 91 roku w bydgoski bydgoskich ch księgarnia księgarniach. ch. Jej tytuł odnosi odnosi się się do styku dwu dw u kultur — polskiej i niemieckiej. Trudne sąsiedztwo ukazane zostało na przykładzie losów rodziny rozdzielonej nową granicą po przyłączeniu w 1929 roku Pomorza do Polski. W powieści znajdujemy ciągle ważne dla nas problemy i bliskie realia, w tym choćby to, że Kociewie jest rodzinną ziemią matki bohatera. MP
KMR
45
JERZY KRZYŚ
Enklawa Borzechowska Mało znanym faktem z przeszłości Kociewia jest prawie 280-letnia przyna leżność rejonu zblewsko - borzechowskiego do krzyżackiej komturii w Gru dziądzu, a potem do królewszczyzny, stanowiącej starostwo grudziądzkie. Wymieniony rejon tworzył swoistą enklawę, otoczoną terenami podległymi innej innej władzy zwierzchniej. Stan Stan taki trwał od 130 1 303 3 do 1581 1 581 roku, roku, choć choć do macierzystego Grudziądza było prawie siedemdziesiąt kilometrów. Z tego okresu nie ma zbyt wiele materiałów źródłowych, można jednak dokonać pewnej rekonstrukcji dziejów tej enklawy. DAROWIZNA WACŁAWA II
Pod koniec XIII wieku, w związku z rozbiciem dzielnicowym Polski i walką o suwerenną władzę państwową, zaistniała na Pomorzu Gdańskim zagmatwana sytuacja polityczna. Skrzętnie wyko rzystali to Krzyżacy dla rozszerzenia różnymi drogami stanu posiadania swojego państwa, także na zachód od Wisły. Szczególnie sprzyjające im okoliczności zaistniały w okresie przewagi czeskiej za rządów króla król a Wacława II (1271 (1271 - 1305 1305)) i jego zmagań z Władysławem Łokietkiem (ok. 1260 - 1333). Zakon Krzyżacki był od dawna zaprzy jaźniony z dynastią Przemyślidów, gdyż miał rozległe rozległe dobra dobr a w Czechach, Czechach, jak i licznych licznych protek torów na królewskim dworze w Pradze. Wza jemną przyjaźń pogłębiła pomoc militarna Krzy żaków podczas likwidowania inwazji księcia rugijskiego Sambora, syna Wisława II. W dowód wdzięczności król Wacław II ofiarował zakonowi rozległ rozległee dobr d obraa w rejonie Borzechowa Borzechowa i Grudziądza (ok. 1303 r.). Oryginalny dokument nadania nie jest znany, może to była tylko ustna obietnica. obiet nica. Ale wkrótce, siedem dni po śmierci Wacława II, fakt darowizny został potwierdzony oficjalnie przez jego małoletniego syna i następcę, Wacława III (1289 - 1306), w formie aktu, wystawionego w Pradze w dniu 28 czerwca 1305 roku. W doku mencie mencie tym podano pod ano,, że Zakonowi Krzyżackiem Krzyżackiemuu zostały podarowane dobra z wszelkimi przynależnościami w następujących miejscowościach: Borchow, Stubelow, Globen i Zubessow. Paweł Czapiewski w obszernym wywodzie dowiódł, że Borchow to właśnie Borzechowo, a nie Barchnów czy Barchnowy, jak mniemali niektórzy badacze.
46
Nazwa Stublew to Zblewo. Pozostałe dwie nazwy odnoszą się do wsi, położonych po drugiej stronie Wisły naprzeciw Grudziądza: Lubienia i Bzowa. Warte jest podkreślenia, że darowizna dotyczyła już istniejących od lat osad pomorskich i to zamieszkałych przez ludność chrześcijańską. Władysław Łęga rozróżniał w tym względzie dwie średniowieczne fazy osadnicze na kociewskich ziemiach. Pierwsza z nich miała miejsce od VII do IX wieku, do której ów historyk zaliczył bliski ziemi borzechowskiej gród Pinczyn nad rzeką Piesienicą. O długiej przeszłości osadnictwa w tej części Kociewia świadczy także dowodnie duże cmentarzysko, odkryte w 1889 roku w Zble wie, obejmujące 14 grobów skrzynkowych z 254 urnami, także twarzowymi. Była to wówczas swoista sensacja archeologiczna. Do drugiej fazy osadniczej, zaliczył powyższy badacz prehistorii takie grody, jak Boroszewo, Borzechowo, Brzeź no, Starogard, Zduny oraz liczne wsie, a między innymi i Zblewo. Tak więc w wyniku hojności króla Wacława II przejęli Krzyżacy już zamiesz kałe miejscowości pomorskie rejonu borzechows kiego. POD PANOWANIEM KRZYŻACKIM (1303 - 1466) Już od początku, zapewne z polecenia ówczes nego mistrza krajowego zakonu Helwiga von Goldbacha, Goldbac ha, rejon Borzechowa Borzechowa został włączony włączony do dobrze zorganizowanej komturii grudziądzkiej, a nie do dużo bliższej lewobrzeżnej komturii w Gniewie, która to była dopiero w okresie formowania i budowy umocnień, gdyż ziemia
KMR
gniewska stała się własnością zakonną dopiero od 1282 roku. Natomiast już od osiemdziesięciu lat liczny konwent i silna załoga strzegła z Gru dziądza krzyżackiego stanu posiadania. Zamek i obwarowania miasta, któremu nadano w 1291 roku lokacyjne prawo chełmińskie, były już pra wie na ukończeniu. ukończe niu. Ludność między między bezpiecznym bezpiecznym obwodem murów, dzięki nowemu osadnictwu, stale się zwiększała. Kolonizowano też okolicę, powiększając powiększając areał pól uprawnych. uprawn ych. Cała ta działa lność budowlana i osadnicza była bardzo pra cochłonna. Szczególnie duże ciężary miejscowa ludność ponosiła na wyżywienie rycerzy oraz utrzymanie ich służby i koni. Odtąd miała w tym partycypować także ludność rejonu borzechowskiego, a komturzy potrafili wyegzekwować nało żone świadczenia, gdyż na swoim terenie mieli nieograniczoną władzę administracyjną, fiskalną, sądowniczą i wojskową. W tym czasie Borzechowo stało się głównym ośrodkiem okolicy, przewyższając Zblewo z całą parafią. Krzyżacy wykorzystali naturalne walory obronne dużej wyspy na jeziorze, która była niezbyt daleko od brzegu: zbudowali tam małą murowaną warownię, która stała się siedzibą zarządcy enklawy, jego drużyny i służby. Nie wiemy, jak wyglądał dokładnie ów zameczek, przypuszczalnie miał on charakter obronnego dworu z wysoką basztą bramną, która broniła dostępu od strony lądu przez most i równocześnie stanowiła donżon, czyli ostatni punkt obronny załogi. Jezioro nazywało się wówczas Zamko wym, a na jego brzegu wzniesiono podręczny folwark dla obsługi warowni. Nie miała ona jednak większej wartości bojowej, nie figuruje we współczesnych almanachach zamków polskich i nie odegrała żadnej roli podczas działań wojny trzynastoletniej. Sama enklawa borzechowska stanowiła tereny wydarte puszczy, na północnym jej skraju. Nie zbyt liczna ludność trudniła się pasterstwem, rybołóstwem w zasobnych jeziorach, pszczelarst wem w leśnych barciach, zbieractwem, wyrębem drzewa, produkcją smoły, myślistwem, a w mniej szym stopniu rolnictwem. rolnict wem. Jego rozwój utrudniały utru dniały piaszczyste, mało wydajne gleby, wrzosowiska i zarośla. zarośla. Natomiast Natomi ast rozległe łąki łąki nad na d Wdą i jezio jezi o rami sprzyjały hodowli bydła. Komturia grudzią dzka utrzymywała potem tutaj stadninę, która liczyła siedemdziesiąt klaczy. Zakon rozpoczął wkrótce działalność kolonizacyjną, która przeja wiała się najpierw ustanowieniem nowych wa runków najmu ziemi, uważanej za własność za konną. Wiemy, że w 1340 roku komtur grudziądzki, Dietrich von Schenkenberg, nadał wsi Zblewo nowy przywilej osadniczy, zgodnie z zasadami obowiązującymi w komturii i całej ziemi chełmińskiej. To tzw. prawo chełmińskie było odmienne od prawa lubeckiego czy polskiego,
KMR
według których rządziły rządziły się inne osiedla Pomorza Gdańskiego. Kilkudziesięciu gospodarzy otrzy mało ma ło po dwie włóki (33,6 (33,6 ha), ha) , a sołtys Andrzej dwa razy tyle. Istniejące w Zblewie probostwo — zda niem Stanisł Stanisława awa Kujo Ku jota ta— —mi miał ałoo już ju ż przydziel przydzielony ony swój grunt, dlatego zostało pominięte w akcie nadania. Powstały w ten sposób duże gospodars twa kmiecie (gburskie), które, mogły stosować w uprawie system trójpolowy. Za dzierżawę płaco no rentę pieniężną oraz w mniejszym stopniu świadczenia w naturze (kury, gęsi) i w szarwarkach. W równoległym etapie aktywizacji enklawy nastąpiła kolonizacja nowych terenów uprawnych osadnikami z krajów niemieckich. Już na począt ku XIV wieku, w otoczeniu Borzechowa i Zblewa powstały nowe miejscowości, takie jak Bytonia, Iwiczno (w którym nawet przez pewien czas był kościół), kościół), Lubichowo, Lubichowo, Osowo, Zielona Góra Gó ra.. Kniei wydzierano coraz to nowe obszary i wszystkie te wyżej wymienione miejscowości powstały na tzw. „surowym korzeniu", to jest na zrębach. Gos podarka ziemi borzechowskiej zaczęła rozwijać się coraz pomyślniej, zwłaszcza że enklawa nie była nękana najazdami i działaniami zbrojnymi pod czas wojen polsko-krzyżackich w pierwszej poło wie XV wieku. Stanowiła ona więc dla komturii grudziądzkiej stały rezerwuar gotówki, zasobów materiałowych i nowych żołnierzy. Chociaż komunikacja z Grudziądzem była dość trudna, gdyż trzeba było przeprawić się przez Wisłę, pokonać jej rozlewiska i przebyć rozległe obszary leśne należące do ziemi nowskiej i sąsied niej enklawy komturii pokrzywnickiej, obejmują cej rejony Osieka i Skórcza, to jednak Krzyżacy umieli stąd wszystko wyzyskać. Jak wynika z protokołów zdawczo-odbiorczych trzydziestu urzędujących komturów, zamek w Grudziądzu miał liczną załogę, był dobrze uzbrojony (nawet w broń palną) i posiadał wielkie zapasy żywności. Komturię stać także było na zakup dzieł sztuki, a dowodem tego jest słynny ołtarz szafowy z kaplicy zamkowej, który do dzisiaj jest po dziwiany w Muzeum Narodowym w Warszawie. Niemały udział w dostarczaniu pieniędzy i pro duktów mieli także chłopi rejonu borzechowsko-zblewskiego. Przeciwko zdzierstwom i przemocy Zakonu Krzyżackiego rosła opozycja, opozycja, która któr a doprowadziła do wybuchu powstania w 1454 roku. W pierw szych dniach jego trwania został wyzwolony rejon Borzechowa. Niestety, w toku działań wojny trzynastoletniej znalazł się on znowu w rękach krzyżackich, podczas gdy Grudziądz był był obsadzo ny od początku przez związkowców i wojska królewskie. Dopiero opuszczenie przez Krzy żaków Starogardu (24 VII 1466) i drugi pokój toruński unormowały definitywnie sprawę przy należności państwowej spornych ziem.
47
W STAROSTWIE GRUDZIĄDZKIM (1466 - 1581)
Po 163 latach rządów krzyżackich i przyna leżności do komturii grudziądzkiej, rejon borzechowski wrócił, jak całe Kociewie, w skład ziemi Królestwa Polskiego. Cała własność zakonna przeszła w ręce królewskie, a z posiadłości kom turii grudziądzkiej, teraz królewszczyzny, utwo rzono osobne starostwo grudziądzkie. W skład jego wchodziła przez dalszych 115 lat również ziemia borzechowska. Powstały przy tym pewne anomalia, gdyż sam Grudziądz i okolica na pra wym brzegu Wisły należały do województwa chełmińskiego, a enklawa borzechowska do wo jewództwa pomorskiego. Obydwa województwa wchodziły w skład Prus Królewskich. Ewenementem była była także takż e organizacja podległo ści kościelnej. Parafia Zblewo (do której wcho dziły także Borzechowo i Bytonia) należały do dekanatu tczewskiego, a nowsza parafia Lubicho wo (z Iwicznem, Osowem i Zieloną Górą) do dekanatu zaborskiego czyli podlaskiego. Obydwa dekanaty wchodziły od kilku wieków do archidia konatu pomorskiego diecezji włocławskiej, która z kolei podlegała metropolii gnieźnieńskiej. Wiek XVI to okres rozkwitu gospodarki fol warczno-pańszczyźnianej. Borzechowscy kmiecie i komornicy pracowali stale intensywnie jak w kie racie. racie . Szczęśc Szczęście, ie, że nie było w tym czasie w Prusach Pr usach Królewskich wojen, nastał nast ał więc więc złoty wiek wiek pokoju. pokoj u. Dochód z klucza borzechowskiego, zarządzanego teraz przez administratora, podstarościego, szedł na rzecz macierzystego starostwa w Grudziądzu, a ściślej mówiąc do rąk starosty-dzierżawcy (tenutariusza) tej intratnej królewszczyzny, który po opłaceniu niskiej kwoty najmu zagarniał całą nadwyżkę nadwyżkę czystego czystego dochodu. docho du. Przez Przez 62 lata pozos tawało starostwo grudziądzkie w rękach rodziny Sokołowskich, z których Jan junior był wojewodą pomorskim. Potem, w latach 1548-1569, dzier żawcą był Piotr Feliks Wojanowski, ziemianin z okolic Grudziądza, a po nim przez 10 lat wojewoda pomorski Fabian Czerna, który jako ostatni starosta grudziądzki eksploatował jeszcze rejon borzechowski.
lustracyjnym można znaleźć wiele faktów i opisów typograficznych tej części Kociewia oraz wiele dawnych nazw, co może być dla czytelnika inte resujące. Rewizorom rzucił się w oczy rozległy na cztery mile wąski pas ziemi uprawnej między bormi gęstemi i lasy wielkiemu Gleba była tutaj piasz czysta, nieurodzajna. Dlatego też, aż 93 włóki stały odłogiem, co przewyższało areał are ał ziem osiad łych, który wynosił tylko 69 włók. Uprawiano żyto, jęczmień, owies i groch. Pszenicy nie siano wcale, gdyż się nie udawała, natomiast rozległe łąki dawały dużo siana. Lasy obfitowały w dziką zwierzynę, szczególnie w sarny. Dokładnie opisano jeziora, których było równo trzydzieści: 2 duże, 8 średnich i 20 małych w za roślach borowych. Do dużych należało jezioro Ocziep albo Ocziepin (obecnie Borzechowskie) z trzema wyspami oraz jezioro Niedaczka koło Zblewa (obecnie Niedackie). Nazwy średnich je zior — według protokołu — brzmiały następują Klienim, Czichowo, Ostrowithe, Malhe, Wiel co: Klienim, kie, Stoklinskie, Lubichowskie, Ossowskie. Z kolei małe, wymieniono w ten sposób: Starzisko, Tyl pan, Oszieczno, Osziepino, Swienthe, Zabink Z abink,, Kur czą, dwoie Badziki, Liubichowo, dwoie Gogolinki, Thuczno, Glemboczkie, Nowiczki, dwoie Je szienne, Bazanka, Piaseczno, Mankusz. Najbar
dziej zasobne było jezioro w Borzechowie, gdzie występowały leszcze, szczupaki, płocie i okonie. Starosta Piotr Wojnowski zainwestował w zbudo wanie specjalnej śluzy dla łapania węgorzy. Nad całą gospodarką jeziorną czuwał osobny pracow nik, którego określono mianem „rybickiego". Punktem centralnym klucza borzechowskiego była duża wyspa, o obszarze 10 morgów (ok. 6 ha), ha ), do której prowadził z lądu długi most, o długości określanej na 180 sążni. Po przeliczeniu wyno siłoby to aż 311 metrów! Część mostu była zwo dzona. Dostępu do wyspy broniła także bliżej nie określona baszta, zapewne z czasów krzyżackich. Dalej w głębi znajdował się dwór z zabudowania mi gospodarczymi i pasieką. Nad jeziorem, bliżej Borzechowa, rozpościerał się folwark, nastawiony na hodowlę bydła byd ła i ptactwa ptact wa domowego, zwłaszcza zwłaszcza gęsi. Do klucza należały także cztery wsie: Borze chowo (60 włók), Sablewo-Zblewo (52 włóki), Libichowo-Lubichowo (50 włók) i Ossowo-OsoREJON BORZECHOWA W 1565 ROKU wo (30 włók). Oprócz tego były jeszcze „puste Pierwszy dokładny opis enklawy borzechow- dziedziny", to jest miejscowości wówczas już nie skiej jest znany z listopada 1565 roku, kiedy to zamieszkane, częściowo tylko obsiane żytem. z polecenia sejmu obiektywne jego komisje doko Wymieniono tutaj Zieloną Górę, BithumięIwiczną-Iwiczno. W tym ostatn o statnim im miejs miejs nały lustracji stanu st anu królewszczyzn. Chodziło o we we Bitunię i Iwiczną-Iwiczno. ryfikacje rzeczywistych dochodów z podawanymi, cu znajdował się mały folwarczek dla pomiesz co następnie stanowiło podstawę do odprowadza czenia prywatnego stada owiec starosty grudzią nia ich czwartej części (kwarty) do skarbu państ dzkiego. wa, z przeznaczeniem przeznaczeniem na utrzymanie regularnego W Zblewie pracował młyn o dwóch kołach wojska. Przy kontroli starostwa grudziądzkiego mącznych, który wykorzystywał dla napędu wod dokona dok onano no także przeglądu przeglądu gospodarki i przynale nego różnicę poziomów między jeziorem a ryb żnego klucza borzechowskiego. W protokole po- nym stawem. Tylko młynarz był uprawniony do
48
KMR
część dóbr królewszc królewszczyzny zyzny leżała tak ta k łowienia na nim ryb za pomocą żaków i siecią. żackich, aby część Oczywiście płacił on za wszystko czynsz dzierżaw daleko od siedziby starostwa. Dlatego też po wygaśnięciu iu kontrakt kontr aktuu Fabia Fa biana na Czerny Czerny,, oddzielo ny. Dodatkowym źródłem źródłem dochodu starosty było wygaśnięc borzechowski i utworzono utwor zono z niego odręb jeszcze 6 karczem, które, jak to było wówczas no rejon borzechowski w powszechnym zwyczaju, mogły tylko szynko- ne starostwo z siedzibą tenutariusza lub jego wać własne „pańskie" piwo. Ten tzw. przymus przedstawiciela w Borzechowie. Zmieniła się także propinacyjny, jakby mikromonopol, był bardzo przynależność kościelna, gdyż jak to przekazał pro tokół ół wizytac wizytacjiji z 1583 1583 roku, rok u, do parafii w Lubi opłacamy. We dworze borzechowskim warzył protok piwo mały browar, którym zawiadywał osobny chowie oprócz Osowa i Zielonej Góry należał Ostrowie pod Borzecho Borzecho piwowar. Jego produkcję uzupełniały dostawy także dwór starościński na Ostrowie szlacheckie - Steklno i Bietowo. Bi etowo. wem i dwa majątki szlacheckie piwa starościńskiego z wydajniejszego browaru wem Król Stefan Batory wydzierżawił uszczuplone w Bzowie. Czysty dochód z klucza borzechowskiego, oce starostwo grudziądzkie kasztelanowi gnieźnień niany przez komisję sejmową, wynosił w przeciągu skiemu, Janowi Zborowskiemu, który objął teroku 666 złotych czerwonych w gotówce. Koszty nutę w dniu 5 marca 1581 roku. Tym samym własne były minimalne. Płacono tylko skromne skończyła się prawie trzystuletnia zależność Bo Grudziąd za. Ale w niczy niczym m nie zmie kwoty urzędnikowi, gospodyni i jej dwom pomoc rzechowa od Grudziądza. nicom, rybickiemu, klucznikowi, pastuchowi i pi niło to doli miejscowych chłopów, którzy nadal wowarowi, dając im ordynarię w naturze. Miesz mozolnie pracowali dla obcych potentatów. Na kańcy wsi ponosili olbrzymie ciężary, odrabiając przykład, w 1664 roku starostwo borzechowskie pańszczyznę. Chłopi z Borzechowa musieli musieli praco prac o należało do Joanny Katarzyny Radziwiłłównej, wać na roli we folwarku i podczas koszenia łąk. księżnej na Ołyce i Nieświeżu. Do nich też należała zwózka drzewa opałowego i budulcowego dla dworu. Do wieśniaków ze płk dr Jerzy Krzyś Zblewa należała orka, a do tych z Osowa praca przy żniwach. Ośmiu bartników z tej wsi ob sługiwało leśne pasieki, a miód z tych barci odstawiano na zamek w Grudziądzu. Podobnie chłopi chłopi z Lubichowa mieli mieli liczne odrobki odro bki i szarwarszarwarki. Powyższe wsie kmiecie łożyły jeszcze na utrzy manie probostw, dając ziarno. Ryby złowione LITERATURA w jeziorze solono i odwożono do Grudziądza dla 1. Biskup M., Labuda G.: Dzieje Zakonu Krzyżackigo w Prusach, żywienia czeladzi w zamku. Wzrastał więc global ny zysk zysk z klucza borzechowskiego, który k tóry stanowił Gdańsk 1986; 2. Biskup M., Tomczak A.: Mapy województwa województwa pomorskiego pomorskiego w II niemal czwarą część całego dochodu ze starostwa polowie XVI w., Roczniki TN w Toruniu, t. 58, 1953; grudziądzkiego. 3. Czapiewski Czapiewski P.: Co posiadali Krzyżacy Krzyżacy na Pomorzu Pomorzu przed jego W protokole nie napisano nic o liczebności zajęciem w roku 1308 /1309? Zapiski TN w Toruniu, t.10, s. 273; mieszkańców, o ciężkiej doli chłopów, którzy 4. Hoszowski S. (wyd.): Lustracja województw malborskiego musieli pracować od świtu do nocy, o ich życiu i chełmińskiego 1565, Gdańsk 1961; 5. Kujot S.: Kto założył parafie parafie w dzisiejszej diecezji chełmińskiej?, i o potrzebach np. o szkole. ODRĘBNE STAROSTWO BORZECHOWSKIE Powyższa lustracja starostwa grudziądzkiego z kluczem borzechowskim z 1565 roku uwido czniła niedorzeczność owego reliktu czasów krzy
Roczniki TN w Toruniu, t. 10, s. 186-187; Gdańskiego w XII XII i XIII XIII 6. Łega W.: Obraz gospodarczy Pomorza Gdańskiego w., w., Poznań 1949; 7. Milewski Milewski J.: J. : Starogard i okolice, Warszawa 1954; 8. Szymański K.: Dzieje zamku grudziądzkiego, Rocz. Grudz., t. 1, s. 73; 9. Ziesemer W.: Der grosse Aemterbuch des deutschen Ordens, Wiesbaden 1968.
kultu kultury ry i historii regionu kociewskiego kociew skiego,, który kt óry jest nam nam bliski i nieobo jętny, (...) Jestem pełen uznania dla Waszego społeczno-patriotycz nego zaangażowania, którego przejawów tak mało widzi się w Gru dziądzu. Życzę wszelkiej pomyślności i rozwoju Waszego pisma. (Czesław Opałka, Grudziądz)
KMR
49
JAN A. KAMIŃSKI
Ks. Górnowicz z Kociewia i Marianny Mari anny z domu Brzezińskie Brzezińskiej.j. Był jednym z jedenaściorga rodzeństwa. Do szkoły ludowej uczęszczał w Lu opłucnej, wywołanej forsownymi ćwi bikach, a do gimnazjum w Choj nicach, Frankfurcie nad Odrą i Cheł Cheł czeniami gimnastycznymi. Z rąk hitlerowców zginął także mnie, gdzie zdał maturę. Potem ks. Leon Michałowski i ks. Alojzy wstąpił do Seminarium Duchowne Górnowicz z Przechowa. Temu osta go w Pelplinie, gdzie w 1926 roku został wyświęcony. Mszę prymicyjną tniemu warto poświęcić nieco więcej odprawił w Piecach. Obowiązki wi Zasady postępowania na obszarach uwagi. Urodził się 8 listopada 1901 karego pełnił w Chełmży, Chełmnie, zajętych przez oddziały niemieckie, roku w Lubikach (gmina Kaliska), polecił ujęcie ujęcie i internowanie intern owanie polskich w dawnym powiecie starogardzkim, Rogoźnie i Przechowie, gdzie już przywódców. Na liście tej znaleźli się w licznej rodzinie rolnika Michała jako ksiądz-kurator w 1937 roku księża ze Świecia n. Wisłą. Duchownych umieszczono po czątkowo w więzieniu miejskim w Świeciu. Różne potem były ich losy. Ks. Paweł Konitzer, znany działacz społeczny, po pobycie w li cznych obozach koncentracyjnych trafił do Dachau, gdzie zginął 17 czerwca 1942 roku, w wieku 66 lat. W październiku 1939 roku zamor dowano ks. Franciszka Szybowskiego, kapelana Szkoły Lotniczej dla Małoletnich w Świeciu. Miał 37 lat. Około stu księży więziono również w zakładzie OO. Słowa Bożego w Górnej Grupie. W październiku 1939 roku 17 z nich rozstrzelano, a pozostałych wywieziono do obozu koncentracyjnego koncentracyjnego w Stutthofie. Pod czas pobytu w Grupie duchowni przechodzili udręki fizyczne, szyka ny i bicie. Wśród aresztowanych przebywał ks. Stanisław Stanisław Krauze, po po wojenny proboszcz w Świeciu (zmarł 16 II 1948 1948 roku, w wyniku napadu napad u na plebanię w Świeciu). Jedną z pierwszych ofiar był pre fekt Państwowego Gimnazjum i Li ceum w Świeciu, ks. Brunon Szy mański. Aresztowany 13 września 1939 1939 roku, ro ku, więziony w Świeciu Świeciu i Gór G ór nej Grupie, wywieziony do StutthoKs. Górnowicz w towarzystwie najbliższych fu, trafił do Oranienburga, gdzie 25 Fot. ze zbiorów autora lipca 1940 roku w wieku 35 lat został Zgodnie z rozkazem Hitlera, wy danym jeszcze przed wybuchem woj ny, dnia 22 sierpnia 1939 roku, hit lerowcy przystąpili do niszczenia „polskiej warstwy kierowniczej". Zaliczono do niej także duchowieńs two. Albert Forster — geuleiter Po morza morz a — w instrukcji instrukcji z połowy paź dziernika 1939 roku, zatytułowanej
50
zamordowany. W wiadomości do rodziny cynicznie podano oficjalną wersję: Zmarł na skutek zapalenia
KMR
rozpoczął budowę kościoła. Wów czas miejscowość ta nie należała jesz cze do Świecia. Niewiele ponad trzy miesiące po wybu wybuch chuu wojny, ny, dnia dnia 8 grudnia 1939 1939 roku, roku, ks. ks. Górnowicz Górnowicz wraz z gronem gronem parafian zorganizował spotkanie w lokalu Pawła Pudetko — wójta gminy Świecie - wieś. Obecni na nim byli: Jan Matuszewski, Antoni Kwiatkowski, Alojzy Minikowski, Bolesław Grajewski i żona dyrektora młynów, p. Mordawska. Omawiano
wówc wówcza zass sprawę sprawę przetr przetranspor ansportowa towa nia okien witrażowych z Bydgosz czy. czy. Niestety, blisko mieszkając mieszkającyy sto
larz, Niemiec Niemiec,, zawiadomił zawiadomił o tym nie
MIROSŁAW LORCH
Sanktuarium Maryjne
w Świeciu nad Wisłą
legalnym spotkaniu Gestapo. Ks. Alojzy Górnowicz został are sztow sztowany any.. Początkowo Początkowo przez trzy ty godnie przebywał w zamienionych na więzi więzienn ennee cele piwnicach Szpitala Psychiatrycznego, potem wywiezio ny został wraz z ks. Pawłem Koni-
Powoli, majestatycznie, niezwykle uroczyście, 15 października 1989 1989 roku białym samochodem-kaplic samochodem-kaplicąą zmierzał w kierunku kieru nku Świecia Świecia nad Wisłą obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, by tu - w grodzie nad Wdą i Wisłą - pozostać na zawsze. Obraz, najpiękniejszy ze tzerem do Górnej Grupy, następnie do Stutthoffu i Sachsenhausen, by wszystkich, jaki w swym życiu artystycznym namalował profesor w końcu trafić do Dachau, gdzie Seminarium Seminarium Duchownego Duchownego w Pelplinie, Pelplinie, śp. ks. Franciszek Znaniecki, zmarł 18 czerwca 1942 roku w wieku nim trafił do Świecia, Świecia, odbył daleką wędrówkę. Dnia Dni a 8 listopa lis topada da 1983 1983 41 lat. roku przez diecezjalną pielgrzymkę złożony został u stóp Ojca W ostatnim pożegna pożegnalnym lnym liście do matki, matki, dziękował dziękował jej za wychowanie, wychowanie, Świętego w stolicy Piotrowej w Rzymie. Papież obraz poświęcił przepraszał za wszystkie krzywdy. i własnoręcznie podpisał, potwierdzając miejsce jego przeznaczenia Z Dachau przesłano rodzinie jego dla szerzenia kultu Maryjnego w odległym od Watykanu o setki ubranie, z wyjątkiem futra, które kilometrów kościele p.w. św. Stanisława, który od stuleci ściśle —jak napisano —przeznaczono dla związany jest z ziemią kociewską. Wehrmachtu na zimę. O patriotyz Przez wieki ziemia ziemia świecka świecka doświadczyła wiele dramatów drama tów,, a ludzie mie, bezinteresowności i wielkiej tro wiele wycierpieli. Jedyną ostoją był kościół, kościół , a pocieszycielką pocieszycielką sce o swoich parafian ks. Górnowi- tej ziemi wiele cza wspominają starsi mieszkańcy religia. Świecie, leżące na szlaku bursztynowym, szybko zetknęło się z chrześcijaństwem. Pomorzanie mieli niegdyś pradawne pogańskie Przec Przecho howa wa do dziś. dziś. Kościół w Przechowie hitlerowcy wierzenia, swoje świętości i swoją kulturę. Z czasem zostały one zarekwirowali na magazyn zrabowa wyparte, warto jednakże zaznaczyć, że nie obyło się bez wstrząsów, nych przedmiotów muzealnych. Wy walki, podejrzeń i nieufności. To przez kociewską ziemię wędrował sadzono go w powietrze 5 marca św. Wojciech do Prus, by tam szerzyć katolicyzm. Legenda za 1945 roku, przewrócona wieża runę chowała w pamięci wiele wydarzeń, m.in. ogromny głaz narzutowy ła na szosę. Było to już w niecały miesiąc po wyzwoleniu Świecia. Po w Leosi koło Gródka, gmina Drzycim, zwąc go imieniem świętego dobno potrzebny był teren pod bu po to, by uczcić pamięć o ołtarzu z tego kamienia, uczynionym dowę lotniska. W odbudowanym podczas mszy św. odprawionej przez św. Wojciecha. Organizacja kości kościel elee znalazła się tablica o skrom skrom kościelna na trwałe wpisała się w historię hist orię Kociewia od 1124 1124 roku, nej treści: Ks. Alojzy Aloj zy Górnowicz Górnowicz kurakiedy to powstało biskupstwo kujawskie (włocławskie). Obejmowa tor w Przechowie w wieku 41 lat ło ono on o większ większąą częś częśćć Pomorza Gdańskiego, tworząc archidiakonat archidiakona t zginął śmiercią męczeńską. męczeńską. pomorski w ramach diecezji włocławskiej. Do najstarszych w pomorskim diakonacie należy właśnie kościół Jan Ja n Kamiński Kamiński w Świeciu n.Wisłą, który został konsekrowany w dniu 11 listopada 1198 roku pod wezwaniem - jak większość ówczesnych kościołów Źródła: grodowych - Panny Marii. Śmiało więc można powiedzieć, że kult 1. Wspomnienia rodziny Górnowicz Maryjny trwa na Kociewiu od zarania chrześcijaństwa na tej ziemi. 2. Kronika parafialna w Przechowie, W tym miejscu trzeba dodać, że konsekracja wcale nie musiała być spisana przez Bolesława Grajewskiego
KMR KM R
51
równoznaczna z powstaniem pierwszego pierwszego kościoła na kociewskiej ziemi - taki kościół mógł istnieć, i z pewnością istniał, znacznie wcześniej. Nie można także wykluczyć, że kościół, p.w. Panny Marii był drugim z kolei kościołem w Świeciu, bowiem o pierwszej konsekracji historia milczy, choć mogło tak być, ponieważ Świecie było prze cież stołecznym miastem książęcej dzielnicy. Przy kościele Panny Marii istniała grupa kanonicka, która w owym czasie spełniała bardzo ważne funkcje nie tylko duszpasterskie, ale i administ racyjne, kancelaryjne itd. Kościół Panny Marii istniał do końca XIV wieku, jako jedyny otrzymując jeszcze w XII stuleciu (poświadczenie tego faktu w 1338 roku) drugie wezwanie św. Stanisława, (kanonizowane go w 1253 1253 roku). roku) . Kościół ten stał najprawdopodo naj prawdopodo bniej na lewym brzegu Wdy u ujścia tej rzeki do Wisły, w tym bowiem miejsc miejscuu położony położo ny był świec świec ki gród, (dokładne położenie kościoła i grodu nie jest znane do dziś), przeprowadzone wykopaliska nie pozwalają na jednoznaczną ocenę. Świecie czeka więc nadal na swego odkrywcę. Jest to o tyle istotne, że pod koniec XIII wieku władca Świecia, Mściwoj II (Mestwin), przeniósł prz eniósł swoją swoją siedzibę siedzibę na drugi brzeg rzeki, w miejsce obronne w widłach Wdy i Wisły. W tym bowiem czasie zaczęło wzra stać niebezpieczeństwo potęgi krzyżackiej. Rów
nież w tym okresie okresie archidiakonat archidiak onat pomorski został prawdopodobnie podzielony na trzy dekanaty: gdański, tczewski i świecki, a pierwszym znanym ze źródeł dziekanem w Świeciu był Benedykt. W niecałe bowiem sto lat później zaczęła się budowa kościoła, który dziś odnowiony gości w swych murach wizerunek Matki Boskiej Częs tochowskiej. Koniec Ko niec II połowy XIV XI V wieku wieku - w tym niewątpliwie okresie rozpoczęła się budowa za chowanej do dziś świątyni - jest to okres panowa nia nowej dynastii w Polsce - rodu Jagiellonów. W Świeciu rządzili w tym czasie Krzyżacy zdoby wszy w 1309 roku gród zdradą. W Zakonie Krzyżackim - a trzeba o tym pamiętać - braćmi zakonnymi byli także Polacy. Może to któryś z nich zainicjował budowę świątyni dla miesz kańców grodu? Czy mury kościoła stawiali ludzie wolni, najemni? Kto był głównym architektem? Za czyje pieniądze budowano? Dziś nie znamy odpowiedzi na te i tym podobne pytania. Historia przekazała nam jednak zamierzenie mieszczan świeckiego grodu. Postanowili bowiem zbudować kościół większy od świątyni Mariackiej w Gdańsku! Gdyby zamysł został wcielony w ży cie, kościół w Świeciu byłby największym w Po lsce. Dogodne położenie świeckiego grodu na szlaku handlowym oraz wzrastająca potęga Krzyżaków
Fara w Świeciu według sztychu z XIX w.
52
KMR
- militarna i gospodarcza - sprzyjały ambitnym zamierzeniom. zamierzeniom. Zamek Zamek obronny obro nny -jedyny „wodny" „wodn y" w państwie zakonnym - także dawał rękojmię osłony przed niespodziewanym atakiem napast ników. Handel się rozwijał rozwijał,, potęga pot ęga ustabilizowała, a dobry zarządca był przecież warunkiem ureal nienia zamierzeń. I tu pojawia się związany z Sanktuarium wątek fascynującej legendy. Najpotężniejszym z zako nów był Zakon Templariuszy, który na początku wieku XIV został zniweczony przez króla francus kiego, Filipa IV. Legendarny bajoński skarb Za konu, przepadł ponoć bez wieści. Nikt nie wie, gdzie i dokąd prowadziły jego drogi. A może część owego skarbu przywędrowa wała do Świecia? Może, któryś z zakonnych braci Templariuszów tu znalazł schronienie i tu zaczął realizować wiel kość swej idei? Że tak być mogło świadczą frag menty prezbiterium, mówiące niewątpliwie o związkach z Templariuszami. Jeśli to ów zakon i jeśli to owe bogactwa to i pomysł zbudowania w Świeciu największego kościoła na przestrzeni kilkuset tysięcy kilometrów kwadratowych powie rzchni ziemi, nie jest wcale tak nierealistyczny. A prezbiterium do dziś stoi i... jest wyższe od nawy, co jest niewątpliwie ewenementem. Kościół św. Stanisława miał ponadto, choć pewności nie ma, jakieś podziemne przejścia. Można się jedynie domyślać, że owe podziemne przejście prowadziło do zamku (ok. 1 km od kościoła) oraz poza grodowe mury. Legenda jed nakże uparcie głosi, że Świecie miało połączenie podziemnym korytarzem, prowadzącym pod Wis łą wprost do Chełmna, oddalonego w linii prostej o trzy kilometry. Czy legenda to, czy prawda? Prawdą jest to, że Krzyżacy znali sposób uszczel niania takich korytarzy, a także to, że wieża świe świeck ckie iego go kościoła ma charakt cha rakter er wybitnie obron ob ron ny. Do górnej kondygnacji wieży prowadzą bo wiem wąskie, zakręcane w prawo schody. Ob rońców tam zgromadzonych mógł więc atakować tylko jeden napastnik i to napastnik władający oręż orężem em lewą lewą ręką. Interesując Interesującee to szczegóły i zaga zaga dki... Jest ich z pewnością więcej. Czekają na odkrywców i badaczy, czekają na życzliwe zainte resowanie. O wiele prostsza jest odpowiedź, dla czego nie zbudowano świątyni tak wielkiej, jak zamierzano. Wojna polsko-krzyżacka i bitwa pod Grunwaldem złamała potęgę Zakonu. Odbiła się niekorzystnie niekorzystnie na bogactwie miast mi asta, a, przede wszyst wszyst kim mieszc mieszczan zan i kupców. kupc ów. Może Mo że pod po d Grunwaldem Grunwalde m polegli ostatni rycerze z dawnego Zakonu Temp larius lariuszy? zy? Może Henryk von Plauen w malborskim malborski m
KMR
zamku okupił się Witoldowi i Jagielle świeckim złotem? Kolejne zagadki... Architektura kościoła jest bardzo wymowna, świadczy niewątpliwie o wpływie kultury Kocie wia, o zespoleniu się idei budowniczych z doświad czeniami budowlanymi tego regionu. Miasto, skupione w widłach Wisły i Wdy, rozwijać rozwijać się mogło jedynie w kierunku zachodnim. zacho dnim. W północno-zachodniej stronie usytuowano więc świątynię o czteroprzęsłowym, prosto zamknię tym prezbiterium, z kruchtą od południa i zakrys zakrys tią od północy. Rzadkim motywem architektoni cznym jest niewątpliwie górna kondygnacja za krystii, która otwiera się w formie empory w kie runku prezbiterium. Do prezbiterium przylega bazylikowy, trojnawowy korpus nawowy, z nawą środkową o szerokości prezbiterium, ze znacznie węższymi nawami bocznymi. Korpus nawowy zakończony jest od zachodu wieżą, usytuowaną na osi. Być może pierwotnie projektowano przesklepienie prezbiterium, o czym świadczą silne, zwieńczone sterczynami przypory opinające prez biterium. Z tego też powodu zarówno prezbite rium jak i nawa główna główna nakryte zostały stropami. Nawy boczne mają sklepienia kolebkowo-krzyżo we. Korpus nawowy jak i strona zewnętrzna kościoła noszą ślady wieloetapowych wieloetapowych prac pr ac budow lanych, powodowanych licznymi zniszczeniami. Prezbiterium zbudowane zostało pod koniec XIV wieku, a jego forma jest zbliżona do prezbiterium fary w Brodnicy. Najpierw powstało prezbiterium z przybu dówkami oraz cokół wieży. W latach 1470-80 podjęto budowę dalszej części części kościoła w układzie hallowym, o czym świadczą filary międzynawowe. Następne prace p race podjęto dopiero w drugiej połowie XVI wieku. W dość prymitywny sposób, według zmienionego planu, ukończono budowę korpusu nawowego, który ostatecznie otrzymał kształt bazylikowy przy znacznie mniejszej szerokości naw bocznych. Włączenie części korpusu hallowego do bazylikowej formy budynku zmusiło do wykorzystania górnych istniejących już filarów międzynawowych, jako elementów ścian zewnęt rznych nawy głównej. głównej. Taki Ta ki stan dotrwał dotrw ał do wojen wojen szwedzkich, a spowodowany „potopem" upadek miasta nie pozwolił na dalszą budowę kościoła. Podjęto ją dopiero w drugiej połowie XVII wieku. Zasklepiono Zasklepi ono wówczas wówczas nawy boczne, wybudowano osobne szczyty wieży, a nawę główną i prez biterium nakryto stropami, dekorowanymi scena mi z życia Chrystusa, a także stylizowaną or namentyką roślinną. W ten sposób powstał koś-
53
54
KMR
tego kościoła największe świętości — relikwiarz Krzyża Świętego i Biskupa Stanisława. Ocalał przepiękny baldachim, także barokowe kielichy i monstrancje, gotyckie ornaty ornat y i trzy XVIII-wiec XVIII-wiecz z ne feretrony. Wspomniane naczynia liturgiczne i inne przedmioty związane z religijnym kultem, przechowane zostały przez księży z parafii p.w. Andrzeja Boboli. Zachowało się także barokowe tabernakulum i znacznie starsza kropielnica. To dużo, a jednak pozostał niedosyt, bo gdzie gdzie są inne przedmioty kultu kult u z przedwojenne przedwojennejj świetno świetności ści koś cioła św. Stanisława? Czy kiedykolwiek się odnaj dą? Czy znajdą się osoby, które pamiętają świąty nię z lat dwudziestych, trzydziestych, którzy prze chowali zdjęcia, pamiątki. Czy zechcieliby wzbo gacić wiedzę o historii kościoła? Czy gdzieś za chowało się zdjęcie sufitu starej fary, wraz z niepo wtarzalnym wzornictwem kociewskim? Może je szcze nie jest za późno? Nie wiadomo, gdzie zapodział się kościelny duży dzwon. Jest 15 października 1989 roku. Niedziela. Chłodno, wietrznie, deszczowo. deszczowo. Kilkadziesiąt mi nut po godz. 13-tej zza chmur wychodzi słońce. Rozświetla promieniami trzydziestotysięczne Świecie. Na Dużym Rynku tłumy ludzi, miesz kańcy miasta i regionu, przyjezdni z daleka i blis ka. To na tym rynku ma być odprawiona uroczys ta msza święta, po raz pierwszy od lat pięćdzie sięciu, i nastąpić ma uroczyste powitanie z Pel plina przybywającego Obrazu Matki Boskiej. Od czasu poświęcenia go przez papieża, czekał w pelplińskiej katedrze, informując wszystkich, że miej scem jego przeznaczenia jest świecki kościół. Tu, na świec świeckim kim rynku w październikowe popołudnie popoł udnie dopełni się przeznaczenie. Dzieci, młodzież, piel grzymi z Grudziądza, Wejherowa, Nowego, kap łani, delegacje „Solidarności", ludzie pracy, po czty sztandarowe Zrzeszenia Kaszubsko- Pomors kiego. Ulicą Mickiewicza i 10 Lutego białym samochodem - kaplicą jedzie powoli Święty Ob raz. Samochód Samochód przystaje tuż przy rynku. Strażacy w białych rękawiczkach, lśniących kaskach i galo wych mundurach niosą na ramionach Obraz do ołtarza. Mszę koncelebrował i homilię wygłaszał Ordynariusz Diecezji Chełmińskiej, ks. biskup Marian Przykucki. „Bogurodzica", kwiaty, dary, dla dla Matki Boskiej, Boskiej, dla Sanktuarium, Sanktuar ium, pieśni religij religij ne, modlitwy, orkiestra Zakładów Celulozy i Pa pieru w Świeciu, popadający w czasie mszy deszcz —wszystko to wpływa na atmosferę tego dnia, na mijającą z każdą chwilą niepowtarzalną dla mias
KMR
ta uroczystość. Jeszcze tylko przemówienie Woje wody Bydgoskiego, St. Kupczaka, słów kilka Naczelnika Miasta w Świeciu, Z. Sobolewskiego. Medalem 650-lecia Nadania Świeciu Praw Miejs kich odznaczony zostaje przez wojewodę ks. bis kup Marian Przykucki. Podziękowania, życze nia... Kończy się uroczysta msza, a zaczyna nie mniej uroczysta procesja. Święty Obraz przenie siony zostaje do kościoła p.w. św. Stanisława, do starej fary na Stare Miasto. W konsekrowanym latem 1988 roku kościele, następuje podniesienie do godności kanonika ks. J. Kosza, tego który na co dzień z ramienia ramien ia kościoła kości oła sprawował pieczę nad odbudową świątyni. Podziękowania dla inż. Mie czysława Delmaczyńskiego, który dokonał tego, czego inni się nie spodziewali. Podziękowania, modlitwa, tupot z cicha brzmiących kroków opu szczających kończącą się uroczystość ludzi. Jeszcze Jeszcze tylko Anioł Pański, Pasterka, Pasterka , spojrzeni spojrzeniee na Obraz i cisza kościelna, ta cisza pełna do stojeństwa, która towarzyszy mrokom samotnych godzin... Sanktuarium Maryjne w Świeciu nad Wisłą w kościele p.w. św. Stanisława otwarte jest dla wiernych. W skupieniu oczekuje pielgrzymów. Młody, energiczny ksiądz rektor Marian Miotk, kustosz Sanktuarium, krok po kroku zdąża do wyznaczonego przez siebie celu: chce z świeckiego Sanktuarium uczynić miejsce hołdu, należne Kró lowej Polski. Ta świątynia ma emanować na cały region, szerząc nie tylko kult Maryjny, ale również kulturę chrześcijańską w pełnym tego słowa zna czeniu. Tuż przy kościele zbudowano Dom Pielg rzyma na 60 osób, z myślą o rekolekcjach dla różnych wspólnot. Odbywać się będą spotkania i warsztaty twórcze dla historyków, artystów, polityków, pisarzy, a także tych wszystkich, któ rzy wyrażą chęć i potrzebę takich spotkań. Będzie tu miał miejsce, być może doroczny, Pomorski Festiwal Pieśni i Piosenki Religijnej, bowiem kościół ma świetną akustykę. A kto dołączył już? Kto przyczynił się do wyposażenia Sanktuarium? Warto tu przyjechać, zobaczyć i zachwycić się tym, co zrobiono. Fara czeka na wiernych i ich modlitwę, jak w latach swojej świetności. Przed wczoraj Kościół Marii Panny, wczoraj św. Sta nisława, dzisiaj Sanktuarium. To tylko świątynie i ich wezwania się zmieniały, Kościół był i jest jeden. Mirosław Lorch
55
Verbum znaczy słowo •
Idźcie w misyjną dal, choć wam tej pięknej Górnej Grupy żal!
Tymi słowami chór zakładu misyjnego pod dyrekcją ojca Pietrka żegnał wycho wanków Górnej Grupy. Wspomina o tym werbista, o. Bernard Bona, rodowity Korie wianin, który w Górnej Grupie uzyskał maturę, by po dalszych przygotowaniach i studiach ruszyć „w misyjną dal". A było rzeczywiście żal, bo piękna to miejscowość! Górna Grupa leży w południowej części Kociewia, między Warlubiem a Świeciem, przy drodze komunikacyjnej nr 1, dawniej zwanej E 16. Ma także przystanek kolejowy na linii Laskowice-Grudziądz. Malowniczo położona na krawędzi wysoczyzny, otwiera widok na dolinę Wisły i leżący po drugiej stronie rzeki Grudziądz. Dom Misyjny Misyjny Zgromadzen Zgromadzenia ia Słowa Boże Boże go, czyli krócej - werbistow (od łac. Societas Verbi Divini), założony w Górnej Grupie, jest drugim w kolejności zakładem tego zakonu w Polsce. Kiedy w wyniku wyniku plebiscytu plebiscytu na Śląsku w 1920 roku Bytom znalazł się w granicach Niemiec, dwa lata później po lscy werbiści przenieśli się z tamtejszego pierwszego ośrodka do klasztoru w Ryb niku. Działalnością swoją nie byli jednak w stanie objąć całego kraju i wówczas wyło niła się konieczność powołania drugiego ośrodka misyjnego, najlepiej gdzieś w pół nocnej części Polski, na Pomorzu. Wybór Wybór padł pad ł na Górną Górn ą Grupę, Grupę, wieś pięknie pięknie położoną nad brzegiem wiślanej pradoliny. Latem 1923 roku Polska Prowincja SVD wykupiła teren. Z końcem roku stała już kaplica i znaczna zabudowa przyszłego do mu misyjnego. Organizatorem Zakładu był o. Tomasz Puchała, ówczesny przełożony 56
Zgromadzenia Słowa Bożego w Polsce, któ ry przybył tu, na Pomorze, wraz z ojcem Józefem Dominikiem i braćmi Maureliuszem i Jerzym. W dniu 1 października roku następnego biskup Klunder poświecił ośrodek i roz poczęto w nim działalność. W czterech kla sach męskiego gimnazjum misyjnego zasiad ło 70 uczniów uczniów.. Otwarto Otwar to także roczny roczny nowic nowic jat dla braci przygotowujących się do pracy zakonnej oraz Niższe Seminarium Duchow ne. W 1926 roku ta placówka oświatowa uzyskała przywileje państwowe, odpowia dające 5-klasowemu gimnazjum klasyczne mu, co świadczyło o wysokim poziomie nauczania, bowie bowiem m wśród ponad trzydziestu trzydziestu różnych polskich szkół tego typu - prywat nych, społecznych i wyznaniowych - tylko ośmiu nadano takie uprawnienia. Wiatach międzywojennych Dom Misyjny św. Józefa w Górnej Grupie szybko się rozwinął. Prowadził ożywioną działalność oświatową na całym Pomorzu. Posiadał bo gatą bibliotekę, gabinety i pracownie nauko nau ko we, muzeum misyjne. Miejscowy klasztor był bazą dla stałych zajęć rekolekcyjnych. Na dni skupienia i medytacje zjeżdżali się tu głównie duchowni i młodzież męska. Znany był zespół zespół teatralny, chór, kapela dęta i mała amatorska orkiestra symfoniczna. Od 1931 roku w Górnej Grupie działała własna drukarnia, zbudowana i wyposażona ze składek Polonii Amerykańskiej, o co usi lnie zabiegał o. Paweł, surowy a sprawie dliwy wykładowca gimnazjalnej łaciny. To tutaj wydawane były czasopisma misyjne Nasz Misjonarz, Mały Misjonarz, periodyki religijne Skarb Rodziny, Posłaniec Świętego Józefa oraz dwa roczniki Kalendarz Słowa Bożego i Kalendarz Małego Misjonarza. Misjonarza. Kol portażem tych wydawnictw zajmował się
KM R
w 1932 1932 roku brat b rat Józef Czubek, także Kocie wianin, urodzony w Kierwałdzie (obszernie o Nim pisaliśmy w poprzednim, 8 numerze „KMR"), który był jednym z tych pierw szych, przybyłych w 1924 roku do Górnej Grupy. Grup y. Zmarł w 1989 1989 roku w Sydney, Sydney, uzna ny za najstarszego polskiego misjonarza. Te wszystkie „pozateologiczne" dziedzi ny, jak uprawianie plastyki, gra na instru mentach, nauka sztuki drukarskiej, zajęcia sportowe, techniczne, a także wiedza felczerska, poza rozwojem osobowości stanowiły niezbędny element przygotowań do samo dzielnej pracy na „misyjnej dali". W 1939 roku w domu misyjnym przeby wało ponad 300 mieszkańców, w tym 240 uczniów zakonnego gimnazjum seminaryj nego. Okupacja hitlerowska okazała się tragicz na dla bywalców zakładu i mieszkańców tej części części Kociewia. Klasztor Klasz tor zamieniono w wię wię zienie. Oprócz miejscowych werbistów are sztowano 68 księży z diecezji chełmińskiej, gnieźnieński gnieźnieńskiej ej i włocławskiej. W okolicznych okolicznych lasach 17 z nich rozstrzelano, a 35 zginęło w obozach koncentracyjnych. W Dachau zamęczony został o. Piotr Gołąb (ur. 1888), dyrektor gimnazjum misyjnego, autor pracy naukowej Gwara Schodni i okolicy, uznanej w 1955 roku przez Polską Akademię Nauk za najlepsze opracowanie dialektologiczne. W obozach życie stracili również inni oj cowie z Górnej Grupy - Alojzy Liguda (lubiany przez wszystkich polonista), Stani sław Kubista, Roman Kozubek, Teodor Sąsała. Sąsała. W okolicach Górnej Grupy i poblis kim Mniszku hitlerowcy wymordowali oko ło 2700 2700 Polaków z Pomorza, Pom orza, a prawie poło wę z tej liczby stanowili pacjenci Szpitala Psychiatrycznego w Świeciu. Po zakończeniu działań wojennych kilku braci zakonnych rozpoczęło pracę nad przy przy wróceniem zakładu misyjnego. W 1949 roku pierwsza grupa 49 uczniów podjęła już nau kę w gimnazjum. Ale po trzech latach dom werbistów przestał istnieć. Ówczesna polity ka władz państwowych doprowadziła do
KMR KM R
likwidacji niższych seminariów duchownych w Polsce i konfiskaty dóbr kościelnych i za konnych. Zakład wraz z klasztorem zamie niono na filię szpitala psychiatrycznego. Werbistom pozostawiono tylko kilka pomiesz czeń mieszkalnych i zezwolono na spełnianie
obowiązków kapłańskich w szpitalnej kap licy i miejscowej parafii. W 1980 roku w szpitalu wybuchł groźny pożar, który strawił cały obiekt, powodując śmierć 55 pacjentów. Przez cztery lata dom popadał; w ruinę, ale potem rozpoczęto jego odbudowę, która trwała sześć lat. W 1990 roku, w wyniku nowych uregulowań praw nych między państwem i Kościołem katolic kim, odbudowany zakład zwrócono daw nym właścicielom. Dnia 19 marca 1991 1991 roku, w święto święto Patro Pat ro na, miała miejsce uroczystość powtórnego poświęcenia Domu Misyjnego św. Józefa w Górnej Grupie. Dokonał tego Ordyna riusz Diecezji Diecezji Chełmińskiej w Pelplini Pelplinie, e, ks. biskup Marian Przykucki. Odtąd zakład stał się siedzibą tzw. postulatu dla kan dydatów do służby misyjnej. Jest to forma cja, obowiązująca w Zgromadzeniu Słowa Bożego od 1984 roku, jako roczna kon tynuacja nowicjatu zakonnego. Przy tej okazji warto przypomnieć, że w Polsce funkcjonują obecnie cztery werbistowskie domy formacyjne: nowicjat w Chludowie, postulat w Górnej Grupie, semina rium z wydziałem teologii w Pieniężnie i se minarium z wydziałem filozofii w Nysie. Dom w Górnej Grupie będzie również pełnił rolę „oazy" dla werbistów seniorów, współbraci chorych i starszych wiekiem. Tutaj znajdą opiekę i wypoczynek po długo letniej pracy misyjnej. Rektorem ośrodka jest o. Jan Wichary, prefektem postulatu o. Feliks Kubicz. Pod ich kierownictwem i przy udziale wszystkich mieszkańców zakładu, dom werbistowski w Górnej Grupie na nowo wrośnie w kul turalne i humanistyczne tradycje Kociewia.
oprac. Roman Roman Landowski 57
Rozpoczynamy druk interesującego opracowania Katarzyny Kamińskiej dotyczącego najpoczytniejszego kiedyś w naszym regionie (i nie tylko) pisma - Pielgrzyma - wydawanego w Pelplinie, a ściślej: folkloru literackiego w nim zamieszczanego . Temat ten był przedmiotem pracy magisterskiej Autorki, opatrzonej tytułem Folklor literacki w Piel grzymie pelplińskim w latach 1869-1914. napisanej na Wydziale Humani stycznym stycznym Uniwersytetu Gdańskiego pod kierunkiem kierunkiem doc. d oc. dra hab. Tadeu sza Orackiego, a obronionej w 1988 roku. Po nieznacznych przeredagowaniach, skrótach i zmianach tytułów, rozprawę tę publikujemy na naszych łamach, by przez kilka następnych numerów numer ów dostarczyć dostarczyć Czytelnikom Czytelnikom kolejną porcję wiedzy o tym zasłużonym zasłużonym piśmie pomorskim i publikowanej w nim literaturze ludowej. Za udostępnienie tekstu, który wzbogaci plon publicystyczny naszego Magazynu, Autorce serdeczne podziękowania składa Redakcja - Walkiewicz,
KATARZYNA KAMINSKA-WALKIEWICZ Folklor literacki w pelplińskim „Pielgrzymie" 1869-1914
Pomorskie Ateny Pelplin jest małym miasteczkiem, położonym w dolinie po obu stronach dolnej Wierzycy, we
wschodniej części Pojezierza Kociewskiego. Ta
mała osada, licząca zaledwie kilka tysięcy miesz kańców, otrzymała prawa miejskie dopiero w 1931 roku. Co zatem wpłynęło na fakt, ze miasteczko zdobyło sobie zaszczytne miano „A-
ten pomorskich", kuźni polskiej myśli?
Najstarsza wzmianka historyczna dotycząca osady pochodzi z 1274 roku, kiedy to książę Mszczuj II w 1258 roku nadał Pelplin i okolicę cystersom. Pelplin stał się siedzibą opata, czyli zwierzchnika zgromadzenia zwanego konwen tem. Cystersi prowadzili działalność kulturalną
i oświatową. Przy klasztorze urządzili pracownię przepisywania dokumentów, książek i nut.
Pelplin na XIX wiecznym sztychu
58
KMR
W pierwszej połowie XV wieku powstała w Pelplinie szkoła średnia, nadająca tytuł bakałarza, niezbędny do otrzymania świeceń kapłańskich. Założono też szkołę klasztorną dla młodej szlachty oraz bibliotekę. Niekiedy wysyłano mnichów na dalsze studia do Pa ryża, Krakowa, Heidelbergu i Lipska. Pokój toruński (1466) oznaczał koniec dominacji Krzyżaków i powrót Pelplina do Polski. Nastąpił długi okres bujnego rozwoju opactwa, które oparło się niepokojącym wy darzeniom ruchu reformatorskiego, wojnom szwedzkim, nie przeszkodziły mu również klęski nieurodzaju i zarazy. Pierwszy rozbiór Polski i aneksja Pomorza do Prus były zapowiedzią likwidacji opac twa, które dekretem króla pruskiego zostało zniesione w 1823 roku, po 549 latach istnie nia. W rok później Pelplin stał się siedzibą diecezji chełmińskiej, przeniesionej z Cheł mży. O nową siedzibę biskupią ubiegały się miasta znaczniejsze - Toruń i Chełmno. Jednak rząd pruski nie zgodził się na te propozycje głównie ze względów politycz nych, obawiając się, aby w większym mieście nie zaktywizowała się działalność ruchu pol skiego. Jednocześnie władze pruskie popie rały rozwój protestantyzmu i kolonizację niemiecką, celowo zmierzając do germaniza cji cji ludności polskiej na Pomorzu. Pomorz u. Tej polityce przeciwstawił się założony w Pelplinie w 1869 roku Pielgrzym, pismo religijne dla ludu. Od tego czasu Pelplin, obok Torunia, Chełmna i Grudziądza, stał się ważnym ogniskiem polskiego życia kulturalnego na Pomorzu Gdańskim. Druga połowa XIX wieku była dla Pelpli na okresem dynamicznego rozwoju. Liczba ludności powiększyła się w tym czasie dwu
Liczba miesz Katolików Protestantów Żydów Rok kańców ogółem 1890 1900 1919
2412 3400 4000
2256 3106 3600
146 278 390
10 16 10
R. Frydrychowicz: Nowy lustrowany przewodnik po Pelplinie, Pelplin 1928
Ważnym czynnikiem dla rozwoju miasta było otwarcie w 1852 roku linii kolejowej między Gdańskiem i Bydgoszczą, jednej z najstarszych na ziemiach polskich, która połączyła Pelplin z ważniejszymi ośrodkami miejskimi. W następ nych latach latach zmodernizowano zmodernizowano szosy szosy do Starogar du i Tczewa, w 1878 1878 roku uruchomion uruchomionoo cukrow nię, a w trzy lata l ata później później oddano do użytku nowy nowy gmach szkoły ludowej. Wiatach dziewięćdziesią tych wybudowano mleczarnię, wielokondygna cyjny spichlerz i tartak. Intensywnie rozwijał się handel i rzemiosło. Rozwój Rozwój ekonomiczny ekonomiczny miasta łączył się ściśle ze wzrostem życia kulturalnego i naukowego. W latach 1864-1877 żył i działał w Pelplinie Walenty Stefański, księgarz, przywódca rady kalnego Związku Plebejuszy. W 1866 roku został on współzałożycielem Towarzystwa Rolniczego i biblioteki. Wzmożona działalność antypolska w drugiej połowie XIX wieku wieku zmusiła zmusiła Polaków do obrony obron y swoich praw narodowych i społecznych. Pisano petycje do władz, organizowano wiece i uroczys te obchody rocznic narodowych, zakładano różnego rodzaju polskie organizacje i towarzys twa. Na terenie Pelplina w 1914 roku działały już takie towarzystwa i kółka, jak Towarzystwo Czeladz Czeladzii Katolickiej, Katol ickiej, Towarzystwo Towarzystwo Ludowe, To warzystwo Wzajemnej Pomocy, Towarzystwo krotnie. Polskie, Towarzystwo Ogrodniczo-PszczelarsEdward Myczka stwierdza, że o narodo kie, Towarzystwo Sokół (gimnastyczne), Towa wości przeważnie świ świadczyło adczyło wyznanie: wyznanie: lutera lutera rzystwo Śpiewacze, Towarzystwo Rzemieśl nie byli Niem Niemcam cami, i, katolicy katolicy Polakami. Polakami. Miesz ników Budowlanych, Towarzystwo Zupełnej czanie pozostali przy narodowości niemieckiej, Wstrzemięźliwości, Kółko Amatorskie, Kółko natomiast natomiast szlachta szlachta i w większości większości lud reprezen reprezen Rolnicze, Koło Kaszubologów (założone przez dziejów walki o wia towali ludn ludność ość polską. (Z dziejów J. Karnowskiego) i inne. rę i polskość pod zaborem pruskim, Studia Działała także, tak potrzebna polskiemu polskiemu życi życiuu Gdańskie 1976; ss. 2 i 36). Przyjmując zatem gospodarczemu, organizacja kredytowa, zwana przynależność religijną za wyznacznik naro Spółką Pożyczkową, którą przekształcono dowościowy (spisy ludności nie uwzględniały wkrótce w Spółdzielczy Bank Ludowy. Bank ten takiego podziału), z dużą dokładnością moż ułatwiał Polakom w czasie czasie parcelacji parcelacji wykupyw wykupywa a na odtworzyć skład ludności Pelplina w la nie ziemi z rąk niemieckich. tach 1890-1919, co ilustruje następująca W walce o utrzymanie polskości Pomorza tabelka: Gdańskiego wzięło również udział ducho-
KMR KM R
59
wieństwo pelplińskie. Pruskie ustawodawstwo antykościelne miało na celu nie tylko podporzą dkowanie kościoła państwu, ale także złamanie ducha narodowego, społecznego i politycznego przez ograniczenie możliwości działania ducho wieństwa. O tym, że plany germanizatorow zakończyły się fiaskiem, najlepiej świadczyła nieprzerwana działalność Collegium Marianum i Seminarium Duchownego. Collegium Marianum, szkoła działająca od 1836 roku, która swój początek zawdzięcza biskupowi Anastazemu Sedlagowi, stała się ważnym ośrodkiem polskiego ducha narodowe go na Pomorzu Gdańskim w czasach niewoli. W pelplińskim progimnazjum wszystkie jego pokolenia spotykały się z polską mową, kształcąc się na najwybitniejszych dziełach na szej literatury. Collegium Marianum było jedy nym zakładem naukowym na Pomorzu, gdzie język polski trwał przez cały czas istnienia szkoły. Przeszczepione z Chełmna idee filomatów pomorskich w istotny sposób wpłynęły na kształtowanie patriotycznych postaw semina rzystów - Polaków, którzy na trwale zapisali się w historii Pomorza. Do zasłużonych absolwen tów pelplińskiej uczelni należeli m.in. ks. Romu ald Frydrychowicz, ks. Stanisław Kujot, ks. Jakub Fankidejski, ks. Franciszek Sawicki i ks. Alfons Mańkowski.
Ks. Romuald Frydrychowicz
60
Ks. Romuald Frydrychowicz (1850-1932), pi sząc w języku niemieckim, opracował pierwszy przewodnik po Pelplinie. Przez pięćdziesiąt lat wykładał historię w Collegium Marianum. Pró bował zaszczepić w sercach swoich uczniów umiłowanie do polskiej przeszłości Pomorza, a w szczególności do miasta Pelplina, któremu poświęcił kilka prac. Interesowała go również folklorystyka. Przez wiele lat, przy pomocy swoich uczniów gromadził podania pomorskie, które objaśniał i wydał własnym nakładem w 1914roku pt. Podania ludowe na Pomorzu w czasie wojen napoleońskich napoleońskich..
Zasługi dla życia naukowego położył także ks. ks. Stanisław Kujot Kujot (1845-1914), twórca pel plińskiej szkoły historycznej. Gruntownie wy kształcony na uniwersytetach w Monasterze i Berlinie, przez wiele wiele lat był wykładow wykładowcą cą historii histor ii i literatury polskiej w Collegium Marianum. Tematykę historyczną popularyzował na łamach wielu czasopism pod pseudonimem Stanisława Kostki. Znany jest ks. Kujot jako autor licznych powieści historycznych i obyczajowych dla ludu, z których największą poczytnością cieszyła się Głowa świętej Barbary. Zdobył trwałą pozycję naukową jako autor prac: Opactwo pelplińskie (Pelplin 1875) oraz Dzieje Prus Królewskich (Pelplin 1925). Całe życie poświęcił ks. Kujot realizacji pragnienia, aby: wykształcić się i stać
Ks. Stanisław Kujot
KMR KM R
się się przez przez to pożyteczny pożytecznym m krajom i społeczeństwu. społeczeństwu.
Doceniono ten wielki trud księdza. Uniwersytet Jagielloński nadał mu w 1900 roku tytuł doktora honoris causa. Podobnie jak Stanisław Kujot, także ks. Ja kub Fankidejski (1844-1 (1844-1882) 882) związany był z To To warzystwem Naukowym w Toruniu. Odegrał ważną rolę przy opracowaniu haseł do Słownika geograficznego Królestwa Polskiego. Jego zasługi zasługi w niestrudzonym zbieraniu materiałów zostały docenione nie tylko przez najbliższych, ale i przez znanego historyka i wydawcę źródeł, profesora Uniwersytetu Jagiellońskigo, Wincen tego Zakrzewskiego. Następnym uczonym, który przyczynił się do rozsławienia pelplińskiego ośrodka akademic kiego był ks. Franciszek Sawicki (1877-1952). Jego dorobkowi naukowemu poświęcono już szereg monografii, a jego kilkanaście dzieł prze tłumaczono na inne języki. Był on związany z Pelplinem już od chło pięcych lat jako uczeń Collegium Marianum, a następnie student seminarium. Po specjalis tycznych studiach we Fryburgu objął katedrę filozofii i dogmatyki, a następnie apologetyki. Ks. Sawicki był niewątpliwie najwybitniejszym przedstawicielem środowiska pelplińskiego i twórcą pelplińskiej szkoły filozoficznej.
Ks. Alojzy Ma ńkowsk i
KMR
Z ducha tej szkoły wyrosły też zainteresowa nia naukowe ks. Alfonsa Mańkowskiego (18701941), wychowanka pelplińskiego seminarium. We wszystkich parafiach, w których pracował, czynnie włączał się do pracy polskich towa rzystw, piastując w nich różne funkcje. W swoich badaniach naukowych główną uwagę poświęcił dziejom Prus Królewskich, a szczególnie prze szłości diecezji chełmińskiej. Zasłużył się jako prezes Towarzystwa Naukowego w Toruniu. Zakres prac ks. Mańkowskiego obejmu obejmuje je prawie wyłącznie dzieje, kulturę, etnografię, zwyczaje i obyczaje oraz inne zagadnienia związane z Po morzem. Spory dział jego twórczości stanowią życiorysy osób związanych z Pomorzem, zarów no dawniejszych jak i współczesnych. Jest auto rem około czterdziestu artykułów do Polskiego Słownika Biograficznego.
Do rozsławienia pelplińskiego ośrodka nau kowego przyczyniła się także działalność innych profesorów profesorów Collegium Collegium Marianum Mari anum i seminarium, seminarium, których nie sposób wymienić i omówić. Ograni czyłam się do wyszczególnienia tych, którzy stali się głównym filarem życia naukowego Po morza. Pierwszy zakład drukarski powstał w Pelplinie w 1835 i istniał do 1837 roku jako filia drukarni J.J. Kant K antera era w Kwidzynie. Kwidzynie. Kierownikiem Kierownikiem filii był Albert Albert Henryk Vetter. Właściwa Właściwa działalność dru d ru karska w Pelplinie zaczęła się od Jana Nepomu cena Romana i jego syna Stanisława, którzy w 1865 roku przenieśli się tu z Trzemeszna. Zachęcił ich do tego Julian Wagner, syndyk biskupi. Dzięki Romanom Roman om w 1866 1866 roku powstała powst ała w Pelplinie księgarnia, a w 1868 roku drukarnia. Niestety, kary nakładane przez władze pruskie na redakt red aktora ora Stanisław Stanisławaa Romana spowodowały, spowodowały, że w marcu 1883 roku sprzedał on swoją oficynę Edwardow Edwardowii Michałowskiemu. ichałowskiemu. W 1903 roku nowym właścicielem oficyny i wydawnictwa zostało towarzystwo pod nazwą Drukarnia Drukarnia i Księgarn Księgarnia ia „Piel „Pielgrzym" grzym" (Spółka Akcyjna z ograniczoną odpowiedzialnością), które dźwignęło i znacznie rozszerzyło podupa dły wskutek choroby poprzednika interes, wzniosło nowy gmach i sprowadziło nowoczesne maszyny drukarskie. Dnia 1 stycznia 1869 roku wyszedł pierwszy numer nowego czasopisma pt. Pielgrzym z pod tytułem: Pismo religijne dla ludu. Pismo w for macie 24x15 cm liczyło osiem stron. Stopniowo jednak powiększało swoją objętość jak i roz miary, w 1902 roku utrwalając swój ostateczny wygląd, zachowany do 1939 roku. 61
Na przestrzeni lat zmianom ulegała częstotli wość ukazywania się Pielgrzyma. Początkowo był to tygodnik (do 1875), potem wydawano go dwa razy w tygodniu (1876). W następnych latach pismo drukowano druk owano trzy razy w tygodniu aż do 1919 roku, w którym przekształcono je w dziennik. Po kilku miesiącach wrócono do poprzedniej koncepcji, której już nie zmieniono. Odtąd gazeta trafiała do rąk czytelników zawsze we wtorki, czwartki i soboty. Wychodziły także dodatki do Pielgrzyma: Pielgrzyma: Podarek od Pielgrzyma Pielgrzyma dla dobrych dzieci, Krzyż, tygodnik religijno-powieściowy, Przyjaciel Dzieci, pismo dla pouczenia i rozrywki dzieci, Rolnik, zamieniony później na Gospo Gospodarstwo, darstwo, Robotnik Polski, Polski, Do bra gospodyni, gospodyni, Filut, Filut , pismo humorystyczno-satyhumorystyczno-satyryczne i Dla Nauki i Rozrywki. Warto zatrzymać się nad genezą tytułu gazety. Ks. Mańkowski twierdził, że nazwa nawiązy wała do popularnych powieści i wydawnictw. W 1817 roku księżna Izabela Czartoryska wy dała popularny utwór pt. Pielgrzym w Dobro1822-1 -182 8233 redagowano redag owano w Krako Krak o milu. W latach 1822 wie Pielgrzyma Pielgrzyma z Tęczyna, Tęczyna, a w Paryżu wydano w 1832 roku Pielgrzyma Polskiego, redagowane go przez Eustachego Januszkiewicza. W tym też roku ukazały się Księgi narodu polskiego i piel grzymstwa polskiego Adama Mickiewicza. Redaktor pelplińskiej gazety znał niewątpli wie niektóre z tych utworów czy czasopism. Możliwe więc, że chęć kontynuacji, naśladow nictwa, czy też wreszcie samo znaczenie słowa pielgrzym, przyczyniły się do nadania nowo założonej gazecie właśnie takiego tytułu. Sam redaktor, ks. Szczepan Keller, w pierw szym numerze gazety tak motywował wybór nazwy: właśnie dlatego dlatego to pismo nazywa nazywa się „Pielgrzym", żeby nam przypominało, że tu jes teśmy wszyscy w obcym kraju, pielgrzymami tylko idącymi idącymi do domu domu wieczności. Ażebyś nie zbłądził, ale trafił trafił do nieba, ten „Pielgrzym" ci ci chce wskazać drogę.
gadnieniach politycznych, gospodarczych, spo łecznych i religijnych kraju i świata. Redaktor Stanisław Roman tak pisał w numerze noworocz nym: Będzie „Pielgrzym"poda „Pielgrzym"podawał wał nie tylko tylko cie kawe zdarzenia zdarzenia z polityki polityki i wiadomości wiadomości z naszych okolic, ale też artykuły o naszej biedzie, o położe niu naszym i środkach zaradczych zaradczych przeciw utracie wiary i języka ojczystego. Prócz tego będą w każ dym numerze ceny targowe.
Wszelkie interesy społeczne, gospodarcze i po lityczne zostały w Pielgrzymie podporządkowa ne naczelnej idei zachowania potęgi Kościoła i istniejącego ustroju społecznego. Uzasadnione to było faktem, że z ogólnej liczby redaktorów około pięćdziesiąt procent stanowili duchowni. Nie zabrakło na łamach Pielgrzyma miejsca na publikowanie utworów związanych z regionem kaszubskim i kociewskim. Pisał o tym we wspo mnianym noworocznym numerze Stanisław Ro man: Dla przykraszania przykraszania zaś drukować się będzie ciekawe ciekawe pamiąt pamiątki ki i powieści tyczące tyczące przede przede wszys tkim naszych stron rodzinnych, rodzinnych, wzory życia pra cowitego i cnoty wytrwałej.
Pismo interesowało się w sposób szczególny regionem pomorskim. Zamieszczało kronikę wydarzeń, listy czytelników, materiały biogra ficzne różnych rodzimych działaczy, anonso wało polskie wydawnictwa, prowadziło kronikę zmian personalnych tak duchowieństwa, jak i świeckich (nauczyciele), podawało rozmaite dane statystyczne różnych parafii, cytowało urzędowe dokumenty, zamieszcza zamieszczało ło podania poda nia lu dowe i inne materiały folklorystyczne, a przede wszystkim informowało o życiu religijnym w Polsce i poza granicami. Pielgrzym był więc wartościowym źródłem informacji dla ówczes nych czytelników, a dla współczesnych jest cenną kartą historii Pomorza Gdańskiego. W pelplińskiej oficynie drukowano oprócz Pielgrzyma następujące czasopisma: Rolnik. Ty
godnik godnik Ilustrowany Ilustrowany Rolniczy, Przemysłowy Przemysłowy i Pra Pra wniczy, Krzyż. Tygodnik religijno-powieściowy, W tej wypowiedzi samego redaktora wyraże Odczyty dla Towarzystw Polskich. Organ Związ nie „obcy kraj" nie ma tu znaczenia aluzyjnego ku Towarzystw Ludowych, Kłosy. Organ Związ do ówczesnej sytuacji politycznej. Chodzi raczej ku Kółek Rolniczych Zachodnio-Pruskich, Gaze o rozumienie tego zwrotu w kategoriach es ta Chojnicka. Pismo katolicko-polskie dla ludu chatologicznych. „Obcy kraj" to pewien etap na polskiego w zachodnich powiatach Prus Zachod sąsiedniego Pom Pomorza orza oraz Organista. Organ Organ drodze człowieka do osiągnięcia zbawienia nich i sąsiedniego Związku Towarzystw Towarzystw Organistowskich na diece w niebie. Dobre, czyli zgodne z wiarą katolicką Związku przejście etapu ziemskiego jest gwarancją życia zję chełmińską. Niektóre z nich pełniły funkcję dodatków Pielgrzyma, o czym już wspomniano wiecznego. Pielgrzym był gazetą zdecydowanie religijną poprzednio.
o charakterze konserwatywnym, co znalazło odzwierciedlenie w omawianych na bieżąco za
62
Ważną rolę w kształtowaniu ducha narodowe naro dowe go odegrały liczne polskie druki, poczynając od
KMR
modlitewników, śpiewników, rozważań religij nych i żywotów świętych, poprzez książki bele trystyczne, historyczne i inne. Wydano także utwory ks. Stanisława Kujota, Anny Karwato wej, Władysława Łebińskiego, Hieronima Derdowskiego, Hieronima Gołębiowskiego, ks. Ro mualda Frydrychowicza, ks. Jakuba Fankidejskiego i ks. Ignacego Zielińskiego. W ciągu siedemdziesięciu lat istnienia Piel grzyma było dwudziestu sześciu redaktorów. Na uwagę zasługuje fakt, że okres pełnienia funkcji redaktora był z upływem lat coraz krótszy. Od powstania pisma w 1869 roku do 1920 roku wynosił średnio sześć lat, od 1920 roku do 1939 roku zaledwie jeden rok. Wielkie zasługi w for mowaniu kształtu i charakteru Pielgrzyma mieli jego pierwsi redaktorzy, organizatorzy i wydaw cy. cy. Pierwszym redaktorem i jednocześnie założy cielem gazety był ks. Szczepan Keller, który piastował tę funkcję do swej nagłej śmierci w 1872 roku. Po nim redaktorami byli: Stanisław Roman (do 1883), Edward Michałowski (do 1902 roku) z przerwą w 1888, kiedy to redakcję na krótko objął Adam Napieralski, ks. Leon Nelke, Leon Formański, Ludwik Gayzler i Leon Kowal-
Po pierwszej wojnie światowej Pielgrzyma redagowali: ks. Jerzy Chudziński, Bolesław Kiełbratowski, Bonifacy Chmielewski, Stani sław sław Lewandowski, Józef Józef Matłosz, Michał Mi chał Ma Ma jewski, Józef Korczak-Ziółkowski, Franciszek Gwizdalski, Wacław Ciesielski, Jan Zacholla, Teofil Teofil Bianek, Jan Ja n Bielawa, Bielawa, Grzegorz Grzego rz Ziółkow ski, Kazimierz Rapior, Alfons Wyczyński, Pa weł Ponczek, Alojzy Scholz i Aleksander Sikor ski. Ks. Szczepan Keller urodził się w 1827 roku w Chmielnie na Kaszubach. Początki jego działalności związne były z okresem Wiosny Ludów. Jako uczeń gimnazjum chełmińskiego ogłosił w miejscowej Szkole Narodowej, pod pseudonimem „Chłop z mirachowskiej ziemi", artykuł pt. Kaszubi. Studiował w Seminarium Duchownym w Pelplinie. Wcześnie dał się po znać jako świetny kaznodzieja oraz zdolny pisarz ludowy o wyraźnie religijnym i moraliza torskim nastawieniu. Właśnie taki charakter miały następujące jego utwory: Jad człowieczy gorszy od jadu żmii i padalca czyli przekleństwa co znaczą i co płacą (1864) i Pól kopy wykrętów pijackich (1872).
Szczepan Keller umiał łączyć pracę duszpas terską z działalnością oświatową i pracą pi sarską. Będąc proboszczem parafii katolickiej w Ostródzie założył prywatną szkołę katoli cką, w której sam był nauczycielem. W Pelplinie założył bibliotekę dla kleryków, a w swojej parafii czytelnię ludową. Najbardziej jednak zasłużył się jako założyciel i redaktor Piel grzyma. Na jego łamach zamieszczał swoje artykuły i pieśni, których był namiętnym zbie raczem. Głównym dziełem życia ks. Kellera jest trzykrotnie wydany Zbiór pieśni nabożnych nabożnych ka tolickich do użytku kościelnego i domowego
(Pelplin 1871,1886, 1920), liczący ponad tysiąc sto tekstów. Ks. Ignacy Ograbiszewski pisał, że wrodzony mu Kellerowi zapal do nauk, pilność niezmordowana, niezmordowana, rzadka energia i hart ducha przezwyciężyły rzezwyciężyły wszelkie trudn t rudności. ości. Nie przezwy
Ks. Ignacy Ograbiszewski
KMR KMR
ciężyły jednak ułomności ludzkiego organizmu. Zmarł bowiem niespodziewanie w 1872 roku, w wieku wieku 46 lat. lat . Pochowany Poch owany został na Kociewiu, w Pogódkach. Ogromne zasługi dla rozwoju Pielgrzyma położył także syn księgarza i drukarza pelplińskiego, Stanisław Roman (1842-1913). Stu diował na Uniwersytecie Wrocławskim, a na stępnie uczył się księgarstwa i drukarstwa w Be rlinie. Początkowo pracował w księgarni ojca. W 1872 roku objął sam redakcję Pielgrzyma.
63
W czasie jedenastu lat pełnienia przez niego funkcji redaktorskich gazeta zmieniła nie tylko szatę graficzną, ale także częstotliwość i do pewnego stopnia profil. Stała się bowiem poczytnym pismem nie tylko religijnym, ale także politycznym. W latach 1869 - 1883 nak ładem księgarni Jana Romana i drukiem Stanisława Romana ukazało się ponad 120 druków polskich o treści niemal wyłącznie religijnej. Następca Stanisława Romana, Edward Mi chałowski, był redaktorem prawie dwadzieścia lat. Zani Z anim m przeniósł się do Pelplina, od 1876 1876 do 1883 roku mieszkał w Gdańsku, gdzie założył księgarnię. Był także prezesem towarzystwa Ogniwo, skupiającego młodą inteligencję gdań ską. W Pelplinie dał się poznać jako odważny redaktor Pielgrzyma, za co spotykały go szyka ny ze strony władz pruskich. Między innymi w 1886 roku, za wydanie książki poety śląs kiego, K. Damrota (ps. Czesław Lubiński) pt. Szkice z ziemi i historii hist orii Prus Królewskich. Listy Listy z podróży, został skazany na sześć tygodni
więzienia. Edward Michałowski zachował wprawdzie konserwatywno-klerykalny charakter gazety, ale jednocześnie uczynił z niej organ org an polityczny, wymierzony przeciw germanizatorom, popula ryzujący dzieje i piśmiennictwo ojczyste. Wzbo gacił gazetę dodatkami: Krzyż (od 1883), Przy jaciel Dzieci {od 1892), Rolnik (od 1897). Z dru karni Michałowskiego wyszło wyszło ponad 80 druków w języku polskim. W 1888 Edward Michałowski oddał na krót ko redakcję Pielgrzyma Adamowi Napieralskiemu (1861-19 (1861-1928), 28), znanemu pod pseudoni pse udonimem mem Marian Firlej lub Robotnik Michał od Byto mia. Ale jako redaktor niczym szczególnym się nie wyróżnił. Kolejnym redaktorem był Leon Kowalski (1882-1952), działacz społeczny i narodowy. Redagował Pielgrzyma w 1907 roku, potem pracował w redakcji Gazety Grudziądzkiej, a w latach 1910-1911 prowadził własną drukar nię w Starogardzie, wydając pismo Nasza Gaze ta, ta, która któ ra ukazywała się do do 1914 1914 roku. W mieście mieście tym założył w 1913 roku stowarzyszenie śpiewa cze cze Lutnia, będąc jego pierwszym prezesem. Działał również w Sokole jako wiceprezes. Kociewski filomata uczestniczył w Powstaniu Wie lkopolskim, potem zamieszkał w Świeciu n / W, gdzie kierował administracją tego miasta, był starostą świeckim (1927-32) i burmistrzem (1936).
64
Zasłużonym działaczem pomorskim, redak torem i dziennikarzem był także Leon Formański (1883-1945). Pracował w redakcji Pielgrzy ma w latach 1907-1920, a więc także przez cały trudny okres pierwszej wojny światowej, pełniąc m.in. funkcję redaktora naczelnego pisma. In teresował się losem ludności polskiej na Warmii, War mii, poświęcając jej artykuły w Pielgrzymie i an gażował się również w walkę polityczną na tym terenie.
Na osobie Leona Formańskiego kończy się lista redaktorów pelplińskiego pisma do wybu chu pierwszej wojny światowej. Pozostali kon tynuowali dzieło pierwszych twórców i dbali o zachowanie dotychczasowego charakteru pis ma .
Z pokaźnej liczby czasopism, które wówczas wychodziły, najważniejszą rolę odegrały cztery pisma: Gazeta Toruńska, Gazeta Grudziądzka, Gazeta Gdańska i pelpliński Pielgrzym. Były to gazety wyznaniowe, stale podkreślające swój katolicyzm i zasadę podporządkowania się Koś ciołowi, co jednak nie przeszkadzało im w licz nych atakach na duchowieństwo katolickie, które częściowo było zaangażowane w procesy germanizacyjne społeczeństwa polskiego. Wy różniała się tutaj Gazeta Grudziądzka, często krytykowana na łamach Pielgrzyma, który tak że nie stronił od umiarkowanej krytyki sfer duchownych, czemu dawał wyraz w licznych artykułach.
Niezamierzonym skutkiem kulturkampfu by by ło stopniowe wygasanie sporów ideologicznych w prasie Pomorza Gdańskiego i skupienie się wszystkich środowisk społeczeństwa polskiego na działaniach skierowanych przeciw polityce eksterminacyjnej władz pruskich. Na stronach tytułowych gazety zamieszcz zamieszczały ały propolskie propol skie has ha s ła i wezwania, jak np. Uczymy nasze dzieci czytać i pisać po polsku. polsku.
Do chwili ukazania się w 1894 roku Gazety Grudziądzkiej, najważniejszą rolę w działalności antygermanizacyjnej odegrały: Gazeta Toruń ska i Pielgrzym, które przypominały kulturę i historię polską, i dążyły do tego, aby każdemu Polakowi żyjącemu pod zaborem pruskim uświadomić jego przynależność narodową. Póź niej dołączyła do nich Gazeta Gdańska (1891) i Gazeta Grudziądzka, która zdobyła sobie szcze gólną pozycję w pierwszym okresie swego ist nienia. Popularyzowała wśród młodzieży m.in. polską książkę i historię Polski, wydawała także Elementarz polski. Tę jakże godną wyróżnienia rolę pełniła Gazeta Grudziądzka aż do wybuchu
KM R
pierwszej wojny światowej. Wszystkie wymie nione gazety odważnie występowały przeciwko antypolskim zarządzeniom i poczynaniom rzą du pruskiego, narażając często swoich redak torów na kary więzienia i grzywny. Pielgrzym, który w założeniach miał być pismem religijnym, rozszerzył jednak krąg swo ich zainteresowań o tematy społeczne, politycz ne i narodowe. Poruszał wszystkie aktualne problemy tamtego okresu. Podobnie jak to czyniła Gazeta Toruńska, redaktorzy redaktorz y pelplińscy pelplińscy z powodzeniem propagowali tworzenie organi zacji i towarzystw polskich, tak ważnych dla ówczesnego życia kulturalnego i społecznego. Na łamach pisma znajdowały miejsce problemy związane z zarządzeniami pruskimi, a więc ustawy o szkolnictwie, polityka wyznaniowa i kolonizacyjna, a także programy partii poli tycznych, udział Polaków w wyborach do par lamentu i organów samorządowych, walka o ziemię, rugi pruskie, emigracja, strajki szkol ne. ne .
Nie bez powodu pruski minister Gustaw Gessler na forum sejmowym w Berlinie, oświad czył że: W Pelplinie istnieje ist nieje drukarnia, drukarnia, w której tłoczą tłoczą „Pielgrzyma" „Pielgrzyma" pełnego jadowitych jadowit ych wycie czek przeciw Niemcom, a urzędowy dziennik Posener Tageblatt w 1893 roku nazwał tę małą miejscowość główną siedzibą agitacji polskiej w Prusach Zachodnich. Gazeta Gdańska, która przyjmowała dosyć
umiarkowaną postawę w sprawach społecz nych, także włączała się do walki z Komisją Kolonizacyjna. Częściej od innych gazet atako wała posłów polskich w sejmie pruskim i par lamencie niemieckim za ugodowość i brak odwagi. Gazeta Gdańska dystansowała inne czasopisma w działaniach zmierzających do pozyskania ludności kaszubskiej. W tym celu wydawała specjalny dodatek w dialekcie kaszu bskim. Różnice programowe miedzy poszczególny mi gazetami powodowały skupianie się wokół nich ugrupowań narodowo naro dowo - demokratycznych demokratycznych i ziemiańsko - klerykalnych. Gazecie Grudziądz kiej sympatyzowały masy chłopskie, część robotników, drobnomieszczaństwo i inteligen cja chłopska. Pielgrzyma popierało wyższe du chowieństwo, część mieszczaństwa i ziemiaństwa. O wzrastającej poczytności tych dwóch gazet na terenie regencji gdańskiej świadczy zestawie nie liczby stałych abonentów.
KMR KM R
Tytuł
liczba abonentów 1895
1903-07
Gazeta Gdańska
939
2.279
Pielgrzym
375
12.486
Gazeta Grudziądzka
102 102
70.510
Pielgrzym, obok Gazety Grudziądzkiej, odeg
rał ważną rolę w rozwoju kultury na Pomorzu Gdańskim. Zastępował czytelnikom szkołę, ucząc historii i literatury polskiej, zaznajamiał z osiągnięciami narodu polskiego. Włączył się także w aktualnie omawiane tematy polityczne, społeczne i obyczajowe. Propagował twórczość w języku polskim, a także literaturę ludową, omawiał wystąpienia teatralne, imprezy kultu ralne oraz działalność różnych stowarzyszeń. Redakcja Pielgrzyma mobilizowała również spo łeczeństwo do stałej pracy nad wzmocnieniem pozycji ekonomicznej, podnoszeniem świado mości narodowej i ogólnego poziomu kultural nego, zachęcała do organizowania własnych spółdzielni polskich i udziału w instytucjach samorządowych. Wskutek zależności Pielgrzyma od Kościoła, którego które go był niejako nieoficja nieoficjalnym lnym organem, jego założenia programowe progr amowe miały specyf specyficz iczny ny chara chara kter. Pismo dążyło do zapewnienia Kościołowi i duchowieństwu decydującego wpływu na życie polityczne, publiczne, społeczne i kulturalne, a jednocześnie starało się zachować związki ze społeczeństwem, ostrzegając je przed zgubnymi wpływami liberalnej ideologii socjalistycznej. Z tego powodu Pielgrzym przez niektórych historiografów jest uznany za pismo wybitnie klerykalne, odróżniające się od innych gazet na Pomorzu. Przy próbie krytycznej oceny działalności Pielgrzyma, należy jednak wziąć pod uwagę ówczesną skomplikowaną sytuację wyznaniową, społeczno-po społeczno-polityczn litycznąą i dalekowzroczność polity ki Kościoła pod zaborem, aby ustrzec się przed formułowaniem niesprawiedliwych lub niedo statecznie uzasadnionych opinii. Sytuacja Koś cioła pod zaborem była zawsze niezwykle trud na, a jego udział w kompromisowym współżyciu współżyciu z zaborcą był często wykorzystywany koniunk turalnie w rozgrywkach politycznych. Zarzuty zbytniej ugodowości wobec władz pruskich, sta wiane gazecie przez różnych krytyków, są tylko
65
częściowo słuszne, gdyż głównym celem narodu W przekonaniu hitlerowców decydujący w niewoli było było jego przetrwanie, przetrwan ie, które któ re wymagało wpływ wpływ na działalność poloniza polonizacyjną cyjną na Pomorzu także taktycznych kompromisów. Roztropnej wywarł Kościół katolicki, który za tę patrio polityce Kościoła zawdzięczał Pielgrzym swoją tyczną postawę zapłacił śmiercią około połowy mocną pozycję. Gazeta ukazywała się przecież kapłanów diecezji chełmińskiej (najwyższy od przez cały czas swego istnienia w języku polskim setek zamordowanych kapłanów w porównaniu (także w okresie pierwszej wojny światowej). z innymi diecezjami Polski). Znaczna ich część Podobnie, dzięki polityce Kościoła, Collegium współpracowała z Pielgrzymem. Marianum było jedyną uczelnią pomorską, Katarzyna Kamińska-Walldewicz w której zachowano język polski jako jak o przedmiot przedmiot studiów. Wychowankowie tej zasłużonej szkoły wnieśli duży wkład w dzieło tworzenia państwowości Wykaz bibliografii zamieszczony zostanie po zakończeniu polskiej na Pomorzu po pierwszej wojnie świato całego cyklu. wej (Brejski, Łaszewski i inni), a podczas osta tniej wojny byli pierwszymi na listach ofiar W następnym numerze: hitlerowskich. Folklor literacki - legendy, bajki, podania.
DROŻYZNA W TCZEWIE W 1933 ROKU Przeglądając w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w Bydgoszczy akta nar 1224 Kuratorium Okręgu Okręgu Szkolnego Szkolnego w Toruniu — Inspektorat Inspektorat Szkolny Szkolny w Tczewie Tczewie za rok 1933 1933,, znalazłem znalazłem w nich pismo z dnia 10 listopada 1933 roku, skierowane przez przedstawicieli urzędników państwowych i samo rządowych w Tczewie, a dotyczące przyznania miejscowym nauczycielom lokalnego dodatku drożyźnianego. Postulat swój uzasadnili wnioskodawcy niepomiernie wysokimi kosztami żywności w Tczewie, co wiązało się z masowym jej wywozem na teren ówczesnego Wolnego Miasta Gdańska. Postulanci wskazali, iż koszty żywności, w porównaniu z innymi regionami w kraju, tu zajmują znacznie wyższy procent w ogólnych kosztach utrzymania, uniemożliwiając przez to urzędnikom polskim, utrzymanie odpowiedniego poziomu życia. Wskutek takiego stanu rzeczy w oczach mniejszości, zwłaszcza niemieckiej, maleje autorytet państwa polskiego. Poniższe zestawienie stanowi skrócony załącznik do omówionego pisma. Pełne zestawienie obejmuje 9 powiatów z terytorium terytorium ówczesn ówczesnego ego województ województwa wa pomorskiego oraz 15 artykułów pierwszej pierwszej potrzeby. Ceny detaliczne za 1 kg. mąka żytnia
chleb żytni
65 %
65% 65 %
mięso kiełbasa mięso wołowe wieprzowe zwyczajna
Powiat
masło
mleko
jaja
Tczew
0,18
0,30
1,40
0,16
1,80 2,00 1,65
0,26
Starogard
3,80 4.00 3,40
0,22
0,30
1,20
Świecie
3,20
0,17
1,70
0,22
0,30
1,20
1,80 1,45 1,60 1,40
1,20 1,00 1,20
W badanych aktach aktac h brak bra k jest odpowi odpowiedz edzii na pismo z dnia dn ia 10 listopada 1933 1933 roku. O ile wiem, wiem, dodatku drożyźnianego petenci nie uzyskali. A trzeba nadmienić, że wynagrodzenie urzędników państwowych w roku 1933 wynosiło w trzech najniższych grupach: XI - 130, X - 160, IX - 190 zł W obecnych kalkulacjach kosztów utrzymania koszty żywności stanowią 50-60 %, w zależności od ilości osób w gospodarstwie domowym. Kto chce, może przeprowadzić analizę porównawczą kosztów utrzymania w latach 1933 i 1991, po zebraniu dodatkowych elementów kalkulacji. Dla wszystkich pozostałych czytelników, opracowanie niniejsze stanowić chyba będzie ciekawostkę z przeszłości. Leon Libiszewski 66
KM R
ELWIRA KAMIEŃ
k istnienia Jest to historia, hi storia, któr k tóraa się zdarzyć zdarzyć mogła mogła każdej nastolatce. Nie musiała, ale mogła. To się zdarzyło naprawdę, nieprawd nieprawdziwe ziwe jest tylko imię dziewczyny. Ania po ukończeniu podstawówki postanowiła wreszcie sko sztować życia. Chciała poznać smak samodzielnych wyjazdów i nadarzyła się ku temu okazja. Niedawno poznała chłopaka, który zaprosił ją na biwak. Rodzice nie chcieli nawet słyszeć o „czymś „czymś takim z kimś tak t akim im". ". Nie odpowiadał im chłopak i cały cały wyjazd. Kategorycznie powiedzieli: nie. Ania, niewiele sobie robiąc z „bezcelowej gadki", po prostu spakowała plecak i pojechała. Szczęście na biwaku trwało krótko. Rodzice szukali córkę i znaleźli. Potem okazało się, że Ania jest...w ciąży. Ojciec dziewczyny chciał, by córka udała się do szpitala na zabieg. — To To niewiele niewiele kosztuje, a do tego nie będzie później kłopotu kłopotu z dzieciakiem—mówił. Matka była załamana. Jako praktykująca katoliczka była przeciwna usuwaniu ciąży, ale czy jako katoliczka mogła tolerować takie prowadzenie się córki? — Przecież okropieństwem jest, aby dzieci dzieci miały dzieci! — mówiła często. Nie mogła uwierzyć, że jej wypieszczoną Anię - oczko w głowie - coś takiego mogło spotkać. To było nie do po myślenia! Po wielu przemyśleniach przyznała jednak rację życiu i dała szansę przyszłemu wnukowi. Nie mogąc dojść ze sobą do porozumienia, ojciec wraz z matką dali córce wolną rękę — pozwolili wybrać, czy chce uczyć się, czy wychowywać dziecko. Ania długo się zastanawiała. Na chłopaka Uczyć nie mogła: dziewiętnastoletni, niedoszły „tatuś" nie chciał żenić się z szes-
KMR KM R
Życie ludzkie rozpoczyna się w momencie poczęcia. Jest to fakt biologiczny i medyczny czyli niepodważalny. Każde przerwanie ciąży ciąży jest po prostu prostu ... zabójstwem człowieka. Zapytałam kilku osób, co uważają na temat aborcji. Zda nia były podzielone. Oto nie które z nich.
Jestem przeciwna ustawie z 1954 roku i ogólnie przeciwna przeciwna aborcji. Dopuszczam jedynie przerwanie ciąży, gdy powstanie ona w wyniku gwałtu. Przecież to nie wina kobiety, że zajdzie wte dy w ciążę. Więc dlaczego póź niej ma cierpieć za cudze grze chy?... Kobieta, lat 25, wykształcenie średnie
67
Uważam, Uważam, że aborcja aborcja jest bez nastoletnią przyszłą „mamusią". Wybrał najłatwiejszą drogę sensowna, każdy człowiek ma —wyjechał zostawiają zostawiającc dziewczynę dziewczynę z problemem. Rodzice Anki Ank i prawo do życia i rozwoju. Nawet nie chcieli chcieli rozgłosu, a każdy kolejny krok poszukiwań chłopaka chł opaka,, w wypad wypadku ku gwałtu gwałtu dziecko na to coraz więcej osób plotkujących o ich córce i jej... rosnącym leży utrzyma utrzymaćć przy życiu, gdyż brzuchu. jest j est to to także żywy żywy organizm organizm,, jest jest Ania dalej myślała — pozostali więc rodzice i... I co dalej? to po prostu człowiek. człowiek. Gdy zdro Tylko dziecko! A gdzie wymarzone życie? Gdzie są podróże? we kobiety są zagrożone? zagrożone? Myślę, Myślę, A dziecko? Najpierw Najpierw w pieluchach, potem w wózku, a na koniec koni ec że ciążę należy utrzymać. Trze wszędzie! ba dać małemu małemu stworzeniu stworzeniu szan szan Ania wystraszyła się. Chciała już mówić mówić rodzicom, że nie chce sę na przeżycie, na istnienie. być jeszcze matką, że nie chce, nie!..., ale postanowiła jeszcze A gdy kobieta zobaczy dziecko... przejrzeć książkę Michalika Ocal życie bezbronnemu. Chciała na pewno pewno jej własne zdrowie zdrowie nie znaleźć poparcie dla swojego wyboru. Przeczytała ją i... zaczęła będzie już ważne...
się się wahać. Z jednej strony strony krzyczał krzyczałaa mała istotka ist otka— —nienaro nie narodzo dzo ne dziecko, z drugiej strony przypominało o swoich racjach Dziewczyna, lat 17 wspaniałe, beztroskie życie. Studium Nauczycielskie Beztroskie życie życie mówiło: mówił o: — Wiele Wiele kobiet usuwa ciąże i potem może normalnie norma lnie żyć. — Dobrze Dobrz e — odrzekło nienarodzone nienar odzone dziecko. — Zauważ jednak, że większość, a może i wszystkie kobiety mają później powikłania zdrowotne: chorują, nie mogą mieć dzieci, trafiają do zakładów psychiatrycznych. * * * Beztroskie życie nie dawało za wygraną: — Nie można jednak jedn ak pozwolić, aby dzieciaki, takie jak ja k ty, mnożyły się bez końca! Nasz kraj nie jest zbyt bogaty, brakuje nam pieniędzy na żłobki i przedszkola. — Czyżby?—zapyt Czyż by?—zapytało ało dziecko. — Brakuje Brakuje nam pieniędzy pieniędzy na Mi jest wszystko jedno. jedno. To żłobki i przedszkola, ale stać nas na leczenie ponad 500 tysięcy sprawa dziewczyny, chłopaka, kobiet rocznie w zakładach zakła dach dla psychicznie psychicznie chorych z powodu... rodziców dziewczyny. To wszys aborcji? A dokładnie z powodu niezbyt udanej aborcji? tko zależy od sumienia. Jeżeli — Ale aborcja może być udana! — powiedziało beztroskie uważają, że przerwanie ciąży z dumą. — I co wtedy powiesz? jest j est niemoralne niemoralne - niech ta dziew Dziecko uśmiechnęło uśmiechnęło się i rzekło: rzekł o: czyna urodzi dziecko. Jeżeli —Zapomn Zap omnia iałeś łeś,, moje moje drogie, o mnie... Przecież Przecież ja istnieję! Już uważają, że można można przerwać cią w chwili zapłodnienia ustalają się wszystkie moje cechy, mój żę, to dlaczego nie? Tak właś wygląd i płeć. W trzecim tygodniu mojego życia powstaje ciwie to to sprawa jest między dziezaczątek mózgu, pojawiają się oczy, płuca, jelita, żołądek i ... wczyną i jej chłopakiem. Jak się zaczyna bić serce! Mając osiem tygodni jestem już w pełni kochają, to mogą mieć mieć to dziec ko, jak jak już nic do siebie nie mają, mają, rozwinięte. Posiadam w sobie to wszystko, co ma dorosły człowiek. Budowa wszystkich organów została zakończona! to po co sobie psuć życie. Teraz dbam już tylko o doskonalenie tego, co wybudowałem i o wzrost. Dziewczyna, lat 18, — No, No , dobrze do brze — przyznało rację beztroskie życie. życie. — Ale co Zasadnicza Szkoła Zawodowa dziewczyna zrobi później, mam na myśli jej życie, które będzie Życie człowieka zaczyna zaczyna się w chwili chwili zapłodnienia. zapłodnienia. Nazwijmy ją chwilą chwilą zero. Owa zapłodniona zapłodniona komórka komórka - zygota -jest -jest rozmiarów rozmiarów małego łebka szpilki... szpilki... W krop kropelce elce znajduje się ukryta moc moc kształtująca kształtująca postać ludzką w wytyczonym kierunku kierunku jej indywidualnego indywidualnego rozwoju... rozwoju... Już w pierwszej sekundzie sekundzie po nastaniu godziny zero zostało ustalone, że: osiągniesz 176 cm wzrostu, włosy twoje będą ciemne i kręcone, wargi wąskie, podbród podbródek ek z dołeczkiem, dołeczkiem, nos nieco zadarty, zadarty, że jesteś jesteś dziewczynką dziewczynką czy chłopcem. W. Fijałkowski: Dar Rodzenia. IW PAX, Warszawa 1985, str. 58
68
KMR KM R
z Tobą. Tobą. Przecież ona wraz z Twoimi urodzinami wszystko musi przekreślić! — Nieprawda — nienarodzone pozostało niezbite z tropu — Dziewczyna, Dziewczyna, czyli czyli moja przyszła mamusia, mamusia , może przecież uczyć się, się, pracować, prac ować, może jeździć na urlopy, wakacje. Może żyć prawie tak, tak , jak ja k przedtem. A jej życie życie będzie będzie bogatsze. Bogatsze Bogatsze o mnie i doświadczenia ze mną związane. — A jak rodzice wyrzucą ją z domu, to rzeczywiście będzie mogła się uczyć? — powątpiewało beztroskie. — Są Domy Samotnych Matek. W nich można mieszkać, mieszkać, uczyć uczyć się, pracować... pracowa ć... Ania pomyślała, że jej to nie grozi. Rodzice będą ją utrzymy wać, nie wyrzucą jej z domu. Więc? Szybko podjęła decyzję. Poszła do pokoju, w którym siedzieli rodzice i rzekła: — Będzie Będziecie cie dziadkami. dziadkam i. Musicie się do tego przygotować! Obecnie Ania ma osiemnaście lat, Michałek — jej synek — półt pó łtor oraa roczku. roczku . Dziewcz Dziewczyna yna postanowiła postanow iła zacząć zacząć naukę nauk ę w szkole średniej, zaocznej. Dziecko jest ładne, ład ne, zdrowe i nawet nie przypuszcza, że jego los mógłby być tragiczny.
Potępiam aborcj aborcjęę w każdym calu. Nie pozwoliłbym pozwoliłbym zabić zabić dzie ciaka, nawet poczętego poczętego w wyniku gwałtu. gwałtu. Gdyby moją moją dziewczynę zgwałcili - ożeniłbymsię z nią. Nie wiem, czy kochałbym tego malucha tak tak samo, samo, jak własnego, własnego, ale na pewno starałbymsię stwo st wo rzyć jemu normalny dom. lat 19. Chłopak, lat Zespół Szkół Rolniczych * **
Aborcja? Aborcja? To sprawa dziewczy ny. Są przecież jakieś tabletki, które się bierze, aby nie mieć dziecka... A jeśli już by zaszła w ciążę - to to jej sprawa. Jak chce chce - niech urodzi, urodzi, jak nie, to nie. lat 19, Chłopak, lat robotnik
Bardzo ogólnie można można by wyróżnić w ciągu życia jednostki dwa okresy, okresy, życie wewnątrzłonowe wewnątrzłonowe i pozałonowe. pozałonowe. (...) (...) W rozpowszechnionym u nas odczuciu jednostka ludzka staje staje się członkiem rodziny i spo społeczeństwa łeczeństwa dopiero dopiero w chwili urodzenia urodzenia się. (...) (...) Jednak Jednak w niektórych wielkich wielkich populacjach, w starych wysoko rozwiniętych rozwiniętych kulturach, np. w Chinach, wiek jednostki liczy się od chwili poczęcia. Można to uznać za dowód doceniania doceniania znaczenia znaczenia rozwoju rozwoju wewnątrzłonowego wewnątrzłonowego człowieka. Prof. dr hab. med. A. Blaim: Rodzina i dziecko. PWN,
Warszawa 1986, str. 77 i dalsze
Istnieje wiele kobiet, które pomimo nie zbyt sprzyjających warunków społecznych decydują urodzić dziecko. Dla nich podaję adresy domów dla samotnych matek, znaj dujących się na terenie województw: gdańskiego, elbląskiego i olsztyńskiego. Oto one:
1. Wejherowo 84-200 ul. Obrębna 3 2. Gdynia 81-376 ul. Fredry 3 tel. 205-526 KMR KM R
3. Gdańsk-Matemblewo 80-294 ul. Matemblewska 9 tel. 477-907 4. Elbląg 82-300 ul. Gen. J. Bema 79 tel. 28-079 5. Brąswald k. Dobrego Miasta woj. olsztyńskie 69
Dyskutując na temat dopuszczalności usu wania ciąży, spotykamy się z różnorakimi argumentami. Spróbujm Spróbujmyy ustosunkować się się do niektórych z nich:
MARLENA KLINOWSKA
— Jeżeli ciąża powstała na skutek gwałtu... Dziecko nie wybiera sobie matki czy ojca. Dziecko nie decyduje o swoim poczęciu. Dla czego więc dziecko obarczamy odpowiedzial nością za swoje przyjście na świat? Ojciec nienarodzonego dziecka, który jest winien przestępstwa gwałtu, zostaje skazany na kilka lat więzienia. Podczas postępowania są dowego ma jednak zapewnioną obronę pra wną. A dziecko? Nikt nie pyta je o zdanie, czy (...) (... ) Istotą pomocy społecznej jest pomaganie pomaganie chce żyć. znajdującym się w nietypowych sytuacjach. Nie można dopuścić do tego, aby poczęte osobom znajdującym dziecko, niewinne i pozbawione obrony, zo Czy samotność jest nietypową sytuacją? stało skazane na najwyższy wymiar kary: karę Jest na pewno chorobą naszego wieku, tak samo śmierci. Nie można dopuścić, dopuś cić, aby wyrok wyko jak nerwice, nowotwory czy choroby układu krą nano... żenia. Zakres i częstotliwość częstotliwość jej występowania występowania jest jest duża. Ludzi samotnych mamy wielu. Znaczny — Jeżeli się stwierdzi chorobę lub wady wady procent wśród nich stanowią osoby starsze i scho rowane. Człowiek samotny, zwłaszcza stary, ni rozwojowe u poczętego dziecka... gdy gdy dotąd nie był tak bardzo bardzo skazany na siebie siebie jak Nie możemy być pewni, że dziecko będzie dziś. kalekie przez całe życie. Współczesna medycy Umieszczenie samotnego, schorowanego czło na potrafi zapobiegać rozwojowi wielu chorób. wieka w Domu Pomocy Społecznej jest jakimś Ponadto obowiązkiem każdego lekarza jest wyjściem. Tylko jakimś. Symbolizuje ono osta otoczenie troskliwą opieką chorego, małego teczną utratę wszystkiego. Wyrwanie człowieka ze pacjenta. Jak lekarz może eliminować chorobę środowiska, w którym do tej pory żył, nie jest szczęśliwym rozwiązaniem. Mądre przysłowie przez zabicie człowieka!? mówi, że nie przesadza się starych drzew. I wiele w tym racji. Starszy, samotny człowiek, składając — Kobieta ma prawo do własn własnego ego ciała... ciała... prośbę o umieszcze umieszczenie nie go w Domu Pomocy Społe wyjścia. Na miejsce Zgoda. Zgoda . Kobieta ma prawo decydow decydować ać o wła cznej mówi: nie mam innego wyjścia. w takim domu czeka się bardzo długo, dłużej snym ciele, nie ma natomiast prawa decydowa nieraz niż starczy życia. nia o losie swojego dziecka. Nienarodzone, Świadczone przez siostry PCK i opiekunki które rozwija się w jej łonie stanowi odrębną domowe Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej całość. Matka i dziecko mają różne garnitury usługi zapewniają opiekę do ośmiu godzin. A po chromosomowe, mają często też odmienne południa, wieczory i noce? A dni świąteczne? Pozostawanie Pozostawanie we własnym, pustym mieszkaniu, grupy krwi. Matka nie ma prawa decydowania o losie potomka, ma jednak prawo decydowa zdanie się na często niewystarczającą opiekę ob cych ludzi, nie jest dobrym wyjściem. Puste miesz nia o jego poczęciu. kanie, w którym nikt się się nie krząta, w którym nie ma z kim rozmawiać, wyżalić się, w którym nikt — Jeżeli ciąża zagraża zdrowiu kobiety... nie czeka... A najbardziej uciążliwe są niedziele Dla ratowan r atowania ia ZDROWIA Z DROWIA jednego człowi człowie e i święta, ponieważ wówczas pustka jest najdotk ka nie można poświęcić ŻYCIA drugiego. liwsza, odczuwana jak niekończący się bezmiar i obojętności. Muszę jednak dodać na marginesie, że współ milczenia Kto Kto ma więc więc zająć się starszymi, schorowanymi, schorowanymi, czesna medycyna stwierdza, iż nie istnieje koli samotnymi ludźmi? Serdeczni przyjaciele? Sami zja pomiędzy zdrowiem kobiety a kontynuacją też są starzy, nieporadni, sami wymagają pomocy ciąży. i stale uszczupla się ich grono.
Lekarstwo na samotność samotność
70
KMR KM R
Rodzina i krewni? Każdy ma przecież nie kończące się zajęcia domowe, zawodowe, liczne obowiązki, mało czasu... Jest jednak wiele rodzin, które serdecznie opie kują się swoimi samotnie mieszkającymi starszymi krewnymi. Robią to z poczucia moralnego obo wiązku i potrzeby serca, bezinteresownie oddając chwile chwile wolnego wolnego czasu. Jest także t akże wiele wiele osób, któ k tóre re nie interesują się losem zniedołężniałej matki czy ojca, pozostawiając to innym. Są też tacy, którzy zwraca zwracają ją się do różnych instytucji z pytaniem, kto kt o im zapłaci za opiekę nad starszymi już i chorymi rodzicami czy dziadkami, mieszkającymi w dru gim końcu miasta. W naszych czasach starość nie jest atrakcyjna, zwłaszcza zwłaszcza jeżeli jeżeli jest to starość sta rość samotna sa motna,, schorowa na i niezbyt dobrze sytuowana finansowo. Demo grafowie określają osoby starsze jako grupę „zale żną". żną" . Zależną, Zależną, bo wymaganą wymaganą przez tych, którzy kt órzy są aktywni zawodowo. Sama zależność jest właściwością przypisaną każdemu człowiekowi. człowiekowi. Przybiera ona różne róż ne formy w poszczególnych etapach życia: od całkowitej zależności małego dziecka, poprzez pewną nieza leżność człowieka dorosłego, do większej zależno ści osoby starszej. Stopień tych zależności jest związany ze starzeniem się organizmu, powolną utratą utr atą sił życiowy życiowych, ch, stosunkiem członków rodzi ny, znajomych i przyjaciół. Z dnia na dzień trudniej jest jes t wykonywać wykonywać niezbędne w codziennym życiu czynności. Pojawia się strach przed nie możliwością samodzielnego funkcjonowania, po jawia się poczucie zagrożenia. Kilka lat temu zostały przeprowadzone badania przez Joannę Staręgę-Piasek i Adama Lisowskie go w Instytucie Gospodars Gos podarstwa twa Społecznego, Społecznego, doty czące psychospołecznych aspektów starzenia się i starości. Obraz reprezentanta przeszło czteromiliono milionowej wej grupy „samotnikó „samo tników" w" jest jes t jednak pesypesymistyczy, chociaż autorzy zastrzegali, że wizeru nek ten nie powinien w całości wystąpić w rzeczy wistości, wistości, między innymi innymi dlatego, dlatego , że nikt najpraw najpraw dopodobniej dopodobni ej nie jest stary psychicznie psychicznie i społecznie społecznie w sposób tak skrajny. A więc człowiek stary czuje się źle, bo zmniejsza się u niego poczucie bezpieczeństwa i pogarsza stan zdrowia. Nie chce dokonywać ważniejszych zmian w swoim życiu. Jest rzadko odwiedzany przez znajomych. Chciałby częściej widywać się z najbliższymi, odczuwa ich brak. Trudno mu zdobyć się na większą aktywność (związaną np. z zaproszeniem do siebie krewnych czy przyjaciół mieszkających w innym mieście). Odczuwa przy tym brak kontaktów towarzyskich i zainteresowa nia sobą. Nie pożycza ludziom pieniędzy i sam nie ma nikogo, od kogo mógłby pożyczyć w razie potrzeby. Szuka pociechy w wierze i kościele. Rzadko wyjeżdża poza miejsce swojego zamiesz kania. Nie lubi ludzi przedsiębiorczych. Nie lubi poznawać nowych nowych ludzi. Myśli o sobie: jestem jestem do
KMR KM R
niczego. Nie ma wyrobionego zdania zd ania w sprawach publicznych. Jest nieufny. Czas mu się dłuży, ale niechętnie wychodzi z domu. Zdarza mu się bezczynnie bezczynnie siedzieć siedzieć dłuższy czas i nic nie robić. rob ić. Nie Ni e ma planów na przyszłość. Niespodziewany dzwo nek do drzwi budzi jego obawę i niepokój. Często jest w złym nastroju, czuje się bezradny i osamot niony. Nie jest zadowolony z życia. Nie lubi samotności. Ma jakieś trwałe uszkodzenie ciała, cierpi na przewlekłą chorobę, źle słyszy. Nisko ocenia swoje zdrowie. Często ze względu na stan zdrowia, musi rezygnować z czegoś, co lubi. Uważa, że jego życie jest gorsze od życia więk szości ludzi. Często jest sam. Rozmyśla o przy krych sprawach. Z przyjemnością wraca do wspo mnień swego dzieciństwa. Ceni ludzi pracowitych. Uważa, że nie poradziłby sobie z obsługą pralki automatycznej. Twierdzi, że dobrze gospodaruje pieniędzmi. Nie widzi możliwości podniesienia swoich dochodów. Młodych ludzi uważa za roz rzutnych. Ceni samodzielność. Nie odczuwa, aby był komuś niezbędny. niezbędny. Uważa, że inni go nie cenią. cenią. Nie oczekuje niczego przyjemnego w przyszłości. Nie godzi się z poglądem, że życie na świecie staje się coraz ciekawsze. Tyle mówią wyniki badań. Istnieje pogląd, dość powszechny, że ludzie starzy mają znacznie mniejsze potrzeby niż ludzie młodzi. Jednakże potrzeby te są jedynie inne i powinniśmy o tym pamiętać. Problemy osób w wieku poprodukcyjnym mają często związek z trudną sytuacją materialną, po garszającym się stanem zdrowia, odizolowaniem i brakiem kontaktów społecznych. Wszelkie zmia ny przyjmowane są z ostrożnością, na dystans i nieufnie. Znajome środowiska ulegają szybkim zmianom. Ulubione sklepy, gdzie dokonywanie zakupów było przyjemnością, zmieniają branże i właścicieli. — Czy wie wie pani, pani , co oni zrobili? — mówi mówi jedna jedn a starsza pani do drugiej — Sklep spożywczy zmie nili w sprzedaż zlewów, a materiały na garnki! — A najgorsze — mówi druga pani — że z mrożonek zrobili parasole! Starsi ludzie czują czują się przez to zagubieni i zdezo zdezo rientowani, rientowan i, bo wieloletnie przyzwycz przyzwyczajenia ajenia muszą ulec zmianie, co w podeszłym wieku nie przy chodzi łatwo.
Starość. Jest ona normalnym procesem roz wojowym, następującym powoli po młodości. Taka Ta ka jest kolei rzeczy. rzeczy. A każdy każ dy człowiek człowiek powinien powinien mieć prawo do godziwej i spokojnej starości. Człowiek Człowiek jest jes t istotą is totą społeczną. Żyje Żyje wśród ludzi, dla ludzi, z ludźmi. Słowo samotność jest już samo w sobie smutne. A najsmutniejsza jest samotność człowieka starszego i chorego wśród innych. Sa motność jest chorobą i jako taka powinna być poddana leczeniu. Prawdziwym, najskuteczniejszym i jedynym le kiem jest po prostu życzliwa obecność drugiego człowieka.
71
Współczesna sztuka ludowa Kociewia Po osłabieniu sztuki w swojej dawnej tradycyjnej postaci, postępującym od połowy XIX wieku, w ostatnim okresie nastąpiło wyraźne odrodzenie rękodzieła ludowego i folkloru na użytek współczesny. Wiele wartości tej sztuki na Kociewiu ponadto stało się źródłem natchnienia twórców. Zjawiska te potwierdzają od kilku lat organizowane w Tczewie konkursy „Współczesna sztuka ludowa Kociewia", uznane za lokalne biennale. Zmierzając do zachowania kulturowej i historycznej ciągłości, Zrzeszenie Kaszubsko-Po Kaszu bsko-Pomorskie morskie (Zarząd Główny oraz ora z Oddział w Tczewie) Tczewie) wspólnie z Miej Miejs s ką Biblioteką Publiczną w Tczewie zorganizowało już po raz trzeci konkurs, w którym tym razem wzięło udział trzynastu twórców ludowych w czterech dziedzinach: rzeźba i płaskorzeźba, haft, malarstwo na szkle, kowalstwo artystycz ne. Patro Pa tronat nat nad konkursem sprawował sprawował Wy Wydzia działł Kultury, Nauki, Nau ki, Sportu i Turys Turys tyki Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku. Jury konkursu w składzie: mgr Krystyna Szałaśna - etnograf, dr Maria Pająkowska - dialektolog i mgr Kazimierz Ickiewicz - historyk, przyznało następujące nagrody i wyróżnienia:
w dziedzinie rzeźby I nagrodę - Alojzemu Dmochewiczowi z Gniewa II nagrodę - Stanisławowi Placie z Gdańska III nagrodę - Edmundowi Zielińskiemu z Gdańska oraz trzy wyróżnienia - Rajmundowi Zielińskiemu ze Zblewa Jerzemu Zielińskiemu ze Zblewa Czesławowi Birrowi z Mściszewic w dziedzinie haftu I nagrodę - Helenie Abramowicz z Gdańska II nagrodę - Alfredzie Nawrockiej z Gdańska w malarstwie na szkle I nagrodę - Wojciechowi Lesińskiemu z Tczewa II nagrodę - Edmundowi Zielińskiemu z Gdańska za prace kowalskie nagrodę specjalną - Andrzejowi Staśkowiakowi z Tczewa 72
KMR
Jury - biorąc pod uwagę poziom artystyczny i techn techniczny iczny oraz związek związek z regionem regionem kociewskim i wymogi sztuki ludowej - nie zakwalifikowało do oceny prac szydełkowych i malarstwa olejnego, jako niespełniających warunków określonych w regulaminie. Nagrody i wyróżnienia opiewały na łączną kwotę 7 milionów złotych. Pierwsze nagrody nagrody wynosiły wynosiły 1 milion ilion zł, drugie - 700 700 tysięcy zł, trzecie trzecie - 500 tysięcy, tysięcy, a nagroda nagroda specjalna również 500 tysięcy zł oraz wyróżnienia 300 tysięcy zł. Ufundowali je: Wydział Kultury, Kultury, Nauki, Nauki, Sportu i Turystyki Urzędu Wojewódzk Wojewódzkiego iego w Gdańsku, Gdańsku, Przedsiębiorstwo Usługowo-Promocyjne „Perfekt" oraz Michał Spankowski, właściciel Agencji Usługowo-Promocyjnej „Foksal" z Tczewa. Ogłoszenie wyników konkursu i wręczenie nagród nastąpiło dnia 9 października 1991 roku w Miejskiej Bibliotece Bibliotece Publicznej im im. Aleksandra Skulteta Skulteta w Tczewie, Tczewie, podczas otwarcia wystawy pokonkursowej nagrodzonych i wyróżnionych prac kociewskich twórców ludowych. Na uroczystość tę przybyli twórcy ludowi - uczestnicy konkursu, przedstawiciele placówek kulturalnych z Gdańska, Tczewa i innych miejscowości Kociewia. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie reprezentowali m.in. prezes Zarządu Głównego - prof. dr hab. Józef Borzyszkowski oraz wiceprezesi ZG - dr Maria Pająkowska, mgr Jerzy Kiedrowski i red. Stanisław Pestka. Obecny był przewodniczący przewodniczący Rady Miejskie Miejskiejj w Tczewie, Tczewie, mgr Jan Kulas, Kulas, poseł na Sejm RP obecnej kadencji. Otwarcia wystawy dokonał mgr Jerzy Kiedrowski przy współudziale współudziale Michała Spankow Spankowskiego, skiego, prezesa prezesa Oddziału Oddziału Zrzesze Zrzesze nia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie. Kociewskim twórcom ludowym nagrody wręczył prof. Józef Borzyszkowski, prezes ZG ZK-P w Gdańsku, obecnie już senator senator RP. RP. Wystawa pokonkursowa dobrze służyła popularyzacji sztuki ludowej Kociewia. Obejrzała ją młodzież tczewskich szkół i mieszkańcy miasta. Zainteresowanie zarówno konkursem jak i wystawą może więc cieszyć organizatorów oraz miłośników regionu kociewskiego. Należy mieć nadzieję, że konkurs będzie kontynuowany również w latach następnych. KAZIMIERZ ICKIEWICZ
Gratuluję! Kolejny Kolejny numer „Ma gazy ga zynu nu", ", jak i poprzednie, czyta się z wielkim zainteresowaniem, odkrywamy za jego sprawą rzeczy dotąd „opatrzone" fizycznie, a teraz wzbogacone o „du szę". Cieszy tez bardzo, że coraz szersze zatacza kręgi potrzeba popularyzowania naszej bogatej historii i tradycji, że robi to się na Pomorzy coraz wię cej. ce j. •. (Zbigniew Talewski, Słupsk) KMR KM R
73
Nasze promocje
Aneta Kozłowska *
*
*
Z moich snów wyśniony pełen szczęścia i chłopięcego uroku Z moich marzeń o życiu w cieniu kasztanów Pozwól mi rozwinąć siebie w twoich ramionach Daj mi czas byśmy mogli się nauczyć siebie na całe życie Dokąd zmierzać będziemy oddzieleni... Ty z moich myśli człowieku Przyjdź i bądź wreszcie wrzesień 1991
Aneta Kozłowska mieszka w Sępólnie Krajeńskim. Jest uczennicą IV klasy Liceum Ogólnokształcącego. Debiutowała wiosną tego roku na łamach tczewskiego pisma społecznego „Uwaga".
KMR KM R
Monika Orzeszek
ODEJŚCIE
A jeśli się kocha Boże to co? Na miłości się nie kończy A jeśli się nienawidzi Boże to co? Na nienawiści się nie kończy A jeśli się płacze Boże to co? Na łzach się nie kończy A jeśli się odchodzi Boże to co? Na odejściu się przecież nie kończy
JESZCZE RAZ
Zapomnę jeszcze raz imienia wykutego w nocy na pamięć Zapomnę jeszcze raz twarz którą widziałam w blasku księżyca Zapomnę po raz któryś tę inną twarz nad kubkiem czarnej kawy Może znowu zapomnę oczy między słowami Moja miłości od pierwszego wejrzenia 28 października 1991
Zostaje jeszcze coś co wyzwala łzy i strach co pozwala samotności przybić nas aż do ziemi i nagle odbiera wszystko co mamy Nie pozwól mi odejść Boże! 30 września 1990
KMR KM R
Monika Orzeszek
jest mieszkanką Tczewa. W 1990 roku w tym mieście ukończyła Liceum Ogólnokształcące. Publicznie zaprezentowała swoje wiersze na dwóch kolejnych — w latach 1990 i 1991 — Diecezjalnych Przeglądach Twórczości Sakralnej, które corocznie odbywają się w Tczewie. W tym numerze drukiem przedstawione utwory są debiutem młodej poetki.
75
HENRYK LEMKA
Saga rodzinna Część 2 : Już dorosły PO MATURZE Pierwsze tygodnie po maturze upłynęły na licz nych przyjemnościach. Mama urządzała przyję cia, na których było mnóstwo gości, znajomych i przyjaciół mojej rodziny, jak również sporo kolegów maturzystów. Gościliśmy się wzajemnie, aby przy tej okazji opowiedzieć sobie raz jeszcze swoje wrażenia i przeżycia maturalne. Otrzyma łem również zaproszenie od wujostwa do Gdańs ka, na całe dwa tygodnie. Uroczy wujek Paweł, brat mojej matki i ciocia Weronika, kobieta o nieprzeciętnej urodzie, darzyli mnie wielką wielką miło ścią i specjalnymi względami. Pobyt u nich był dla mnie zawsze czymś uroczystym i niezwykłym. Jako kilkuletni chłopiec, wraz z moim ojcem, często odwiedzałem wujostwo w Gdańsku. Już samo miasto każdorazowo robiło na mnie wielkie wrażenie. Tłumy ludzi na chodnikach, liczne przejeżdżające na ulicach samochody oraz z wielkim łoskotem toczące się po szynach tram waje, tworzyły ów wielkomiejski gwar, który na mnie, przybysza z małego, powiatowego powi atowego miastecz miastecz ka, działał oszałamiająco. Dotychczasowe wizyty
Henryk Lemka po maturze w 1937 r.
76
były przeważnie tylko kilkudniowe, tym razem jednak przybyłem na dwa tygodnie, już jako „dojrzały" mężczyzna i trochę inaczej patrzyłem na Gdańsk. Inne też miałem zainteresowania. Zwiedzałem wszystko, co było atrakcyjne. Przede wszystkim teatr, operę leśną w Sopocie, katedrę oliwską, gdzie wysłuchałem koncertu organowe go. Kilkakrotnie byłem w Nowym Porcie, gdzie podziwiałem statki „olbrzymy" pod różnymi ban derami; ba, niektóre z nich nawet z załogami ciemnoskórych marynarzy. Byłem też na plaży w Sopocie, na słynnym molo, skąd można było zobaczyć znane na całym świecie „Kasyno Gryf' i Grand Hotel. Ciocia Weronika opowiadała mi o kilku ciekawych wy darzeniach, jakie się w tym kasynie rozegrały. Niektóre kończyły się tragicznie. Rzadko się zda rzało, żeby ktoś wygrał większą sumę pieniędzy. Ciocia też czasami próbowała swego szczęścia w ruletce, rul etce, ale przeważnie przegrywała już ju ż pierwsz pierwszą ą stawkę. Bywaliśmy również z ciocią w kawiarni, na pysznych lodach z bitą śmietaną i smacznych ciastkach. ciastkach . Obdarowany Ob darowany słodyczami, słodyczami, pełen wraże wrażeńń z mojego pobytu, żegnany przez ciocię i wujka, opuściłem gościnny Gdańsk. Byłem niezmiernie wdzięczny za pobyt w tym mieście. Po powrocie z Gdańska pomagałem Wackowi Żukowskiemu, jak mu obiecałem, urządzić za bawę dla Rodzin Kolejowych. Dochód z niej przeznaczony był na obóz kolejowej drużyny harcerskiej. Zabawa była udana, a władze kolejo we przyznały jeszcze dodatkowo znaczną sumę pieniędzy, więc w radosnych nastrojach wyjecha liśmy po kilku dniach na dwutygodniowy obóz harcerski do miejscowości Rytel koło Chojnic. Wspaniałe położenie na urządzenie obozu wybrał wybrał Wacek. Namioty rozbiliśmy na polanie, między rzeką Brdą i sztucznym kanałem. Kilometr wyżej, w miejscowości Mylof, Brda wypływa z jeziora. Tam też bierze początek ów sztuczny kanał, który nawadnia kilka tysięcy tysięcy hektarów hektar ów ziemi ziemi ornej i łąk. łąk. Z rzeki mieliśmy jak kryształ czystą wodę do gotowania potraw, a w kanale odbywała się codzienna kąpiel. Miejscowość Rytel oddalona była od obozu około kilometra. Była to kościelna wieś, licząca około 1.000 mieszkańców. Z chwilą naszego przy bycia, ożywiło się we wsi wyraźnie. Czyniliśmy tu codziennie zakupy w sklepie spożywczym i węd liniarskim. Jak wszędzie, tak i tu, harcerze cieszyli się wielką sympatią mieszkańców. Bezinteresow-
KMR
W Starogardzie w mundurze Przysposobienia Przysposobienia Wojskowego. Trzeci z lewej H. Lemka
nie pomagaliśmy w upiększaniu wsi i w porząd kowaniu poboczy głównej szosy. Białym wapnem pomalowane krawężniki i pnie drzew, pięknie odbijały się od soczystej zieleni. Przygotowywano się, jak w całym kraju, do Święta Morza, przypa dającego dającego w dniu 29 czerwca, czerwca, na Św. Piotra Piot ra i Pawła. Program przewidywał defiladę, zawody sportowe i wieczorem zabawę taneczną. Wzięliśmy udział w całej imprezie. W defiladzie wypadliśmy im ponująco, a w zawodach zdobyliśmy nawet kilka pierwszych miejsc. Zakończyły się one dla nas, niestety, tragicznie. Wacek Żukowski skręcił nogę i do końca trwania obozu był właściwie unie ruchomiony. Przysporzyło to jemu, jako kierow nikowi zgrupowania, mnóstwo kłopotów, a nam znacznie utrudniło wykonanie dalszych zajęć, przewidzianych programem. Ku zadowoleniu wszytkich druhów, obóz był jednak udany. Niektórzy zdobyli wiele sprawności harcerskich: pływaka, pływaka ratownika, czło wieka leśnego, trzy piórka, kucharza itp. Wszyscy zdrowi zdrowi i opaleni wróciliśmy wróciliśmy do domów. Wacek Wacek też się wkrótce wykurował i jesienią 1937 roku po szedł do wojska na podchorążówkę. Po obozie długo nie odpoczywałem. Upodo bałem sobie pracę telefonisty przy robotach na prawczych linii kolejowej z Górek do Zajączkowa Tczewskiego. Angażował mnie do tej pracy ów czesny zawiadowca Odcinka Drogowego, pan naczelnik Turko. Mieszkał wraz z rodziną w sąsie dnim budynku kolejowym. Z jego córką Marią i synem Kazikiem znaliśmy się dobrze, chodziliś my bowiem razem codziennie do szkoły. Oni byli trochę troch ę młodsi ode mnie, więc i w niższych niższych klasach. Ta praca była zajęciem chwilowym. Wynagro dzenie wynosiło 75,- zł miesięcznie. W ZARZĄDZIE MIEJSKIM W TCZEWIE Z dniem 1 października 1937 roku zostałem przyjęty, jako praktykant, do Zarządu Miejskiego w Tczewie. Tczewie. Urząd mieścił mieścił się w piętrowym budyn ku na placu św. Grzegorza, za kościołem farnym. Burmistrzem miasta Tczewa był mgr mgr Wiktor Jagalski, a jego zastępcą, wiceburmistrzem, inż. Karol Hempel. Przechodziłem z działu do działu, zapoz
nając się z tajnikami ówczesnej administracji ko munalnej. Otrzymywałem 60,- zł miesięcznie, a po
KMR
upływie upływie trzech próbnych pró bnych miesięcy miesięcy,, zaangażowano mnie jako urzędnika XIV grupy, z wynagrodze niem 110,- zł miesięcznie. O pracę było wówczas bardzo trudno, nawet z maturą nie każdy miał zajęcie. We wszystkich urzędach zasadniczym wa runkiem przyjęcia do pracy, był uregulowany stosunek do służby wojskowej. Tacy jak ja, o pra cy nawet marzyć nie mogli. Moja sytuacja była wyjątkowa. Jako sportowiec, członek Towarzyst wa Gimnastyczn Gimnastycznego ego „Sokó „S okół", ł", do którego należa należa łem nielegalnie już jako uczeń gimnazjalny, mia łem specjalne względy. Prezesi „Sokoła" byli wpływowymi ludźmi w Tczewie i niejedną, „nie możliwą" sprawę potrafili załatwić. Poza tym burmistrz burmi strz Jagalski chętnie dawał studentom studen tom miejs miejs kie stypendium, ale po przepracowaniu w jego Zarządzie co najmniej dwóch lat. Nie miałem nic do stracenia, więc więc zgodziłe zgodziłem m się na tę nisko płatną posadę, w nadziei że po dwóch latach otrzymam jednorazowe stypendium miejskie w wysokości 2.000,- zł i rozpocznę studia na Politechnice Gdańskiej. Jednak losy potoczyły się inaczej. inaczej. Nad Europą Europ ą zaczęły zaczęły gromadzić się już coraz czarniejsze czarniejsze chmury, a gdzieniegdzie ukazywały się nawet błyskawice, zwiastujące nadchodzącą burzę wo jenną. Ale o tym później. Tymczasem wezwano mnie do gimnazjum, gdzie profesorowie oferowali mi korepetycje słab szym uczniom. Wybrałem dwie oferty. Jedna była od pana Nikodema Labinskiego, dzierżawcy Hali Miejskie Miejskiejj w Tczewie Tczewie (obecnie (obecnie Dom Kultury Kultu ry Kole jarza) wraz z nocnym lokalem „Esplanada". Dy rektor Żabiński, tak bowiem go tytułowano, ży czył sobie, abym jego dwóm synom udzielał korepetycji z łaciny, matematyki i z języka j ęzyka niemie ckiego. Poza tym miałem dopilnować prawid łowego odrabiania lekcji ze wszystkich przed miotów. Zapłata za to wynosiła 2.50 zł dziennie plus obiad w „Esplanadzie" o godz. 15.00, po wyjściu z pracy z Zarządu Miejskiego. Tytułem „honorowego" profesora, jak mnie z kolei pan „dyrektor" nazywał, miałem kartę wolnego wstę pu do Hali Miejskiej na wszystkie imprezy. Druga oferta, jaką przyjąłem, dotyczyła kore petycji u zamożnego kupca w Tczewie, właściciela kilku kamienic i wielkich sklepów, pana Brzozow skiego. Jego synek, jedynak, jed ynak, był wątłym wątłym chłopacz chłopacz kiem i wyraźnie potrzebował pomocy, tak fizycz nej jak i duchowej. Tu przebywałem przebywałem codziennie codziennie od godz. 17.00 do 19.00, odrabiając z nim systematy cznie wszystkie lekcje. Otrzymywałem zapłatę w wysokości 2,- zł za lekcję i zapraszany byłem każdorazowo na wspólną kolację. Państwo Brzo zowscy byli bardzo mili dla mnie i wdzięczni za sumienne prowadzenie korepetycji, co w efekcie znalazło swoje dodatnie odbicie na stopniach ich syna w szkole. Pensję magistracką oddawałem matce, a ubie rałem się za zarobione pieniądze za korepetycje. Za resztę kupowałem słodycze, owoce i upominki dla najbliższych. Nałogów nie miałem, alkoholu nie piłem, nawet piwa, nie paliłem papierosów. W wolnych chwilach znalazłem zawsze czas na sport. Nie uprawiałem go wyczynowo, a raczej szkoliłem młodzież „Sokoła" w gimnastyce ak robatycznej i w boksie. Przez pewien czas byłem sekundantem drużyny bokserskiej, walczącej
77
o mistrzostwo Pomorza. Jako syn kolejarza na leżałem do sekcji koszykówki i siatkówki KKS „Unia" w Tczewie. Barwy tego klubu reprezen towałem już będąc uczniem gimnazjum — w 1936 roku na Igrzyskach, pod nazwą „Szukamy Olim pijczyków", które odbyły się w Toruniu. Zdoby liśmy wówczas w grupie miast niewydzielonych pierwsze miejsce w siatkówce mężczyzn, a w ko szykówce drugie miejsce. W reprezentacji obok mnie grali międz międzyy innymi: Antoni Anton i Grabowski, Grabowski , Jan Siejka, Zimnoch i inni. NA SCENACH AMATORSKICH TEATRÓW W TCZEWIE Moją najbardziej ulubioną rozrywką już wów czas czas było występowanie na scenie scenie w teatrze teatr ze amato amat o rskim. W Tczewie działały w tym czasie różne zespoły teatralne. Różny był ich repertuar jak i poziom artystyczny. Wywodząc się z kolejarskiej rodziny — te związki były wówczas silne — wy stępowałem w zespole kolejarzy, na scenie daw
niejszej poczekalni IV klasy. Reżyserem tego ze społu był znakomity fachowiec, Jan Temski, z za wodu inspektor Urzędu Celnego na stacji Tczew. W zespole tym występowali już wówczas bardzo popularni w Tcz Tczew ewie ie aktorzy—amator aktor zy—amatorzy: zy: Wanda Lipińska, Urszula i Maria Nowakówne, doskona ły komik Władek Gołębiewski i inni. W reper tuarze mieliśmy przeważnie krótkie, jedno lub dwuaktowe, komedie. Był to wtedy ulubiony typ rozrywki w Polsce, propagowany w licznych fil mach przez wielkiej sławy komików: Dymszę, Bodo, Fertnera, Sielańskiego, Waltera i innych. Prawie każdego miesiąca dawaliśmy premierę, bawiąc tczewskich kolejarzy i ich rodziny. Powo dzenie przedstawień zmuszało nas do kilkakrot nego wystawiania tej samej sztuki. Były również wyjazdy zespołu na gościnne występy do Gdańska dla tamtejszej Polonii. Oprócz przynależności do zespołu kolejowego, chętnie występowałem dorywczo w innych ze społach i to w ciekawych nieraz rolach. Któregoś
„Chata za wsią" wg Kraszewskiego - Tczew 1938 r
U góry: Henryk Lemka w roli Dadosa; obok: razem z Klarą Karczykowską w roli Cyganki
U dołu: cały zespół po spektaklu; od prawej stoją: Władysław Jurgo, Henryk Lemka i Jelonek (z gitarą)
78
KMR
dnia Brunon Sznajder, kolega biurowy, zapytał mnie, czy nie chciałbym zagrać jakiejś roli w jego zespole — Katolickiego Stowarzyszenia Młodzie ży Żeńskiej przy parafii Św. Józefa na Nowym Mieście. Tam podjął się wyreżyserowania trudnej sztuki, 5-cio aktowego dramatu ludowego z muzy ką i śpiewem, opartego na powieści J.I. Kraszews kiego „Chata za wsią". — Dziewcząt mam dużo do wyboru, aby ob sadzić żeńskie role — mówił Brunon, — ale niestety chłopaków jak na lekarstwo. Obiecałem mu, że przyjdę i przyjmę każdą rolę, jaką mi przydzieli. I rzeczywiście poszedłem. Było to 3 września 1938 roku. o godzinie 19.00. Scho dziłem właśnie krętymi schodkami w podziemie, gdzie gdzie mieściła się świetlica świetlica KSMŻ KS MŻ i na tych właśnie schodkach spotkałem... — Tak, to właśnie on! — powiedziała do koleżanki, pokazując na mnie i szybko obie po frunęły do świetlicy. Gdy zszedłem i ja, przywitała mnie prezeska, pani Gabska i kolega Brunon, który mnie z kolei wszystkim przedstawił. —Tego pana to ja znam — powiedziała „ona", ładna brunetka, która mnie takim okrzykiem na schodkach przywitała. Zrobiło się nagle cicho i wszyscy czekali co „ona" powie na mój temat. I powiedziała, że ją niegrzecznie przyjąłem, jako interesantkę w Urzę dzie, bo nie chciałem jej załatwić jakiegoś zamel dowania i dopiero na skutek „protekcji" Brunona ustąpiłem i sprawę załatwiłem. Sądziłem, że po takiej rekomendacji, straciłem wszystko w oczach dziewcząt. dziewcząt. Jednocześnie uznałem, że odwaga i ene rgia tej dziewczyny mają nieocenioną wartość i kto wie, czy już wówczas... Ta czarnowłosa dziew czyna o piwnych oczach nazywała się Klara Karczykowska i miała 18 lat. Próby odbywały się prawie co wieczór. Obec ność na próbach była zawsze stuprocentowa, co pozwoliło w szybkim tempie opanować tekst, śpiewy i tańce. Grałem Dadosa, dowódcę bandy cygańskiej, a „ona" grała rolę pięknej cyganki, Azy. Powtarzaliśmy nasze role aż do znużenia, do łez czasami, ale też wychodziło nam nieźle. Naj trudniej było o stroje, właściwie szyły je dziew czyny w swojej świetlicy, bo miały maszyny do szycia, ale o materiał, cekiny, korale i inne świeci dełka, trzeba było samemu się postarać. Nareszcie nadszedł dzień premiery: 18 grudnia 1938 roku. Pamiętny to był dzień. Matka Klarci obchodziła w tym dniu urodziny, ale mimo to przyszła, wraz z rodziną, podziwiać swoją córkę na scenie. Nas widownia mniej obchodziła, byliś my przejęci swoimi rolami i staraliśmy się od tworzyć je jak najwierniej. Już po pierwszym akcie porwaliśmy widownię, wyraźnie świadczyły o tym oklaski. Minął akt drugi i trzeci, nadszedł akt czwarty, dla mnie i Azy najtrudniejszy. Ja, stary cygan, kocham młodą i piękną Azę, a ona kpi i szydzi ze mnie, wymykając się na schadzki do wsi i do dworu. Zazdrość mnie zaślepia i w porywie szalo nego gniewu chwytam topór i chcę ją posłać do ... piekła. Ona naturalnie z krzykiem przestrachu, ucieka, budząc śpiących cyganów. Mój gniew, mój szał, moja chęć zabicia jej były chyba nieźle
KMR KM R
zagrane, bo widownia zamarła i w grobowej ciszy dał się słyszeć okrzyk matki Klarci z drugiego rzędu: — Jezus, Maryja! On ją zabije. Ale wnet się uspokoiła, bo zgodnie ze scenariu szem, zbudzeni cyganie wiążą mnie, a ona, Aza, ogłasza się królową bandy. — Jam tu panią — mówi do mnie szydząc, — Jam królową, a ty psem będzisz, szukelą u moich stóp. Powodzenie przedstawienia było ogromne. Dość powiedzieć, że graliśmy je siedem razy, zawsze przy pełnej widowni. Wspólny sukces, wspólne próby, wspólna gra na scenie, bardzo wiążą cały zespół. Nic więc dziwnego, że zaczęliś my omawiać szczegóły następnej sztuki. Mieli to być „Krakowiacy i Góral Gór ale" e".. Do wstępnego wstępnego czyta czyta nia przystąpiliśmy przystąpiliśmy wiosną wiosną 1939 1939 roku, a premiera miała się odbyć jesienią. ZEW MORZA SPOTKANIE Z NURKIEM W tym miejscu muszę cofnąć się do lipca 1938 roku, kiedy to podczas mojego urlopu przebywa łem w Gdyni u mojego kolegi. Wydarzyło się tam bowiem coś, co później przestawiło tory mojego życia w zupełnie innym kierunku. Kolega mój, który po ukończeniu „Handló wki" w Tczew Tczewie ie pracował jako jak o pomocnik maklera w firmie „Bloksped", zaopatrującej statki w żyw ność i inne artykuły, wiedząc o moich znajo mościach języków obcych, namawiał mnie do pracy w tejże firmie. Zarobek był nęcący, wynosił bowiem 200,- zł miesięcznie plus prowizja za sprzedany towar. Licząc na mnie, wyrobił nawet u swego szefa odpowiednie przepustki, abym mógł
Autor wspomnień w skafandrze nurka
79
swobodnie poruszać się po terenie portowym. W czasie owego urlopu pomagałem mu w pracy. Znajomość języka niemieckiego i francuskiego, rzeczywiście przydały się bardzo. Szło mi niezłe, więc kolega oraz jego szef byli bardzo zadowoleni z moich próbnych „galopów" w zawodzie mak lera. Wówczas nawet nie śniłem, że ten drobny epizod gdyński w tak wielkim stopniu zaważy na dalszych losach mojego życia. Przypadek chciał, że w czasie wędrówek po nabrzeżach portowych natknąłem się na pracującego pracującego nurka nu rka.. Pierws Pierwszy zy raz w życiu widziałem, jak człowiek ubrany w skafan der wchodzi do wody i po chwili z niej wychodzi zdrów i cały. I wówczas zamarzyłem, żeby samemu zejść pod wodę. Zobaczyć, co się tam na dnie dni e znajduje, znajduje, jakie tajemnice kryje woda i jak się czuje człowiek, otoczony zewsząd zielonkawą tonią. Nazajutrz znowu znalazłem się na Nabrzeżu Pomorskim w gronie gapiów, obserwujących pracę nurka. Jak tu zawrzeć znajomość z tym rycerzem królestwa Neptuna? Neptuna ? Jak go zagadać? zagadać? Na próżno czekałem czekałem na okazję. — Jutro przyjdę z samego rana — pomyślałem — gdy jeszcze gapiów nie będzie. Wezmę ze sobą butelkę koniaku i jakąś kiełbasę eksportową na zakąskę i niech się dzieje co chce! Już przed godziną 7 rano znalazłem się przy kołyszącej barce. Samego nurka jeszcze nie było, tylko jego pomocnicy przygotowywali sprzęt do pracy. Wynosili ciężkie buty nurka, jego hełm i całe zwoje zwoje węża powietrznego. powietrz nego. Po chwili chwili nadszedł nads zedł on sam. Poznałem go z daleka, był wysoki i bar czysty. — Dzień dobry, panie nurek! nure k! Bardzo pana pan a przepraszam, chciałbym się czegoś więcej dowie dzieć dzieć o pańskim pa ńskim zawodzie, zawodzie, poznać po znać go trochę bliżej. A później, gdyby pan zezwolił, choćby na chwilę zejść po wodę. Niech mi pan wierzy, byłby naj szczęśliwszym człowiekiem na świecie. O, mam tu coś dla pana. — Wręczyłem mu przygotowaną paczuszkę. Z początku był zdziwiony. Zaskoczyły go moje słowa i moja, bądź co bądź, dość dziwna propozy cja. Po chwili jednak wziął ode mnie paczuszkę, uśmiechnął się i powiedział: — Chodź, chłopie, chł opie, na moją moją barkę i poznaj
kojniej poddałem się opiece pomocników nurka. Najpierw ubrałem bieliznę nurkową: wełniane kalesony, skarpety i sweter z golfem, po czym wsunąłem się nogami do skafandra. Ręce przeło żyłem przez gumowe mankiety, kończące rękawy skafandra. Poprzednio je namydlono, aby się dłonie łatwiej prześlizgnęły. Potem założono mi naramiennik i dwa ciężarki ciężarki ołowiane. Wszystko to odpowiednio umocowano do skafandra. Na nogi założono mi buty z ołowianymi podeszwami. Na końcu przykręcono hełm. Tak ubrany próbowa łem się podnieść z fotela i zrobić parę kroków. Wtedy dopiero poczułem, jaki to ciężar dźwiga nurek i jak niewygodnie się w tym poruszać na powietrzu. Nogi mi drżały, a serce waliło jak młot. Wreszci Wreszciee poszła w ruch pompa po mpa powietrza powietr za i sam nurek, udzielając mi ostatnich rad i wskazówek, zakręcił przednie okienko w hełmie. Zostałem zupełnie sam, odizolowany od otaczającego mnie świata. Jakież nieporęczne i niezgrabne uczyniłem pierwsze kroki w tym stroju, aby dojść do drabinki i z jakim trudem zszedłem po niej do wody! Nie bardzo wiedziałem, co się ze mną działo. Gdy się zanurzyłem po szyję, zgodnie z instrukcją, otrzy maną poprzednio, trochę odważniej rozejrzałem się dookoła. Głowę miałem na poziomie lustra wody. Skafander ani trochę nie uciskał, całe obciążenie obciążenie dźwigała wyporność wody. Już całkiem spokojnie wypuszczałem nadmiar powietrza, czu jąc że staję się coraz cięższy i mogę zanurzyć się w głębinę. Powoli zsunąłem się po tak zwanej linie zejściowej na dno. Otaczała mnie zielonkawa toń wody morskiej. Byłem pod wodą!!! Pierwszy raz w życiu! Byłem tym faktem tak podniecony, że nie widziałem nic dookoła. Po chwili poczułem szarpnięcie linki sygnałowej. Było to zapytanie z góry: jak się czu jesz? Odpowiedziałem jednym krótkim szarpnię ciem, co oznaczało: wszystko w porządku, czuję się dobrze. Następny sygnał, jaki otrzymałem po chwili, to były cztery szarpnięcia, co w języku nurków oznaczało: proszę wychodzić z wody. Odpowiedziałem takim samym sygnałem i wów czas poczułem, że naciąga się przewód powietrzny i linka sygnałowa. Wyciągano mnie z wody. Po chwili wynurzyłem się na powierzchnię. Oślepiający blask słońca, po tym pobycie w cie załogę. mnościach otchłani, raził mnie w oczy. Z wielkim To zaproszenie zabrzmiało w moich uszach jak trudem, krok za krokiem, wychodzi wychodziłem łem po drabin najpiękniejsza melodia. Nogi mi zadrżały z wraże ce na pokład. Ciężar sprzętu nurkowego znowu nia. Załoga przyjęła mnie jak swojego, objaśniając odczułem na moich barkach. Tu już nie działało dokładnie, o co pytałem. A interesowało mnie prawo Archimedesa i pot obficie skropił moje wszystko. Po godzinie już byłem zorientowany. czoło. Dopiero gdy mnie uwolniono z tych cięża Wiedziałem, jak się schodzi do wody, czemu służy rów i znowu swobodnie mogłem rozejrzeć się skafander i reszta sprzętu, jak działa pompa dookoła, zdałem sobie sprawę z tego, co się powietrza, jak j ak należy regulować ciśnienie w hełmie właściwie dokonało. Rzeczywiście, byłem pod i jak wypuszc wypuszczać zać nadmiar powietrza na zewnątrz. zewnątrz. wodą, wprawdzie tylko przez kilka minut i zaled Wszystko to było niby proste, ale dla laika, jak ja, wie pięć metrów pod powierzchnią, ale byłem! Marzenia moje się spełniły. Pan Jan Sieja, bo tak wydawało się bardzo zawiłe i tajemnicze. właśnie ów nurek, złożył złożył mi gratulacje — No, to co! — Powiedział nurek na zakoń się nazywał właśnie czenie objaśnień. — Nie chciałbyś od razu dziś za dzielną postawę. Zapraszał, bym znowu kiedyś spróbować zejść pod wodę? Po co zwlekać. Nie zaglądnął do niego, na barkę. mam na razie nic pilnego do roboty, więc proszę! Z zaproszenia skorzystałem kilka razy. Od Chłopaki, dawajcie skafander, niech amator sko wiedziłem pana Sieję, aby „pomyszkować" pod sztuje, co to nurkowanie znaczy. Opanowałem wodą. Szło mi to coraz zgrabniej, ale urlop wnet rozdygotane nerwy i jak tylko umiałem, najspo się skończył.
80
KMR
Dr Mieczysław Węglewski wraz z członkiniami cz łonkiniami PCK podczas kwesty pieniężnej w 1938 r. w Tczewie. Druga z prawej: Klara Karczykowska
CHMURY NAD EUROPĄ Wróciłem do Tczewa, pełen wrażeń po przeży tych emocjach i z pokaźną sumką dodatkowo zarobionych pieniędzy. życie znowu potoczyło się normalnym trybem. Znowu udzielałem korepetycji, a wieczorami chodziłem na próby zespołu teatralnego. Do do mu wracałem przeważnie około godz. 22.00. Po próbie bowiem, obowiązkowo należało odprowa dzić nasze koleżanki do domów, choćby mieszkały mieszkały najdalej. Czyniliśmy to przeważnie całą gromadką z młodzieńczą radością. Tymczasem nad Europą zawisło widmo wojny. „Anschluss" Austrii do III Rzeszy Niemieckiej w 1938 roku mniej nas, Polaków, obchodził, bo to niby dwa bratnie narody, mówiące tym samym językiem i mające w swojej przeszłości dużo wspól nych interesów, chociażby rozbiory Polski. Jednak już następne wydarzenia w Europie były dla wszystkich poważnym ostrzeżeniem. Mimo dyplomacji państw europejskich, między innym Anglii, Francji i Polski, Hitler stawiał coraz now sze żądania terytorialne. Obalał wszystkie po stanowienia Traktatu Wersalskiego, dotyczące granic III Rzeszy, ustalone po pierwszej wojnie światowej. Samozwańczy dyktator wytyczał nowe granice na mapie Europy. Jego bezczelne propo zycje i groźby początkowo nie były traktowane poważnie przez rządy państw europejskich. Do piero wkroczenie wojsk hitlerowskich w marcu 1939 roku do Czechosłowacji i zajęcie jej w całości, otworzyło oczy zaślepionym niedowiarkom. Na nic się zdały usilne starania dyplomatów, aby odwieźć Hitlera od rozpętania burzy wojennej. Upojony sukcesem, coraz śmielej wyciągał łapy po nowe tereny. Sprawa tak zwanego „korytarza" była tylko pretekstem. Niemcom chodziło o całe Pomorze wraz z Gdańskiem, aby połączyć się z Prusami Wschodnimi. Emigranci z Czechosłowacji, ucie kający przed Hitlerem drogą przez Gdynię na Zachód, ostrzegali nas, że w najbliższej przyszło ści, czeka nas, Polaków, ten sam los. Lato 1939 roku było wyjątkowo pogodne i upa lne. Gorące też były dni dyplomacji polskiej, czyniącej wszystko, aby zapobiec zbliżającemu się
KMR
niebezpieczeństwu. Trwały jednocześnie gorącz kowe przygotowania do obrony przed ewentualną napaścią wroga. Polska bowiem, mimo zapewnień naczelnego dowództwa, a nawet samego Rydza Śmigłego, do wojny nie była wcale przygotowana. W związku z ogłoszoną powszechną mobiliza cją i u nas, w Zarządzie Miejskim, rosło napięcie pracy biurowej. Doręczanie kart mobilizacyjnych, przyjmowanie coraz to nowych rozkazów i pole ceń, przedłużyły się urzędowania do pełnych 24 godzin na dobę. Trwał ostry dyżur wszystkich służb. Zaroiło się się na ulicach ulicach od mundurów, mundu rów, a noc
ne patrole czuwały w różnych punktach miasta. Szczególnie strzeżone były mosty na Wiśle. Tu na straży stał pociąg pancerny, a w komorach filarów mostowych przygotowane były ładunki wybucho we. Nikt nie znał dokładnej daty, kiedy się burza wojenna rozpęta. Każdy jednak czuł, że chwila ta najdejść najdejść może może lada dzień. Z pośpiechem kończono żniwa na polach, a w domach robiono zapasy żywności. Zaczęła się też ewakuacja rodzin z tere nów pogranicza w głąb kraju, do województw południowo-wschodnich, na Wołyń i Podole. Podol e. Jed nym z transportów rodzin kolejowych wyjechała moja mama i moje trzy siostry. Ojciec, jako dyżurny ruchu PKP, został na posterunku. Koleżanki z zespołu teatralnego, jako człon kinie PCK, przechodziły dodatkowe przeszkole nie sanitariuszek. Widywaliśmy się wprawdzie coraz rzadziej, ale kontakt ze sobą utrzymywa liśmy. Zwłaszcza nasza trójka była nierozłączna. Tworzyły ją Klarcia, jej koleżanka Kasia Klein i ja. j a. Byłem Byłem dość częstym gości gościem em w domu obu tych uroczych dziewcząt. Najmłodszy brat Klarci, Ja nek otrzymał kartę mobilizacyjną, wzywającą go pod broń. We wszystki wszystkich ch domach domach panowała panowa ła trwo ga na samą myśl, co to będzie i jaka nas czeka przyszłość. Dzieci zostawały bez ojców, żony bez mężów, a matki żegnały swoich synów. Niepewny był los mieszkańców pogranicza. W takich mo mentach przyjaźń szczególnie była każdemu po trzebna. Jeden drugiego podtrzymywał na duchu i pocieszał, że może jakoś to będzie. Jedynie nasza młodzieńcza fantazja rozładowywała ten ponury nastrój, wnosząc trochę beztroskiej wesołości i is kierkę nadziei do serc naszych rodziców i osób starszych, lepiej z pewnością rozumiejących powa gę sytuacji. W następnym numerze ciąg dalszy: WOJNA
81
O. MIROSŁAW KROPIDŁOWSKI SVD
Etos mieszkańców Kociewia na tle literatury etnograficznej
Życie rodzinne Rodzina to wspólnota życiowa osób różno-
płciowych, płciowych, związanych związanych ze sobą sobą w jedne jednejj generacji małżeńs małżeństw twem, em, w innych innych zaś generacjach pochodze niem przez zrodzenie zrodzenie i wychowanie. wychowanie. Taką Tak ą definicję definicję
St. Witka można spotkać w Słowniku terminolo gicznym nauk moralnych. Rodzina jest jedną z podstawowych grup społe społe cznych. Stanowi ona żywą i twórczą komórkę życia społecznego oraz jest początkiem i fun damentem społeczności. Zapewnia społeczności nie tylko ciągłość istnienia, ale również stanowi żywy czynnik jej odnowy, szansę rozwoju fizycz nego i postępu duchowego. NARODZINY DZIECKA W RODZINIE
Okres ciąży i narodzin dziecka był dla rodziny kociewskiej wielkim wydarzeniem. Z pojawieniem się nowego członka rodziny wiązano wiele zwy czajów, wierzeń i przesądów. Zabiegi o pomyśl ność dziecka rozpoczynały roz poczynały się wtedy, gdy gdy było ono już poczęte w łonie matki. Dlatego zabroniono matkom wykonywania niektórych czynności, mo gących zaszkodzić dziecku. Nie powinny lękać się pożaru i biegnącej myszy, gdyż dziecko mogłoby się urodzić ze skazą na ciele w postaci czarnej plamki, i to w miejscu, które matka w chwili przelęknięcia dotknęła dotkn ęła,, a więc więc na twarzy, ramieniu ramieniu czy piersiach. Plam tych nie można było już usunąć. Nawet oglądanie rzeczy przykrych - uło mnego, brzydkiego człowieka, obrazu przedsta wiającego jakąś groźną scenę - było niby dla dziecka niebezpieczne, bowiem cechy te mogły przejść na dziecko. W zamian matka miała się wpatrywać często w piękne twarze i obrazy świę tych. Nie powinna także sobie wyrywać zębów, by uchronić dziecko przed próchnicą. Aby dziecko nie miało zeza, kobieta ciężarna nie powinna patrzeć przez dziurkę od klucza. Żeby zaś ucho wać je przed całkowitą ślepotą, nie powinna była patrzeć przymkniętymi oczami. Również nie po winna zbierać grzybów do fartucha, gdyż dziecko zawsze by się śliniło.
82
Okres cią ciąży ży miał nie n ie tylko t ylko wpływ wpływ na cielesne lecz lecz też i na duchowe przymioty potomstwa. Z tego powodu nie godziło się, aby kobieta w ciąży kradła, gdyż dziecko zostałoby złodziejem, ani wpatrywała się w obcych mężczyzn, ponieważ dziecko byłoby w swym przyszłym małżeństwie nieszczęśliwe. Plamy na twarzy matki podczas ciąży świadczyły o tym, że urodzi się dziewczynka, gdyż to ona właśnie odbiera jej urodę. Wczesne odzywanie odzywanie się się płodu dawało dawa ło matce pewność, że jej dziecko będzie silne i zdrowe. Jeżeli rodzice prag nęli, by ich dziecko było chłopcem, ciężarna powinna się przywdziewać w męską koszulę, a jej mąż chodzić w butach z długimi cholewami i od czasu do czasu gwizdać. Kociewska kobieta mogła się już w czasie ciąży dowiedzieć, czy urodzi dziewczynkę, czy chłopca. Dziewczynka bowiem informowała o sobie ruchami po prawej stronie łona matki, a chłopiec po lewej. Nieobojętny był czas narodzin. Dziecko, które przyszło na świat przed północą, miało wnet umrzeć, przychodzące zaś o północy miało być upośledzone pod względem psychicznym. Szczę śliwe miało być dziecko narodzone w niedzielę podczas nabożeństwa oraz w czerwcu i grudniu. Smutne życie miało mieć mieć dziecko urodzo ur odzone ne w pią tek. Dziecku urodzonemu o północy niektórzy przypisywali zdolność widzenia duchów. Za nie bezpieczny dla dziecka uznano okres od urodzenia do chrztu, ponieważ w tym czasie miało pozo stawać pod wielkim wpływem złych duchów. Szczególnie pilnowano, by w tym czasie krasno ludki nie zamieniły dziecka na swoje, swoje, które któ re później pozostałoby karzełkiem lub w inny sposób byłoby upośledzone. Celem zneutralizowania złych sił używano święconych ziół i religijnych symboli. Nowo narodzone dziecko kąpano kąpan o w wodzie, do której wrzucano szczyptę ziół, poświęconych w kościele w święt świętoo Matki Boskiej Zielnej. Następ Nastę p nie zakładano mu medalik lub różaniec, pozo stawiając je aż do chrztu. Potem następował niekiedy akt przyjęcia dziecka do rodziny, który polegał na tym, że wszyscy członkowie rodziny
KMR
podchodzili do dziecka i je całowali. Kobieta wiejska, pomagająca przy porodzie, zaraz po wykąpaniu owijała nowo narodzoną dziewczynkę w fartuch matki, aby była dobrą gospodynią. Za szczęście, a niekiedy za znak, że dziecko jest wieszcze, uważano fakt urodzenia się dziecka w czepku płodowym na główce, ów czepek suszo no i sproszkowany dawano dziecku do zjedzenia z plackiem w pierwszym lub drugim roku życia. Sprzedawano je również owczarzom, jako taliz man na dobry chów owiec. W pewnych częściach Kociewia matka po uro dzeniu dziecka pozostaje z nim w odosobnieniu, do chwili udania się po raz pierwszy do kościoła. Czyniła tak dlatego, by się ustrzec złych spojrzeń, szczególnie kobiet, gdyż to zaszkodziłoby jej zdro wiu. Niektóre sąsiadki umyślnie nie odwiedzały położnicy, aby nie ściągnąć na siebie podejrzenia, w razie gdyby ta zachorowała. Rodzice dziecka wybierali mu imię, gdyż trzeba je było podać poda ć w kancelarii kancelarii parafialnej i w Urzędzie Urzędzie Stanu Cywilnego. Imię dziecka zazwyczaj wybie rał ojciec. Często nadawano imiona modne. W XIX wieku ulubionymi imionami męskimi były: Jan, Józef, Jakub, Andrzej, czyli imiona przejęte z Biblii, natomiast późniejszych wśród świętych największym powodzeniem cieszył się Franciszek. W XX wieku zaznaczył się spadek liczby imion biblijnych i kościelnych. W ich miejs ce zaczęły się pojawiać coraz częściej imiona polskie i słowiańskie, jak Bronisław, Bolesław, Władysław, Kazimierz, Bronisława czy Jadwiga. Jeszcze przed chrztem przy łóżku matki urzą dzono ucztę zwaną goła noga. Zapraszano na nią nią najbliższych sąsiadów. W naszych czasach goła noga polega już tylko na poczęstunku w gos podzie. Wipsijma zwykle Wipsijma se na na ta goła noga - mówił zwykle ojci ojciec ec narodzone naro dzonego go dziecka, dzie cka, zachęcając zachęcając innych do picia. Przed chrztem wkładano dziecku na szyję róża niec niec lub między między poduszki podusz ki święty obrazek, co miało mia ło chronić chronić je przed oczarowaniem oczarowaniem.. Nie wypożyczano również w tym czasie nic z domu, aby nie zabrać dziecku szczęścia. Jeśli ksiądz równocześnie udzie lał chrztu chrztu dwóm dziewczynkom dziewczynkom i jednemu chłop cu, cu, to ten chłopiec miał mieć w przyszłości powo dzenie u dziewczyn, a one wśród chłopców. Przy ubieraniu dziecka do chrztu trzeba było uważać, aby rozpocząć tę czynność od prawej rączki, bo w przeciwnym razie zostanie mańkutem. Mań kutem kutem mogło zostać zosta ć również wówczas, wówczas, jeżeli pod czas chrztu ojciec lub matka chrzestna trzymali jego główkę na lewej ręce zamiast na prawej. Rodzic Rodzicee chrzestni wychodząc z dzieckiem z domu do chrztu mówili: Bierzem poganina, przyniesieni chrześcijanina lub inne podobne formułki.Przestrzegano też tego, aby matka chrzestna siadając na wóz, nie stąpnęła nogą na koniec osi, bo dziecko byłoby smarkate, a jakby szła lub jechała z dzieckiem przez wodę, to miała je obudzić, aby
KMR KMR
się zawsze w nocy budziło, gdy będzie miało „potrzebę". Podobny przesąd zabraniał matce chrzestnej pójścia do ubikacji, jeżeli wzięła już dziecko na rękę. Pod poduszką dziecka, jako symbol dobrobytu, wkładano kawałek chleba i trochę soli. Inni naszywali dziecku pióro, aby potrafiło dobrze pisać; wtykali w sukienkę igłę, aby było zręczne do szycia. Radzono również, by okrążając po chrzcie ołtarz, trącić główką dziecka o ołtarz, co zapewniało duże zdolności do nauki. Według ks. Łęgi, pierwotnie igła i pióro, jako przedmioty przedmiot y ostre, ostr e, miały na celu oddalenie wpływu wpływu złych złych duchów. duchó w. Specjalne zabiegi stosowano wówczas, gdy w rodzinie już wcześniej umarły jakieś dzieci. Z takiego domu chrzestni nie wynosili dziecka przez próg i drzwi, lecz wyszedłszy przed dom, odbierali dziecko od któregoś z domowników przez okno. Podobnie czyniono czyniono także po powrocie z kościoła. Gdy zachodziła obawa o życie życie dziecka, ofiarowywano kościołowi płótno. W czasie chrztu nie należało mówić Zdrowaś Mario, gdyż łatwo można było się pomylić i wypowiedzieć Zmoraś i wówczas dziecko byłoby zmorą. Chrzestni dawali pieniężny datek, który wkła dali pod poduszkę dziecka dziecka lub za kaftanik na pier si. Wyjmowano go stamtąd dopiero wieczorem, co miało zapewnić dziecku materialną egzystencję. Matką chrzestną nie mogła być kobieta w ciąży, bowiem jedno z dwojga dzieci mogłoby umrzeć. Wierzono również, również, że w takim przypadku przy padku dziecko trzymane do chrztu zbyt późno samodzielnie postawi pierwsze kroki. Na Kociewiu istniało też przekonanie, że dziecko dziedziczy zalety i wady swych rodziców chrzestnych, zwanych kiedyś ku motrami.
Ilekroć matka mat ka układała układa ła dziecko dziecko do snu, snu, czynił czyniłaa znak krzyża nad kolebką, by coś Złego do niej nie zajrzało. zajrzało. Kolebała Kol ebała je, przyśpie przyśpiewuj wując ąc w takt t akt ruchu kołyski. Gdy dziecko dziecko jednak nie zasypiało, matka podawała mu tarty mak z mlekiem. Dzieci, które dużo krzyczały, miały być w przyszłości dobrymi śpiewakami. Do jednego roku nie obcinano paznokci, ale ogryzano ogryzano je. Czyniła Czyniła to zwyk zwykle le matka. mat ka. Obcinanie paznokci miało bowiem pociągnąć za sobą to, że dziecko zaczynało późno mówić. Nie należało również obcinać włosów. Kiedy księżyc „chudł" (w fazie między pełnią i nowiem, przyp. red.), matki kociewskie odstawiały od piersi chłopców, aby nie biegali w przyszłości za dziewczynami. Natomiast kiedy kwitły wiśnie, podobnie czynio no z dziewczynkami, żeby miały czerwone lica. Z napięciem śledziła matka pierwsze słowa dziecka, jakimi jak imi bywały zwykle zwykle mama i tata, ponie waż z nich mogła się dużo wcześniej dowiedzieć, czy następne jej dziecko będzie chłopcem czy dziewczynką. Jeżeli mówiło słowo mama, to „za wołała" sobie siostrę, natomiast gdy wypowie działo słowo tata, to „zawołało" sobie brata.
83
Kto ujrzał pierwszy ząb u dziecka, temu matka powinna dać jakiś podarek. Nie wolno było, według Kociewiaków, nigdy przechylać dziecka głową na dół, ponieważ mógł mu spaść z haków języczek i wywołać zbaczenie mowy oraz spu chnięcie gardła. Języczek można było przywrócić na pierwotne pierwo tne miejsce, pociągając pociągając dziecko za włosy w szczytowej okolicy głowy. Gdy dawniej chłopcu po raz pierwszy włożono spodnie, a on się posiusiał, ubierano go z powrotem w sukienkę. W dniu, w którym dziecko kończyło pierwszy rok życia, rodzice stawiali przed nim chleb, książ kę, różaniec, pieniądze, piasek i wodę. Jeżeli dziecko sięgało po chleb, miało być dobrym gospodarzem względnie gospodynią, jeżeli po książkę, miało się dobrze dobrz e uczyć, jeżeli jeżeli po różaniec, miało wstąpić do klasztoru, jeżeli po pieniądze, miało być bogate. Jeżeli natomiast wyciągnęło rączkę w stronę piasku lub zanurzyło ją w wodzie, miało niebawem umrzeć lub utonąć. WYCHOWANIE DZIECI W RODZINIE W okresie wychowania dziecko stawało się pełnoprawnym członkiem wspólnoty rodzinnej i Kościoła. Na Kociewiu znano wiele kołysanek, śpiewa nych dzieciom przed snem. Miały one charakter wybitnie regionalny. Ta liryczna poezja ludowa objawiała dziecku po raz pierwszy szeroki świat nieznanych wyobrażeń. Również podczas różnych zabaw z dziećmi rodzice śpiewali im piosenki lub recytowali swoiste, regionalne wierszyki. Ostatnie i najmłodsze dziecko w rodzinie nazy wano wiskrobek lub cicek i było zazwyczaj roz pieszczane. Jeżeli w rodzinie było tylko jedno dziecko, mówiono na niego pojedinak. Kociewiacy twierdzili, że nie jest dobrze, do brze, gdy się się pozwala dzieciom na dużą swawolę. Niegrzeczne dzieci straszono dużym kotem, zwanym Pujacem. Jedynym ze sposobów wychowywania było... bi cie. Sprawiedliwość tę dzieciom wymierzał ojciec. Chcąc w dziecku wzbudzić poczucie wstydu, Ko ciewiacy odzywali się doń odpowiednim wier szykiem. Fuj, fuj! wstidź sia, wszistkie ludzie widzó cia.
wykonywała różne prace niezbędne w gospodars twie. Dziewczęta pasły gęsi, gęsi, zbierały jagody jagod y i grzy grzy by, szydełkowały pończochy i szyły. Chłopcy pomagali ojcu lub dziadkowi w różnych zajęciach na roli i w gospodarstwie. Dzieci chętnie się wybierały na święta do miasta albo na jarmark. Często jednak w ogóle nie wyjeżdżały poza ro dzinną miejscowość. Kociewiacy uważali, że na wychowanie córki wielki wpływ ma jej matka, która jest wzorem postępowania. postępowani a. Stąd przysłowie przysłowie mówiło: Jaka matka, taka natka,
czyli córka. Zdarzało się, że matka była złą kobietą. Taką wyrodną matkę na Kociewiu zwano mamorą.
Rodzice mieli wobec swoich dzieci różne, często ambitne plany. Nie zawsze jednak dzieci były im posłuszne.
O stosunku dzieci do rodziców ks. F. J. Wołoszyk w swojej pracy Ogień i łzy (wyd. Detroit -Michigan, 1982) pisał:... w każdej chacie kociewskiej i kaszubskiej, kaszubskiej, wpajano od wczesnej młodości młodości w serca dzieci wielki szacunek dla rodziców i w ogóle dla starszych osób. Nawet dorosłe dzieci nie od ważyłyby się odezwać do ojca lub matki przez „ty". „ty". Zawsze Zawsze była była w użyciu liczba liczba mnoga:, noga:,,, Wy''. Syn czy córka, choćby najbardziej wykształceni i będący już w podeszłych podeszłych latach, nie śmieliby inac inaczej zej zwrócić zwrócić się do rodziców jak w liczbie mnogiej: „Mamo, jak się czujecie? - Tato, co wam dolega? - Nieprzejmujcie się waszą chorobą...". Taka sama forma obowiązy wała dzieci w stosunku stosunku do każdego każdego w starszym wieku. Lud polski na Pomorzu Pomorzu wprost gorszył się, słysząc jak w rodzinach rodzinach miejskich, będących na wakacjach na wsi, nieletnie nawet dzieci odzywały się się do ojca ojca lub matki przez „ty", jak do kolegi, kolegi, do rówieśnika. Niekiedy ich rodzice tłumaczyli się, stając stając w obronie dzieci: „Taka teraz u nas moda moda w mieście". Nic tedy dziwnego, że wieśniacy mówili przed II-gą wojną światową, iż wszelkie zło przy chodzi z miasta na polskie wioski. Moja mam mama a liczy liczy w tej chwili 97 lat, a ja już pod siedemdziesiątkę, ale przy spotkaniu w rozmowie nie mogę inaczej ode zwać się się do matki jak przez „wy".
Rodzice po prostu wbijali dzieciom do głowy Surowo kar k aran anoo dzieci dzieci rzucające na ziemię ziemię chleb. stare pobożne zwyczaje, zaklinając, żeby na całe Rodzice, mający już nieco większe dzieci, często życie je zachować jako skarb cenny, jako tradycję wzdychali, że z małymi dziećmi jest mały kłopot, polsko - religijną ludu pomorskiego. a z dużymi duży kłopot. Poszczególne etapy Zdarzało się, że starzy rodzice woleli iść do rozwoju i obowiązków rodziców wobec córki przytułku, przytuł ku, aniżeli pozostać z dziećmi, gdyż te były wyrażała jedna z kociewskich zagadek. dla nich niewdzięczne i złe. Zazwyczaj jednak Jak je mała, mała, to sia z nió psieść, rodzice, wycofujący się z zarządzania gospodars Jak je wianksza, to jó czesz, twem, oddawali je jednemu z synów, zobowiązu Jak podrośnie, podrośnie, to jó strzeż, jąc go do spłaty należności innym dzieciom, a sami A jak dorośnie, daj garść psiniandzy kómu, kómu, wymawiali sobie „deputat" zwany też niegdyś Co tobie weźmie to niezdarstwo z dómu. „agnaryją", obejmujący mieszkanie i utrzymanie. Na przełomie XIX i XX wieku nie we wszyst Kiedy rodzina była bezdzietna, adoptowała kich wsiach dzieci chodziły do szkoły. Młodzież niekiedy sieroty. Adoptowanie nazywano przypi-
84
KMR
saniem na swoje, a dziecko adoptowane przy branym. Los sierot był jednak bardzo smutny
matkę w piastowaniu młodszych dzieci, a w ogóle starsze rodzeństwo chętnie się bawiło z młod i działa im się wielka krzywda, o czym świadczy szymi, przy czym zabawy te często były połączone ilość utworów, utwo rów, poświęconych właśnie właśnie żałosnej doli z wypowiadaniem odpowiednich, żartobliwych sierot. Oto fragment tekstu jednej z pieśni ludo wierszyków. Miłość Mił ość wzajem wzajemną ną pomiędzy rodzeńs r odzeńs wych z Pieniążkowa pt. Zła macocha, zamiesz twem podkreślało wiele pieśni, w tym również czonej w śpiewniku Władysława Kirsteina Pieśni żołnierskie, gdyż na Kociewiu nie dotyczyły one z Kociewia (s. 70): tylko pożegnania między kochankami, ale rów nież traktowały o miłości i pożegnaniu między Biydna ta siyrota, rodzeństwem, z których jedno szło na wojnę. biydne to to je dziecie, w lostatni koszulce Częstym Częstym tematem przysłów i pieśni były stosun ki między teściową a synową lub szwagrem. wandruje po śwecie, Niektóre z tych przysłów były bardzo złośliwe. nicht ji nie lopsierze, Mówiły one, że szczęściem jest upadek teściowej, nicht ji nie przitula, przitula, po którym się ona już nie podniesie, a rok życia a macocha macocha nie chce chce z teściową przyrównywano do dziesięciu lat poby wiprać ji koszula. tu w czyśćcu. Jak jidziesz z teściowo ulico, a ónasia łobali, łobali, ale ale wstanie ji jidzie dali, to jestaj nieINNI CZŁONKOWIE RODZINY szczaście, szczaście, a jak sia niy podniesie, podniesie, to je je szczaście.
Na Kociewiu pokrewieństwo i powinowactwo Pieśni natomiast podkreślały, że nigdy żadna odgrywało wielką rolę. Krewni byli określani synowa teściowej nie dogodzi. Nakazywała jej różnymi nazwami: tata, mama, dziadek, dzia- wykonywać różne prace i wypominała jej, że nic dziuś, babka, babusia, wnuk, wnuczka, wuj, wuj- nie potrafi zrobić, że matka źle ją wychowała itp. na - żona wuja, stryj lub stryjka - brat ojca, Synowa Synowa nie pozostawała pozost awała dłużna, dłu żna, wypominając, że stryjenka - żona stryja, brat, siostra, ojczym, sama do niej syna posyłała, że on wiele się macocha, pasierb, pasierbica, szwagier, szwagier - przechwalał, a okazało się, że to co mówił jest ka. Były również nazwy swoiste: pubrat - kuzyn nieprawdą, a w domu jej matki wszystko było lub brat po jednej matce a innym ojcu, lub lepsze. Takie kłótnie doprowadzały nawet do odwrotnie, pusiostra - z podobnym znaczeniem, wzajemnych gróźb: swak - szwagier ojca, ojca, czyli mąż ciotki, ciotki , brat ciotecz Bóndź cicho, sinowa, ny - syn ciotki, pociotek pociotek - syn siostry w stosunku do nie rozdziawiaj gambi, gambi, matka - teściowa. ciotki, pan ojciec - teść, pani matka bo jak wezna palka, Wśród nich panowała zazwyczaj solidarność, wibija wibij a ci zambi. zambi. gościli się wzajemnie i wspomagali. Bywało jednak Na to odpowiadała synowa: też i inaczej. Dzieci nieślubne nazywano pogar A ti, babo, miślisz, miślisz, dliwie znalazkami lub znajdkami. że ja ja nie nie potrafsia? Przykładem silnie rozwiniętych tradycji rodzin Wezna ji ja kamniań, nych mogą być spokrewnione ze sobą rody Fel prosto w kii cia trafsia. skich, Partyków i innych w Lisówku. Okazją do zjazdu całej rodziny na Kociewiu były odpusty Taką to kłótnię między matką i synową przeka parafialne. W Komórsku Wielkim wysyłano na wet listy z zaproszeniami zaprosze niami do wzięcia wzięcia udziału w tym zała Franciszka Powalska z Konarzyn, zamiesz dorocznym święcie. Dzień odpustu był bowiem czoną w śpiewniku Władysława Kirsteina Pieśni porównywany do przylotu ptaków do rodzinnego z Kociewia. gniazda. Dużą rolę odgrywało w rodzinie kociewskiej o. Mirosław Kropidłowski SVD posiadanie brata lub siostry. Córka wyręczała
Związany pochodzeniem z regionem Kociewia, z radością prze czytałem w „Słowie Powszechnym" o Waszym ambitnym przed sięwzięciu. Zawsze pragnąłem znaleźć coś o swoim regionie, zwłasz cza miejscu mojego wychowania, tj. wsi Łąski Piec w gminie Śliwice.
(Andrzej Trepkowski, Kwidzyn) KMR
85
JÓZEF WELTROWSKI
„Głos Serca Polskiego" Część 3 ZBIERANIE WIADOMOŚCI DO DRUKU
Artykuły do druku napływały różnymi drogami i od różnych osób, os ób, których któr ych ja osobiście nie znałem, znałem, ani nie zdążyłem do dziś poznać. Niektóre tylko fakty i okoliczności, związane z gromadzeniem materiałów do publikacji, pozostały w mojej pa mięci. W czasie wojny posiadaliśmy nowy rower mę ski, tzw, „półbalonówkę" z czerwonymi oponami marki „Stomil". „Stomi l". Rower Rower ten był starannie utrzymy utrzymy wany, a jego pojawienie się na drodze było syg nałem, że jedzie ktoś z rodziny Weltrowskich. Służył on do przewozu meldunków (w ramie pod siodłem) do drukarni i z drukarni. Ponieważ obowiązkowo trzeba było z naszego gospodarstwa odstawiać mleko, bańki do mleka miały podwójne dno, co również umożliwiało przekazywanie wiadomości i materiałów, a także kolportaż wydrukowanej gazetki. Ważną rolę spełniała też skrytka kontaktowa, która znaj dowała się w lesie przy ścieżce rowerowej, pro wadzącej z Jastrzębia do stacji kolejowej Czarna Woda, niedaleko tartaku obok betonowej szosy. Zbieraniem informacji, kolportażem i łącznością zajmowała się grupa członków naszej rodziny i szereg osób spoza Jastrzębia. Anna Schomburg, narzeczona „Japana", była najwierniejszą łącz niczką i kolporterką na teren Gdyni, Pucka, Wejherowa i okolic. Istotną funkcję pełnił też Jan Klaman, oficer Wojska Polskiego, nauczyciel z Karsina, a zarazem dowódca konspiracyjnej grupy bojowej i wywiadu, łącznik z terenów Karsina, Wiela, Czerska, Chojnic i Kościerzyny. Także Bernard Babiński ze wsi Będzimierowice był związany z drukarnią jako łącznik i kolporter gazety na teren Bydgoszczy i Tucholi. Dostarczał gazety również do okolicznych wiosek i bunkrów partyzanckich w Borach Tucholskich. Józef Grzonka, policjant ukrywający się w miej scowości Wygonin koło Starej Kiszewy, zamiesz kały przed wojną w Bytoni, miał liczne powiązania 86
z członkami członkami TOW „Gryf Pomorski". Był bardzo pomocnym jako zaopatrujący w materiały dru karskie i żywność. Poza tym był doskonałym łącznikiem i kolporterem na teren Zblewa, Kisze wy, Skarszew, Starogardu i okolic. Brat mojej matki, matki , Julian Szmagliński, Szmagliński, gospodarz z KIonówki, po raz pierwszy skontaktował nas z Ludwikiem Główcze Główczewsk wskim im „Japan „Ja panem" em",, a później wraz z Czes Czes ławem Piesikiem, przybranym synem Szmaglińskiego, utrzymywał ścisłe kontakty z ukrywającymi się Polakami na terenie Starogardu, Staroga rdu, Tczewa, Pelp lina, Gniewa i Świecia. Były to kontakty bardzo rzetelne i dokładne, bogate w informacje, szcze gólnie dotyczące węzła kolejowego w Tczewie oraz stacji w Chojnicach, Gdyni Port i Gdańsku. Wiadomością, która wstrząsnęła całą naszą rodzinę, była informacja o budowie nowego mos tu przez Wisłę koło Tczewa (obecny most Kny bawski). Informacja dotyczyła nie tylko mostu, lecz głównie losu, jaki miał spotkać po zakoń czeniu budowy zatrudnionych tam Polaków. Po oddaniu mostu do eksploatacji, firma miała być zaangażowana do budowy bunkrów w Prusach Wschodnich. Przypominam sobie, że informację tę przywiózł Julian Szmagliński, a potwierdziły to wywiady Szustaka i Klamana: każdy zatrudniony przy budowie tych bunkrów, zostanie po ukoń czeniu budowy zgładzony. Mój starszy brat, Da wid, który został przeniesiony wraz z firmą Krau zego, budującą poprzednio szosę betonową z Chojnic do Tczewa i most w Knybawie, miał również trafić do Prus Wschodnich. Po otrzyma niu tej informacji, rozpoczęto starania, by brata mego jakoś z tej firmy wydostać. Na początek trzeba było dać okup, w postaci szynki i kur, Niemcowi Dukedorfowi z innej firmy, który mógł tę sprawę załatwić. Dzięki zabiegom rodziny i po mocy podziemia, brat mój przeżył wojnę, przenie siony do innej firmy pracującej na terenie Gdańs ka. Pamiętam inform informację ację,, która kt óra została przekazana gdy byłem sam w bunkrze. Łącznik (nazwiska nie
KMR
pamiętam) podał opisy obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu-Brzezince. Losy ludzi w obozie zostały potem przez „Japana" wydrukowane w naszej gazetce. Pamiętam również informcję informcję pochodzącą z bliż szej okolicy, która dotyczyła działań partyzantów z oddziału „Szyszki". Ich dziełem było wykoleje nie dwóch pociągów na linii kolejowej Berlin - Królewiec. Pierwsze wykolejenie miało miejsce w nocy z 8 na 9 czerwca 1942 roku, w miejscowości Strych, pomiędzy stacjami Kaliska i Zblewo, około 12 km w linii prostej od Jastrzębia. Drugie spowodowali spowodowali z 21 na 22 czerwc czerwcaa tego samego roku w odległości 4 km od naszej drukarni, pomiędzy stacjami Czarna Woda i Kaliska, na otwartej przestrzeni, wśród łąk zwanych „lądami", nawad nianych przez Kanał Wdy. Było to szczególne miejsce, gdyż przez łąki tory kolejowe biegły na wysokim nasypie. W miejscu wykolejenia wyso kość nasypu dochodziła do 8 m, a odległość od lasu wynosiła około 200 m. O skutkach tych akcji nadchodziły różne informacje. Mówiono, że oku panci ponieśli znaczne straty w ludziach i sprzęcie, że zginęło kilku generałów i wyższych oficerów niemieckich, oraz że był to pociąg specjalny, w którym znajdował się Hitler, przejeżdżający z Królewca do Berlina. Były to wiadomości prze kazywane pod wpływem emocji i nie mogły być przyjęte do publikacji. Osobiście bardzo to wszyst ko przeżywaliśmy i cieszyliśmy się, że „leśni chłopcy" tak skutecznie działali. Niemcy po tych akcjach zaczęli przetrząsać pobliskie lasy i wioski. Nie ominęło to również Jastrzębia i naszego gospodarstwa. Gdy szczęśliwie przeżyliśmy niemieckie akcje odwetowe, utwierdziliśmy się wraz z „Japanem" w przekonaniu, że te wykolejenia spowodowały duże zniszczenia, skoro Niemcy zaangażowali aż tyle wojska i policji w celu wykrycia sprawców. Władze niemieckie przeznaczyły 250 tyś marek nagrody za ujęcie winnych wykolejenia pociągu. Po zakończeniu akcji poszukiwawczych wznowi liśmy pracę pra cę przy wydawaniu wydawaniu gazetki. Znowu Znowu przy chodzili łącznicy z informacjami, podając bliższe szczegóły działań partyzantów. Najważniejsza in formacja pochodziła od łącznika Józefa Grzonki ze Zblewa, który stwierdził, że pociąg wykolejony pod tą miejscowością był transportem wojska, sprzętu i amunicji. Natomiast pod Czarną Wodą wykolejono pociąg pośpieszny, który przewoził wyższych oficerów. Przypuszczenia o tym, że miał się w nim znajdować Hitler, okazały się niepraw dziwe.
KMR KM R
Aby uniknąć częstych przyjazdów informato rów do Jastrzębia, Marian Szustak wpadł na pomysł urządzenia skrzynki kontaktowej, którą zainstalowano niedaleko wioski na skraju lasu, w dołku pod mchem. Wiedziały o niej tylko wtajemniczone osoby. Odtąd skrzynka kontak towa była najważniejszym punktem łączności z drukarnią. Przypominam sobie, jak wujek Ig nacy Ebortowski przywiózł pocztę, która najpierw została sprawdzona spraw dzona przez dowódcę, Mariana Maria na SzuSzustaka, a potem dopiero przekazana do drukarni w celu wykorzystania tych wiadomości. Były to wiadomości bardzo pozytywne i wprowadziły wszystkich w dobry nastrój. Rozmawiano o tym nie tylko w bunkrze drukarn druk arni,i, ale również również w rodzi nie, podczas posiłków. Nie raz słyszałem jak pytano, czy już przyleciała jaskółka, a tą pocztą właśnie nadszedł meldunek i obszerna relacja z pierwszej ręki, że jaskółka jest już w Borach Tucholskich. Zdałem sobie sprawę, że jest to ważna osoba w konspiracji, lecz nie znałem jej osobiśc osobiście. ie. „Jaskół „Ja skółka" ka" był był to pseudonim. Dopiero Dopiero w latach 80-tych spotkaliśmy się na uroczystości odsłonięcia odsłonięcia Pomnika Poległy Poległych ch Partyzantów Par tyzantów pod Łubianą. Okazało Okazało się, się, że „Jas „ Jaskół kółka" ka" była okupa okupa cyjnym pseudonimem łączniczki Stefanii Lesiko wskiej, po wojnie żony Jana Szalewskiego. To w czasie tego spotkania nasunęły mi się skojarze nia o tym, że właśnie „Jaskółka" swoimi infor macjami i gotowymi do druku artykułami w zna cznej mierze przyczyniała się do sprawnego funkc jonowania konspiracyjnej drukarni. NA RYBACH Któregoś dnia, latem 1942 roku, po wykoleje niu transportu pod Czarną Wodą, poszedłem łowić łowić ryby w Wdzie, Wdzie, która kt óra na długości około 1 km płynęła wzdłuż naszego pola. Stałem w rzece za szuwarami, a gdy się dobrze rozjaśniło, rozej rzałem się po terenie, w obawie czy jakiś niemiecki patrol nie zbliża się do wioski. I rzeczywiście, zauważyłem dwuosobowy patrol na koniach, zmierzający wzdłuż rzeki. Nie miałem możliwości ucieczki. Pozostało mi tylko schować się głębiej w szuwary, by przeczekać, aż Niemcy przejadą. Ledwo patrol zniknął, już pojawił się drugi, a po tem i następny. Patrole penetrowały Jastrzębie i przeczesywały zagajniki przyległe do rzeki z jed nej i z drugiej strony. Dobrze ukryty w szuwarach zastanawiałem się, kogo szukają i czy przypad kiem nie wpadli na ślad naszej drukarni. Siedząc po pas w błocie myślałem już, że aresztowali
87
rodzinę i nigdy nie zobaczę moich rodziców i rodzeństwa. Jeżeli razem z patrolem są tropiące psy, to i mnie w tej wodzie znajdą. Przez cały dzień słyszałem odgłosy obecności Niemców. Uspoko iło się dopiero pod wieczór. Patrole opuściły wieś, a ja mogłem wyjść z wody, aby się rozgrzać i zorientować w sytuacji. Gdy było już zupełnie ciemno poszedłem ostrożnie do domu. Bałem się, że nie zastanę rodziny. Zanim doszedłem do zabudowań od strony rzeki, zauważył mnie na straży stojący ojciec. To oddaliło przypuszczenie, że Niemcy natrafili na ślad drukarni. Ucieszyłem się że wszyscy żyją, również i ja pomimo 17 godzinnego ukrywania się w wodzie. Muszę przyznać, że łowienie ryb było moją wielką pasją i pozostało nią do dziś, lecz wówczas sytuacja była inna. Łowienie ryb było koniecz nością. Należało wyżywić całą rodzinę, jak rów nież nież i osoby pracujące pracujące w drukarni druka rni.. Kartki Kart ki żywnoś żywnoś ciowe przeznaczone dla Polaków gwarantowały zakup tylko nieznacznej ilości margaryny, mar molady i oleju. Natomiast o hodowaniu świń w celach uboju nie mogło być mowy ze względu na bezpieczeństwo drukarni. TABAKIERA NIE TYLKO DLA NOSA Ojciec mój nie palił papierosów, a zażywał tabakę. Matka nieraz czyniła mu z tego powodu wymówki, mówiąc by chusteczki prał sobie sam. W wojenny wojennym m czasie czasie jego jeg o tabakier tab akieraa stała się jednak jed nak ważnym elementem zabezpieczenia drukarni. Gdy Schupo lub Jagtkommand Jagt kommandoo zbliżały zbliżały się się z psami do naszego obejścia, to ojciec wyciągał tabakierkę i tabaką obsypywał teren wokół bunkra z druka rnią. Psy, węsząc po podwórzu, trafiały na tabakę, zawracały i przestawały szukać. W ten sposób tabaka nie jeden raz ratowała drukarnię od wpad ki. „Japan", jak również inne osoby, po każdej wizycie policji lub Jagtkommando wychodzili z bunkra dla zaczerpnięcia świeżego powietrza. Pamiętam jak „Japan" w jasny, słoneczny dzień wyszedł kiedyś z ciemnego bunkra zupełnie ośle piony. Jego oczy długo przyzwyczajały się do zmiany światła. Było to po owej wizycie Niemców z psami, kiedy właśnie tabaka ocaliła drukarnię. Jeden z psów narobił na ścieżkę, prowadzącą od domu mieszkalnego do szopy z bunkrem, a „Ja pan" oślepiony wdepnął w łajno. Potem długo wycierał but o metalową wycieraczkę aż podarł podeszwę. To szalone wycieranie było chyba spo wodowane napięciem nerwowym.
88
GDY WOZIŁEM MLEKO W czasie okupacji każdy gospodarz, który miał krowy, musiał odstawiać do mleczarni mleko. W każdym tygodniu mleko woził woził inny gospodarz, który miał konia. W naszym gospodarstwie były cztery dojne krowy i dziennie odstawialiśmy od jednej do trzech baniek mleka. Sytuację tę wyko rzystywaliśmy dla celów konspiracyjnych. Razem z bańkami wysyłaliśmy meldunki i wydrukowane gazety. gazety. Natomiast Nat omiast do nas w bańkach ba ńkach przychodziły przychodziły informacje, dokumenty, papier i farby. Bańki nasze nie różniły się niczym od innych, miały jedynie szczególną numerację. Wiedzieli o tym kierownik mleczarni w Osiecznej, mleczarz ze Zblewa jednocześnie wykonawca tych baniek oraz ja, wiozący mleko. Całą akcją kierował i kontakty z drukarnią utrzymywał Józef Grzonka, ukry wający się w rejonie Starej Kiszewy. Jak już wspomniałem, przed wojną mieszkał w okolicach Zblewa, więc swoje dawne kontakty potrafił wy korzystać w pożyteczny pożyteczny dla nas sposób. Ze Zblewa nadchodziły nie tylko informacje, ale i masło, lekarstwa, papierosy. Mleczarnia w Osiecznej nie była duża, od wirowywano w niej tylko śmietanę, a odtłuszczone mleko z powrotem wracało do gospodarzy. Śmie tana była przewożona w bańkach do Zblewa, celem przerobu na masło. Bańki krążyły więc w różnych kierunkach: z Jastrzębia do Osiecznej, z Osiecznej do Zblewa, a może nawet dalej, i stamtąd z powrotem do Jastrzębia. Pewnego razu, załadowując przy rampie mle czarni w Osiecznej bańki z odtłuszczonym mle kiem na mój wóz, odezwałem się po polsku do wozaka z Osówka: — Nie pomieszaj swoich baniek z moimi. Poczekaj, aż ja załaduję.
Nie zauważyłem, zauważyłem, że nadszedł nadsz edł policjant. poli cjant. Słysząc Słysząc,, że mówię po polsku (co było zabronione), wy ciągnął ciągnął pejcz pejcz i zaczął mnie nim okład o kładać. ać. Upadłem na wóz pomiędzy bańki. Kiedy się podniosłem, ogarnęła go ponownie złość i bił mnie nadal wyzywając od polskich świń. W końcu Niemiec uderzył mnie tak mocno, że straciłem przytom ność. Jak się później dowiedziałem od świadków tego zdarzenia, był to policjant z Osiecznej o na zwisku Milchgesang, który miał na sumieniu niejednego Polaka. Świadkowie twierdzili, że przed dalszymi razami uchronił mnie kierownik mleczarni, pan Szybowski. Widząc co się dzieje, przybiegł i uspokoił Niemca, a mnie i moje bańki załadował na wóz, prosząc woźnicę z Osówka,
KMR
jadącego w tym samym kierunku, aby mojego poprawił się ich los. W zamian dzielili się papiero konia z wozem wyprowadził na drogę do Jas sami, kawą czy czekoladą z otrzymanych paczek. trzębia. Przez jakiś czas, mimo że wachman pilnował Kiedy odzyskałem przytomność, byłem już blis jeńców, udawało mi się z nimi kontaktować. ko domu. Pewnego dnia podszedł do mnie mistrz budowy, Niemiec, i ostrzegł mnie że jestem obserwowany. Jeżeli Anglicy będą nadal tak chętnie rozładowy KONTAKT Z ANGIELSKIMI JEŃCAMI wać właśnie mój wóz, to mogę mieć przykrości. Zaraz po zajęciu Polski, Niemcy przystąpili do W tej sytuacji musiałem zaniechać dalszego woże Odt ąd woziłe woziłem m je tylko ty lko na odbudowy i rozbudowy szosy, łączącej Berlin nia kamieni na budowę. Odtąd z Królewcem. Królewcem. O ten właśnie właśnie „koryt „ko rytarz arz"" tuż przed przed stację kolejową. Byłem jednak zadowolony, że wojną toczono spory z rządem polskim, by uzys przyczyniłem się do polepszenia sytuacji życiowej kać wolny przejazd do Prus Wschodnich. W 1940 jeńców. roku w okolicach Czarnej Wody pojawiła się WYNIKI KOLPORTAŻU niemiecka firma Krauze i firma przygotowawcza Dukendorf. To drugie przedsiębiorstwo trudniło Trudno dzisiaj, po tylu latach, dokładnie usta się gromadzeniem kamieni, przeznaczonych do budowy nowej nawierzchni. Na naszym polu lić, ile wydano numerów „Głosu Serca Polskie i w rzece znajdowało się dużo kamieni. Tak więc go". Osoby żyjące — moja matka, rodzeństwo, część naszego podwórza zamieniono w bazę firmy najbliżsi sąsiedzi: Ignacy Ebertowski, Bernard Dukendorf. Do poszukiwania, kopania, zwożenia Babiński czy Czesław Piesik lub wuj Józef Szmakamieni i ich obróbki werbowano miejscowych gliński — różne podają ilości. Przypuszczam, że Polaków. Ja również zostałem zatrudniony do tej w pierwszym roku działania drukarni (zaczęto pracy. Do moich czynności należało transpor drukować na przełomie maja i czerwca 1941 roku) towanie wozem konnym obrobionej kostki bruko wydrukowano około 500 egzemplarzy pierwszego wej na stacje kolejowe w Czarnej Wodzie i Osiecz numeru. Później nastąpiła przerwa. Zbierano bo wiem informacje, informacje, jak pismo zostało przyjęte przyjęte przez nej. Pozostałe kamienie, w chwilach wolnych od wiem prac polowych, wywoziłem bezpośrednio na od czytelników. Informacje były wręcz rewelacyjne, cinki budowy nowej szosy betonowej pomiędzy wskazujące na coraz większe zapotrzebowanie. Łęgiem, Czarną Wodą i Piecami. Do robót przy Przy wydawaniu następnych numerów zwiększo betonowej szosie byli tam zatrudnieni angielscy no nakład do 1000 egzemplarzy. Mieliśmy wy jeńcy wojenni, którzy przebywali w obozie przejś starczający zapas papieru i farby drukarskiej. ciowym w Łęgu. Codziennie rano wychodzili oni W pierwszym roku o tym nakładzie wydano osiem grupami do pracy pod nadzorem wachmanów. numerów. W roku 1942 ukazało się około 15 Było mi tych chłopców bardzo żal, przecież sam numerów, odczuwaliśmy już brak papieru i farb. też byłem młody. Mieli na sobie drewniane buty, Niekiedy pismo wydawano dwa razy w miesiącu, bardzo zniszczone mundury i byli wycieńczeni w miarę dostarczanego papieru i napływu bieżą głodem. Pracowali ciężko, a między 7 00 do 15 00 cych informacji. Zdarzały się nieraz przymusowe pozostawali bez posiłku. Przywożąc kamienie przerwy w wydawaniu. Na jakiś czas zawieszono miałem zawsze w worku schowany chleb. Gdy druk po wspomnianym już wykolejeniu pociągu jeńcy pomagali mi zładować kamienie, znajdow znajdowali ali przez partyzantów w Czarnej Wodzie. W 1943 przy okazji ten chleb. „Japan" w ten sposób roku sytuacja zaczęła się zmieniać na skutek przy puszczeń, że Niemcy wpadli wpadli na trop t rop naszej druka nawiązał kontakt z Anglikami. Informował ich puszczeń, rni . Wydrukowano chyba jeszcze osie osiem m numerów. numeró w. o sytuacji w świecie i położeniu Polaków w hit rni. lerowskiej niewoli. Oni zaś do worka wkładali Ludzie, do których docierał „Głos Serca Pol kartki z prośbami, podawali adresy swoich rodzin skiego", byli przekonani, że ukazywał się on w Anglii by je powiadomić o miejscu przebywania. nakładem emigracyjnego rządu w Londynie i był Czyniliśmy to bardzo chętnie, listy do Anglii przywożony samolotami do Polski. Szczególnym docierały drogą konspiracyjną. konspiracyjną. Po pewnym czasie czasie powodzeniem cieszyła się stała rubryka „Wiado jeńcy zaczęli otrzymywać korespondencję i paczki mości radiowe ze świata — z frontu wschodniego od swych rodzin. Zainteresował się nimi Między i zachodniego". Drukowano także wiadomości narodowy Czerwony Krzyż. Odtąd ich sytuacja krajowe krajowe oraz z terenu Pomorza. Zamieszczano Zamieszczano też zmieniła się na lepsze. Byli nam za to bardzo stały komentarz polityczny, prostujący kłamstwa wdzięczni ponieważ wiedzieli, że dzięki nam o niemieckich sukcesach frontowych.
KMR
89
Każdy kolejny numer sam „Japan", jako kiero i odeprzeć Niemców okopanych wzdłuż rzeki. wnik wnik drukarni druk arni,, starannie składał do butelki i zako Z naszych zabudowań gospodarskich nie pozos pywał w ziemi pod skarpę bindugi, pod małym tało śladu. Wszystko strawił pożar, a pole, skarpy drzewkiem, na wprost szczytu stodoły. Po wojnie, i drzewa zostały przeorane pociskami. Mimo w latach 50 tych (1957 lub 1958), przyjechał do zachowanych zdjęć nie można było rozpoznać Jastrzębia autobus z młodzieżą szkoły średniej tego terenu i dlatego nie odnaleziono zakopanych z Gdyni i zaczęto poszukiwania zakopanych ga egzemplarzy pisma. zet. Niestety, poszukiwania te nie dały rezultatów. Sam „Japan" w swoich wspomnieniach też nie Na tym terenie w lutym 1945 roku toczono zacięte podaje, ile wyszło numerów „Głosu Serca Pol walki o przyczółek po drugiej stronie Wdy. Tędy skiego", ani w jakim nakładzie. Jeden egzemplarz egzemplarz prowadził szlak bojowy wojsk radzieckich. Pod gazetki odnalazł w archiwum byłej Komendy czas wyzwalania Jastrzębia przebywałem wraz Wojewódzkiej MO w Bydgoszczy dr Konrad z całą rodziną w bunkrze, usytuowanym nisko Ciechanowski. Ciechanowski. Jest to jedyny egzemplarz, na który w ogrodzie i miałem możność obserwowania, jak się się natknąłem natknął em po wojnie. wojnie. Można M ożna mieć nadzieję, że Niemcy ostrzeliwali wioskę, parów i rzekę, na wśród ludzi, dawnych czytelników, znajduje się której saperzy radzieccy aż trzy razy budowali więcej numerów pisma. most, aby czołgi mogły przejechać na drugą stronę • 90
KMR
JAN A. KAMIŃSKI
CUKROWNIA ŚWIECIE W pierwszej wydanej w Polsce publikacji, na temat produkcji cukru: Rozprawa Stanisława Ba lińskiego lińskiego o fabrykacji cukru z białych buraków z zlecenia Jaśnie Wielmożnego Wielmożnego Feliksa Łubieńskie go ministra sprawied sprawiedliwości liwości w Warszawie Warszawie z 1811 18 11 r. w Drukarni Rządowej, odnaleźć można intere
sujący fragment, dotyczący wyrobu cukru z bu raków. Robota Robota ta sześciu wymaga działań: opłuka nia, tłoczenia, wyciśnięcia, parowania, warzenia i krystalizacji.
Siedemdziesiąt lat po wydaniu tej historycznej książki założono w Świeciu Towarzystwo Akcyjne Cukrownia Świecie. Było to 24 września 1881 roku. Akcjonariuszami zostali miejscowi ziemia nie, zainteresowani uprawą buraków cukrowych. Urządzenie fabryki kosztowało 490 tysięcy marek. Cukrownia rozpoczęła produkcję 15 września 1883 roku i przy dziennym przerobie 225 ton buraków i zatrudnieniu 300 300 robotników r obotników wyprodu wyprodu kowała 15 tysięcy ton surowca. Podczas pierwszej kampanii przerobiono 300 tysięcy cetnarów buraków i otrzymano 40 tysięcy
KMR
cetnarów cukru. Podczas kampanii z lat 1889 + 90 przerobiono 541 tysięcy cetnarów buraków. Suro wiec dostarczano furmankami i składowano na pryzmy. Stąd robotnicy przewozili buraki tacz kami do czyszczalni. Czyszczenie odbywało się ręcznie, a pracę tę wykonywały kobiety przy pomocy skrobaków. Soki oczyszczano przy po mocy węgla kostnego i siarki. W 1894 roku zakończono kampanię w dniu 20 grudnia i przero biono wówczas 71,2 tysięcy ton buraków, uzys kując 8.656 ton cukru. Cukier, wyłącznie surowy, wirowano w kilku małych wirówkach, skąd wy bierano go łopatami i składowano luzem w drew nianej szopie. Wysłodki świeże składowano w za sobniku murowanym przy bramie południowej. Buraki, które głównie uprawiano na nizinach nadwiślańskich, transportowano drogą lądową (transport plantatorów oraz fabryczny, o którym tradycja przekazuje, że około 200 koni i wołów dowoziło buraki ze stacji w Terespolu) i drogą wodną. Rzeka Wda, regularnie pogłębiana, umoż liwiała swobodny transport barek, zwanych „berlinkami". Fabryka dysponowała własnym paro wcem. Załadunek następował w fabrycznej przy stani, gdzie w chwili wywozu cukier workowano i ładowano na barki, skąd dalej Wisłą transpor towano go do Gdańska. Tam surowy cukier przerabiano w rafineriach, aby po obróbce go eksportować. W 1888 roku ukończono budowę linii kolejowej Świecie-Terespol. Wybudowanie własnej bocznicy kolejowej rozwiązało problem transportu i ułat wiło dostawy surowca do fabryki. Koniec XIX wieku obfitował w ważne wydarzenia dla cukro wni, bowiem w 1898 roku zastosowano pierwszą maszynę parową do napędu urządzeń. Zbudowa no pierwszy spławiak (staw z wodą), skąd kanałem buraki wędrowały do spłuczki napędzanej mecha nicznie.
91
W 1899 roku wybuchł w cukrowni pożar wsku tek zapalenia się siarki. Straty były znaczne i spo wodowały przerwę w produkcji. Podczas odbudo odbudo wy dokon do konano ano znacznej znacznej modernizacji, która trwała do 1906 roku. W tym czasie wybudowano dwupaleniskową suszarnię wysłodków, nowy piec wapienny, a także własną elektrownię, która pozwoliła na oświetlenie całego zakładu. Po od budowie i modernizacji był to zakład na ówczesne czasy nowoczesny. W 1906 roku Cukrownia Świe cie mogła przerobić na dobę 750 ton buraków cukrowych. W latach 1913/14 postawiono nową stację pomp kosztem 10 tysięcy marek. W dniu 1 stycz nia 1914 roku w cukrowni pracowało 110 robot ników. Wybuch i przebieg I wojny światowej spowodował stagnację zakładu. Celowo ograni czono areał uprawy buraków na rzecz zbóż i roś lin, potrzebnych na zaopatrzenie ludności i wojs ka. W latach 1915-1918 przerabiano rocznie około 160 tysięcy kwintali buraków, przy przerobie dobowym 3.366 kwintali i długości kampanii
m.in. pracownicy cukrowni: Jan Kozicki i Bo lesław Omiński. Przypomina o tym pamiątkowa tablica na terenie cukrowni. Znajdujące się w po wiecie świeckim fabryki i zakłady zostały skonfis kowane i przekazane powiernikom komisarycz nym. Niemcy utworzyli nową spółkę akcyjną. Nie wprowadzono w zakładzie żadnych ulepszeń. W 1943 roku wmontowano jedynie drugi bęben suszarni, z przeznaczeniem na suszenie ziemnia ków, brukwi i marchwi. Produkty te potrzebne były były na zaopatrzenie wojenne. Postawiono Po stawiono też trzy drewniane baraki, które służyły jako pomiesz czenie dla zatrudnionych w cukrowni jeńców różnych narodowości. Tuż po wojnie, na mocy art. 3 Ustawy z dnia 3 stycznia 1946 roku cukrow nia w Świeciu stała się własnością państwa. W 1945 roku dyrektorem zakładu został Alfred Pietras. W tym okresie wybudowano magazyn wysłodków suszonych. Od stycznia 1946 roku zaczęto przebudowywać i modernizować zakład, zmierzając do sukcesywnego zwiększania przero bu dobowego. W tym roku ukończono budowę garaży i warsztatów samochodowych przy ul. około 30 dni. Od 1920 roku, już po powrocie Pomorza do I Armii Wojska Polskiego. W związku ze wzros Macierzy, skład spółki akcyjnej Cukrowni Świecie tem uprawy buraków oraz zapotrzebowania na niewiele się zmienił. W dalszym ciągu udziałow cukier konsumpcyjny, zaistniała konieczność wy cami byli Niemcy. Nazwa zakładu pod koniec lat miany niektórych urządzeń. W 1949 roku wybu dwudziestych brzmiała: Cukrownia Świecie- dowano nowy melaśnik. Następne inwestycje zre Spółka z Ograniczoną Poręką. Nastąpiła wówczas alizowano w latach 1950-1953. Wymieniono 13 dalsza rozbudowa fabryki. W 1930 roku posta wirówek „Westona" na szybko-obrotowe typu wiono nową kotłownię i kocioł wysokoprężny. „Record". Wybudowano budynek kotłowni i za W 1931 i 1936 roku cukrownia pobudowała dwa instalowano kocioł parowy typu „Babcock-Zielemagazyny. W latach 1936/37 przebudowano fab niewski". W 1951 roku funkcję dyrektora powierzono rykę dla potrzeb produkcji cukru konsumpcyj nego. Podczas kampanii 1937/38 rozpoczęto wy pracownikowi cukrowni z Ostrowitego, Antonie mu Piwkowskiemu. W tym okresie wymieniono twarzanie kryształu białego. Lata trzydzieste, to trudny okres dla cukrowni. maszyny parowe na turbinę parową Siemensa, Przed bramami pomorskich i kujawskich „słod otrzymaną z Malborka. W 1954 roku dyrektorem zakładu został Zyg kich fabryk" zbierały się tłumy bezrobotnych, pragnących otrzymać pracę choć na kilka tygodni munt Czerniak z Pelplina. Podczas jego kadencji lub miesięcy. Także w Świeciu liczba bezrobot zmodernizowano składowisko węgla i wprowa nych zaczęła gwałtownie wzrastać. W tej sytuacji dzono hydromechaniczny rozładunek. O dobrej każda doroczna kampania cukrownicza stwarzała pracy fabryki i zaangażowaniu pracowników świadczy fakt zdobycia w 1951 roku, w wyniku poważne źródło dochodów docho dów dla wiel wieluu rodzin robo r obo współzawodnictwa pracy o tytuł najlepszej cukro tniczych. Wobec poważnego ograniczenia przez wni w Polsce, pierwszego miejsca w skali byłego ówczesny rząd wewnętrznego kontyngentu cukru, Zjednoczenia Gdańskiego i drugiego miejsca małej siły nabywczej ludności, jak również niskich w kraju. cen na cukier surowy na rynkach zagranicznych, Największej jednak przebudowy doczekała się cukrownia znalazła się w poważnych kłopotach cukrownia w latach 1966-1971. Zbudowano wów finansowych. Przedsiębiorstwo stało się deficyto czas nową wapniarnię i piec wapienny, dokonano we, udziałowcy rozważali ewentualność zamknię wymiany dyfuzji robertowskiej na ciągłą o przepu cia fabryki i jej likwidacji. W 1934 roku sprzedano stowości 1400 ton na dobę, zainstalowano nowy cukrownię koncernowi w Chodorowie. Dzięki warnik pierwszej cukrzycy. Zmodernizowano pa temu zaistniały realne szanse na rozwój przed kownię i zainstalowano przenośniki taśmowe, siębiorstwa. Widmo deficytu przestało istnieć. wagi automatyczne typu „Rapido" oraz maszynę Spółka należała do Związku Zachodnio-Polskie- do zszywania worków. Rozbudowa przypadła na go Przemysłu Cukrowniczego i Kartelu przy tym okres kadencji dyrektora Jana Sochackiego. związku. W ciągu dalszego etapu rozwoju fabryki uno Wrzesień 1939 roku rozpoczął ponurą kartę wocześniono stację filtracji soków. Zamiast błot okupacji hitlerowskiej. Zamordowani zostali niarek ramowych wprowadzono zagęszczalniki
92
KMR
WIDOKI MIAST KOCIEWIA
Konkurs z okładki Na pierwszej i ostatniej stronie okładki niniej szego numeru zamieściliśmy łącznie dziewięć wido ków kociewskich miast. Dla ułatwienia podpowia damy, że widoki dotyczą pięciu miast, a więc nazwy niektórych miejscowości będą się powtarzały. Rozwiązanie polega na wypełnieniu drukowane go obok kuponu, podając w ponumerowanej kolej ności od 1 do 9 nazwę miasta i fragment lub obiekt przedstawiony na widoku; np. 10. Starogard Gd. - Baszta Młyńska 11. Nowe - widok ogólny od Wisły, itp. Podane przykłady są oczywiście fikcyjne. Na odwrotnej stronie kuponu należy wpisać swoje personalia i adres, następnie kupon wyciąć i w koper cie przesłać go na adres naszej redakcji: Kociewski Magazyn Regionalny, 83-100 Tczew, ul. Kołłątaja 9, Tczewski Dom Kultury - z dopiskiem „konkurs z okładki". Termin składania rozwiązań upływa 30 kwietnia 1992 r. (decyduje data stempla pocztowego na kopercie). Uwzględnione zostaną odpowiedzi przysłane tylko na oryginalnym kuponie. Wśród autorów poprawnych odpowiedzi rozlosu jemy szereg nagród rzeczowych i zestawów książek. Prawidłowe rozwiązanie oraz listę nagrodzonych Czytelników opublikujemy w następnym numerze (1-2/92). Życzy Życzymy my udanej wędrówki po kociewskich kociewskich miastach. miastac h.
Kupon odpowiedzi
WIDOKI MIAST KOCIEWIA
Konkurs z okładki
pomysłu inż. Sochackiego i inż. Adamczaka. rozładunek surowca zakupiono dwa „komplek Przebudowano stację defekosaturacji, wybudo sy" do rozładunków, dwie dwie ładowarki ładowarki „Fad „F adro roma" ma" , wano nową stację ujęcia wody, w której zain trzy ładowarki typu TŁ-3 i ładowarkę typu „Wa stalowano nowoczesne pompy diagonalne, zape ryński". W latach 1969-1970 zmodernizowano wniające bezawaryjną dostawę wody do produk biura techniczne techniczne i laborator labor atorium ium oraz uzupełniono cji. Zautomatyzowano zagęszczalniki, stację na- izolację termiczną aparatów produkcyjnych. wapniania soków, zagrzewaczy oraz wprowadzo W 1971 roku dyrektorem cukrowni został Ta no automatyczną regulację utrzymania właści deusz Lichaj. W toku dalszej modernizacji wybu wych poziomów soków na całej stacji wyparnej. dowano trzy pomieszczenia ocieplające dla bry W zakresie inwestycji plantacyjnej pobudowano gad remontowych, a w 1973 roku wybudowano cztery budynki wagowe na punktach odbioru nowy wjazd do fabryki od strony ulicy Parkowej. buraków. Utwardzono place w zakładzie i terenie, Oddano także do użytku nową trafostację wraz służące pod składanie buraków. Aby poprawić z urządzeniami towarzyszącymi.
Cukrownia świecie w 1982 r.
KMR
93
(...) Wiemy dużo z prasy i telewizji o szerokim świecie, a bardzo mało o Kociewiu. Jedynym fundamentem i kopalnią wiedzy o naszym regionie jest właśnie „Magazyn". Brawo !!! (...) (Ryszard Beżyk, Nowe n.W.) 94
KMR
Na kociewskiej wsi wieczerza wigilijna należała raczej do skromnych uroczystości. Więcej uwagi przykładano do tradycji obrzędowej niż zastawionego stołu. W przeszłości biedny lud tego regionu po prostu nie miał czym tego stołu zastawić nawet w dniu tak świątecznym. Leon Libiszewski w swojej monogra fii o Dzierzążnie wspomina, że często jedyną wigilijną potrawą był śledź z kartoflami, a gdy i tego zabrakło, zadawalano się tzw. ślepym śledziem, tj. karto flami zaprawionymi rozcieńczo rozcieńczo nym octem z cebulą i cukrem. Bożena Stelmachowska stwierdza, że na stole zakrytym białym obrusem, obok siana i żłóbka, u zamożniejszych poza śledziem trafiały się inne ryby oraz kluski z makiem, zupa z pi wa, kapusta ze suszonymi grzy bami, pierogi i czasem ser. W Zblewie np. w latach między wojennych na wigilijnej wiecze rzy spotykało się także zupę owocową, żur lub barszcz. Nie tak biednie wyglądał stół pskich, na dworach czy w rodzi nach mieszczańskich, choć pa nował i tutaj umiar w jedzeniu, bowiem wielką wagę przywiąza no do tego, że był to dzień postny. Ilość potraw, według powsze chnej tradycji na Pomorzu, mia ła być dokładnie dziewięć, ale zależnie od zamożności od licz-
wszystkie gatunki ryb i możli wość ich przyrządzania trakto wano za jedną potrawę: ryby. Radzono sobie także w sytuac jach odwrotnych, kiedy w okre sach biedy naliczono zaledwie trzy potrawy. Ponieważ nigdy nie zabrakło zab rakło w całej Polsce Polsce słyn słyn nej potrawy — grochu grochu z kapustą kap ustą —liczono wówczas jej składniki podwójnie, oddzielnie groch i kapustę. Podobnie było w przypadku klusek z grzybami — osobno traktowano kluski i grzyby. Ryba numer 1, zwana królew ską, na kociewskie stoły wigilij ne masowo trafiła dopiero w czasach współczesnych, gdy doczekała się na tych terenach warunków hodowlanych. Daw niej karp był tu mało znany. Wśród ryb dominował śledź. Towarzyszył mu dorsz, zwany pomuchlem. Ze szlachetniej szych gatunków słodkowod Za Longinem Longinem Malickim moż nych wigilię zaszczycił czasem na uzupełnić zestaw wigilijnych szczupak, leszcz albo lin. Bogat przysmaków. Był więc jeszcze si nie pogardzili węgorzem groch, fasola, siemie konopne, i pstrągiem. Częste były płoć suszone suszone owoce owoce.. Dbano Db ano o to, to , by i okoń. świąteczne a postne jadło skła Spośród zup panował panowa ł wszech wszech dało się z różnych płodów całe obecny czerwony barszcz. Po go roku. W kącie izby stawiano pularna była również zupa grzy często żytni snop, żeby w nad bowa. Zupełnie nie znano staro chodzącym roku zboże dobrze polskiej zupy migdałowej. plonowało. Kompot wigilijny, podobnie jak W latach „tłustych „tłu stych", ", gdy wio wio i dzisiaj sporządzano ze suszu dło się lepiej, potraw było nie owocowego, czyli zwanego na kiedy więcej niż tradycja naka Pomorzu brzadu (susz z jabłek, zywała. Ale i na to był sposób: gruszek i śliwek).
Jest to zupa postna, która nie ma nasycić lecz tylko pobudzić apetyty i rozgrzać żołądek.
Dobrze przebrane przebrane grzyby grzyby należy kilka razy szybko opłukać w zim nej wodzie. W tej ostatniej wodzie moczyć je przez kilka godzin, po tem gotować pod przykryciem na małym ogniu, w tej samej wodzie, razem z pokrojoną cebulą. Włosz czyznę oczyścić, umyć lub opłu kać, zalać wrzącą, osoloną wodą i ugotować razem razem z potłuczonymi (nie mielonymi) ziarenkami piep rzu i koperkiem. Gdy grzyby i wa rzywa zmiękną, oba wywary prze cedzić i połączyć ze sobą. Gotować
by tej odbiegano w obie strony. Najwięcej było dwanaście po traw, bo Chrystus miał tyluż apostołów, albo jedenaście (po odejściu Judasza), a najmniej pięć, ponieważ tyle było Chrys tusowych ran. Z liczbą potraw wiązała się niegdyś pewna pol ska hierarchia zamożności. Do jedenastu potraw uprzywilejo wani byli magnaci, dziewięć fundowała sobie szlachta, a wie wie śniacy pilnowali siedmiu po traw. W czasach kryzysu cieszo no się u komorników, gdy było ich chociaż ze trzy.
Wigilijna wieczerza
w zamożniejszych domach chło
KMR
jeszcze jeszcze przez kilka minut. Następ nie posolić według upodobania i ewentualnie zaostrzyć smak odrobiną soku cytrynowego. Da wniej do tego celu służył sok z ki szonej kapusty lub z kwaśnych ogórków (nie więcej więcej jak 0,1 0,1 1). 1). Ugotowane Ugotowane na miękko suszon suszonee grzyby, drobno pokrojone mogą służyć służyć za farsz do oddzielnie przy rządzonych pasztecików lub uszek. Jeżeli podajemy bez tych dodatków, grzyby pokrojone w paseczki dodajemy do zupy. 95
W
K U C H N I
I
P R Z Y
S T O L E
Jest to dawna zupa pomorska, obecnie mało znana. Niegdyś sporządzano ją z domowego pi wa, wyrabianego z jałowca jałowca (piwo zielone) zielone) lub z kłączy kłączy perzu, a po tem z jęczmienia i słodu. Dzisiaj można użyć zwykłe piwo jasne. Piwo zagotować z goździkami, cynamonem i kminkiem (lub
w dwóch wersjach: z goździkami i cynamonem cynamonem albo bardziej regio
Szczególnym zwyczajem wi w takiej chwili nie powinien być gilijnego stołu jest oddzielne na smutnym ani opuszczonym. krycie dla nieobecnych. Na ta Po latach zestaw wigilijnych lerz kładziono odrobinę każdej potraw został mocno zróżnico potrawy, przeznaczoną dla wany. Ma na to wpływ wymie zmarłych. Podobną tradycją jest szanie tradycji regionalnych, wolne nakrycie dla samotnego spowodowane migracjami lud gościa lub przygodnego wędro ności, albo po prostu zaniecha wca. Oni w ten wieczór też mają nie obyczajó obyczajów. w. Zaproponowane Zaproponowa ne prawo zasiąść do stołu. Nikt z naszej kociewskiej kuchni pot
rawy, sporządzane przez babcie i prababcie, mogą stanowić at rakcję niejednego miejskiego stołu końca bieżącego stulecia. Spróbujmy chociaż w ten spo sób powrócić do atmosfery świątecznej wieczerzy sprzed kilkudziesięciu lat.
ZUPA PIWNA Przepis na 4 osoby: 1,5 1 jas nego piwa, 0,5 łyżeczki kminku, 2-3 goździki, trochę cynamonu, 2 żółtka, 15 dkg białego sera (chudego twarogu).
KAPUSTA Z GRZYBAMI Przepis na 6 osób: 1 kg kiszo nej kapusty, 6-8 dkg suszonych grzybów, 2 łyżki masła, 1 łyżka mąki, 1 średnia cebula, sól i pieprz do smaku.
Jeżeli Jeżeli kapusta jest bardzo bar dzo kwa kwa śna, należy ją przepłukać na
nalnej — tylko z kminkiem). Żół
tka utrzeć z cukrem i połą czyć, mieszając, z gorącym pi wem. Ser dobrze obsuszyć i po kroić w kostki. Podawać go od dzielnie. Zupę spożywać ciepłą, zagryzając serem.
Oprac. M. ROLAND
cedzaku pod bieżącą wodą. Zalać gotować drugą zasmażkę. Wszy 2 szklanki wody i gotować do stko dodać do kapusty, posolić Całość jeszcze goto miękkości. Oddzielnie, Oddzielnie, w niewiel i popieprzyć. Całość kiej ilości wody, ugotować do wać do momentu, kiedy kiedy potrawa potrawa miękkości opłukane grzyby. Na zgęstnieje. stępnie pokrajać je w paseczki Ewentualnie pozostałą z wigilii wigilii i razem w wywarem dodać do kapustę można następnego dnia gotującej się kapusty. Z części odgrzać i podać do potrawy masła i mąki przygotować za mięsnej. Najsmaczniejsza jest ja smażkę, a z pozostałego masła ko dodatek do wieprzowej pie i drobno posiekanej cebuli przy czeni.
Przysmaki z innych stołów Obchodzona w całym chrześcijańskim świecie ostatniej wieczerzy: Chrystusa i 12 apostołów. Wigilia, na wieczerzach różnych narodów różne Składa się nań głównie garnitur owoców - wino na stołach gromadzi gromadzi potrawy. potraw y. Dla nas niespotyka grona, daktyle, migdały, śliwy, pomarańcze, gru ne, nader egzotyczne i trudne do wyobrażenia dla sze, jabłka, marynowane skórki pomarańczowe, polskiego podniebienia. konfitury z pigwy, pieczone w syropie migdały, WŁOSI przestrzegają swoich siedmiu tradycyj a także placuszki na mleku i placki na oliwie. nych dań vigilia di Natale. Są to: soczewica, NIEMCY mają zestaw zbliżony do naszego, ale fasola, fasola, groch, bób z moszc moszczem zem i miodem, miodem, kapusta, kapus ta, obowiązkowo na stole musi się znaleźć kawior, ryż na mleczku migdałowym oraz makaron z sar śledź, karp, groch, proso, kasza, jajka, mak, dynkami w orzechowym sosie. a przede wszystkim kapusta. W GRECJI wigilijnymi słodkimi przysmakami W FINLANDII kolacja wigilijna składa się są: są: imbirowe ciasto mocno polane polan e syropem i ozdo najczęściej ze smażonego dorsza z ostrym sosem, bione migdałami oraz faworki polane miodem zapiekanki z ćwikły, słodkiego ryżu z cukrem i posypane cynamonem. i cynamonem i ciepłych ciasteczek korzennych FRANCUZI są bardziej wymyślni. Ich siedem w kształcie gwiazdek. podstawowych dań wigilijnych składa się z zupy WĘGRZY zaś wieczerzę zaczynają od szklane szałwiowo-czosnkowej, szpinaku, dorsza, innej czki wytrawnego wina. Potem zagryzają czosn ryby smażonej, kalafiora i sera, a także selera kiem kiem i jabłkiem, by następnie na stępnie dobra do braćć się do klusek klusek w sosie anchois. Do tego dochodzi trzynasto- z makiem, fasoli, twarogowych placuszków daniowy deser - dla upamiętnienia uczestników i ostrego kapuśniaku. 96
KMR
ANNA ŁAJMING
Bal w „Esplanadzie" Bal sylwestrowy miał się rozpocząć o godzinie dziewiątej. Mroźny wiatr wiał od wschodu, kiedy biegliśmy po twardym, chrzęszczącym śniegu do śródmieścia. Ulice były prawie puste, tylko na Dworcowej dwóch mężczyzn szarpało się krzycząc: - Puść mnie, ty upity czarcie! Mąż przyspi przyspieszy eszyłł kroku, skręci skręciliś liśmy my w dół do „Esplan „Esp lanady" ady",, pod którą czekali czekali na nas skurczeni z zimna państwo Godlewscy. Weszliśmy do środka, gdzie już za samo przechowanie okrycia słono płaciło się się naprzód, a za kalosze osobno. osobn o. Dochód z tego przeznaczono na fundusz dla bezrobotnych. Na moją sukienkę, zrobionej z pięknej żorżety od babci Olgi, Godlewska wytrzeszczyła oczy. Ale było tam tyle pięknie ubranych pań, w maskach i bez, że trudno było wszystkim się przyjrzeć: panie w japońskich kimonach, w strojach cyganek, w sukniach balowych ostatniej mody. Mąż przedstawiał mnie niektórym ziemianom. Prócz Łubieńskich, najbardziej zapamiętałam piękną i młodą hrabinę Mielżynską. Mielżynską. Jej serdeczny serdeczny uścisk uścisk dłoni czuj czujęę po dziś dziś dzień. Rozmawiała z nami n ami przez długą chwilę. Ubrana spokojnie, ale bardzo elegancko, była w towarzystwie pasierba Karola, o smutnej twarzy, który milczał, bo się jąkał. Na bal przybyli też bogaci kupcy z miasta. Zanim zaczęły się tańce, na salę weszła nagle żona pana Abińskiego, właściciela „Esplanady", w tak pięknej sukni, że zaćmiła inne toalety. Suknia ze srebrnego atłasu, atłasu, długa, przyb p rzybrana rana była była białym białym pióropuszem, plecy plecy gołe. gołe. Na lewym ramieniu zwisał koronkowy szal. Pani Żabińska w ręku trzymała zamknięty wachlarz, choć wachlowanie się było niemodne. Gdy wkroczyła - najpierw zrobiło się cicho, a potem przeszedł pomruk podziwu i pogardy. Żona knajpiarza i parweniusza... Przez nią niektóre panie prędko znikły z sali, pojechały do domu. Bal rozpoczął się jak zwykle polonezem. Kiedy po następnym tańcu, wówczas bardzo modnym charlestonie, wróciliśmy do stolika, pani Godlewska po cichu kłóciła się z mężem. O to, to, że potykał poty kał się w tańcu. tańcu. Był w tenisówkach o chropowatej chropo watej,, gumowej podeszwie, w których nie sposób tańczyć, i musieli taniec przerwać. Zerknęłam pod stół. Rzeczywiście na nogach miał te same szare tenisówki. — Skórzane buty nie dały się wyreperować—bronił się Godlewski z uśmiechem. Wobec tego następny taniec mój mąż zatańczył z jego żoną, a pan Godlewski przyniósł wodę z cytryną, którą popijaliśmy przez słomkę. Kiedy z kolei mąż poprosił do tańca panią Mielżynską, pan Karol przyszedł po mnie. Gdy tań czyliśm czyliśmy, y, nie przemówił słowa. słowa. Zapytała Zap ytałam m później męża o powód. Opowiedział mi wtedy straszną historię. Kiedy Karolek był jeszcze wyrostkiem, ciężko przeżył śmierć matki, do której ojciec strzelił z rewolweru, gdy zastał ją przy fortepianie w towarzystwie kuzyna. Podejrzenie było urojone, podobnie jak w „Sonacie Kreutzerowskiej" Tołstoja. Hrabiego nie aresztowano od razu, w Berlinie piasto wał jakiś wysoki urząd. Akurat w tym czasie wybuchła pierwsza wojna światowa, KMR
97
i on, z desperacji po żonie, dobrowolnie zgłosił się na front, by tam, pod kulami, znaleźć znaleźć śmierć. Ale żadna ża dna kula k ula go nawet nie drasnęła. Po wojni wojniee ożenił się się powtórnie powtó rnie z bardzo majętną Żydówką. Mają teraz ośmioletnią córeczkę. A pan Karolek poza tym maluje, jest ogromnie utalentowany muzycznie. Całymi dniami grywa na fortepianie po matce najwybitniejsze utwory muzyczne z całego świata. Zamyśliłam Zamyśliłam się, się, uważając, by nie spoglądać w stronę bohate bo hatera ra tej opowieści. opowieści. Nie przypuszczałam wtedy, że kiedyś, po drugiej wojnie światowej, Karolek Mielżyński odnajdzie mego męża w pegeerze Biesowice Biesowice w wojewódz województwie twie słupskim i że będziemy będziemy mieli z nim wiele kłopotu. Mąż zatrudnił go wtedy jako świetlicowego. Ale pan Karolek żył swoim światem, we dnie chodził po parku, a wieczorami pokazywał nam pliki szkiców, które narysował i które z sobą przywiózł. Rad, że interesujemy się się jego pracami, prac ami, unosił rysunki w górę, by je lepiej lepiej uwidocznić, przy czym czym pomiędzy pomiędzy jego zniszczoną kamizelką a spodniami za każdym razem ukazywał się nagi pępek. Więc nie miał bielizny! Nieregularnie przychodził też na posiłki. A jak już w świetlicy dorwał się do pianina, grał bez opamiętania, jak nieprzytomny, nie zważając na nikogo, do późnej nocy, z taką werwą, że zdawało się wszystkim, iż instrument roztrzaska na kawałki. Nie dbał o siebie, nie kąpał się ani przyjąć nie chciał od męża bielizny. A że u nas mieszkał, zaczęłam mężowi dokuczać. — Tak — zgodził się mąż kręcąc głową. — To nie są ludzie pracy na czas dzisiejszy... Ponieważ w świetlicy był nieużyteczny, pomógł mu się wystarać o papiery —jeździł z nim jak z niemowlęciem tu i tam, tracił czas — aby mógł wyjechać do Palestyny, dokąd, jeszcze przed wojną, wyemigrowały jego macocha i przyrodnia siostra, z którymi korespondował. Ale powróćmy do sali balowej. Kiedy mąż mój tańczył z panią Godlewską, kilkakrot kilk akrotnie nie prosił mnie do tańca pan Schuhmann, który opowiadał mi w tańcu, tańc u, że widuje mnie codziennie, jak biegnę do pracy. Mieszka w narożnej wilii przed fabryką „Arkona", gdzie skręcam w ulicę Paderewskiego. Z moim mężem zna się już dawno. W tańcu zapytał też, kim są ci państwo przy naszym stoliku. Gdy wyjaśniłam, powiedział, że ten pan ma poły jaskółki podpięte agrafkami do pasa. Czy to tak specjalnie na dzisiejszy bal maskowy? — Boże kochany! kochan y! Nie Nie zauważyłam tego —wyszeptałam wyszeptałam i pomyliłam takt ta kt.. Schuhmann wprowadził mnie ponownie w rytm tanga, a jak tylko odprowadził do stolika, od razu poszeptałam z Godlewskim Godlewskim o agrafkach. Usłyszała Usłyszała to jego żona i zrobiła się purpurowa. Ale on spokojnie wstał z krzesła i z uśmiechem agrafki odpiął. W tej chwili zadudniły bębny, bo wybiła północ. W pobliskim kościele Świę Święteg tegoo Krzyża uderzono uder zono w dzwony. dzwony. Kto K to by byłł w masce ma sce— —ujawni uja wniał ał się. Wygłasz Wygłaszano ano toasty, składając sobie życzenia na Nowy Rok 1930. Zagrała muzyka i gdy zatańczyłam z mężem, posypały się kolorowe gwiazdki i serpentyny. Żegnaliśmy rok 1929. Nikt z nas nie przewidywał wówczas, jak wyglądać będzie Polska w dziesięć lat później. ANNA ŁAJMING: Mój dom. Wspomnienia. Wydawnictwo Morskie, 1986 r. s. 24 - 27 Tytuł fragmentu pochodzi od redakcji
98
KMR
KORZEC OSOBLIWOSCI POWAŻNYCH I ZABAWNYCH
Ze szkolnej ławki sprzed lat Przeglądając archiwalne materiały obecnego Zespołu Szkół Ekonomicznych w Tczewie - udostęp nione przez prof. Jana Kaznochę - szczególną uwagę zwróciliśmy na kroniki klasowe z lat 1949 -1950. Niegdyś w latach tych obowiązywał zwyczaj prowadzenia dziennych zapisków przebiegu każdego dnia w szkole. W różnych okresach i w różnych klasach tygodniowi kronikarze także różnie wywiązywali się z tego obowiązku. Niekiedy zapisywano nawet przebieg każdej lekcji. Z wiele wiele powodów ciekawa to lektura, lekt ura, ilustrująca atmosferę szkoły szkoły sprzed czterdziestu lat. Wybraliśmy Wybraliśmy te fragmenty kronik klas licealnych lub technikum, które dzisiaj budzić mogą największe zdziwienie pod względ względem em - nazwijm nazwijmyy to - ustroju politycznego. polityc znego. Uczniowie pisali w taki sposób, jak zapewne im kazano, kazan o, a nauczyciele przechodzili obok tego mniej lub bardziej obojętnie, bo tak po prostu być musiało. Zapiski te ujawniamy dlatego, by uświadomić Czytelnikom - zwłaszcza tym młodszym - że taki był wówczas model szkoły. Sądzimy, Sądzimy, że podobn po dobnie ie przyjmą przyjmą naszą naszą intencję również również ci Czytelnicy, Czytelnicy, którzy odnajdą odnajdą siebie siebie wśród grona kronikarzy.
KLASA II licealna KLASA II A 16.1.1950 14.XI.1949, poniedziałek W czasie wakacji świątecznych cała nasza klasa Zebraliśmy się na arytmetyce w auli celem oznajmienia nam przez p. prof. Skwierawskiego, odbywała bezpłatną praktykę, jako czyn przywi iż marszałek ZSRR - K. Rokosowski, dzięki tania planu 6-cio letniego. (...) prośbie prezydenta B. Bieruta został marszałkiem marszałkiem 23.1.1950 Polski, natomia na tomiast st dawniejszy dawniejszy marszałek - Żymier Żymier ski, został przyjęty w skład Rady Państwa. Może Nadmieniając do praktyk, które odbywaliśmy my być z tego dumni iż Polak, robotnik warszaw ski, który przyczynił się do oswobodzenia ziem w czasie wakacji świątecznych; każdy uczeń (nica) polskich, objął tak zaszczytne stanowisko w pańs naszej klasy pisali sprawozdania z ukończonych praktyk w formie wypracowań. Ze sprawozdań twie. Gieldon Elżbieta tych Rada Pedagogiczna wybrała najbardziej wy różniające się i przesłała do D.O.S.Z-u Klasa nasza może poszczycić się tym, że największy odsetek wysyłanych wysyłanych sprawozdań z całego naszego 21.11.1950, wtorek zakładu przypadło przy padło na naszą klasę. kl asę. (Gdyż na 9 wy wy różnionych sprawozdań z naszej klasy wysłano wysłano 6). W związku z kończącym się karnawałem, klasa różnionych Jóźniuk nasza urządziła „śledzia" w domu prywatnym, u jednej z koleżanek. Złożone ofiary w naturze KLASA I licealna (naturalnie uczennice tylko z II a) starczały w zu pełności dla nasycenia obecnych. Wieczorek Wieczorek upię 17.IX.1949 kszyła nasza wychowawczyni swą obecnością oraz muzyka z płyt. Miła ta chwila minęła jak krótki Dzisiaj lekcje nie odbyły się, gdyż wszystkie czarujący sen. trzecie i licealne klasy poszły z ramienia S.P. Kolasińska Lidia odrobić pracę dorywczą. Punktualnie o godz.
KMR KM R
99
8-mej była zbiórka na nowym dworcu. Opieku KLASA II B nem naszym był p. profesor Wojciechowski. Po 15.111.1950 ciągiem dalekobieżnym pojechaliśmy z humorem i śpiewem na ustach do Zajączkowa. Tutaj przy (...) Na siódmej i ósmej lekcji mieliśmy gry dzielono nam pracę. Otrzymaliśmy kilka łopat i zabawy, jest to jedna z najlepszych lekcji, gdyż i poszliśmy oczyszczać tory. Otrzymaliśmy od nasza młodzież lubi uprawiać sport. Ale tym cinek najbardziej zanieczyszczony zielenią. Więc razem nie bawiliśmy się ani w piłkę ani rzetelnie i sumiennie zabraliśmy się do pracy. w siatkówkę, lecz poszliś poszliśmy my do parku. par ku. Tam zbieg zbieg Jednak między nami byli tzw. leniuszki, którzy ło się kilku chłopców, chłopców, którzy któr zy się przyglądali naszej wiercili się, nie wiedząc gdzie i co mają robić. Ale zabawie, lecz po pewnym czasie nadeszło ich p. profesor stał im na karku i dogadywał im, że więcej, lecz ci już nie dali nam spokoju jak tamci, mają robić, gdyż mamy ciężkie zadanie do wyko tylko rzucali do nas zdechłymi wronami. Gdy to nania. Już przed terminem ukończyliśmy naszą młodzież ujrzała zaczęła uciekać, a ci widząc pracę, gdzie zasłużyliśmy na krótki odpoczynek. nas uciekających tym bardziej nas gonili i rzucali. Po tym odpoczynku poszliśmy dalej pracować, ale ( -) naszą pracę przerwaliśmy, gdyż nadszedł czas do K.H. odjazdu. Z uśmiechem uśmiechem na ustach us tach pojechaliśmy pojechaliśmy do Tczewa. 17.IV. - 22.IV.1950 Weiss Zenon
30.XI.1949 W środę odbyła się akademia ku czci dwóch wielkich poetów świata - Mickiewicza i Puszkina. Była ona bardzo bogata w części artystycznej jak i oficjalnej. Na akademii tej wygłosiła bardzo pięknie wiersz pt. „Pomnik" (Puszkina) koleżan ka z naszej klasy - Lewandowska Halina. (...) W sobotę na konkursie recytacji wierszy Mic kiewicza, Słowackiego i Puszkina, wspomniana już wyżej kol. Lewandowska Halina zdobyła I-wsze I-wsze miejsce miejsce w recytacji wierszy Puszkina. Puszki na. Z tego cieszyliśmy się bardzo. Od koleżanek i kolegów otrzymała za to burze oklasków. R.R.
15.11.1950 (...) Na lekcjach O.T.H. czytaliśmy o Miejskim Handlu Detalicznym, współzawodnictwie praco wników handlowych w Związku Radzieckim, i o walce w związku ze spekulacją. Najwięcej cieszyliśmy się gdy nadeszła sobota. W dniu tym szkolne Koło Z.M.P. urządziło dla młodzieży szkolnej ostatnią zabawę karnawałową. W przed dzień zabawy 7 osób z naszej klasy brało udział w robieniu kotylionów. Bawiliśmy się dobrze, chociaż tylko do godz. 21-ej.
KLASA III B 17.V.1949 (...) L. 3 to jest historia, było zastępstwo. Pani profesor Szczerbowa przyniosła gazety, zaczęliś my czytać o kongresie pokoju, Welter niechcąco rzucił papierkiem pani profesor w czoło, zapytała się kto to zrobił, podniósł po dniósł się Welter, pani pani profesor zaczęła jego wyzywać i zadała jemu pracę. Miał napisać pięć tysięcy razy: „Nareszcie będę mąd rzejszym". (...) K.J.
100
(...) Na lekcji śpiewu nauczył nas pan profesor nowej piosenki pt. „Pochód Przyjaźni". We wto rek na lekcji historii pani profesor Bela zadała nam, żebyśmy się uczyli życiorysu Prezydenta Bolesława Bieruta, ponieważ przypadała w tym dniu 58-ma 58-ma rocznica urodzin Prezydenta B. Bieru Bieru ta. (...) M.J.
A tak obchodzono wówczas dzień 1 Maja, Święto Pracy. KLASA II licealna 1 Maj (1949)
Poranek był dość pochmurny i chłodny, pomi mo to t o jednak na ulicach miasta Tczewa Tczewa panował ruch. Tysiące ludzi dążyło na punkt zborny. O godz. 8.45 na dziedzińcu szkolnym Państwowe go Liceum Liceum Handlowego odbyła się zbiórka. Część Część uczniów stanęła pod transparentem Z.M.P. pozo
stali tworzyli hufiec S.P. Zbiórka była ukończona i my również podążyliśmy na plac koło Liceum Pedagogiczne Pedagogicznego. go. Plac już j uż był pełen. Przez mikro fon nadawane były dla poszczególnych organiza cji wskazówki gdzie mają zająć właściwe miejsce, aby nie było zbytniego zamieszania. Z trybuny przewodniczący partii, Z.M.P. i inni przemówili do 10-tysiecznego tłumu. Tymczasem słońce po konało złe chmury i złotymi radosnymi promie niami zalało całe miasto. Po przemówieniach o godz. 11-tej ruszył pochód. Przodowała mło dzież Z.M.P., dalej maszerowały poszczególne szkoły, robotnicy fizyczni i umysłowi poszczegól- . nych zakładów. 3 godziny przeciągał ulicami miasta pochód długi, barwny i roześmiany. Po chód pieszy zamykały traktorzystki na umajonych traktorach, samochodach i wozach. Z trybuny
KMR KM R
grudn ia o godz. 9.30 9.30 do rozbrzmiewały raz po raz oklaski na cześć przodo dlowego, poszła w dniu 20 grudnia wników pracy, ludzi, którzy nie szczędzili swych kina „Wisła", na film produkcji radzieckiej pt. sił dla Polski Ludowej. Po raz pierwszy Tczew „Delegat floty". O godz. 12.30 odbyła się w auli obchodził tak uroczyście dzień 1 Maja. Tłumy Państwowego Liceum Handlowego uroczysta ludzi przez swą wielką manifestację pokazały akademia ku uczczenia 70-tej rocznicy urodzin światu, że pragną pokoju, którego nic i nikt nie Józefa Stalina. Spośród zaproszonych gości przy byli przedstawiciele PZPR. potrafi zakłócić. Akademię otworzył Pan Dyrektor słowem K.O. wstępnym, a następnie odśpiewano hymn Zw. Radzieckiego i hymn Polski. Następnie kolega KLASA II C Orzęcki wygłosił referat, w którym zobrazował 29.IV.1950 życie wielkiego wodza proletariatu, jego niestru dzoną działalność dla podniesienia dobrobytu Poniedziałek, tj. 24 bm. rozpoczął się pod klasy robotniczej całego świata, oraz zasługi adresem wykonywania zobowiązań krótkofalo jakie położył dla Polski. Uzupełniając referat, wych 1 Majowych. W środę, tj. 26 bm. odbyły się pan Dyrektor Dyrekto r przeczytał uchwałę sejm sejmow owąą według według ćwiczenia (przygotowania do marszu na 1 Maja, której cztery największe zakłady przemysłowe Święto Święto Pracy). Pracy ). Trwały one od godz. 10.0 10.000 do godz. Polski zostały nazwane imieniem Stalina. (...) 13.45. Jak z powyższego wynika lekcje zostały oczywiście przerwane. W czwartek, tj. 27 bm. Jeleń Ryszard nasze artystki nauczyły się tańca „cygańskiego" by go następnie przedstawić w piątek (przypomi K L A S A I I C nam 28 bm.) na akademii. Poza tym odbywają się przygotowania, przygotowania, dekoracje dekoracje które nasza klasa zobo 20.XII.1949 wiązała się wykonać do 1-szego Maja. W sobotę, We wtorek 20. XII cała szkoła była obecna na tj. 29 bm. przygotowania na 1-szy Maja przybie rają na sile, tak że lekcje prawie że się nie odbyły. filmie pt. „Delegat floty" produkcji radzieckiej, który wzbudził powszechne zainteresowanie. Na (...) Reszka K. stępnie odbył się uroczysty poranek ku czci 70 rocznicy urodzin wielkiego przyjaciela Polski - Józefa Stalina. Na program poranku składały się KLASA III B przemówienia, referaty, wystąpienia chóru i ta niec. W ostatnim dniu szkolnym, tj. dnia 22 odbył 16.IV. - 23.IV.1950 się występ zespołu Z.M.P. z Sopotu o tym, jak Już w tygodniu podjęliśmy rezolucję jako czyn Związek Radziecki walczył o wyzwolenie spod pierwszomajowy w skopaniu ogródka sąsiadują władzy cara, który się wszystkim bardzo podobał, cego z oknami naszej klasy. Czyn ten został już wywołując głębokie zainteresowanie. Potem od zrealizowany i w miejscu dawnego ogródka, który było się rozdanie paczek świątecznych Pomocy stał smutny patrząc w okno naszej klasy, dziś stoi Koleżeńskiej i Koła Rodzicielskiego pomiędzy ustrojony czekając dumnie za powitanie święta uczniów naszej szkoły. Na tym zakończyły się 1-szo Majowego. Tak samo zostały podjęte inne uroczystości tego roku. rezolucje przez organizacje: S.P., P.L.K., Z.M.P. Kluziakówna K. i inne. W ramach organizacji S.P. podjęliśmy rezolucję uprzątnięcia boiska szkolnego, które zostało już uprzątnięte. (...) Trudno też w programach wychowawczych było pominąć tak istotnej wówczas sprawy, jak pol sko-radziecka przyjaźń oraz rocznica Wielkiej Re Szkoła żyła także ta kże wszec wszechob hobecn ecnym ym Józefem Józefem Stali St ali wolucji Październikowej. nem. Każda kolejna rocznica jego urodzin musiała być uroczyście obchodzona. KLASA II A KLASA II licealna 19.XII - 23.XII.1949
Z ważniejszych wydarzeń jakie zaszły w tym tygodniu, to dzień 21 grudnia, dzień 70-tej rocz nicy urodzin Józefa Stalina. Dlatego też, ku uczczenia tej rocznicy cała młodzież Liceum Han
KMR KM R
15.XI.1949, wtorek Na lekcji historii była mowa o Wielkiej Rewolu cji Październikowej, rewolucji, która obaliła Rząd Tymczasowy, uwolniła ludność spod władzy cara tu i wytworzyła nową erę w dziejach ludzkości. Gieldon Gieldon Elżbieta Elżbieta
101
17.X. - 22.X.1949 W ramach miesiąca pogłębienia Przyjaźni Polsko-Radzieckiej byliśmy na filmie produkcji ra dzieckiej pt. „800 lecie Moskwy". Film kolorowy przedkładał nam piękno stolicy ZSRR. Tomczak Henryk
24.X - 29.X.1949 W dniu 25 bm. w ramach przyjaźni Polsko-Radzieckiej byliśmy w kinie. Wyświetlano film pt. „Młodość Poety". Treścią filmu była młodość poety Puszkina jako ucznia gimnazjum. W tym tygodniu byliśmy na przedstawieniu w Domu Kultury Robotniczej. Pod koniec tygod nia na 3-ciej lekcji był odczyt na temat Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
31.X. - 5.XI.1949 Z ważnych wydarzeń w tym tygodniu należy zanotować zebranie SKOW, na którym ustalono program następnego zebrania, które odbędzie się w grudniu br. Mieliśmy możność w tym tygodniu oglądać film produkcji radzieckiej pt. „Moje uniwersytety". W dniu 5.XI. odbyła się akademia ku czci 32-giej rocznicy rewolucji październikowej (listopadowej), która odbyła się w następującym porządku: na samym początku nastąpiło zagajenie przez p. Dyre ktora, po którym kol. Szymański wygłosił referat. Następnie p. Dyrektor odczytał hasła z okazji 32 rocznicy rewolucji październikowej. Po ukończeniu części oficjalnej nastąpiła część nieoficjalna - artys tyczna, w której uczennica III klasy zadeklamowała wiersz; następnie chór naszej klasy odśpiewał dwie pieśni pieśni „Hej do Pracy" i „Marsz Lotników". Lot ników". Uczen Uczen nice I licealnej odtańczyły kozaka. (...) Tomczak Henryk
Tomczak Henryk
Zebrała Danuta Stelmach
Ważniejsze Ważniejsze wydarzeni wydarzenia a z dziejów miasta Świecia 1198 11 listopada Grzymisław, władca księstwa świecko-lubiszcwskiego, nadal zakonowi rycerskiemu joannitów posiad łości ziemskie w okolicy Starogardu. Była to pierwsza historyczna wzmianka o Świe ciu (Zwece). Tegoż dnia został konsek rowany kościół p.w. Panny Marii. 1217 Wartysław I otrzymał we władanie dzielnicę świecką (po śmierci swego ojca Mściwoja I). I). 1229 Umarł Władysław I. Księstwo świeckie przejął po nim senior, najstarszy brat — Świętopełk II, książę dzielnicy gdańskiej. 1242 4 grudnia Świętopełk stracił na rzecz Krzyżaków arcyważny gród, Sarto wice, pełniący rolę stacji celnej na Wiśle. Gród świecki przeniesiono w widły Wisły i Wdy.
że po śmierci Mściwoja, który nie miał potomka męskiego, całe księstwo Pomors kie przejdzie pod władanie Przemysława Przemysława II.
Był to istotny akt w dziele zjednoczenia państwa polskiego. 1294 25 grudnia umarł Mściwoj II (Mestwin). Władanie nad Pomorzem Gdańskim przejął Przemysł II.
1306 Wobec zagrożenia Świecia ze stro ny Krzyżaków, książę Polski Władysław Łokietek zasilił gród rycerstwem. 1309
Krzyżacy zdobyli Świecie.
1335 Rozpoczęła się budowa zamku w widiach Wisły i Wdy. 1338 25 lipca Świecie otrzymało prawa miejskie. 1375 Rozpoczęła się budowa miejskich murów obronnych.
1266 10-11 stycznia umarł Świętopełk II zwany Wielkim. Dzielnicę gdańską otrzy
ok. 1400 Rozpoczęła się budowa miejs kiego kościoła, farnego p.w. św. Stani
mał młodszy syn Wartysław II, a najstarszy
sława.
(senior) Mściwoj U pozostał w dzielnicy świeckiej, więc stolicą księstwa pomorsko-gdańskiego stało się Świecie.
skoncentrowało rycerstwo rycerstwo zakonne.
1271 W Wyszogrodzie Wyszogrodzie umarł Wartysław II. Po jego śmierci panem całego Pomorza
Gdańskiego został zost ał Mściwoj Mściwoj II. II. 1282
15 lutego w Kępnie Mściwoj II
darował „za życia" życ ia" Przemysłowi Przemysłowi II, księciu księciu
Wielkopolski, Pomorze. Układ stanowił,
102
1409-10
Pod Świeciem swe siły zbrojne
1419 Miał miejsce pierwszy pożar od notowany w kronice miasta. Spalona zo stała wówczas dawna siedziba książęca. 1440 5 maja Świecie przystąpiło do Związku Związku Pruskiego. Kolejny pożar strawił prawie wszystkie budynki i uszkodził mury
miejskie.
1454 4 lutego rozpoczęła się wojna trzy nastoletnia z Zakonem. 19 lutego związ kowcy zdobyli zamek w Świeciu. 1455 10 lipca wojska krzyżackie nie spodziewanie napadli na uśpione miasto. Zginęło wielu mieszczan z burmistrzem na czele. Zamek pozostał w rękach polskich. 1466 4 lipca przybył do Świecia na wstę pne rokowania z Krzyżakami poseł króla Kazimierza Jagiellończyka, Jagiellończyka, Jan Ja n Długosz.
1530 28 marca — wtórnie nadano Świe ciu prawa miejskie. 1508-43 Starosta świecki i wojewoda po morski Jerzy Konopacki I, zbudował kor pus kościoła farnego p.w. św. Stanisława. 1543-66 Jerzy Konopacki II, kolejny starosta świecki, przebudował zamek, a w 1565 1565 roku zbudował młyn papierniczy w Przysiersku. 1631 Królowa Konstancja została sta rościną świecką. 1646-67 Urząd Starosty świeckiego peł niła żona kolejnych dwóch królów z rodu Wazów - Władysława TV i Jana Kazimierza
- Maria Ludwika Gonzaga. Nadała Nad ała przy wileje Bractwu Kurkowemu i piwowarom. 1655
14 października Szwedzi spalili
i spustoszyli miasto, zniszczyli zniszczyli m.in. zamek zamek
i kościół farny.
KMR
1677 W wyniku licznych pożarów i dzia łań wojennych Świecie straciło na znacze niu i uznawano je za miasto nieistniejące. 1667-87 Stanisław Jabłonowski, Het man Wielki Koronny, towarzysz walk kró la Jana III Sobieskiego, został starostą świeckim. 1696 nów.
Spalił się kościół OO. bernardy
1721 Zakończyła się budowa barokowe go kościoła przyklasztornego, który po wstał w miejscu świątyni strawionej poża rem w roku 10%. 1772 Świecie znalazło się pod zaborem pruskim. 1794 6 października przybył do Świecia poseł Ziemi Pomorskiej, późniejszy współ twórca Legionów (1797) i autor hymnu polskiego, gen. Józef Wybicki i powołał pierwszy na terenie Prus Królewskich zalą żek władzy powstańczej - Komisję Porząd kową z byłym burmistrzem Melchiorem Gerłowskim na czele. Również w paździer niku gościł w Świeciu gen. Jan Henryk Dąbrowski, przywódca powstania kościu szkowskiego na terenie Wielkopolski i Ku jaw. 1807 28 stycznia do Świecia przyjechał po raz drugi gen. Jan H. Dąbrowski, twórca Legionów Polskich we Włoszech. 1827 W pobliskim pobliskim Kozłowie gościł i kon certował Fryderyk Chopin. 1855 W poklasztornych poklasztornych budynkach pow stał szpital psychiatryczny. 1855-76 Seria powodzi zniszczyła mias to. W związku z tym podjęto decyzję o przeniesieniu miasta na lewy brzeg Wdy. 1863 Szkoła Podstawowa (obecnie nr 7) przy ul. Szkolnej przyjęła pierwszych uczniów. 1876 Pierwsi uczniowie rozpoczęli naukę w nowo otwartym gimnazjum. 1877 Zapoczątkowała swą działalność wytwórnia „Zdrój Marianki". 1855-81 W Bukowcu k. Świecia przeby wał i pracował Florian Ceynowa. Owoca mi tego pobytu były wydrukowane w świe ckiej oficynie wydawnictwa kaszubskie. 1882
Powstała Ochotnicza Straż Pożar
na. na .
1883 Cukrownia „Świecie" rozpoczęła pierwszą kampanię cukrowniczą. 1888 Miasto Miast o uzyskało połączenia kolejo we z Terespolem. 1890
Oddano do użytku gmach poczty.
1893 Drukarnia Druka rnia przy ul. Mickiewicza Mickiewicza 27 odbiła pierwsze druki. 1896 W Przechowie Przechowie rozpoczął produkcj ę młyn parowy. Powstało Towarzystwo Gi
KMR KM R
mnastyczne „Sokół", pierwsze stowarzy szenie sportowe w mieście. 1898
Otwarto Aptekę „Pod Orłem".
1899
Uruchomi ono zakłady mięsne. mięsne.
1900 Zbudowano szpital przy ul. Win centego. 1902 Ulice miasta zostały oświetlone prądem z elektrowni miejskiej. Pożar stra wił kościół poklasztorny. 1904-8 Podjęto budowę wodociągów miejskich. 1912 Miały miejsce rozruchy antyprusIrie społeczeństwa polskiego, których po wodem było sfałszowanie wyborów do parlamentu. 1913-15 Ukazało się pierwsze czasopis mo w języku polskim - „Gazeta Świecka". 1916 Oddano do użytku Szkołę Pod stawową nr 1 przy ul. Sienkiewicza. 1916-19 Nasiliła się działalność polskich organizacji patriotycznych i handlowych. Powstały m.in. organizacje wojskowe, filomackie i tajny skauting. 1920 25 stycznia, po prawie 148 latach zaboru, Świecie wróciło do Macierzy. Pol skich żołnierzy - hallerczyków owacyjnie powitali mieszkańcy Świecia. 1923 1 maja nastąpił rozruch pierwszego hydrozespołu elektrowni w Gródku. Otwarto Szkołę Specjalistów Morskich. 1924 Na skutek wielkiej powodzi woda zalała miasto dochodzące aż do budynku poczty. 1928 17 października powstał Klub Sportowo-Wędkarski.
15 lutego uruchomiono elektro 1930 wnię w miejscowości Żur. 1931 Powstała dzielnica Chmielniki. Wybudowano Czyszczalnię Nasion Bura czanych. 1931-38 Z inicjatywy władz rządowych i właścicieli gruntów wybudowano wzdłuż Wisły i Wdy wały przeciwpowodziowe. Na obwałowanym terenie zaczęło rozwijać się sadownictwo. 1937 W sierpniu, na skutek pozbawienia pracy, robotnicy ogłosili „okupacyjny strajk strajk głodowy" przy ul. Nadbrzeżnej, któ ry wobec zdecydowanej postawy klasy ro botniczej miasta, jej solidarności, zakoń czył się pełnym sukcesem. Robotnikom przywrócono prawo do pracy. Powstała Podoficerska Szkoła Lotnictwa dla Małoletnich. 1938 3 grudnia powstał Świecki Klub Szachowy. 1939 3 września wojska hitlerowskie wkroczyły do Świecia. Nastąpiły masowe aresztowania.
8-9 października pr zy ul. Polnej odbyła się pierwsza publiczna egzekucja mieszkań ców. 1939-40 Miały miejsce masowe mordy w okolicznych miejscowościach: w Seroc ku, Świekatowie, Janiej Górze, Jastrzębiu, Luszkówku, a przede wszystkim w Mnisz ku - Grupie, gdzie zginęło ponad 10 tys. mieszkańców Świecia i okolic, w tym wszy scy pacjenci Szpitala Psychiatrycznego. 1945 10 lutego wojska radzieckie wy zwoliły miasto. W wyniku walk, zniszczeniu uległ kościół farny na Starym Mieście. 1948
Oddano do użytku Dom Kultury
(tzw. „stodołę").
1961 9 maja karczowaniem lasu roz poczęto budowę kombinatu celulozo wo-papierniczego. 1962 30 sierpnia powołano Oddział PTTK w Świeciu. 1966 21 marca powstało Towarzystwo Miłośników Ziemi Świeckiej. 967 28 czerwca zszedł z taśmy pierwszy 1967 produkt ZCIP. Uruchomiono celulozownię bukową. We wrześniu oddano do użytku nowy gmach Zespołu Szkół Zawodowych. 1970 10 lutego, w 25 rocznicę wyzwole nia Świecia, dokonano otwarcia Szkoły Podstawowej nr 3 przy ul. Ogrodowej. Rozpoczęto renowację zamku. 1971 20 lipca otwarto stadion sportowy ZKS „Wda" przy ul. Sienkiewicza. 1973 W styczniu rozpoczęto budowę Osiedla Marianki, zaprojektowanego dla 10 tysięcy mieszkańców. Do Świecia doprowadzono gaz ziemny. 6 grudnia odd ano do użytku dworzec PKS -PKP. 1975 W wyniku reorganizacji administ racyjnej kraju zlikwidowano powiat świec ki. 1976 15 lipca oddano do użytku Szpital Rejonowy przy ul. I Armii WP. 1977
22 lipca otwarto amfiteatr.
1980 W nocy z 31 . X. X. na 1 .XI. wybuchł tragiczny w skutkach skutkach pożar szpitala w Gó Gó rnej Grupie. 1983 Rozpoczęto odbudowę kościoła farnego na Starym Mieście. 1985 27 października odsłonięto w Koz łowie obelisk ku czci Fryderyka Chopina. 6 grudnia powstał Oddział Zrzeszenia Ka szubsko- Pomorskiego. 1986 1 września oddano do użytku Szko łę Podstawową nr 8 na Osiedlu Marianki.
Oprac. Jan Jan A.Kamiński
103
H U M O R • ANEG ANE G DOTY DO TY U jubilera U jubilera zjawia się kawaler z propozycją zwrotu pierścionka zaręczynowego. —Nie pasuje on pana narzeczonej?—py ta jubiler. — On tak, ta k, ale ja nie ! * * *
Rocznica Mąż w dwudziestolecie ślubu z życzeniami wręcza małżonce skromną wiązankę. — Jasiu, na dwudziestolecie dajesz mi tylko dwie róże? — dziwi się żona. — Ale policz te kolce, Magda, policz ! Paciorek Babcia pyta wnuczkę: — A odmawiasz wieczorem paciorek? — Nie. Ni e. Moja mama mówi za mnie. —Jak to! — zmartwiła się babcia. — A co ona mówi? — Bogu dzięki, dzięki , że jesteś jeste ś już ju ż w łóżku. * * *
Tęsknota za bielą Siedmioletnia Anka zapatrzyła się w wi trynę sklepową, wypełnioną eleganckimi ciuchami.
Ciągle je moczy, a ja muszę prać i nie mam gdzie je suszyć w naszym małym mieszkan ku. Mąż zastanowił się i po chwili wpadł na znakomity pomysł. — Dawaj dziecku mleko w proszku — oznajmił. — Wówczas wystarczy pieluchy odkurzyć. * * *
Dziwny tata Dwunastoletnia Kasia skarży się matce: — Jednak dziwny jest nasz tata. — Dziwny? Dziwny? — zastanowiła zasta nowiła się matk ma tka. a. — Dlaczego? — Bo do mnie mnie mówi: mówi: duża panno, pan no, a do sąsiadki mała żabko. * * *
Można dostać po buzi Młoda ciocia układa siostrzenicę do snu. — Daj cioci cioci jeszcze jeszcze całuska na dobra dob rano nocc i do łóżeczka! — O nie, tego nie zrobię! — zaprotes zapro tes towała dziewczynka. — No, dlaczego? — Żebym dostała po buzi, jak wczoraj tata? * * *
— Gdybyś miała dużo pieniędzy — zaga Spać z kurami duje ją ciocia — to co byś sobie kupiła? Mała Ania broni się przed pójściem do — Kupiłabym Kupiła bym sobie białą białą sukienkę, biały biały łóżka. płaszcz, płaszcz, białe pończochy i białe buty. — Dlaczego jesteś niegrzeczna — karci ją — No ładnie ład nie — pochwaliła ciocia. — I co babcia. — Gdy ja byłam taka tak a mała, mała , to szłam szłam wtedy byś ... spać razem z kurami. — Wtedy weszłabym w błoto! — Tak??? — ożywia się Ania. — To jak, babciu, wlazłaś na grządki. * * *
Kłopot z pieluchami — Ładne to nasze dziecko — mówi żona. — Największy kłopot mam z pieluchami. 104
Na podstawie dowcipów zebranych przez
BERNARDA JANOWICZA
KMR